Od wielu lat Polonia w Wiedniu walczy o powstanie tam pomnika króla Jana III Sobieskiego i polskiej husarii dla upamiętnienia Wiktorii Wiedeńskiej. Fot. H.Pinki CC BY-SA 4.0 |
Wydawało się, że imperium osmańskie zostanie całkowicie zlikwidowane, Konstantynopol stanie się na powrót chrześcijańskim miastem, a Grecy i Ormianie, zniewoleni przez Turków, odzyskają wolność. Było do tego bardzo blisko, gdyż wielokrotnie pod murami Stambułu stawały wojska rosyjskie. Zawsze jednak Turcy znajdowały protektora wśród chrześcijańskich państw Europy, które ich ratowały grożąc Rosji wojną, a raz nawet doprowadziły do wielkiej wojny koalicji Francji, Anglii i królestwa Sardynii przeciwko Rosji (wojna krymska) w obronie osmańskiego imperium. Turcja była jednak tak słaba, że pod murami Stambułu stanęli raz nawet, w 1912 roku, Bułgarzy. Potem rolę protektora islamu pełniły Niemcy, które przez palce patrzyły na dokonanie przez Turków ludobójstwa ludności ormiańskiej. Turcja została pokonana przez Ententę w wyniku I wojny światowej, ale utrzymała swe posiadłości na terenie Anatolii i zmasakrowała oraz wygnała miliony Greków z tego terytorium.
Ten okres, czyli przełom XIX i XX wieku, był czasem kiedy Turcja była najsłabsza. Z czego to wynikało? Głównie ze względnej słabości demograficznej. Wtedy terytorium obecnej Turcji zamieszkiwało ok. 12 mln ludzi, zaś w ówczesnej Grecji i Bułgarii żyło po ok. 5 mln. Widać, że nawet te państwa stanowiły wtedy, pod względem ludności, dobrą przeciwwagę dla potencjału tureckiego i mogły się pokusić o realizację własnych projektów politycznych kosztem zajmowanych przez Turków terytoriów.
Dziś, po stu latach, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Turcja liczy ponad 80 mln ludności. Bułgaria zaś tylko 7 mln, a Grecja 10 mln. Widzimy, że w ciągu tych stu lat nastąpiła dramatyczna zmiana w potencjale demograficznym tych krajów. W 1918 roku ludność Bułgarii czy Grecji stanowiła ok 42 proc. ludności Turcji, a dziś jest to odpowiednio tylko 8,7 proc i 12,5 proc. Relatywnie, w stosunku do sytuacji w roku 1918, Bułgarzy zachowali tylko jedną piątą swojego potencjału, a Grecy jedną trzecią. Faktycznie jest jeszcze gorzej, gdyż ludność Bułgarii i Gracji to w znacznej części ludzie starzy, a w Turcji przeważają młodzi dynamiczni mężczyźni. Teraz rozumiemy dlaczego dziś ani Bułgarzy ani też Grecy nie mogą nawet marzyć o żadnej zwycięskiej wojnie z Turcją, a całą swoją nadzieję na bezpieczeństwo pokładają w NATO. Czyli w nie wiadomo kim.
Tak wielkie i szybkie zmiany w potencjale demograficznym między tymi sąsiednimi krajami muszą w końcu przełożyć się na oddziaływanie polityczne, gospodarcze i także militarne, które ostatecznie musi oznaczać powrót wpływów tureckich na Bałkany gdzie byli oni obecni od XV do początków XX wieku. Jest to oczywiste.
A jak wyglądają dziś sprawy we Wiedniu? Ostatnio polskie media informowały, że władze Wiednia nie chcą przyjąć od Polski pomnika Jana III Sobieskiego i polskiej husarii, który miał stanąć na Kahlenbergu właśnie w przypadająca dziś 335 rocznicę Wiedeńskiej Wiktorii.
Powodem tego ma być to, że pomnik mógłby obrażać uczucia półmilionowej mniejszości islamskiej, która już zamieszkuje w tym mieście. Widzimy zatem, że muzułmanie są dziś we Wiedniu u siebie, czyli po tych 335 latach wygrywają batalię o Wiedeń. Osiągnęli dziś to, o co walczyli bez powodzenia w 1683 roku i wcześniej w 1529 roku.
Powodem tego ma być to, że pomnik mógłby obrażać uczucia półmilionowej mniejszości islamskiej, która już zamieszkuje w tym mieście. Widzimy zatem, że muzułmanie są dziś we Wiedniu u siebie, czyli po tych 335 latach wygrywają batalię o Wiedeń. Osiągnęli dziś to, o co walczyli bez powodzenia w 1683 roku i wcześniej w 1529 roku.
A co się dzieje z katolikami w tym mieście? Są coraz mniej liczną, i tym samym coraz mniej znacząca, mniejszością. Jeszcze 27 lat temu, a roku 1991, stanowili 57, 8 proc ludności, dziś już tylko 34,7 proc.[i] Przy zachowaniu tego tempa zmian, to za piętnaście lat, w 350 rocznicę tej bitwy, będą już stanowili pewnie nie więcej niż 15 proc, czyli będą już mało widoczną mniejszością. Muzułmanie będą wówczas na pewno od nich liczniejsi, wybiorą tam władze, i miasto stanie się w pełni ich.
Wtedy, nawet gdyby ponownie pojawił się na świecie Jan III to już nie poszedłby na odsiecz Wiednia. Nie miałby komu iść na odsiecz. I tak oto bitwa z 1683 roku jest właśnie teraz ostatecznie i nieodwołalnie przegrywana a jej wszelkie skutki usuwane.
Stanisław Lewicki
[i] https://www.wien.gv.at/statistik/pdf/menschen-2016.pdf
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy