Spotkanie szefów rządów Czech, Słowacji, Węgier i Izraela
w Jerozolimie (zamiast szczytu V4). Fot. twitter B. Netanjahu
|
Podliczmy bowiem ostatni bilans świata wg PiS:
- odbyta pod dyktando “Izraela” konferencja bliskowschodnia była sukcesem Polski,
- a natychmiastowy konflikt z tymże “Izraelem” i formalnie nieodbyty szczyt V-4 też są sukcesem Polski?
Od początku zresztą licznie na ową mityczną solidarność – było dowodem nie tylko na chciejstwo, ale i na kompletną amatorszczyznę PiS-u w sprawach międzynarodowych. Wszak taki Andrej Babiš cały czas wyrażał co najwyżej niechęć swojej macierzystej międzynarodówki liberalnej personalnie wobec premiera „Izraela”, a jego kraj nieodmiennie prowadzi intensywną politykę zwalczania importu z Polski żywności i wyrobów spożywczych. Victor Orban z kolei kontynuując swoją krucjatę przeciw Sorosowi – zabezpiecza się przed oskarżeniami o antysemityzm utrzymując bliskie relacje z konkurencyjnymi frakcjami syjonistycznymi, zaś od władz w Warszawie odróżnia go też umiejętne lawirowanie między USA, Europą, Rosją, Turcją i innymi. Nawet malutka Słowacja wydaje się mieć większe pojęcie co się naprawdę na świecie dzieje, a przede wszystkim wyższe poczucie własnej wartości – niż neo-mocarstwowa III RP pod rządami PiS.
Niestety, tak zwana Grupa Wyszehradzka to zawsze był tylko produkt zastępczy, geopolityczno-podobny, mający na potrzeby wewnętrzne pozorować, że Polska w ogóle prowadzi jakąś politykę zagraniczną. Teraz nagle wszyscy płaczą, że „V4 umarło – Polska zdradzona!”, a przecież wystarczy odpowiedzieć na proste pytanie: jak mogło umrzeć coś, co nigdy nie żyło? Jak mogły „zdradzić Polskę” państwa, które do niczego się Polsce nie zobowiązywały, niczego nie były nam winne i niczego nie obiecywały? Premierzy Orban, Babiš i Peter Pellegrini to przecież nie wyborcy PiS-u, wiedzę o świecie nie czerpią z polskiej telewizji i nie mylą płytkiej propagandy z realną polityką. A takiej III RP na arenie międzynarodowej już od dekad nie prowadzi. W dodatku przecież V4 tak, jakby istniało… Tylko tym czwartym, czy może nawet pierwszym – jest teraz „Izrael”…
Siła , a nie „racja”
Gorszych wiadomości jest oczywiście jeszcze więcej. Tak, jak oficjalna Warszawa nie umiała reagować na bicie podczas szczytu bliskowschodniego – tak i dziś bita jest bez gardy. Świadczy o tym tak najpierw nakłamanie, że „szczytu nie będzie”, potem opowiadanie o żydowskiej policji w gettach, a następnie histeryzowanie nad „zdradą sojuszników”. Po raz kolejny dowodzi to, że PiS-u w istocie nie interesuje co się dzieje zagranicą – bo przecież w tej sprawie i tak zadzwonią Amerykanie, cała para idzie więc tylko w krótkoterminowe PR-owe geściki na potrzeby krajowej polityki wyborczej.
Jaki bowiem przekaz wychodzi z Polski zagranicę? Brakowi realnego przeciwdziałania „izraelskiej” agresji – towarzyszą zachowania co najmniej infantylne. Czy bowiem najlepszą metodą zbudowania realnego partnerstwa środkowo-europejskiego, przy jednoczesnym przekonywaniu „Izraela”, że to my jesteśmy ci fajni – naprawdę jest przypominanie, że Węgry i Słowacy kolaborowali podczas wojny z Niemcami, a Czesi im się poddali? Czy oburzając się (słusznie!) na młotkowanie Polski zarzutem antysemityzmu – naprawdę obronimy się samemu uczestnicząc w takich samych nagonkach na inne narody?
Dorośnijmy wreszcie! Polityka międzynarodowa nie opiera się na racji, tylko na sile. Syjoniści i Amerykanie mogą z nami robić co chcą nie, bo nie wiedzą o głębokiej słuszności naszych poglądów i historii – tylko dlatego, że jesteśmy słabi. Słabi – bo osamotnieni. I to na własne życzenie… Skoro bowiem straciliśmy nawet wyimaginowanych sojuszników – może już czas rozejrzeć się za prawdziwymi, to jest takimi, z którymi mogłyby nas połączyć interesy, a nie propaganda?
Tusk wart Kaczyńskiego
Charakterystyczne, że z kompromitacji PiS-u postanowiła skorzystać establishmentowa opozycja, zawsze przecież kokietująca swoim rzekomym obyciem międzynarodowym, brylowaniem na światowych salonach i dyplomatycznym sznytem. I tak jak przed wojną Poalej Syjon – Lewica naparzał się niekiedy z Poalej Syjon – Prawica – tak nagle przed złym Netanyahu zaczęła osłaniać nawet dobra GW. Jakby to była aż taka różnica, którą kieszeń opróżnią nam najpierw…
W istocie zresztą lider tych środowisk, Donald Tusk od razu niemal pokazał jak naprawdę wygląda „lepsza alternatywa” dla PiS-owskiej nieudolności i służalczości międzynarodowej. Swoim multijęzycznym płaszczeniem się przed Ukraińcami – „prezydent Europy” niemal pomógł schować kaczyńskie płaszczenie się przez “Izraelem” i Waszyngtonem… Widać dawni towarzysze z PC-KLD zawsze będą trzymać się razem!
“Ukraińcy są inspiracją dla nas wszystkich. Kiedy potrzeba, są bohaterscy. Kiedy indziej – są pragmatyczni i twardo stąpający po ziemi” – ogłosił Tusk, a miliony potomków polskich Kresowian mogłyby dodać: Tak, zwłaszcza po Ziemi Wołyńskiej… Znany ze swej uczuciowości Tusk rzucił się też na kolana przed pomnikiem tak zwanej „Niebiańskiej Sotni”, czyli mitu założycielskiego kijowskiego Euromajdanu – choć nigdy mu się piłkarskie krzywe nóżki nawet nie zgięły w pobliżu któregoś z monumentów upamiętniających Polaków pomordowanych na Kresach przez ukraińskich nazistów. Nota bene można przy tym przypomnieć, to właśnie tuskowe władze były podrzędnym podwykonawcą prowokacji na Euromajdanie, miałby więc Donek podstawy, by przepraszać za własne grzechy wobec Ukrainy, nie wrabiając w to jednak jeszcze głębiej Polski i Polaków.
PiS bez jarłyku?
Wystąpienia te potwierdzają po pierwsze oczywistą komplementarność kadr i zadań PO i PiS. Mogą też jednak stanowić pewien sygnał: skoro Ukraińcy nagle stawiają na „Europejczyków” (choć PiS by im pewnie oddało nawet i co najmniej jeden wieżowiec na Srebrnej) – to przecież sami tego nie wymyślili. Ktoś im musiał kazać, a przynajmniej pozwolić na kolejne podrażnienie władz w Warszawie. Czyżby więc czas namiestnikowania PiS-u dobiegał końca?
Nie jest to zresztą jedyny powód do zastanowienia dla Polaków. Coraz bardziej oczywista samotność Polski niesie za sobą wprawdzie rosnące koszty i realne zagrożenia – może też jednak stanowić unikalną (bo może ostatnią…) okazję do refleksji na kilka podstawowych tematów:
Co zrobiliśmy ze swoją niepodległością?
Jak realnie możemy zabezpieczyć nasze interesy i bezpieczeństwo Polski?
Jaką przyszłość budujemy (?) i zostawimy następnym pokoleniom?
I najważniejsze: Co dalej?
Konrad Rękas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy