Polskę uratowali generałowie, przede
wszystkim Tadeusz Rozwadowski.
Fot. NAC - domena publiczna
|
Przy okazji kolejnych rocznic, 15 sierpnia i 11 listopada, mamy coroczną dawkę sanacyjnej wazeliny, która z prawdą historyczną ma związek dosyć luźny. Oto 15 sierpnia – wielkie zwycięstwo marszałka, jego geniuszu nad hordami ze Wschodu. To on uratował Polskę, ba, nie tylko Polskę, całą Europę a może i cały świat. Nikt nie wchodzi w niuanse – nie pyta: jak to właściwie doszło do tego, że w kilkanaście miesięcy po odzyskaniu niepodległości mogliśmy ją stracić? Czy rzeczywiście jest tak jak głosi infantylna propaganda – że zostaliśmy najechani przez bolszewików a Wódz nas obronił?
Nikt nie powie w obecnej Polsce, że przed 1920 rokiem był rok 1919, kiedy ważyły się losy wojny na Wschodzie. Najpierw Piłsudski cynicznie dogadał się z bolszewikami (układ w Mikaszewiczach) i wstrzymał ofensywę umożliwiając im pobicie białej armii Antona Denikina. Następnie odrzucił wszystkie propozycje rokowań pokojowych z tymiż bolszewikami, szykując się – w tajemnicy przed rządem i sejmem, i opinią publiczną rzecz jasna – do nowej wojny, której celem była generalna „przebudowa” Europy Wschodniej i powstanie państwa ukraińskiego. Pomimo ostrzeżeń ze strony niektórych wojskowych (gen. Józef Dowbor-Muśnicki) i polityków (Stanisław Grabski i Roman Dmowski, który tuż po powrocie do Kraju namawiał a nawet błagał Piłsudskiego od odstąpienia od awantury kijowskiej) – Piłsudski uwierzył w swój geniusz.
Pomimo ostrzeżeń wywiadu, że bolszewicy mają potężne siły na Białorusi – zlekceważył to i uderzył na Kijów w imię mirażu ideologicznego o nazwie „Ukraina”. Ewidentne lekceważenie strony przeciwnej zakończyło się katastrofą – przełamaniem polskiego frontu na południu przez Armię Konną Siemiona Budionnego i potężną ofensywą bolszewicka z Białorusi. Wielki odwrót, który w lipcu przekształcił się w ucieczkę zaowocował wielkim załamaniem Marszałka na okres prawie dwóch miesięcy. Polskę uratowali generałowie (przede wszystkim Tadeusz Rozwadowski) i wojsko nieomal w ostatniej chwili. Sam Piłsudski odegrał w tym zwycięstwie rolę raczej drugorzędną. Dzięki takim politykom jak Witos nikt nie dowiedział się, że w decydującym momencie wojny – zrzekł się funkcji Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza, o totalnym załamaniu nie mówiąc.
Polska została uratowana w ostatniej chwili, mogła upaść w wyniku nieodpowiedzialnej polityki Piłsudskiego. Przez pierwsze kilka lat on sam miał tego poczucie, ale tylko do czasu – od mniej więcej roku 1923 zaczął budować legendę nieomylnego wodza geniusza z głupimi i tchórzliwymi generałami w tle. Tę legendę był gotów budować nawet po trupach (dosłownie). I tak, rok po roku – z tej klęski Piłsudski wykuł swoje wielkie zwycięstwo. I tak jest po dziś dzień. Nikt już przy takich okazjach nie powie, że prawie cała Europa, którą rzekomo mieliśmy ratować – cieszyła się z naszych klęsk i w ogóle nie obawiała się żadnego bolszewickiego najazdu, bo zwyczajnie nie był on logistycznie możliwy.
Tylko wybuch rewolucji w Niemczech mógł zmienić sytuację, ale siły antybolszewickie w tym kraju zdławiły rewolucję rok wcześniej. Zatem marsz na Berlin, Paryż czy nawet Lizbonę – nie był możliwy – na drodze stały nie tylko potężne i już „reakcyjne” Niemcy, ale potem ewentualnie armia francuska, która wygrała wojnę światową. Kto więc twierdzi, że skrajnie wyczerpani bolszewicy, obdarci, bosi i bez zaopatrzenia – mogli podbić Europę – jest fantastą.
Takie to refleksje naszły mnie po dzisiejszym dniu (15.08 - przyp. red.) i wysłuchaniu kolejnej dawki propagandowych sloganów nie mających się nijak do prawdy historycznej.
Jan Engelgard
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy