Lech Wałesa: "Jak my się dwaj kłócimy, to trzeci na nas zarabiają". Fot. © Sputnik |
O swojej wizji stosunków z Rosją Lech Wałęsa opowiedział w wywiadzie dla Sputnika.
— Panie Prezydencie. Pan wiele razy rozmawiał z prezydentem Jelcynem… nawet niektórzy mówią, że wypiliście razem dużo wódki. Były partnerskie relacje, ale dlaczego nie dano rady, nie wykorzystano tej możliwości, szansy?
— To prawda. Ja sobie to wciąż zarzucam, bo ja zostawiłem to sobie na drugą kadencję. Z Jelcynem byśmy naprawdę ułożyli dobrze stosunki z Rosją. Ja miałem plany i z nim by się dało. To był człowiek otwarty. I byśmy naprawdę mieli inne stosunki, bo my musimy mieć dobre stosunki. Jak my się dwaj kłócimy, to trzeci na nas zarabiają. Trzeba jak najszybciej zejść z tej drogi. Musimy się dogadać. Musimy się rozumieć. I jedni, i drudzy. I to jest możliwe. I z Jelcynem było to możliwe. Tylko że ja miałem za dużo problemów i zostawiłem to na drugą kadencję. I przegrałem wybory, nie miałem drugiej kadencji. Przerwało się… ten tok myślenia. Ta koncepcja upadła, bo ja nie dostałem drugiej kadencji, a byłem pewien, że dostanę. Właśnie, przez pewność przegrałem.
— Do tego czasu nie rozumiem, co się stało, bo prezydent Jelcyn, stojąc pod pomnikiem katyńskim, mówił: „Wybaczcie"…
— Jelcyn był otwarty. Jelcyn przyjmował argumenty. Jak się dało mu dobre argumenty, to on był otwarty. On szedł uczciwą drogą. To był naprawdę wartościowy człowiek. Potem miał za dużo problemów, ja odpadłem i to wszystko się inaczej potoczyło. Krótko mówiąc, nie pomogliśmy.
— Ale nie wierzę, że to, co teraz się dzieje, że chodzi tylko o Krym. Rok 2014 i wszystko upadło.
— Nie, nie. Rosja ma za dużo problemów, przyzwyczajona do supermocarstwa. No i nie umie się znaleźć w nowej rzeczywistości. Ja Jelcynowi wytłumaczyłem i on mnie zrozumiał. Mówię mu tak: „Panie! Rosja to jest piękny kraj. Rosja to jak samochód: Mercedes, Ford. Piękny! Ale wy na ten piękny samochód narzuciliście jakichś gratów, foteli, jak to się przeprowadzki robi, wie Pan. I tej Rosji w ogóle nie widać. Wypieprz Pan te wszystkie graty! Odrzuć Pan te republiki! Chcą przyjść do Rosji, to muszą dobrze wyglądać. To muszą prosić Rosję, a nie Rosja ich na siłę wciąga". I on się śmiał tydzień czasu z tych moich „gratów, „foteli" na tą piękną Rosję. I on by to zrobił, bo on przyjmował argumenty. I Rosja jest piękna, tylko Rosja jest jakaś taka hegemoniczna no… ale to Putinowi też by się chyba dało wytłumaczyć. Gdybym ja miał więcej rozmów z Putinem, to też dałoby się mu to wytłumaczyć. Dałoby się go przekonać, bo to mądry człowiek. Tylko mądry, ale trzeba mu dołożyć trochę argumentów.
— Trzeba, aby najpierw Pan, a potem może polskie władze przyjechały do Rosji?
— Tak! Bo to chodzi o zrozumienie. Tu trzeba zrozumieć. Ale zrozumieć z prostych metod, z prostych kierunków. I jemu nikt nie mówi tych prostych rzeczy. I on z tej dużej polityki ma rację, a nie widzi tych elementów prostych, które jednak wykrzywiają stan rzeczy.
— To niech Pan przyjedzie!
Gdybym miał zaproszenie, to bym pojechał. Oczywiście! Nie mam zaproszenia. Załatw Pan zaproszenie, to pojadę. Oczywiście! Nie mam żadnych przeciwwskazań. Bardzo bym chciał, bo uważam Putina za mądrego człowieka, tylko któremu nie dostarczają argumentów, takich trochę innych. On ma inne argumenty. Potencjał, wielkie to wszystko, wrogowie. I on z tego wyciąga wnioski. A gdyby miał inne argumenty, takie jak Jelcynowi dostarczałem, to wtedy piękną politykę robiliśmy.
— A dlaczego teraz polskie kierownictwo rzuca się w objęcia Stanów Zjednoczonych?
— No Panie, a co mają zrobić? Jaki mają wybór?
— No Ameryka to oczywiście duży i silny kraj, ale ona jest daleko.
— Oczywiście! Dlatego mi się to nie podoba. Dlatego mówię: „nie kłóćmy się z Rosją, bo ci trzeci na nas zarabiają". My musimy znaleźć rozwiązanie. Musimy ustąpić jeden drugiemu na miarę wielkości. Zrozumieć, a wtedy będziemy razem robić naprawdę dobrą politykę. I nam bliżej do Moskwy niż do Nowego Jorku.
— Tak, ale teraz patrzę, że Nowy Jork to jest taka wasza Mekka.
— Mi się to nie podoba. Przecież Pan wie. Nie podoba mi się polityka mojego rządu, występuję przeciwko niemu.
Sputnik Polska
* * *
Nie kłóćmy się z Rosją, bo ci trzeci na nas zarabiają!
Pan Lech Wałęsa Prezydent Rzeczypospolitej udzielił wywiadu dla rosyjskiej agencji prasowej RIA Novosti, którego obszerne fragmenty opublikował portal Sputnik Polska. To niesłychanie ciekawy punkt spojrzenia na stosunki pomiędzy naszymi krajami, pan Prezydent powiedział niesłychanie wiele interesujących rzeczy, w tym co jest bardzo ważne – właściwie odniósł się do pana Władimira Putina Prezydenta Federacji Rosyjskiej. Nie ma niczego dziwnego w stwierdzeniu oczywistego faktu, że pan Prezydent Putin realizuje bardzo mądrą politykę na rzecz kraju, którego jest Prezydentem, czyli Federacji Rosyjskiej. Chociaż zrozumienie tej oczywistości jest bardzo trudne dla bardzo wielu polityków, publicystów i komentatorów na Zachodzie.
Pan Lech Wałęsa mówił o wielu rzeczach, w tym o niszczeniu radzieckich pomników i pomników wdzięczności przez obecne polskie władze, generalnie było dużo o historii jednak kluczowym elementem tej wypowiedzi była wizja porozumienia. Pan Lech Wałęsa przypomniał swoje rozmowy z poprzednim Prezydentem Federacji Rosyjskiej Borysem Jelcynem. Wskazał że równie owocne rozmowy są możliwe obecnie, wówczas to w wyniku decyzji obu Prezydentów doszło do wycofania wojsk stacjonujących w Polsce. Dzisiaj możliwe jest również porozumienie, tylko trzeba rozmawiać.
Pan Lech Wałęsa ma wybitną zdolność do syntetyzowania spraw złożonych do poziomu względnie prostych i przemawiających do ludzkiej wyobraźni porównań lub budowy prostych, ale wyrazistych form przekazu. W tym wywiadzie pan Prezydent przypomniał swoją rozmowę z panem Prezydentem Jelcynem, gdzie miał porównać Rosję do luksusowego samochodu. Jak również mistrzowsko trafiając w sedno poddał syntezie istotę naszych stosunków, otóż nie kłóćmy się z Rosją, bo ci trzeci na nas zarabiają! Jak również, że bliżej jest nam do Moskwy, niż do Nowego Jorku.
To w swojej prostocie jest po prostu genialne. Nie musimy darzyć się miłością, nikt tego nie oczekuje ani w Moskwie, ani w Warszawie. Można jednak współdziałać w taki sposób, żebyśmy byli dla siebie nawzajem pozytywnie nastawieni, nie stanowili zagrożenia jak również, a może i przede wszystkim, żebyśmy odnosili z tego korzyści. Ponieważ jak się kłócimy, zarabiają na nas inni.
Rzeczywiście bliżej jest do Moskwy, niż do Nowego Jorku – warto o tym pamiętać. Nie ma żadnych powodów, dla których nie mielibyśmy współpracować. Nie wymaga to niczego szczególnego – jakiegoś przepraszania się, obrażania, gniewania i nadymania. Sąsiad zawsze pozostanie sąsiadem, a lepszy jest znany sąsiad, po którym wiadomo czego się spodziewać, niż stan nieustalony. Na tym polega błąd naszej polityki, że część fantastów widziałaby na Wschodzie właśnie taki stan nieustalony. Liczenie na rozpad Federacji Rosyjskiej, czy też zajęcie jej przez Chiny jest w swojej istocie tak idiotycznie fantastyczne, że nie nadaje się nawet do komentowania. Jeżeli więc uświadomimy sobie, że to sąsiedztwo będzie trwało w czasie, to warto żeby było dla nas wszystkich jak najbardziej korzystne.
Co ciekawe nasze wzajemne stosunki nie były tak nienawistne. Na samym początku transformacji, Rosja była dla nas wielką szansą, a my dla Rosjan miejscem, przez które mogli bardzo łatwo dotrzeć na Zachód. Bogaci bardzo szybko latali bezpośrednio do Paryża lub Nowego Jorku, jednak zwykli ludzie podróżowali pociągami lub autobusami. Szlaki tych ludzi często prowadziły „na stadion”. Wówczas wszystko było możliwe, podpisaliśmy wieloletnie kontrakty na dostawy gazu i ropy naftowej do Polski, jeszcze niedawno Gdańsk był jednym z ważniejszych punktów przesyłowych w rosyjskim systemie rurociągów. Rosja importowała naszą żywność, maszyny górnicze i w ogóle wszystko, a Rosjanie byli mile widziani w Zakopanem jako najlepiej płacący turyści.
Być może to stosunkowo uproszczony opis polsko-rosyjskiej sielanki, jednak jeszcze kilka lat temu polskie jabłka były najczęściej sprzedawane w Moskwie i Sankt Petersburgu. Nie trzeba chyba nikomu przypominać, że jabłek mamy nadprodukcję. Tymczasem za importowane surowce musimy płacić w twardej walucie.
Odnieśmy słowa pana Lecha Wałęsy do naszych obecnych działań na płaszczyźnie zakupu energii, bo to główny zakres naszych relacji z Rosją. Okazuje się, że rzeczywiście tak jest, ponieważ kupujemy droższy gaz z Kataru czy USA, zamiast korzystać z możliwości jakie stwarza dla nas bezpośrednie sąsiedztwo z największym producentem tych surowców na świecie. Pamiętajmy o tym, że jak dotychczas, pomimo naszej polityki nienawiści i wsparcia dla zamachu stanu w kraju pośrednim, nie dokonała żadnych działań, które moglibyśmy nawet w oczach naszej zaślepionej rusofobią propagandy uznać za wrogie, czy nawet nam nieprzychylne. Kwestię teorii o zamachu w Smoleńsku w ogóle pozostawmy już w historii naszych narodowych dziwactw.
Warto korzystać z prostych i mądrych rad, pamiętajmy więc że bliżej jest z Warszawy do Moskwy, niż do Nowego Jorku i nie kłóćmy się z Rosją, bo ci trzeci na nas zarabiają! Darujmy sobie ustalanie, kim są ci trzeci…
Krakauer
Obserwator Polityczny
* * *
„Podważanie sojuszy” wiecznie żywe
Jerzy Haszczyński w „Rzeczpospolitej” skomentował ostatni wywiad Lecha Wałęsy dla rosyjskich mediów (portal Sputnik i agencja RIA Nowosti). W sposób pryncypialny podkreślił, i to na samym początku, że było to szkodzenie polskiej racji stanu i podważanie sojuszu z Zachodem.
Okazuje się, że kategoria „podważania sojuszy” ma bardzo twardy żywot w polskiej publicystyce politycznej, jest wprost niezniszczalna. Wszystko się zmienia a owo „podważanie” jest zawsze w modzie, od kiedy sięgam pamięcią. Różnica polega na tym, że do roku 1989 miano na myśli sojusze w ramach Układu Warszawskiego, a obecnie sojusze z Zachodem. Od roku 1976 „przyjaźń i współpraca” z ZSRR i innymi państwami socjalistycznymi była zapisana w konstytucji, przez co walka z tymi co podważają była jakby łatwiejsza. Nie trzeba było szukać żadnych innych argumentów.
Teraz, pomimo że w konstytucji nie ma już analogicznych zapisów, sprawa nadal, przynajmniej dla niektórych, funkcjonuje jako dogmat, z którym się nie dyskutuje i którego się nie objaśnia maluczkim. Chociaż, co warto odnotować, prezydent Duda w proponowanym ostatnio referendum miał pytania o wprowadzeniu do konstytucji zapisów odnośnie sojuszu NATO oraz UE. Czyli także w myśleniu o konstytucji widać pewną jakby ciągłość.
Co gorsza, już sama podróż do Moskwy i rozmowa tam na temat stosunków dwustronnych są uważane na naganne. Bo cóż tam takiego strasznego zadeklarował Wałęsa, że spotkał się z potępieniem? Powiedział, że może udać się do Moskwy i rozmawiać na temat naprawy relacji polsko-rosyjskich, że Polsce “bliżej do Moskwy niż do Nowego Jorku”.
Co w tym takiego złego, dlaczego i skąd ta negatywna reakcja prawie całego medialnego mainstreamu? Trudno to zrozumieć, tym bardziej gdy ostatnio coraz więcej notuje się zdarzeń podważających bezwzględne zaufanie do gwarancji USA. Ostatnio przekonali się o tym Kurdowie, których USA wspierały i uzbrajały, budowały bazy na ich terytoriach, aż niedawno Amerykanie postanowili nagle wycofać swoje siły z Syrii i zostawić Kurdów na pastwę losu. Gdyby ich przywódcy spodziewali się tego pewnie prowadziliby inną politykę, która bardzie zabezpieczyłaby ich interesy.
Co w tym takiego złego, dlaczego i skąd ta negatywna reakcja prawie całego medialnego mainstreamu? Trudno to zrozumieć, tym bardziej gdy ostatnio coraz więcej notuje się zdarzeń podważających bezwzględne zaufanie do gwarancji USA. Ostatnio przekonali się o tym Kurdowie, których USA wspierały i uzbrajały, budowały bazy na ich terytoriach, aż niedawno Amerykanie postanowili nagle wycofać swoje siły z Syrii i zostawić Kurdów na pastwę losu. Gdyby ich przywódcy spodziewali się tego pewnie prowadziliby inną politykę, która bardzie zabezpieczyłaby ich interesy.
Na dodatek, prezydent Trump powiedział, podczas wizytowania amerykańskich żołnierzy, że Ameryka nie będzie więcej „frajerem” dającym się wykorzystywać. Znaczy, że za amerykańską ochronę militarną trzeba będzie płacić, i to nie mało. Może zatem, zamiast dywagować o podważaniu sojuszy, lepiej pomyśleć czy będzie nas stać na opłacenie tej ochrony, skoro sami nie możemy, czy nie chcemy, sobie zapewnić bezpieczeństwa, ani działaniami politycznymi, ani siłą własnej armii?
Stanisław Lewicki
konserwatyzm .pl
Według mnie, to odrzucanie szukania dróg poprawy stosunków z Rosją, jest co najmniej nierozsądne, gdyż unormowanie stosunków z Rosją, po pierwsze, nie oznacza zerwania sojuszu z Zachodem, po drugie, daje nam pewną swobodę i zapewnia większy stopień niezależności w polityce zagranicznej, a po trzecie, przestaje nas stawiać w roli upośledzonego, z powodu swych antyrosyjskich resentymentów, państwa, o które Zachód powinien się troszczyć.
Utrzymując zaś obecny brak normalnych relacji z Rosją, jako stan trwały, ryzykujemy znalezienie się w sytuacji, że Zachód, a szczególnie USA, dogadają się w końcu z Rosją, a nam podyktują tylko warunki tej umowy, które nas będą dotyczyć. Nie raz już tak bywało i może tak się stać po raz kolejny.
konserwatyzm .pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy