John McCain (1936-2018) Fot. G.Skidmore (Flickr - CC BY-SA 2.0) |
25 sierpnia 2018 roku zmarł John McCain – wpływowy senator Partii Republikańskiej ze stanu Arizona (1987-2018), jej kandydat na prezydenta USA w 2008 roku, uczestnik wielu tajnych i jawnych misji politycznych, uważany za nieformalnego lidera amerykańskiej „partii wojny” lub po prostu „jastrzębia”, jak w USA określa się polityków reprezentujących skrajne siły polityczne.
Prezydent Andrzej Duda napisał, że jest głęboko poruszony „przedwczesnym odejściem senatora Johna McCaina” (przedwczesnym?, miał 82 lata). Prezydent Duda stwierdził również, że McCain „był bohaterem wojennym, prawdziwym mężem stanu i oddanym przyjacielem Polski”. W tym krótkim zdaniu są trzy zdumiewające stwierdzenia. Gloryfikacja udziału McCaina w wojnie wietnamskiej, przypisywanie mu cech wybitnego męża stanu oraz – co najbardziej zdumiewa – nazwanie go oddanym przyjacielem Polski, kiedy McCain nawoływał do sankcji przeciw rządowi PiS. Widocznie taki drobiazg dla prezydenta Dudy i obecnego obozu władzy nie ma znaczenia. Liczy się zapewne tylko to, że McCain śmiertelnie nienawidził Rosji. Także „Gazeta Polska” na swoim portalu napisała, że McCain był „oddanym przyjacielem Polski” oraz zacytowała słowa jego córki: „Był wielkim płomieniem, który świecił jasno, a my żyliśmy w jego świetle (…)”. Ten „wielki płomień” m.in. osobiście podpalał Ukrainę w 2014 roku. Do dzisiaj nie wiadomo kto ten pożar zgasi.
Jeszcze dalej niż prezydent Duda poszedł premier Mateusz Morawiecki, który stwierdził: „Z żalem przyjmuję wiadomość o śmierci Johna McCaina. Odszedł prawdziwy amerykański patriota i sprawdzony przyjaciel Polski. Niestrudzony strażnik wolności i demokracji, człowiek zasad w polityce”. Z tych słów prawdziwe może być najwyżej stwierdzenie, że był amerykańskim patriotą, chociaż i to jest w USA kwestionowane, m.in. przez prezydenta Donalda Trumpa – wielkiego krytyka McCaina.
Te zachwyty nad osobą zmarłego, które słyszymy z kierowniczych kręgów obozu władzy w Polsce – mimo dość negatywnych opinii McCaina o rządach PiS – skłaniają do smutnej refleksji nad polską rzeczywistością. Te zachwyty dowodzą niestety tego, że obóz rządzący Polską stał się narzędziem bardzo niebezpiecznych i skrajnych sił politycznych w USA. Na czym bowiem polegała ta „przyjaźń” McCaina z Polską, o której powiedzieli m.in. prezydent i premier? Dla McCaina i podobnych mu tzw. neokonserwatystów Polska była i jest pionkiem na globalnej szachownicy, liczy się jedynie jako państwo peryferyjne i frontowe, które można wykorzystać politycznie i niestety także militarnie przeciwko Rosji. Za taką „przyjaźń” są wdzięczni zmarłemu polscy politycy? Tylko tak wyobrażają sobie funkcjonowanie rządzonego przez siebie kraju na arenie międzynarodowej? Antyrosyjska obsesja McCaina to jedyny zrozumiały dla nich kod polityczny? Ta właśnie obsesja znalazła w Polsce gorących zwolenników, mimo pogardy samego McCaina dla PiS i wspierania przez niego takich inicjatyw jak ustawa 447.
W związku z peanami pochwalnymi na cześć Johna McCaina, płynącymi od najwyższych władz RP, warto przypomnieć najważniejsze dokonania zmarłego. Pominę jego udział w wojnie wietnamskiej i opowieści o bohaterskiej postawie McCaina w niewoli Vietcongu, czym lubią ekscytować się zdziecinniali antykomuniści. Skupię się na niektórych epizodach działalności politycznej zmarłego senatora, którą można śmiało określić jako działalność w służbie idei globalnej dominacji USA, idei konfrontacji USA z Rosją i Chinami oraz wszczynania kolejnych „wojen o demokrację”, czyli rujnowania stosunków międzynarodowych opartych na pokojowym współistnieniu i współpracy.
Od lat 80. XX wieku McCain wspierał kolejne awantury Pentagonu. Był orędownikiem polityki takich neokonserwatywnych ekstremistów jak Paul Wolfowitz oraz uległego wobec nich prezydenta George’a W. Busha (2001-2009). Już w 1983 roku – jeszcze jako deputowany do Izby Reprezentantów (1983-1987) – wsparł inwazję amerykańską na Grenadę. Uczestniczył w aferze Iran-Contras i przekazywał pieniądze proamerykańskim bojówkom walczącym z sandinistami w Nikaragui. Wspierał południowoamerykańskich dyktatorów, którzy przy pomocy brutalnego terroru tępili w swoich krajach wszelkie tendencje lewicowe. Przeciwstawiał się nałożeniu sankcji na Republikę Południowej Afryki i stawał w obronie panującej tam polityki apartheidu. Nawiązywał sojusze z radykalną prawicą i różnego rodzaju ekstremistami, jak np. znanym z poglądów rasistowskich gubernatorem Alabamy George’m Wallace’m. Reprezentował interesy wielkich korporacji i był zamieszany w aferę korupcyjną Keating Five (1989). Koniec „zimnej wojny” nie oznaczał politycznej emerytury dla „jastrzębi” pokroju McCaina, ale dodał im skrzydeł.
Rozumieli oni bowiem koniec „zimnej wojny” jako amerykańskie zwycięstwo, które daje USA prawo do stworzenia świata jednobiegunowego pod swoim przywództwem. Dlatego polityka zagraniczna Waszyngtonu, inspirowana przez neokonserwatystów, zdemolowała kolejne kraje. Jej rezultatem były m.in. dwie wojny w Iraku i tzw. „kolorowe rewolucje”. W ich politycznym przygotowaniu i wspieraniu aktywnie uczestniczył „sprawdzony przyjaciel Polski”.
W 2008 roku jako kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta USA McCain otwarcie przedstawił priorytety swojej przyszłej prezydentury: wykluczenie Rosji z grupy G8, obrona krajów dawnego bloku wschodniego przed „rosyjskim imperializmem” (czyli poddanie ich dominacji USA oraz wkroczenie na obszar poradziecki, stąd m.in. „kolorowe rewolucje” na Ukrainie w 2004 i 2014 roku), odrzucenie dyplomatycznej drogi wobec „reżimów wrogich USA”, jak Iran (czyli atak militarny na Iran). Gdyby McCain został w 2008 roku wybrany prezydentem USA, to kto wie czy świat nie byłby już obecnie atomową pustynią. Pamiętam do dzisiaj egzaltowane komentarze czytelników internetowego portalu „Gazety Polskiej”, którzy życzyli sobie wtedy wyborczego zwycięstwa McCaina.
Mimo że nie został prezydentem, odegrał wraz z innymi neokonserwatystami kluczową rolę w wymuszeniu zmiany polityki zagranicznej USA pod prezydenturą Baracka Obamy. McCain był w 2011 roku głównym zwolennikiem interwencji militarnej USA w Libii. Powoływał się przy tym cynicznie na przykłady katastrof humanitarnych w Rwandzie i Bośni. Stał za amerykańskim wsparciem dla tzw. „arabskiej wiosny” w państwach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu oraz rebelii w Syrii. Był jednym ze współwinnych krwawej wojny syryjskiej. Senator McCain miał osobliwy dar pojawiania się w miejscach obfitujących w napięcia polityczne, zaś po jego odjeździe konflikt rozkręcał się do niebywałych rozmiarów. Po jego „tajnych” wizytach w Syrii zwykle dochodziło tam do ataków bronią chemiczną, o które oskarżano „syryjski reżim”. McCainowi przypisywano odpowiedzialność za pojawienie się ISIS i posądzano go o kontakty z przywódcami tego quasi-państwa, a faktycznie organizacji terrorystycznej.
Jego ostatnią wielką misją polityczną była Ukraina. Wielu zapewne pamięta McCaina przemawiającego na kijowskim Majdanie podczas puczu w 2014 roku. Mniej znanym faktem jest to, że uczestniczył w politycznym przygotowaniu tego puczu i wykorzystaniu w nim epigonów nacjonalizmu ukraińskiego (osobiście konferował w Kijowie z przywódcą neobanderowskiej partii Swoboda – Ołehem Tiahnybokiem).
Był fanatycznym rusofobem. Wizje rozbicia Rosji na mniejsze organizmy, wyparcia jej interesów z obszaru poradzieckiego lub skonfliktowania jej z Chinami – tak miłe polskim środowiskom antyrosyjskim – to były pomysły amerykańskich neokonserwatystów pokroju senatora z Arizony. McCain nie wahał się przeć do realizacji tych wizji, czyli do wybuchu konfliktu światowego. Każde jego przemówienie było nacechowane nienawiścią do wszystkich, którzy kwestionują globalną hegemonię USA oraz „amerykańskie wartości”. Do końca swych dni sączył tego typu jad i nie cofał się przed zastraszaniem opornych (np. wymusił na rządzie Bułgarii zerwanie umowy gazowej z Rosją).
Można śmiało powiedzieć, że obok Paula Wolfowitza John McCain należał do najbardziej skrajnych polityków amerykańskich ostatnich 30 lat, reprezentujących tzw. „partię wojny”. Czy za to otrzymał Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej? Senator McCain zostanie pochowany z honorami w przeciwieństwie do setek tysięcy ofiar jego polityki w Afryce Północnej, na Bliskim i Środkowym Wschodzie oraz na Ukrainie. Amerykańska „partia wojny” straciła swojego lidera i musi poszukać nowego „jastrzębia”.
Bohdan Piętka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy