Fotografia brzozy smoleńskiej z wbitymi w nią elementami samolotu Tu-154M . Fot. MAK (public domain) |
Co ciekawe, pan prezes mówił o „tragedii”, nie użył pojęcia „zamach”. Po drugie, podkomisja pod kierownictwem byłego Ministra Obrony Narodowej ma nadal szukać odpowiedzi. Chodzi o uzyskanie prawdy itd. Chociaż chyba już nikt tej prawdy nie chce, ponieważ obnażyłaby słabość wieloletnich twierdzeń i próżnej propagandy.
Gdzie brzoza z tytanowo-wolframowym rdzeniem? Gdzie mgła elektro-magnetyczna? Gdzie oddziaływanie polem siłowym? Bronią akustyczną? Ultradźwiękami? Gdzie mikroładunki w strukturze samolotu? Co z farbą, którą pomalowano kadłub podczas remontu w Rosji? Czy udowodniono, że zawierała materiał wybuchowy? Przecież konstrukcja skrzydła była rzekomo tak mocna, że powinna niczym kosa, wykosić 20 metrowe brzozy! Przecież wiadomo, że to był zamach!
Pamiętacie Państwo te brednie? Pamiętacie filmy i reportaże z tezami? Gdzie dzisiaj są ludzie, którzy to wszystko głosili przez lata? Nie będzie raportu. Pozostał głuchy trzask pękających parówek. Nic więcej, no może jakieś wysadzone aluminium na jednym z poligonów wojskowych. Nic więcej, żadnych faktów, żadnych dowodów, nawet uprawdopodobnionych hipotez.
Gdybyśmy dostali zadanie z zakresu black power – stworzenia teorii zamachu smoleńskiego, to moglibyśmy to zrobić na zasadzie niedomówień, przemilczeń i półprawd. W otoczce naukowych dociekań, gdzie eksperci dostaliby do zbadania takie hipotezy, że w odpowiedzi nie mogliby wykluczyć alternatywnego scenariusza. Co więcej, wszystko można byłoby prowadzić w atmosferze podszytej strachem, działaniami tajnymi i w największym interesie państwa – publikując co kwartał ustalenia techniczne ekspertów jako najtajniejsze z tajnych. Wówczas politycy byliby zadowoleni, mieliby podpuchę dla gawiedzi, dolewaliby paliwa do ognia i wszyscy byliby zadowoleni. Fakty nie miałyby znaczenia. W krytycznym momencie, jak byłoby to politycznie uzasadnione, przeprowadziłoby się eksperyment ze zderzeniem pozostającego Tu-154 z jakimś drzewem, a wnioski poprzez naukowe opracowanie posłużyłyby do nakręcenia kilku efektownych filmów propagandowych. To naprawdę można wspaniale rozegrać, zwłaszcza jak szefem jest ważny polityk, a sprawa ma znaczenie tożsamościowo-wiarygodnościowe dla całego obozu politycznego. Uwaga, nie mówimy tu o kreowaniu fikcji, czy fałszowaniu dowodów, a jedynie o takim prowadzeniu procedur, żeby wyciągnąć z nich wszystko, włącznie z audytem samych procedur, które zastosowano i oceną wniosków alternatywnych. To prawdziwy samograj, coś genialnego. Można byłoby na tym świetnie żyć, bez żadnego wysiłku – uwiarygadniając swoich mocodawców.
Nic z tych rzeczy jednak nie nastąpiło. Trzeba się zupełnie na poważnie zapytać, co ci ludzie robili przez ostatnie lata i za co biorą nie małe pieniądze? Samo twierdzenie, że nie ma wraku – nie da się przeprowadzić dochodzenia, to stanowczo za mało, żeby uzasadnić swoje prawo do istnienia.
Opozycja powinna podejść do kwestii podkomisji od strony gospodarności wydatkowania funduszy publicznych. Ponieważ mija kolejny rok i nie ma żadnych efektów. Można zrozumieć, że jak obecna władza była w opozycji, to nie miała pełni możliwości do działania. Jednak obecnie od dwóch lat – mają, mogą naprawdę wszystko. Co osiągnęli? Są jakieś efekty poza pogłosem trzasku parówek?
Odpowiedzialny za całą sytuację jest ten polityk, który w imieniu całego obozu sprawował formalną kontrolę i nadzór nad procesem, pan były już na szczęście Minister Obrony Narodowej. Tutaj nie ma sentymentów, bo o ile można zrozumieć, że ktoś jest kapłanem jakieś religii – to jego sprawa i może sobie mówić co chce, może wierzyć w głuchy odgłos trzaskających parówek. Jeżeli jednak podejmuje działania w imieniu państwa, to ponosi odpowiedzialność za wszystko, a przede wszystkim za efekt lub jego brak.
Jako opinia publiczna możemy czuć się oszukani, albowiem nawet jeżeli nie ma raportu, to powinny być znane i sprecyzowane powody dla których go nie ma. Należy zupełnie poważnie zastanowić się, czy przypadkiem nie mamy tutaj do czynienia z pozoranctwem lub nawet może i oszustwem? Pozostał głuchy trzask pękających parówek!
No i najważniejsze, już jest pomnik. Ciekawe schody, bardzo interesująca bryła. jakość wykonania ocenimy jak przestanie się wokół niego robić tłum. Swoją drogą, sądząc po zapowiedziach różnych środowisk, jest niesłychanie intrygującym jak ten pomnik się uchowa. czy będą zakłady o to, czy rok, czy dwa?
Krakauer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy