Cieśnina Kerczeńska - miejsce, gdzie doszło do incydentu
ukraińsko-rosyjskiego w niedzielę, 25 listopada 2018 r.
Fot. printscreen YouTube RT
|
Wokół duże podekscytowanie z powodu zaostrzenia na linii Ukraina-Rosja. Media okołorządowe w Polsce, a szczególnie te, na których czele stoi pewien pan odznaczony ukraińskim medalem, krzyczą, że Rosja dokonała agresji. Nie zwracajmy uwagi na te, rytualne już, zachowania, a spróbujmy dociec co się stało i dlaczego.
Ukraina wchodzi w kampanię do wyborów prezydenckich. To są tam najważniejsze wybory, bo prezydent ma dużą władzę i to on decyduje, kto będzie grabił ten, potencjalnie, bogaty kraj. Obecny prezydent, Petro Poroszenko, ma bardzo słabe ratingi i niewielkie szanse w wyborach. Według najnowszych sondaży ma on tylko 10,3 proc. poparcia. Pierwsze miejsce, z poparciem 20,7 proc., zajmuje Julia Timoszenko, a drugie, z poparciem 11,4 proc., aktor i reżyser Wołodymyr Zelenewsky.[i] Na dodatek, niewiele mniejsze poparcie od Poroszenki ma także wielu innych kandydatów: Bojko, Laszko, czy Hrycenko.
W takiej sytuacji samo wejście do drugiej tury jest dla Petro Poroszenko niepewne. Wobec tego, aby zwiększyć swoje szanse na zachowanie władzy, musiał wykonać jakiś spektakularny ruch, którym by odmienił złą passę. Od pewnego czasu forsuje on tzw. autokefalię dla prawosławia na Ukrainie. Okazało się jednak, że te działania nie wpływają wcale na zwiększenie jego poparcia. Wobec tego nie zostało mu już nic innego, niż zagrać bezpośrednio na konfrontacji z Rosją. Operacja próby zdobycia Donbasu mogłaby zamienić się w kolejną upokarzającą klęskę, podobnie jak poprzednie starcia pod Iłowajskiem, czy Debalcewem. To byłoby zbyt ryzykowne; zresztą prezydent Putin zapowiedział wprost, że atak na Donieck postawi państwowość ukraińską pod znakiem zapytania. Pozostała zatem jakaś drobna akcja, odpowiednio potem rozegrana propagandowo w kraju i na forum międzynarodowym.
W taki sposób doszło zapewne do podjęcia decyzji o próbie forsowania Cieśniny Kerczeńskiej przez ukraińskie okręty. Cieśnina ta oddziela Morze Czarne od Azowskiego (a nie od Azorskiego – jak to powiedział szef polskiego MSZ Czaputowicz, a powtórzył po nim Ryszard Petru[ii], co stało się źródłem powszechnej radości). Cieśnina ta, po włączeniu Krymu do Rosji i wybudowaniu nad nią mostu, jest całkowicie pod kontrolą Rosji i wszelki ruch statków odbywa się tam za zgodą władz rosyjskich, po uprzednim zgłoszeniu takiego zamiaru.
Władze ukraińskie wysłały dwa kutry artyleryjskie i holownik celem przejścia przez cieśninę na Morze Azowskie. To przejście, na które nie miały zgody rosyjskiej, im się nie udało i zostały zatrzymane oraz przejęte przez pograniczników z FSB. Teraz okręty stoją uwiązane przy nadbrzeżu a marynarze zostali zatrzymani.
Nie tak to, w ukraińskich zamiarach, miało wyglądać. Petro Poroszenko liczył zapewne, że jakoś uda im się przejść przez cieśninę, co wzbudziłoby entuzjazm na Ukrainie i lekceważenie Rosji jako papierowego tygrysa, a skutkiem byłoby zwiększenie poparcia wyborczego dla Poroszenki. Gorszy przypadek, ale też wygrany propagandowo, mógłby polegać na jakiejś zdecydowanej akcji zbrojnej ukraińskich kutrów, w wyniku której zostałyby one nawet zatopione. Wtedy Petro Poroszenko mógłby rozpętać patriotyczną histerię i przedstawiać tych marynarzy jako wielkich herosów i nadać im obowiązkowo tytuły bohaterów Ukrainy, którzy zginęli za Ukrainę w walce z Rosją. W tym przypadku także mógłby liczyć na wzrost poparcia. Niestety stało się inaczej i marynarze się poddali oraz oddali okręty. Może zabrakło im dział, choćby tego, które swego czasu było przemycane do Polski?
Patrząc w kategoriach bitwy morskiej, była to dla Ukrainy klęska; 100 proc. okrętów wróg zdobył, a marynarzy wziął w niewolę, i to bez strat własnych. Na dodatek, to jest dzieło nie rosyjskiej marynarki wojennej, a tylko pograniczników z FSB. Admirał Nelson byłby z nich dumny.
A ukraińska marynarka wojenna zachowała się trochę tak jak i ukraińska armia na Krymie. Na wezwanie oddali broń i zdali posterunki. Nie ma się czym chlubić.
Pomimo tego, Petro Poroszenko nie rezygnuje i postanawia wprowadzić stan wojenny na terenie Ukrainy. Wzbudziło to dyskusje w kraju, gdyż trudno nie widzieć tego jako sposobu na spacyfikowanie, pod ochroną prawa stanu wojennego, konkurentów w wyborach prezydenckich i przedłużenie władzy. Trzej byli prezydenci już zaprotestowali przeciwko tym działaniom Petro Poroszenko[iii]. Czy mu to się uda? Wątpliwe! Za bardzo widać jaka jest prawdziwa intencja tych jego działań.
Co będzie dalej? Zapewne zaczną się negocjacje i Rosja zaproponuje zwrot tych okrętów i marynarzy (nie wiadomo, czy wszyscy będą chcieli wrócić na Ukrainę?), w zamian za uwolnienie przez Ukrainę rosyjskiego statku rybackiego „Nord” i jego rosyjskiej załogi, która, wraz ze statkiem, została zatrzymana przez władze ukraińskie, i jest przetrzymywana, od 25 marca tego roku.[iv]
Mała wojenka morska Petro Poroszenko nie wypaliła. Okręty nie przepłynęły, ale za to prezydentura pewnie mu odpłynie.
konserwatyzm .pl
[i] https://en.hromadske.ua/posts/ukraines-2019-presidential-elections-polls-reveal-potential-winners-and-losers
[ii] https://www.rp.pl/Dyplomacja/181129474-Szef-MSZ-dolaczyl-do-Petru-Tez-mowi-o-Morzu-Azorskim.html
[iii] https://kresy.pl/wydarzenia/regiony/ukraina/trzech-bylych-prezydentow-ukrainy-skrytykowalo-pomysl-wprowadzenia-stanu-wojennego/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy