środa, 5 grudnia 2018
Agnieszka Piwar: Podać rękę Asadowi
Na przełomie października i listopada posłowie Kukiz'15 – Paweł Skutecki i Andrzej Kobylarz – udali się z misją społeczno-gospodarczą do Libanu i Syrii, gdzie spotkali się z najważniejszymi przedstawicielami tych państw. Towarzyszyli im biznesmeni i eksperci zrzeszeni przy Polsko-Arabskim Klubie Społeczno-Gospodarczym, wspierający aktywność zespołu i grup parlamentarnych.
Członkowie delegacji – będącej oddolną inicjatywą niedotowaną z budżetu państwa – dali przykład jak skutecznie prowadzić dyplomację publiczną, odwalając tym samym kawał dobrej roboty za rządzących. Po powrocie do kraju – zamiast oczywistego: dziękuję! – za pośrednictwem mediów wylano na nich tony ścieków.
Co szczególnie szokuje, oliwy do ognia dolali niektórzy klubowi koledzy. Zamieszanie wokół bliskowschodniej wyprawy i towarzysząca temu nagonka urosły do rangi symbolu. Wyłonił się nam (nie po raz pierwszy zresztą) smutny obraz opłakanej kondycji państwa polskiego, jako państwa absolutnie niepoważnego (o braku niepodległości nie wspominając), gdzie – z obawy przed krzywym spojrzeniem panów z Waszyngtonu i Tel Awiwu? – Polak Polakowi prewencyjnie wbija nóż w plecy.
Nie jestem psychiatrą, by snuć domysły co siedzi w głowie takiego posła Tomasza Rzymkowskiego (Kukiz'15), który niczym poparzony pośpiesznie poleciał do Telewizji Republika, by na antenie tejże, bez wahania potępić kolegów z sejmowej ławy. Czy kierowała nim zwykła zazdrość podszyta kompleksami? Tego nie wiem. Wiem jedno, że bezmyślnie (?) powtórzył serwowaną od lat propagandę na temat Baszszara Al-Asada, którego przedstawia się jako krwawego przywódcę mordującego bezbronnych cywili swojego kraju.
To właśnie spotkanie z prezydentem Syrii stało się pretekstem do masowego potępienia i obrażania polskiej delegacji. Lider PO Grzegorz Schetyna, a zarazem przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych, zdecydowanie negatywnie ocenił zachowanie polskich posłów. Zdaniem Schetyny spotkanie z Asadem „szkodzi obrazowi polskiego parlamentu; tego nie można zaakceptować i nie można na takie zachowania przyzwalać”.
Oblany egzamin z logiki
W każdym szanującym się i niepodległym państwie, wyczyn grupy Polaków pod wodzą Skuteckiego spotkałby się z podziwem i gratulacjami. Każdy realnie myślący człowiek wie, jak niebywałym sukcesem jest oddolne zorganizowanie wyprawy (za bilety sfinansowane z własnej kieszeni), która kończy się pokojowym wejściem na Bliski Wschód. Bo jak inaczej spuentować spotkania skromnej delegacji – niebędącej przecież rządową – z przedstawicielami najwyższych szczebli państwowych?
Tymczasem starania i rozmach wspomnianej grupy spotkały się falą krytyki w polskojęzycznych mediach (zaś w internetowych dyskusjach zwykłych ludzi – wprost przeciwnie). W przestrzeni medialnej określono ich działania jako wielki skandal (fakt.pl: „Skandal! Posłowie pojechali do prezydenta-zbrodniarza”; niezalezna.pl: „Poseł Kukiz’15 odwiedził mordercę Asada...”; natemat.pl: „(...) polski poseł podał rękę zbrodniarzowi”, itp, itd.). Wszystko dlatego, że panuje u nas powszechna akceptacja (odgórny nakaz?) na powielanie propagandowej narracji stygmatyzującej prezydenta Syrii jako zbrodniarza dokonującego rzezi na własnym narodzie.
Najczęściej powtarzanymi oskarżeniami pod adresem syryjskiego przywódcy, są te o rzekomych atakach chemicznych na syryjskich obywateli. Darmo szukać (z wyjątkiem nielicznych jednostek) głosów, które nakłaniają do zadawania pytań i domagających się przedstawienia rzetelnych dowodów. Wystarczy wspomnieć wydarzenia z 4 kwietnia 2017 roku, do których miało dojść w syryjskim mieście Chan Szajchun w kontrolowanej wówczas przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie kraju.
Na trzy cztery, media głównego nurtu rozpowszechniały nagrania przedstawiające dziesiątki ofiar – głównie dzieci – chemicznego ataku syryjskiej armii. Materiały wideo (które obiegły świat) udostępniła organizacja Białe Hełmy (formacja obrony cywilnej, działająca od 2013 roku w kontrolowanej przez rebeliantów części Syrii). Bez stawiania oczywistych pytań (np.: Po co Asad miałby zabijać dzieci własnego narodu? Jaki miałby mieć w tym interes?) światowa opinia publiczna przyjęła jedyną słuszną wersję wydarzeń. W ten oto sposób Pentagon miał gotowy pretekst do zrzucenia bomb na bazę syryjskich sił powietrznych Szajrat (skąd – według Amerykanów – Syryjczycy mieli dokonać ataku). Operację militarną przeprowadzoną przez amerykańskie siły zbrojne w Syrii natychmiast poprał polski rząd oraz prezydent Andrzej Duda, który – choć z wykształcenia jest prawnikiem – uznał Asada za winnego, nie przedstawiając jednego dowodu na jego winę.
Tymczasem dowód, a właściwie jego brak, znajduje się na wspomnianych nagraniach, które obiegły świat. Niestety nie zauważyłam, żeby dziennikarze, komentatorzy, politycy – z prezydentem Polski włącznie – włączyli myślenie po ich obejrzeniu. Gdyby tak było, to w mgnieniu oka zauważyliby, że na nagraniach mamy do czynienia z prymitywną mistyfikacją. A wystarczyło zajrzeć do podręcznika/encyklopedii i przeczytać podstawowe informacje na temat działania sarinu – gazu, którego miały rzekomo użyć siły Asada.
Zatrucie sarinem powoduje następujące objawy: konwulsje, spazmy, niekontrolowaną defekację, ślinotok, nadmierne pocenie się, ciężkie bóle i nasilające się poczucie strachu. Tymczasem symptomy, jakie możemy zaobserwować u ofiar rzekomego ataku chemicznego w mieście Chan Szajchun, kompletnie temu zaprzeczają. Ofiary leżą w naturalnych pozach, nie są zgięte w pół z bólu; dzieci (które jeszcze żyją) mają ciężki oddech, lecz zachowują się spokojnie, nie krzyczą i nie płaczą. Ich ubrania i bielizna są czyste. Co znamienne, zdaniem przedstawicieli towarzystwa badawczego „Szwedzcy Lekarze za Prawami Człowieka” (ang. Swedish Doctors for Human Rights, SWEDHR) dzieci obecne w materiale filmowym wyglądają na będące pod wpływem środków narkotykowych, nie zaś broni chemicznej.
Oczywiście wątpliwości do co autentyczności nagrań jest znacznie więcej. Wystarczy wspomnieć, że po ataku przy użyciu sarinu śmierć następuje w ciągu 15 minut. Dzieci pod wpływem chemicznych środków rażenia umierają szybciej z uwagi na swoją niewielką wagę. Tymczasem film ukazuje coś zupełnie odwrotnego: dorośli mężczyźni są już martwi, a małe dzieci wciąż żyją.
Co więcej, śmiertelne stężenie sarinu utrzymuje się w miejscu użycia gazu przez cały dzień. Tymczasem obecni na nagraniach „ratownicy medyczni” pracują przy ofiarach bez jakichkolwiek środków zabezpieczających; widoczny na jednym z ujęć operator ma odsłonięte dłonie, tj. nie założył nawet rękawiczek ochronnych; zaś dziennikarze używają zaledwie prymitywnych masek. Jakim cudem wspomniane towarzystwo jest widoczne na późniejszych nagraniach, gdzie widzimy ich żywych i bez najmniejszych symptomów otrucia gazem? Nie zauważyłam, aby w mediach głównego nurtu ktokolwiek o to zapytał.
Oczywiście podobnych akcji było znacznie więcej. Oskarżenia pod adresem Asada pojawiają się co najmniej od 2011 roku, czyli od początku wojny w Syrii i są stałym elementem gry. Skomplikowaną sytuację skomentował w rozmowie z „Myślą Polską” Jaromir Łatuszyński, specjalista w obszarze dialogu międzykulturowego i międzyreligijnego, a zarazem ekspert w obszarze problematyki terroryzmu międzynarodowego, który towarzyszył Suteckiemu i Kobylarzowi w ich ostatniej podróży na Bliski Wschód. Łatuszyński powiedział, że „w warunkach wojny ciężko jest wiarygodnie określić kto konkretnie stoi za atakiem”. Przedstawiciel Fundacji Dialogu Kultur i Religii ICAR zaznaczył, że w takich sytuacjach należy zawsze rozpatrywać różne scenariusze. „Nawet jeśli pojawią się dowody, że za użycie broni odpowiedzialny jest X, to nie wiemy, czy nie działał on na zlecenie Y, któremu z kolei obiecał coś Z za przeprowadzenie dajmy na to prowokacji” – wyjaśnił rozmówca „Myśli Polskiej”.
Przy czym zwrócił uwagę, że tych wariantów i konfiguracji jest bardzo dużo – X, Y, Z, to mogą być lokalni dowódcy, obce służby, zwykli najemnicy, itd. „Działania false flag [pod fałszywą/obcą flagą – red.], to kanon z repertuaru modus operandi przeróżnych służb, aktywnych w określonych rejonach Syrii, w różnych okresach czasu eskalacji walk. Ten kto jest pewny, że prezydent Asad odpowiada za ataki gazowe, niech pierwszy rzuci kamieniem... I położy twarde dowody na stół” – spuentował Łatuszyński.
Uratowali honor Polski
„Wszystkim powtarzałem jedno: dziękujemy za zatrzymanie Daesh. Dziękujemy za ofiarę krwi syryjskich żołnierzy, którzy pokonali samozwańcze Państwo Islamskie. (...)”. Te słowa Pawła Skuteckiego zamieszczone na portalu społecznościowym pod zdjęciem ze spotkania z prezydentem Syrii zacytowały ogólnopolskie media. Nawet jeśli publikujący je dziennikarze dodawali złośliwe uwagi o „prezydencie-zbrodniarzu”, to nic już nie zmieni faktu, że do przestrzeni publicznej przebił się komentarz, którego treść wyraźnie wskazuje, iż to właśnie siły rządowe Asada zwalczają organizacje terrorystyczne, a od pokonania i powstrzymania tych terrorystów zależy także bezpieczeństwo Europy.
Poseł Skutecki – który jest szefem parlamentarnego zespołu ds. dialogu międzykulturowego i międzyreligijnego – dodał, że jego ekipa spotkała się ze wszystkimi, „od liderów religijnych, przez posłów frakcji rządowej i opozycji, prezydium parlamentu, do prezydenta Baszszara Al-Asada”. Co ciekawe, jak się okazało spotkanie z prezydentem Syrii nie było wcześniej zaplanowane, lecz zostało Polakom zaproponowane dopiero na miejscu. Nie muszę już chyba dodawać o jakim prestiżu takie spontaniczne zaproszenie świadczy.
Powody syryjskiej wizyty poseł Skutecki wyjaśnił na profilu społecznościowym. „Mieliśmy dwa główne cele: sprawdzić osobiście czy Syria rzeczywiście jest bezpieczna i może przyjąć własnych obywateli, którzy schronili się głównie w Libanie oraz zweryfikować informacje na temat bezpieczeństwa mniejszości religijnych w tym kraju. Mieliśmy umówione spotkania z głowami najważniejszych dwóch grup religijnych. Jan X – prawosławny Patriarcha – był niedawno w Polsce, jego zdaniem nie istnieją w Syrii żadne mniejszości religijne, wszyscy obywatele są równoprawni i nie ma najmniejszych przesłanek, by mówić o prześladowaniu religijnym żadnej z grup.
W podobnym tonie wypowiadał się Ahmad Hassoun – Wielki Mufti Syrii. Rozmawialiśmy także z m.in. szefem Syrian Investment Agency (p. Median Ali Diab), szefem zrzeszenia syryjskich inżynierów i architektów (dr Ghiyath Al Katini), ministrem przemysłu (dr Nidal Fallouh), prezydentem Izby Handlowej Damaszku (Mohammad Ghassan al-Qallaa), marszałkiem Sejmu (Hammouda Sabbagh) i wieloma posłami zarówno opcji rządzącej, jak i opozycji. (...)” – zrelacjonował polski parlamentarzysta.
Oczywiście misja, której przewodniczył Paweł Skutecki dotarła także do Libanu. Szczegółami libańskiej części wizyty poseł również podzielił na swoim oficjalnym profilu na Facebooku: „Spotkaliśmy się z prezydentem Michelem Aounem (chrześcijaninem) i marszałkiem Sejmu Nabihem Berrim (szyitą). To były bardzo owocne, przyjacielskie rozmowy nie tylko o współpracy politycznej, naukowej i kulturalnej, ale też o kooperacji w kontekście odbudowy Syrii. Muhammad Raad, szef ugrupowania parlamentarnego Hezbollah jest przekonany, że Polska ma potencjał i jest mile widziana przy odbudowie regionu. Równie owocne spotkanie odbyliśmy z premierem Libanu. Saad Hariri pozytywnie odniósł się do naszych propozycji współpracy w sferze pozyskiwania energii z odpadów, odbudowy transportu kolejowego w Libanie, a także wznowienia bezpośredniego połączenia lotniczego między Warszawą a Bejrutem, nie tylko w kontekście ruchu pielgrzymkowego.
Minister Spraw Zagranicznych Gebrane Bassil (lider Free Patriotic Movement) jest przekonany, że na wielu płaszczyznach – zwłaszcza po ubiegłotygodniowej rozmowie z ministrem Ardanowskim w kontekście branży spożywczej – nasze dwa kraje mogą i powinny wzmocnić wymianę handlową. Wiadomo co to może oznaczać dla rolników choćby z terenu Pomorza i Kujaw... Lider jeden z największej frakcji parlamentarnej w Libanie, szef Lebanese Forces – dr Samir Geagea – zwrócił uwagę na możliwości współpracy polsko-libańskiej przy odbudowie Iraku. Oczywiście spotykaliśmy się także z przedstawicielami libańskiego Sejmu i dużego biznesu. Kulminacją wizyty w Libanie była druga już „Polska Kolacja”, w której wzięło udział blisko stu gości – najważniejszych przedstawicieli świata polityki, biznesu i Polonii. (...)”.
Z rozmowie z „Myślą Polską” Przemysław Skrzypek, współorganizator wyprawy, przypomniał, że podróże do Libanu odbywały już wcześniej. Szef Polsko-Arabskiego Klubu Społeczno-Gospodarczego zaznaczył, że z wieloma libańskimi politykami – w tym z prezydentem – spotkali się teraz po raz drugi. Na pytanie o ewentualne owoce tych spotkań, Skrzypek wyjaśnił, że „udało się zaszczepić kilka projektów gospodarczych i przenieść je na poziom konsultacji rządowych”.
Nawiązując do wizyty w Syrii rozmówca „Myśli Polskiej” nie ukrywał, że chodziło o rozeznanie jak wygląda sytuacja na miejscu i czy jest klimat do nawiązania ściślejszej współpracy. Okazało się, że Polacy spotkali się tam z bardzo dobrym przyjęciem. „Syryjczycy to niesamowicie otwarci ludzie, też liczący na naszą pomoc i wsparcie, ale nie z pozycji proszącej, tylko partnerskiej. Powinniśmy to docenić, że jako jeden z nielicznych krajów na świecie – i w Europie w szczególności – mamy do Syrii otwarte drzwi. To była pierwsza wizyta przełamująca lody, kolejna będzie na przełomie stycznia i lutego ze znacznie większym rozmachem” – zapowiedział Skrzypek.
Odzyskać wpływy
Na łamach „Myśli Polskiej” wielokrotnie informowaliśmy o atrakcyjnych ofertach czekających na Bliskim Wschodzie. Polacy z wielu powodów są w tym Regionie bardzo dobrze postrzegani. Wystarczy wspomnieć zaangażowanie polskich inżynierów w budowę tamtejszej infrastruktury w latach 70. i 80. XX wieku. W latach PRL mieliśmy tam bardzo dobre kontakty i wpływy. Relacjonując różne spotkania z przedstawicielami świata arabskiego i perskiego, zauważyłam liczne wyrazy sympatii, choćby z racji tego, że Polska nie ma kolonialnej przeszłości; zaś sami Polacy są postrzegani jako naród, który nie traktuje innych z pogardliwą wyższością. Uczestniczyłam m.in. w kilku konferencjach zorganizowanych w siedzibie Ambasady Syrii w Warszawie, podczas których strona syryjska oferowała Polakom udział w odbudowie ich kraju z korzyścią dla obu stron.
Co znamienne, dowiedziałam się wówczas, że dla Syryjczyków duże znaczenia ma także fakt, iż Polska – z bagażem swojej trudnej historii – posiada cenne doświadczenie w podnoszeniu się z gruzów.
Warto zatem zauważyć, że to właśnie grupa uformowana przy pośle Pawle Skuteckim podjęła się wyzwania, by odzyskać dla Polski utracone w III RP wpływy na Bliskim Wschodzie. Wystarczy wspomnieć zaangażowanie Polsko-Arabskiego Klubu Społeczno-Gospodarczego w zorganizowanie Polsko-Irackiego Forum Biznesowo-Inwestycyjnego w Warszawie (19-20 czerwca 2018 r.). Wydarzenie uświetnił swoją obecnością sam Minister Ropy Republiki Iraku, któremu towarzyszył Zarząd Narodowej Komisji Inwestycyjnej oraz członkowie irackich izb gospodarczych i delegacja kilkudziesięciu irackich przedsiębiorców.
O ile polsko-iracka konferencja przeszła w mediach bez większego odzewu, o tyle ostatnia wyprawa do Libanu i Syrii odbiła się szerokim echem. Co ciekawe, Przemysław Skrzypek nie ubolewa nad medialną nagonką w wykonaniu polityków i usłużnych im dziennikarzy. Za pośrednictwem „Myśli Polskiej” postanowił im nawet podziękować za przejawy agresji i krytyki. „Gdyby nie te ataki, to wizyta przeszłaby niemal niezauważona. Szczególnie chciałem podziękować za infantylne argumenty osób które nas atakowały. Dały nam one niesamowity oręż do walki, pokazały jak przaśna jest polityka mainstreamu i jej linia ideologiczna. Fantastyczne wiadomości dla nas. Ten atak świadczy, że jesteśmy na właściwiej drodze, a przeciwnicy okazali się miałcy intelektualnie i mają niewiele do zaoferowania, poza popkulturową papką serwowaną nam przez zgniłe media zachodnie” – podsumował szef Polsko-Arabskiego Klubu Społeczno-Gospodarczego.
Agnieszka Piwar
Artykul ukazał się pierwotnie w tygodniku Myśl Polska, nr 47-48
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy