Historyczne spotkanie Donalda Trumpa i Wladimira Putina w Helsinkach. Fot. © Sputnik . A. Nikolsky |
Wyniki tego spotkania są też przedmiotem rozmowy korespondentki radia Sputnik Iriny Czajko z politologiem i publicystą profesorem Adamem Wielomskim.
— 16 lipca prezydenci Rosji i Stanów Zjednoczonych spotkali się na neutralnym fińskim gruncie. Czego Pan profesor oczekiwał od tego spotkania?
— Myślę, że oczekiwałem od tego spotkania tego samego, czego oczekiwali wszyscy na całym świecie — to znaczy komunikatu, że czeka nas niepełzający konflikt, nie jakaś zimna wojna, tylko pokój. I wydaje się, że nasze oczekiwania się spełniły. Byłem przede wszystkim zaskoczony łatwością, z jaką doszło do zawarcia porozumienia pomiędzy obydwoma prezydentami, aczkolwiek nie wiemy, niestety, rzeczy najważniejszej — nie znamy dokładnej treści tego porozumienia.
Przez ostatnie miesiące, a może nawet i lata, obydwie strony prężyły muskuły, pokazując swoją gotowość do ewentualnego konfliktu, ale okazało się, że prezentowana przez obydwie strony gotowość i propaganda wojenna były tylko i wyłącznie elementami pewnego marketingu zwiększenia swojej siły przetargowej. Kiedy obydwaj przywódcy usiedli ze sobą do bezpośrednich, dwustronnych rozmów okazało się, że byli w stanie łatwo dojść do porozumienia. Byłem tym zaskoczony, gdyż nie wiedziałem, na ile konflikt jest realny, a na ile jest tworzony wizerunek tego konfliktu, aby zająć lepsze pozycje negocjacyjne.
— Na spotkaniu w stolicy Finlandii Trump zauważył: Stany Zjednoczone są teraz jednym z największych producentów gazu i będą konkurować z Rosją na tym rynku w Europie. A Putin ze swojej strony zapewnił, że Rosja jest gotowa utrzymać tranzyt swego gazu przez terytorium Ukrainy. Co Pan o tym sądzi?
— Powiem w ten sposób — myślę, że w tych słowach zawarta jest cała istota tego spotkania i jego wyników. O cóż, bowiem, chodzi? USA i Rosja posiadają dwa punkty sporne. Pierwszym punktem spornym jest Bliski Wschód i tutaj doszło do jakiegoś porozumienia odnośnie Bliskiego Wschodu, o którym nam niewiele powiedziano poza pewnym ogólnikiem w postaci dalszej współpracy przeciwko terroryzmowi i Państwu Islamskiemu. Ale co się za tym kryje i jak podzielono wpływy na Bliskim Wschodzie — tego się nie dowiedzieliśmy.
Nie wiemy dokładnie również, jak podzielono sfrefy wpływów w Europie. Jedynym elementem, który nam zdradzono, jest kwestia dostaw gazu, z którego wynika, że każdy będzie mógł sprzedawać gaz swoim sojusznikom. Oznacza to z jednej strony, że Stany Zjednoczone zaakceptowały fakt, iż Rosja będzie sprzedawała gaz partnerom z Europy Zachodniej. Wiele wskazuje również na to i wypowiedzi, które Pani cytowała świadczą, że USA całkowicie zrezygnowały z blokowania projektu Nord Stream-2. Z drugiej strony Stany Zjednoczone będą mogły sprzedawać gaz tym krajom, które będą nim zainteresowane. Jest to gaz droższy, ale mimo to kraje Europy Środkowo-Wschodniej, tego budowanego Międzymorza, są ze względów politycznych zainteresowane kupowaniem gazu z Ameryki. Jest to pewien papierek lakmusowy. Te kraje, które będą kupowały gaz od Rosji uzyskają prawa do tego, żeby nawiązywać z Rosją normalne stosunki handlowe, a prawdopodobnie i polityczne, natomiast te państwa, które będą kupowały gaz od USA — zostaną uznane przez Rosję za sojuszników Stanów Zjednoczonych. Ja to tak rozumiem.
— „Z powodu wielu lat lekkomyślności i głupoty USA nasze relacje z Rosją NIGDY nie były gorsze (…)" — napisał Donald Trump na Twitterze. A teraz zarówno Republikanie, jak i Demokraci ostro krytykują swego prezydenta — na przykład John Brennan napisał, że Trump po prostu zdradził swój kraj i opowiadał bzdury, a szef Komisji ds. Sił Zbrojnych USA John McCain nazwał spotkanie Trumpa z Putinem „tragiczną pomyłką". Co Pan na to?
— Wszyscy lobbyści wielkiego przemysłu zbrojeniowego, który był zainteresowany zwiększeniem dostaw i zwiększeniem zamówień publicznych dla armii, muszą być oczywiście zawiedzeni. W Stanach Zjednoczonych kręgi wojenne są bardzo silnie powiązane z przymysłem zbrojeniowym i dlatego też nie są zainteresowane trwałym pokojem i rozprężeniem na świecie. Nie mówię, że są zainteresowane bezpośrednim wypowiedzeniem wojny, ale zależy im na podtrzymywaniu zimnowojennej atmosfery.
— A na ile spotkanie Władimira Putina i Donalda Trumpa w Helsinkach było zdaniem Pana profesora pożyteczne i dobre? Jakie są perspektywy normalizacji stosunków między Rosją a USA i w ogóle między Rosją, a Zachodem, w tym również Polską?
— Myślę, że tak, jak powiedziałem na początku swojej wypowiedzi, obydwie strony prężyły muskuły przed tym spotkaniem w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, próbując polepszyć swoje pozycje negocjacyjne. W związku z tym mogło się wydawać, że świat zbliża się już nie tyle do zimnej wojny, co może na krawędź autentycznego, militarnego konfliktu. Dlatego pozytywem jest przede wszystkim to, że obaj przywódcy przywieźli z Helsinek pokój światu. Oznacza to oczywiście duże przemeblowanie polityki światowej, również europejskiej i polskiej.
Polska w ostatnich latach prowadziła politykę zdecydowanie proamerykańską i była przygotowana na to, że amerykańska siła przeciwko Rosji będzie rosła, a Polska stanie się znaczącym elementem tej układanki jako kraj ewentualnie frontowy tego konfliktu. A okazało się, że konfliktu prawdopodobnie nie będzie i został on zażegnany. Dlatego politycy w Warszawie będą musieli wyciągnąć z tego jakieś wnioski.
Istnieje kilka opcji — opcja pierwsza polega na dostosowaniu swojego języka i poglądów politycznych do nowej sytuacji, co musiałoby oznaczać zmianę retoryki zimnowojennej na bardziej pokojową. Ewentualnie jest również druga możliwość, że władze w Warszawie nie będą tego faktu dostrzegać, licząc na pogorszenie się stosunków amerykańsko-rosyjskich w przyszłości. Trudno mi jest w tej chwili powiedzieć, jak to będzie wyglądało, ale po komentarzach polskich mediów widać, że obóz rządzący w Polsce jest głęboko tym faktem zaniepokojony, ponieważ najprawdopodobniej nie spodziewał się takiego rozwoju wydarzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy