Entry into Jerusalem by Pedro Orrente, c. 1620. Public domain |
Starożytny Żyd, Joszua z Nazaretu - miasta, leżącego w palestyńskiej Galilei, żyjący zaledwie 33 lata, zapisał się w historii świata, jako człowiek, który na gruncie ówczesnego judaizmu wykreował szalenie altruistyczny kierunek filozoficzny, zwany potem chrystianizmem, burzący dotychczasowe pryncypia ideologiczne, a tym samym wyznaniowe w swoim kraju. Jego idea opierała się na wyjątkowym altruizmie, miłości wobec bliźniego i szacunku człowieka. Zgodnie z epoką, w której żył - działał, jako wędrowny kaznodzieja (rabi) i prorok, głoszący w imieniu Jahwe, jako jego syn - Wielką Nowinę.
Szybko pozyskiwał zwolenników, ale jako obcy światopoglądowo, burzyciel miru domowego i wywołujący nielegalne zgromadzenia i manifestacje, równie szybko zgromadził także wrogów. Zagrażał przede wszystkim ideologicznie, odwiecznemu porządkowi Jerozolimy. Naruszał pryncypia ówczesnych władz Palestyny i duchowieństwa, i co gorsze, sprzyjał zelotom, patriotom palestyńskim, którzy chcieli siłą wyzwolić kraj spod panowania rzymskiego.
Nienawiść, brak tolerancji i zrozumienia dla nowych idei zwyciężyła. Joszua został przez ziomków wydany Rzymianom, którzy okupowali jego ojczyznę, torturowany, w końcu osądzony na podstawie woli tłumu i skazany został na śmierć przez ukrzyżowanie. Skonał, jak opisują Ewangeliści, w piątek, po niedzieli palmowej, na krzyżu ustawionym na wzgórzu, zwanym Golgota, przebaczając swoim oprawcom i antagonistom.
Tak można w skrócie współczesnym językiem opisać historię Joszuy, palestyńskiego Żyda, z grecka nazywanym Jezusem i Chrystusem. Od którego bierze początek chrześcijaństwo, jedna z największych religii monoteistycznych świata.
Śmierć Jezusa, i wszystko, co wydarzyło się wcześniej i potem - chrześcijanie obchodzą, jako Triduum Paschalne (Wielkanoc). Jest ona różnie świętowana w różnych rytach chrześcijaństwa, z różnymi akcentami. Większość polskich rzymskich katolików skupia się na tradycyjnych wiejskich rytuałach świątecznych: wielkosobotniej „święcące”, niedzielnym rodzinnym obiedzie i poniedziałkowym „śmigusie-dyngusie”, bez jakiejkolwiek refleksji etycznej, teologicznej, czy nawet historycznej.
Mało, kto z polskich katolików zastanawia się na kanwie wydarzeń Wielkiego Tygodnia o przyczynach śmierci Jezusa, nad tym, do czego wiedzie nienawiść, bezzasadna agresja, brak tolerancji.
Aktualna władza w naszym kraju wyzwoliła ogromny potencjał skrajnie negatywnych emocji i fobii, chociaż popsuje się przed mediami deklaracjami o gorącym przywiązaniem do rzymskokatolickiej wiary, chrześcijańskiej etyki i zasad. W mediach, co raz - rząd w kościele na kolanach, pielgrzymka ministrów na Jasną górę, prezydent i premier rzucają cytatami Ewangelistów, ”Bóg, Honor i Ojczyzna” na sztandarach. Fasadowość tych deklaracji aż bije po oczach, bo idei palestyńskiego Żyda Joszuy tam nie ma. Jest tylko krzyż, narzędzie Jego tortur używane, jako polityczny rekwizyt. Jest też kłamstwo, pomówienia, plugawy język, naruszanie godności ludzkiej, pogarda wobec przeciwnika politycznego i „obcych”, są ideologiczne szykany i prześladowania, brak ekumenizmu i tolerancji. Jest wszystko to, z czym stykał się Jezus w swoich edukacyjnych wędrówkach po Galilei i Judei, krainach Palestyny, nim skonał na krzyżu.
„W ucieczce przed publicznym naświetleniem problemu, raz po raz osiąga ktoś schronienie w prywatnej cnotliwości. Jednak tam musi zamknąć swoje usta swoje oczy na nieprawidłowość dziejąca się wokół niego. Tylko kosztem samooszukiwania się może taki człowiek zachowa czystość przed splamieniem się działaniem odpowiedzialnym. Jednak cokolwiek będzie czynić, wówczas to, czego zaniechał nie pozwoli mu zaznać spokoju. I ten niepokój, albo go zniszczy, albo sprawi, że stanie się najbardziej obłudny ze wszystkich faryzeuszy”, napisał w eseju „Po dziesięciu latach” ceniony przeze mnie, ks. dr Dietrich Bonhoeffer, wybitny luterański teolog i etyk, którego hitlerowcy na miesiąc (9 kwietnia 1945r) przed zakończeniem II wojny światowej powiesili we Flossenburgu wraz z gen. Canarisem.
Dodając w rozdziale „O głupocie” w tym eseju, znamienne słowa: „Głupota jest większym wrogiem, niż bycie złym. Przeciwko złu można protestować, można je skompromitować, w ostateczności można mu zapobiec siłą. Wobec głupoty jesteśmy bezbronni. Nic nie da się tutaj uczynić, ani protestami, ani przemocą... Dlatego bardziej miejmy się na baczności wobec głupca, niż wobec złego. Nigdy nie zdołamy przekonać głupca za pomocą argumentów; jest to bezsensowne i niebezpieczne… Przyjrzawszy się lepiej każdemu mocnemu systemowi władzy, czy to politycznej, czy religijnej, stwierdzimy, że uderza on w większość ludzi właśnie swoją głupotą…”
Gdyby nasz katolicki establishment, czytał czasami prace protestanckiego teologa, ze zdziwieniem doczytaliby się, że istota chrześcijaństwa, wykreowana ponad 2 tysiące lat temu przez palestyńskiego Żyda, Joszuę z Nazaretu, nie polega na publicznym uznaniu Boga, nie polega na publicznej manifestacji wiary w Boga, jako stworzycielu świata, lecz na realizowaniu etyki chrześcijańskiej w naszym ludzkim zachowaniu, na co dzień i w każdym działaniu, o czym ów palestyński Żyd, Joszua vel Jezus, mówił w swoim Kazaniu na Górze. I za co m.in. został powieszony na życzenie rodaków na krzyżu.
Może warto sobie o tym przypomnieć w czasie wielkanocnych świat?….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy