Fot. CC0 1.0 |
W dniu 8 marca, czyli w Dzień Kobiet chodzi nam nie o „żelazne lady" o męskim charakterze, ale o prawdziwe „szare eminencje" polityki, które wolą stare, jak świat sposoby i stosują swój wrodzony czar i urok. Przecież nie przypadkowo ludowe przysłowie głosi, że w rodzinie mąż jest głową, a żona — szyją. Kto tak naprawdę rządzi światem?
Tracenie sił i zdrowia podczas niekończących się narad i innych oficjalnych imprez, usiłując wbić trochę prawdy w głowy ministrów? Proszę wybaczyć: nie starczy przecież czasu na masaż, spa i inne małe kobiece radości. Przecież sprawy wagi państwowej jak najbardziej nadają się do rozstrzygania w zaciszu przytulnej sypialni. Rano pan prezydent, czy też kanclerz lub premier — będzie tkwić w przekonaniu, że to on jest autorem tego genialnego planu, który uczyni jego kraj wielkim mocarstwem.
Historia przedstawia mnóstwo przykładów manipulowania przez silne kobiety swymi małżonkami — politykami. Jeśli nie chodziło im o rządzenie państwem, to przynajmniej usiłowały wywierać wpływ wobec podejmowania decyzji ważnych dla kraju. Wystarczy wspomnieć żonę Napoleona Bonaparte — Josephine. Sam cesarz mówił o niej, że to właśnie ona pomogła mu we wzmocnieniu jedności narodowej. Bliższe nam w czasie przykłady — to żony amerykańskich prezydentów Jacqueline Kennedy i Eleanor Roosevelt.
Nie sposób pominąć też Michelle Obamę — żonę pierwszego ciemnoskórego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Amerykańska prasa pisała nie raz, że za plecami męża prowadzi negocjacje, odpowiada na telefony i pisze przemówienia swemu małżonkowi. Ponadto, krążyły pogłoski, że pierwsza lady wywierała wpływ na podejmowane decyzje na szczeblu państwowym. Nie było to, rzecz jasna, afiszowane, jednak podobna informacja mimo wszystko przedostawała się poza mury Białego Domu.
W ostatnich latach elity polityczne w krajach zachodnich zostały opanowane przez „polityczne wunderkindy". Jednym z nich jest 31-letni kanclerz Austrii, Sebastian Kurz — wcale nie czuje się speszony w towarzystwie mastodontów polityki europejskiej, dostała od niego po karku nawet Angela Merkel za swoją politykę wobec migrantów. Niektórzy są zdania, że swój sukces w polityce Kurz zawdzięcza temu, że rozumie młodzież i nie krępuje się mówić w jej języku.
W odpowiedzi na to młodzież udziela mu swego poparcia. Jednak bliższa prawdzie wydaje się inna wersja: cherchez la femme, jak mówią Francuzi. Jego życie prywatne otacza ścisła tajemnica, aczkolwiek krążą pogłoski o jakiejś przyjaciółce o wykształceniu ekonomicznym.
propos pań i Francuzów. Jeszcze jedno „cudowne dziecko" to Emmanuel Macron — przykład wzorowego ucznia, który słucha we wszystkim swej ulubionej nauczycielki. 39-letni prezydent Francji od 2007 roku jest żonaty z Brigitte. Po objęciu przez Macrona stanowiska prezydenta, media swoją główną uwagę poświęciły temu pikantnemu faktowi, że Brigitte była jego nauczycielką. Wielu dziennikarzy i polityków skłania się ku stwierdzeniu, że Emmanuel nie jest zdolny do samodzielnego podejmowania ważnych decyzji politycznych — a robi to za niego pani Macron. Francuzi najpierw chętnie plotkowali na temat dużej różnicy wieku między małżonkami, braku wspólnych dzieci i posiadania przez małżonkę prezydenta siedmiorga wnuków. Jednakże sam polityk zdecydowanie odrzucał wszystkie aluzje i uważał uwagi na temat wieku pierwszej lady za jak najbardziej nie na miejscu.
„Gdybym był 20 lat starszy od żony, nikomu nawet do głowy by nie przyszło zastanawiać się, czy pasujemy do siebie" — mawiał Emmanuel Macron.
Obecnie w Rosji, jak mogłoby się wydawać, brakuje podobnych „szarych eminencji" w polityce. Albo też bardzo dobrze potrafią się ukrywać. Jednak jeśli sięgniemy po całkiem jeszcze niedawną historię, to od razu przychodzi na myśl Raisa Gorbaczowa. Małżonka pierwszego — i jedynego — prezydenta Związku Radzieckiego zaskoczyła wówczas kobiety radzieckie szczupłą sylwetką, modnymi strojami i naturalnością: jako pierwsza wśród żon najwyższych funkcjonariuszy partyjnych towarzyszyła mężowi podczas oficjalnych imprez.
O żelaznym charakterze pierwszej radzieckiej „modnisi" ludzie dowiedzieli się później, kiedy w prasie pojawiły się opowiadania ochroniarzy i asystentów pierwszej lady. Michaił Gorbaczow często spóźniał się na narady i przyjęcia — Raisa jak każda kobieta przed wyjściem, za każdym razem musiała przymierzyć połowę swej garderoby. A wyjść bez niej małżonek nie miał odwagi. Nieliczne tylko sprawy rozstrzygane były bez jej obecności i udziału.
Ale, co zrobić — taka jest natura tych pięknych istot. Ich atrakcyjność nie zależy od wieku czy sylwetki. W tym właśnie kryje się „zagadka kobiet", nad odgadnięciem której przez całe stulecia głowią się mężczyźni. Od dawna już uświadomili sobie bezcelowość tego zajęcia, a mimo wszystko usilnie nad tym pracują.
Igor Silecki
Sputnik Polska
Tracenie sił i zdrowia podczas niekończących się narad i innych oficjalnych imprez, usiłując wbić trochę prawdy w głowy ministrów? Proszę wybaczyć: nie starczy przecież czasu na masaż, spa i inne małe kobiece radości. Przecież sprawy wagi państwowej jak najbardziej nadają się do rozstrzygania w zaciszu przytulnej sypialni. Rano pan prezydent, czy też kanclerz lub premier — będzie tkwić w przekonaniu, że to on jest autorem tego genialnego planu, który uczyni jego kraj wielkim mocarstwem.
Historia przedstawia mnóstwo przykładów manipulowania przez silne kobiety swymi małżonkami — politykami. Jeśli nie chodziło im o rządzenie państwem, to przynajmniej usiłowały wywierać wpływ wobec podejmowania decyzji ważnych dla kraju. Wystarczy wspomnieć żonę Napoleona Bonaparte — Josephine. Sam cesarz mówił o niej, że to właśnie ona pomogła mu we wzmocnieniu jedności narodowej. Bliższe nam w czasie przykłady — to żony amerykańskich prezydentów Jacqueline Kennedy i Eleanor Roosevelt.
Nie sposób pominąć też Michelle Obamę — żonę pierwszego ciemnoskórego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Amerykańska prasa pisała nie raz, że za plecami męża prowadzi negocjacje, odpowiada na telefony i pisze przemówienia swemu małżonkowi. Ponadto, krążyły pogłoski, że pierwsza lady wywierała wpływ na podejmowane decyzje na szczeblu państwowym. Nie było to, rzecz jasna, afiszowane, jednak podobna informacja mimo wszystko przedostawała się poza mury Białego Domu.
W ostatnich latach elity polityczne w krajach zachodnich zostały opanowane przez „polityczne wunderkindy". Jednym z nich jest 31-letni kanclerz Austrii, Sebastian Kurz — wcale nie czuje się speszony w towarzystwie mastodontów polityki europejskiej, dostała od niego po karku nawet Angela Merkel za swoją politykę wobec migrantów. Niektórzy są zdania, że swój sukces w polityce Kurz zawdzięcza temu, że rozumie młodzież i nie krępuje się mówić w jej języku.
W odpowiedzi na to młodzież udziela mu swego poparcia. Jednak bliższa prawdzie wydaje się inna wersja: cherchez la femme, jak mówią Francuzi. Jego życie prywatne otacza ścisła tajemnica, aczkolwiek krążą pogłoski o jakiejś przyjaciółce o wykształceniu ekonomicznym.
propos pań i Francuzów. Jeszcze jedno „cudowne dziecko" to Emmanuel Macron — przykład wzorowego ucznia, który słucha we wszystkim swej ulubionej nauczycielki. 39-letni prezydent Francji od 2007 roku jest żonaty z Brigitte. Po objęciu przez Macrona stanowiska prezydenta, media swoją główną uwagę poświęciły temu pikantnemu faktowi, że Brigitte była jego nauczycielką. Wielu dziennikarzy i polityków skłania się ku stwierdzeniu, że Emmanuel nie jest zdolny do samodzielnego podejmowania ważnych decyzji politycznych — a robi to za niego pani Macron. Francuzi najpierw chętnie plotkowali na temat dużej różnicy wieku między małżonkami, braku wspólnych dzieci i posiadania przez małżonkę prezydenta siedmiorga wnuków. Jednakże sam polityk zdecydowanie odrzucał wszystkie aluzje i uważał uwagi na temat wieku pierwszej lady za jak najbardziej nie na miejscu.
„Gdybym był 20 lat starszy od żony, nikomu nawet do głowy by nie przyszło zastanawiać się, czy pasujemy do siebie" — mawiał Emmanuel Macron.
Obecnie w Rosji, jak mogłoby się wydawać, brakuje podobnych „szarych eminencji" w polityce. Albo też bardzo dobrze potrafią się ukrywać. Jednak jeśli sięgniemy po całkiem jeszcze niedawną historię, to od razu przychodzi na myśl Raisa Gorbaczowa. Małżonka pierwszego — i jedynego — prezydenta Związku Radzieckiego zaskoczyła wówczas kobiety radzieckie szczupłą sylwetką, modnymi strojami i naturalnością: jako pierwsza wśród żon najwyższych funkcjonariuszy partyjnych towarzyszyła mężowi podczas oficjalnych imprez.
O żelaznym charakterze pierwszej radzieckiej „modnisi" ludzie dowiedzieli się później, kiedy w prasie pojawiły się opowiadania ochroniarzy i asystentów pierwszej lady. Michaił Gorbaczow często spóźniał się na narady i przyjęcia — Raisa jak każda kobieta przed wyjściem, za każdym razem musiała przymierzyć połowę swej garderoby. A wyjść bez niej małżonek nie miał odwagi. Nieliczne tylko sprawy rozstrzygane były bez jej obecności i udziału.
Ale, co zrobić — taka jest natura tych pięknych istot. Ich atrakcyjność nie zależy od wieku czy sylwetki. W tym właśnie kryje się „zagadka kobiet", nad odgadnięciem której przez całe stulecia głowią się mężczyźni. Od dawna już uświadomili sobie bezcelowość tego zajęcia, a mimo wszystko usilnie nad tym pracują.
Igor Silecki
Sputnik Polska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy