Prezydent Andrzej Duda złożył symboliczny wieniec na miejscu jednej ze wsi polskich na Wołyniu, zrównanej z ziemią przez banderowców. Fot.Twitter #rzezwolynska |
Komentarz Krakauera (Obserwator Polityczny):
Wystąpienie pana Andrzeja Dudy Prezydenta RP podczas wizyty na Wołyniu było bardzo ciekawe, zwłaszcza w kontekście równoległej wizyty pana Petro Poroszenko Prezydenta Ukrainy w Sahryniu na Lubelszczyźnie. Już sama formuła takich wizyt jest po prostu uderzeniem przez Ukraińców w naszą pamięć i nasz ból, albowiem sugerowanie symetrii jest tutaj skandalem.
Nikt im nie odmawia prawa do pamięci ofiar, jest oczywistością że były ukraińskie ofiary – zamordowani ludzie. Nasze państwo te ofiary uznaje, tu w ogóle nie ma żadnych dwuznaczności. Jednak nie można tu mówić o zrównywaniu cierpień, jakkolwiek każda ofiara to cierpienie, to niestety trzeba patrzeć poprzez skalę. Nie było żadnej symetrii w ludobójstwie wołyńskim, a to co się tam rozpętało zostało rozpętane i prowadzone przez ukraińskich nacjonalistów i inne ukraińskie siły. Szkoda, że panowie Prezydenci nie byli w stanie wspólnie się spotkać i wspólnie przeprowadzić uroczystości upamiętniających. Unikając kontrowersji, bo to już nie jest niesmak, to jest po prostu pohańbienie pamięci naszych pomordowanych rodzin. Do tego wyzwanie rzucone nam prosto w twarz. Nie można tego niczym usprawiedliwić, a na pewno nie są to gesty przyjazne. Szkoda, że swój udział ma w nich część ukraińskiej mniejszości narodowej funkcjonującej w Polsce.
Pan Petro Poroszenko Prezydent Ukrainy ma oczywiście rację mówiąc, że mierzenie się przelaną krwią naszych narodów jest haniebne. Kontekst jednak czyni taką wypowiedź niedopuszczalną. Jednak nie zwrócił uwagi na to, że ukraińskie organizacje mniejszościowe w Polsce mogą wystawić taki pomnik jak w Sahryniu – miejscu ewidentnej tragedii, a organizacje polskie na Ukrainie nigdy nie mogły, a od pewnego czasu praktycznie w ogóle nie są w stanie działać w zakresie podobnych inicjatyw upamiętniających. Głównie dlatego, ponieważ organizacji polskich tam prawie nie ma, bo Polacy zostali zamordowani. W tym kontekście słowa pana Prezydenta Poroszenki nabierają specyficznego znaczenia i można je odbierać jako haniebne dla nas Polaków. To Ukraińcy zaczęli ten mord – rzeź i ludobójstwo. Polacy się bronili, również zabijając, często dla zemsty. Potem była Akcja Wisła, jednak ona nie skończyła się cięciem piłami i mordowaniem kobiet i dzieci na masową skalę. Potomkowie wywiezionych z Bieszczad do dzisiaj żyją. Potomkowie zarąbanych siekierami lub rozrywanych końmi, czy palonych żywcem w Kościołach – nie żyją. Więc, niech nam pan Prezydent Poroszenko na polskiej ziemi nie przeinacza historii i nie mówi o rachunkach przelanej krwi. Zwłaszcza, że to koresponduje ze słowami pana Andrzeja Dudy Prezydenta Rzeczpospolitej, który powiedział w swoim przemówieniu, m.in. że „(…) Rażąca jest jedynie dysproporcja: ok. 100 tys. Polaków, ok. 5 tys. Ukraińców.” [Źródło: tutaj].
Oto jak asymetrycznie wyglądają „obchody” ludobójstwa na Wołyniu. Prezydent Polski jedzie na Ukrainę, gdzie klęczy przed polem zboża, składa na jego skraju wieniec. Jest samotny, jeden. Mówi o tym, że Polska przyjmuje Ukraińców z otwartymi ramionami, wspiera Ukrainę w drodze “na Zachód” i najciekawsze: „Nie może być mowy o żadnej zemście.” Tymczasem Prezydent Ukrainy w glorii chwały swoich barw narodowych niesionych przez polskich Ukraińców kładzie kwiaty pod wielką mogiłą upamiętniającą jedynie asymetryczny epizod, oczywiście dramatyczny mord – jednak w ogólnym morzu krwi, to był jeden z wielu incydentów. Telewizje tego dobrze nie pokazywały, ale sprawny obserwator mógł zobaczyć dysonans pomiędzy jednymi a drugimi obchodami.
To wszystko jest bardzo smutne i napawa nas troską o przyszłość, albowiem sprawa nie jest zakończona. Ludobójstwo na Wołyniu to wielka niezabliźniona rana, która dopiero będzie ropieć i z czasem da znowu o sobie znać. Ponieważ po drugiej stronie granicy, jak i u nas w kraju mamy do czynienia w pewnym segmencie z ksenofobicznym ukraińskim nacjonalizmem. To jedynie część poglądów politycznych tej części naszego i tamtejszego społeczeństwa, jednak ich nacjonalizm jest żywy, nawet jeżeli przyjeżdżają do Polski po chleb, bo we własnym kraju nie są w stanie się wyżywić.
To co się wydarzyło, jest faktem historycznym i nie podlega dyskusji. Ukraina musi się sama uporać ze swoją trudną historią. My się nie możemy zgodzić na to, żeby ukraiński Prezydent będąc w Polsce mówił nam o tym, czy mamy prawo do rachunku krwi czy nie. Ponieważ to jest nic innego jak relatywizacja historii. Czyli kłamstwo historyczne, mające na celu relatywizowanie ukraińskiej winy, w wyniku uwypuklania dowodów na symetrię cierpień i krzywd, żeby nie powiedzieć wprost o “polskich” zbrodniach. Nikt tutaj nie twierdzi, że ich po ukraińskiej stronie nie było, bo były i to olbrzymie! Długotrwałe! Jednakże to, do czego doszło na Wołyniu to po prostu ludobójstwo. Nie możemy dzisiaj uznawać za sojusznika kraju, który odwołuje się do pamięci bohaterów, których jednym z czynów było ludobójstwo Polaków, Żydów i Ukraińców, którzy ich nie popierali.
Przecież to wszystko, co robią nasze władze jest po prostu poronione i się kupy nie trzyma. Można zrozumieć że dali się rozjechać Izraelowi, jednakże żeby dopuszczać do tego, że ukraińska asymetryczna narracja w ogóle jest rozszerzana w tak kłamliwy sposób, to już jest szczyt nieudolności i porażki. Dosłownie hańba dla rządzących Polską.
Ukraina jest dzisiaj w sytuacji takiej jak dom z rozchodzących się, spróchniałych bali. Wystarczy przestać podtrzymywać jeden z narożników i się przewróci. Zapadnie do środka. Będzie z tego dużo cierpienia, ofiar i nieszczęścia – jednak to jest ich wybór. Jeżeli chcą być wspierani, nie powinni pluć na groby naszych przodków, pomordowanych przez swoich przodków! Nie ma takiej retoryki, która mogłaby to usprawiedliwić. To nie jest nawet kwestia nacjonalizmu, to kwestia podejścia.
Pamiętajmy jednak, że pan Petro Poroszenko i inni politycy obecnie rządzący w Kijowie nie reprezentują wszystkich mieszkańców Ukrainy. Władzę zyskał po zamachu stanu, gdy obalono legalny rząd. Dzisiaj ta władza prześladuje mniejszości narodowe, o cierpieniach Rosjan w Polsce nie można wspominać, ale przecież dzieje się krzywda Węgrom na Zakarpaciu. W naszym interesie jest wspieranie porządku i bezpieczeństwa na Ukrainie. Jednakże wspieranie tych władz, które bombardują własnych obywateli, nie dostrzegają problemu w paleniu ich żywcem, czy teraz pozwalają sobie na relatywizację polskich krzywd i to tak ohydnie wyrządzonych – to naprawdę zła polityka. Nasi politycy powinni zrozumieć, że władze Ukrainy, które wspierają uczyniły sobie elementem mitu założycielskiego swojego kraju – pamięć o bezwzględnym nacjonalizmie. Proszę popatrzeć co się dzieje we Lwowie! Marsze z pochodniami upamiętniające członków formacji SS!
W polskiej blogosferze, na mediach społecznościowych i w niektórych mediach elektronicznych pojawiły się komentarze po tym weekendzie, że pan Prezydent Duda jest po prostu za miękki. Niestety coś w tym jest, ewidentnie widać, że ten pan się pogubił i nie sięga formatem swojej osobowości do spraw których musi się podejmować. Piszemy to z wielkim smutkiem. W tej chwili mówimy o sytuacji w której wizyta polskiego Prezydenta, który pojechał na Ukrainę uczcić ponad 100 tyś ofiar ukraińskiego ludobójstwa, została przyćmiona i zdominowana przez wizytę Prezydenta Ukrainy w Polsce, który w otoczeniu łopoczących na wietrze flag Ukrainy czcił kilkaset ofiar swojego narodu. Takie są fakty. Ich wymowa jest żałosna dla naszych władz. Musimy mieć polityków, którzy przynajmniej formatem, charakterem i osobowością będą w stanie dotrzymać kroku swoim zagranicznym odpowiednikom, a nie dadzą się ogrywać jak małe dzieci. Niech nam nikt nie wciska kitu, że ci ludzie wstają z kolan…
Krakauer
* * *
Na ten sam temat rozmowa korespondenta radia Sputnik Leonida Sigana z prezesem Stowarzyszenia Europejska Rada na Rzecz Demokracji i Praw Człowieka Januszem Niedźwieckim.
— Prezydent Andrzej Duda w niedzielę na Wołyniu, na cmentarzu w Ołyce, podczas obchodów rocznicy rzezi wołyńskiej stwierdził, że budowę przyjaźni między Polską a Ukrainą należy opierać na prawdzie historycznej. Z kolei prezydent Ukrainy Petro Poroszenko w województwie lubelskim wziął udział w uroczystościach w Sahryniu, upamiętniających akcję, ofiarą której było kilkuset Ukraińców, a przeprowadzonej przez polskie podziemie zbrojne. Co różniło te dwie smutne uroczystości?
— Pod wpływem nacisków społeczności kresowej w końcu doczekujemy się odkłamywania tego tematu, uznania faktu, że rzeź wołyńska jest smutną kartą historii polskiego narodu. Pamięć dla ofiar rzezi należy się tak samo, jak dla ofiar wszystkich innych podobnych zdarzeń, jakie miały miejsce w historii narodu polskiego. Wcześniej w imię źle rozumianej przyjaźni polsko-ukraińskiej mieliśmy do czynienia z systematycznym zakłamywaniem tego.
Natomiast niepokojący jest fakt, iż Ukraina pomimo różnego rodzaju deklaracji i zapewnień, systemowo stara się zakłamywać to, budując narrację symetryzmu. To znaczy, że rzeź wołyńska jakoby była symetryczną odpowiedzią Ukraińców, którzy również byli mordowani przez Polaków i dlatego miałoby to być nie systemowe ludobójstwo, ale akcja odwetowa wobec represji ze strony Polaków, różnego rodzaju ugrupowań zbrojnych. Możemy śmiało powiedzieć, że to, co teraz zachodzi na Ukrainie, jest niepokojące i ja bym oczekiwał jakiejś reakcji ze strony polskich władz. Zwłaszcza postawa szefa ukraińskiego IPN Wjatrowycza jest niepokojąca. Podsumowując te dwie uroczystości, możemy powiedzieć, że to, co się wydarzyło w Polsce, należy rozpatrywać bardzo pozytywnie jako odkłamywanie i przywracanie pamięci ofiar na karty historii. Natomiast to, co się dzieje na Ukrainie, to dalszy ciąg zakłamywania tej strasznej tragedii.
— I czy demonstracyjna wizyta Poroszenki na Lubelszczyźnie nie świadczy o tym, że to była próba stworzenia „Antywołynia"?
— Przede wszystkim pokazuje to, że prezydent Poroszenko, pomimo różnego rodzaju gestów, które miałyby to maskować, uprawia politykę zgodną z linią ukraińskiego IPN-u pod kierownictwem Wjatrowycza. Oczywiście może to mieć związek ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, które odbędą się na Ukrainie na wiosnę przyszłego roku. A to również wskazuje na bardzo dużą wpływowość tych probanderwoskich elementów w ukraińskiej polityce.
Ciąg dalszy: „Antywołyń" Poroszenki (Sputnik Polska)
* * *
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski (RMF24 - Felietonisci i Blogerzy):
Niedzielna wizyta prezydenta Ukrainy do wsi Sahryń w powiecie hrubieszowskim wywołała w wielu polskich środowiskach ogromne oburzenie. Po pierwsze dlatego, że miała ona miejsce w dniu, w którym jak co roku rodziny ofiar UPA i SS Galizien obchodziły wspólnie z organizacjami społecznymi i patriotycznymi 75. rocznicę "Krwawej Niedzieli", będącej apogeum ukraińskiego ludobójstwa Polaków, które dotknęło także część Lubelszczyzny.
Po drugie, że w tym samym dniu prezydent Andrzej Duda udał się na Wołyń, gdzie
w katedrze w Łucku modlił się za ofiary ludobójstwa, a następnie złożył symboliczny wieniec na miejscu jednej z wsi polskich, wymordowanej i zrównanej z ziemią przez banderowców. Bardzo wymowny gest, tym bardziej, że polski prezydent po raz pierwszy (choć na ziemi ukraińskiej był już po raz czwarty) powiedział prawdę o ludobójstwie i i jego sprawcach. Po trzecie dlatego, że postawienie przez prezydenta Poroszenkę, gloryfikatora UPA, znaku równości pomiędzy krwawą tragedią w Sahryniu a ludobójstwem ludności polskiej jest daleką idącą manipulacją.
Ciąg dalszy: Manipulacje prezydenta Poroszenki. Sahryń jako "anty-Wołyń" (RMF24)
* * *
Bohdan Piętka (konserwatyzm.pl):
Petro Poroszenko stawia znak równości pomiędzy ludobójstwem UPA na Wołyniu a akcją AK i BCh w Sahryniu, co nie jest dla mnie zaskoczeniem, ponieważ takie podejście stanowi od dawna jeden z kluczowych elementów kłamliwej narracji ukraińskiej polityki historycznej, która ma zrelatywizować ludobójstwo OUN i UPA na Wołyniu.
Sahrynia nie można w jakikolwiek sposób zestawiać z Wołyniem i Małopolską Wschodnią, już chociażby ze względu na liczbę ofiar. Ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej było zaplanowaną akcją, która zmierzała do trwałej depolonizacji tych ziem. Planowanie tego ludobójstwa Organizacja Ukraińskich nacjonalistów rozpoczęła już w 1931 roku i przeprowadziła je w sprzyjających warunkach okupacji niemieckiej. W zeszłym roku ukazał się zbiór czterech kluczowych dokumentów źródłowych OUN na ten temat w opracowaniu rosyjskiego historyka Aleksandra Diukowa, z moim wstępem. Akcja w Sahryniu 10 marca 1944 roku była akcją przeciwko bazie UPA, a właściwie bazom UPA w Szychowicach, Modryniu, Turkowicach, Łaskowie i Miętkiem. Wszystkie te miejscowości leżą na Zamojszczyźnie, w powiecie hrubieszowskim. To tam przeniosła się UPA z Wołynia na przełomie 1943 i 1944 roku. UPA chciała zrobić na Zamojszczyźnie z Polakami to samo, co zrobiła z nimi wcześniej na Wołyniu. Nie dopuściła do tego jednak polska partyzantka, m.in. poprzez akcję w Sahryniu. Odpowiedzialność za śmierć 234 cywilów ukraińskich w Sahryniu spada zatem na UPA, tak samo jak odpowiedzialność za operację “Wisła” w 1947 roku. To UPA rozpaliła pożogę na Zamojszczyźnie, a po wojnie na Rzeszowszczyźnie i w Bieszczadach.
* * *
75. rocznica ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej - Uroczystości w Warszawie 8.07.2018 (CEPowisle YT)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy