polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

wtorek, 16 października 2018

Harcerski Biwak Wiosenny: „Trzeba Gonić Marzenia”

Harcerski biwak w Shoalhaven Heads. Fot. M.Nowak
Sydnejskie Hufce Harcerskie „Krakow” i „Polesie” korzystając z wakacji szkolnych wybrały się na biwak do przepięknej miejscowości Shoalhaven Heads położonej nad Berrys Bay, 160 km na południe od Sydney. Hasłem biwaku była „Woła nas las, pola i jeziora”.

W czwartek raniutko, bo zbiórka była już o 8-mej rano na stacji Glenfield skąd pociągami dojechaliśmy do stacji Nowra a z stamtąd autobusem do miejsca biwakowania w Shoalhaven Heads.

Dnie były wypełnione od rannej pobudki o godzinie 7-mej rano do wieczora ciekawymi zajęciami i przeplatane smakowitymi posiłkami. Najlepiej oddajmy głos niektórym uczestnikom. Niech oni sami powiedzą nam o swoich wrażeniach z biwaku.
 

Czwartek 4-10-18
 
Spotkaliśmy się wszyscy na Dworcu Głównym i padał silny deszcz. Dotarcie do Shoalhaven Heads zajęło 4 godziny. Wzięliśmy dwa pociągi i autobus.

Kiedy przyjechaliśmy, usiedliśmy i śpiewaliśmy piosenki. Potem poszliśmy na spacer nad ocean, aby zwiedzić okolice. Kiedy wróciliśmy, stawialiśmy namioty i rozpakowaliśmy nasze rzeczy. Zwołano zbiórkę, na której uroczyście dwa zuchy dołączyły do harcerek, Aurelia i Kaya.

Na obiad mieliśmy spaghetti bolognaise. To było pyszne. Na zewnątrz padało ciężko, więc mieliśmy kominek w jadalni.  Potem poszliśmy spać.

Nadia Blad
 



Piątek 4-10-18
Obudziliśmy się i zjedliśmy śniadanie. Wszyscy przygotowaliśmy się do odwiedzenia 
Ogrodu Botanicznego Shoalhaven. Szliśmy wzdłuż plaży. Druhny Marysi przyjaciel-wolontariusz Rob oprowadził nas po ogrodzie i opowiadał o tym ogrodzie pracach w nich woluntariuszy o różnych ptakach i roślinach. Harcerki i harcerze skomponowały piosenkę o sosnach Wollemi, która następnie była śpiewana przy ognisku. Po spacerze w parku odbyły się na dużym terenie gry i zabawy i zatrzymaliśmy się w domu Druhny Marysi na lody. Po powrocie do obozu wybraliśmy się na spływ kajakowy i tez pływaliśmy w basenie. Tej nocy mieliśmy ognisko, a harcerki były na warcie.
 
Zara Borysiewicz
 
 
 
Sobota 6-10-18
Harcerki miały bardzo wczesny start. Obudziliśmy się o 5 rano i po cichu poszłyśmy na plażę,
aby obejrzeć wschód słońca. Chociaż chmury zasłaniały wschód słońca, udało nam się zobaczyć kilka delfinów pływających w wodzie. Potem zjedliśmy śniadanie i przygotowaliśmy nasze rzeczy na spacer w buszu. Poszliśmy na plażę, gdzie Druhna Marysia pokazała nam, które chwasty wyrywać,” Mother of Millions” bo one są trujące dla zwierząt i wyrywaliśmy je przez ponad dwie godziny. Zebrało się tego wiele dużych worów.
Wróciliśmy na lunch i podzieliliśmy się na grupy, by popłynąć kajakiem po rzece. Po spływach
mieliśmy trochę wolnego czasu, zanim zjedliśmy klopsiki i tłuczone ziemniaki na kolację. Następnie udaliśmy się na ciekawe ogniska.
 
Maya Chawa 
 
 
 
 
Gabriel napisał:

W zeszłym tygodniu od 4-tego do 7-mego października Harcerze z Sydney byli na drugim w tym roku biwaku. Tym razem w Shoalhaven Heads Parku Karawanowym.

Jak sami wiecie pogoda nie sprzyjała i nie mieliśmy za wiele słońce. Pomimo deszczu mieliśmy świetna zabawę. Nie ustawaliśmy od śpiewu i gwaru. Pełni harcerskiego ducha pracowaliśmy też społecznie porządkując plażę w Shoalhaven.

W piątek pogoda się poprawiła i udaliśmy się leśna wyprawę do ogrodów botanicznych. Nauczyliśmy się tam wiele o różnych gatunkach roślin i krzewów naturalnych dla Australii.

Po powrocie z ogrodów poszliśmy pływać na kajakach i było super. Każdego wieczoru mieliśmy świetną zabawę przy ognisku śpiewając piosenki i tańcząc nasze ulubione tańce.

Ostatniego dnia w niedziele uczestniczyliśmy we Mszy Św. w lokalnej parafii. Podczas Mszy Św. mieliśmy zaszczyt śpiewać polska modlitwę harcerską.

Po powrocie do parku karawanowego spakowaliśmy nasze rzeczy, namioty i wyruszyliśmy w podróż do domu pociągiem.

Nasz drugi biwak w tym roku był owocny i udany. Choć pogoda nie była fantastyczna to nie straciliśmy humoru i harcerskiego ducha. 

Gabriel Snoch

 

 


























Biwak Wiosenny – Zuchy

Dziesięciu zuchów dołączyło do Biwaku Wiosennego w Shoalhaven Heads.

Więkość zuchów spotkało się na peronie w Central, razem z harcerkami i harcerzami. Druhny po rozdzieliły zuchy na grupy i do każdej grupy był opiekuń lub opiekunka (starzy harcerz lub harcerka).

Podróż była długa, ale ciekawa. Zuchy poznali się z harcerzami i harcerkami.

Ostatni odcinek podróży był autobusem. Pani kierowca zawiozła nas pod samą bramę miejsca biwaku, ale najpierw na ostatnim przystanku wszedł do autobusu Ks. Kamil, wraz z Druhem Krystianem Davis (którzy czekali na młodzież harcerską).

Przed rozbiciem obozu, pożegnaliśmy dwóch zuchów (Kaje i Aurelie), które przeszły do harcerek. Zostało ośmiu, sześć chłopców i dwie dziewczynki. Chłopcy razem spali w jednym namiocie, a dziewczynki w drugim, razem z Druhną Irenką i Druhną Anią. Pogoda była mokra pierwszego dnia, ale zuchy, były prawdziwymi zuchami i nie podali się! Dla niektórych z nich była to pierwsza noc pod namiotem!

Miejsce biwaku było cudowne – przy oceanu i rzece, ale najbardziej zuchom się podobał plac zabaw, z wielką dmuchaną poduszką, wieżą ze sznurów, i basenem! Nawet że nie było ciepło, zuchy bardzo chcieli wypróbować wodę w basenie.  Niestety nie wielu wytrzymało w chodnej wodzie. Po niedługim czasie, przebrali się ze strojów kąpielowych i zdecydowali poszaleć na wielkiej dmuchanej poduszce!

W czasie biwaku, zuchy poznały nowe nazwy drzew i ptaków. Z chęcią pomagały przy wyrywaniu kwastu „Mother of millions”.  Poznały także nowe piosenki. Widziały marsz raków po plaży, i nazbierały stos muszelek do plecaków.  

Przeżyli nowe i niezapomniane przeżycia!

Komendantka Zuchów Ania Chawa phm
 


Niedziela 7-10-18
Najtrudniejsza była niedziela do wstania nie tylko dla harcerek, które w sobotę i tak wstawały 
o 5tej rano, ale dla wszystkich biwakowiczow, bo nie tylko ze trzeba było zegarek przesunąć o jedna godzinę do przodu, to pobudka była o 6tej rano abyśmy wszyscy byli gotowi na godzinę 7ma by zdążyć nas wszystkich przewieź do kościoła na Msze Święta do Berry na godzinę 8ma.  Ksiądz i parafianie serdecznie nas przywitali.  Zaraz po komunii Alina Brymora siadła do organów i zaśpiewaliśmy nasza modlitwę harcerska. Wszyscy z nami wstali!
 
Po powrocie zjedliśmy smaczne śniadanie i potem pakowaliśmy plecaki, składaliśmy namioty
(niestety mokre) i zlikwidowaliśmy biwak.  Ponieważ prace te przebiegły szybko, sprawnie i z uśmiechem na buźkach naszych uczestników biwaku to jeszcze przed ostatnim posiłkiem mieliśmy czas na śpiewanie naszych ulubionych harcerskich piosenek i tej biwakowej „Gonic marzenia”.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 


Na ostatnim apelu było podsumowanie biwaku rozdanie symboliczne nagrody podziękowania instruktorom i paniom z KPH za trud przygotowania biwaku, i prace w czasie biwaku.  Nadszedł czas wyjazdu na stację kolejowa w Berry.  Podróż powrotna była z przygodami, ponieważ był wypadek na torach, a więc bractwo musiało się przesiadać do innego pociągu w Kiamie, i w Albion Parku skąd autobusem wyruszyli w podróż do Sydney. Komendantka biwaku druhna Danusia Douglas telefonicznie informowała rodzicowi o zachodzących zmianach podczas podroży więc wszyscy spokojnie czekali na swoich milusińskich.
 
Do zobaczenia na następnej wycieczce, biwaku czy na Zlocie.
 
Czuwaj
Halina Prociuk phm
Zdjęcia: Marysia Nowak
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy