Sławomir Bralewski - dr hab. prof. nadzwyczajny UŁ,bizantynolog, członek KomisjiBizantynologicznej Komitetu Nauk o Kulturze Antycznej PAN, badacz historii Kościoła. |
Panie profesorze, w czytanym w niedziele palmową fragmencie opisującym mękę Jezusa Chrystusa można było usłyszeć, iż Piłat zdziwił się, że Chrystus umarł tak szybko. Jak wyglądała kara krzyża i skąd to zdziwienie rzymskiego prefekta Judei?
Umieranie na krzyżu trwało zazwyczaj godzinami. Ukrzyżowany dusił się. Śmierć następowała w konsekwencji położenia jego ciała i ucisku na klatkę piersiową, jakie to ułożenie powodowało. Skazany na tę karę mógł jednak ratować swoje życie poprzez unoszenie i opuszczanie ciała, co pozwalało mu oddychać. Ukrzyżowanie mogło też być poprzedzone przez biczowanie, choć nie zawsze stosowano tę dodatkową karę.
Skazaniec był też osłabiony dźwiganiem poprzecznej belki krzyża (łac. patibulum) ważącej prawie 50 kg. Nie dźwigał przecież całego krzyża – jak pokazują niektóre wyobrażenia – ale jedynie jego fragment. Niósł poziomy element narzędzia tortury, zaś jego pionowa część wbita była w ziemię.
Wydaje się, że w porównaniu z innymi ukrzyżowanymi, o których wspominają źródła, Chrystus umarł dość szybko. Zwróćmy uwagę na złoczyńców powieszonych obok Jezusa. Im musiano połamać golenie, aby szybciej się udusili i nie mogli wykonywać ruchów pozwalających na oddychanie. Wiele więc zależało od okrucieństwa tortur stosowanych przed ukrzyżowaniem. W przypadku Jezusa mieliśmy do czynienia ze szczególnym sadyzmem.
Dlaczego arcykapłani zwrócili się do Piłata w sprawie skazania Jezusa?
Sami nie mogli wykonać takiej kary. Była ona w gestii władzy administracyjnej i politycznej. Judea zaś (i sama Jerozolima) znajdowała się pod okupacją rzymską Była jeszcze możliwość skazania Jezusa przez tetrarchę Galilei, skąd Chrystus pochodził. Był nim wtedy Herod Antypas – syn Heroda Wielkiego. Jednak – jak wynika z przekazów ewangelicznych – ani jeden, ani drugi nie palili się do wydania wyroku. Być może obawiali się rozruchów, jakie mogły wybuchnąć po zmordowaniu osoby cieszącej się wielką popularnością.
Zazwyczaj w sprawach religijnych śmierć zadawano przez ukamieniowanie. Zarzuty wobec Chrystusa są natury czysto religijnej, zatem skąd kara krzyża?
Zadecydował o tym obyczaj administratora tych terenów, czyli Rzymu. Żydzi domagali się dla Jezusa kary najwyższej, a taką w Imperium była kara krzyża. Jak wspomniałem wcześniej, sami Żydzi na terenie Judei nie mogli wykonywać kar śmierci. Zwracając się więc do Piłata domagali się najwyżej kary, jaką on mógł wydać, a taką było krzyżowanie.
Czy krzyżowanie było pomysłem rzymskim?
Nie, starorzymskie prawo dwunastu tablic kary krzyża nie przewidywało. Herodot pisze, że ukrzyżowanie wymyślili Persowie. Patrząc na ikonografię, można mieć jednak pewne wątpliwości. Bardziej możemy w tych przypadkach mówić o wbijaniu na pal niż ukrzyżowaniu. Sami Rzymianie sposób ten przejęli od Kartagińczyków, ci zaś z kolei od Fenicjan, gdzie kara ta była najbardziej rozpowszechniona. Pamiętajmy, że Fenicja leżała niedaleko Judei. Wracając do poprzedniego pytania, wydaje się, że Żydom nie była ona zupełnie obca. Można domniemywać, że znali ją i okrucieństwo z nią związane. Zresztą pionowe pale najpewniej wbite były już na Golgocie i widziały niejedną egzekucję.
Krzyż uchodził w Rzymie za znak hańby. Jak to się dzieje, że stał się nagle symbolem chrześcijaństwa?
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że w Rzymie uciekano od znaku krzyża jako symbolu haniebnej śmierci. W jednej ze swoich mów Cyceron wskazywał, że sama nazwa krzyża, myśl, wspomnienie o nim, powinno być dalekie Rzymianinowi. Nawet wtedy, kiedy Konstantyn opowiedział się za wiarą w Chrystusa, a chrześcijanie zaczęli przenikać do struktur państwa, krzyż był symbolem hańby w powszechnym odbiorze.
Hermiasz Sozomen, historyk Kościoła z V wieku, opisuje przypadek niejakiego Probiana, poganina, jednego z ówczesnych lekarzy cesarskich, który został uzdrowiony z ciężkiej choroby nóg w kościele leżącym w pobliżu Konstantynopola, a poświęconym archaniołowi Michałowi. W konsekwencji nawrócił się na chrześcijaństwo. Przyjął wszystkie prawdy wiary, jednej tylko nie mógł zaakceptować - nauki o krzyżu Chrystusa jako przyczynie zbawienia rodzaju ludzkiego. Doznać miał jednak cudownego objawienia znaku krzyża i usłyszeć, że od ukrzyżowania Chrystusa „bez udziału mocy spływającej z czcigodnego krzyża” ani aniołowie, ani ludzie nie dokonali żadnego dobra. Przypomnijmy natomiast, że w momencie, kiedy Sozomen spisywał ową historię, minęło już blisko 100 lat od oficjalnego cesarskiego zakazu wykonywania kary krzyża. Mimo to, w świadomości Rzymian znak ów był nadal symbolem hańby.
Ale przecież Konstantyn w bitwie przy moście Mulwijskim posługiwać miał się już znakiem krzyża?
Był to jednak krzyż ukryty w monogramie Chrystusa. Najwcześniejsze źródła relacjonujące to wydarzenie są zgodne, co do tego, że cesarz, czy to we śnie, czy na jawie w ciągu dnia, miał ujrzeć na niebie jaśniejący znak krzyża. Jedynie Laktancjusz, którego przekaz na ten temat jest najwcześniejszy (pisał bowiem o wizji Konstantyna już w roku 315) nie wskazał bezpośrednio na znak krzyża, a na niebiański znak Boga. Analiza owego znaku, określanego mianem krzyża monogramatycznego lub staurogramu (gr. stauros–krzyż), który został na polecenie cesarza umieszczony na tarczach żołnierzy, pozwala jednak i w tym przypadku stwierdzić, że w gruncie rzeczy Laktancjuszowi chodziło o krzyż, w który wpisane były stylizowane, pierwsze greckie litery imienia Chrystusa: a więc Chi i Rho, przy czym Chi (X) miało postać ukośną, a jego zaokrąglone górne ramię tworzyło Rho (P) .
Monogram Chrystusa (IV w.). Fot. Muzeum Watykańskie (Wikipedia - CO0) |
Euzebiusz z Cezarei jako drugi z kolei pisał o widzeniu cesarza, w którym ten miał ujrzeć krzyż ze światła na niebie i ten sam znak kazał umieścić na sztandarze wojskowym. W jego wydaniu był to grecki monogram Chrystusa złożony z dwu pierwszych liter, a więc także Chi i Rho, przy czym ta ostatnia przecięta była przez pierwszą umieszczoną na jej środku, przez co powstała tzw. chryzma. Monogram Chrystusa zatem nie miał kształtu klasycznego krzyża – znaku hańby, a jego właściwa treść była rozpoznawana jedynie przez chrześcijan. Tym niemniej Euzebiusz podkreślał, że sztandar wojskowy, zwany labarum, na którym ów znak się znajdował, miał postać krzyża, stworzoną przez długie drzewce i przymocowaną doń poprzeczkę z zawieszoną na niej kwadratową tkaniną.
Prawdopodobnie znak krzyża był rzadko eksponowany w Konstantynopolu jeszcze za panowania Konstantyna I. Euzebiusz z Cezarei w Żywocie Konstantyna wspomina, że w mieście imienia tegoż cesarza, dzięki jego gorliwości, można było zobaczyć w głównym apartamencie pałacu cesarskiego na suficie „symbol męki naszego Zbawiciela” wykonany z drogocennych kamieni oprawionych w złoto. W innym zaś miejscu pisał o znaku zbawienia umieszczonym na obrazie znajdującym się przed głównym wejściem do pałacu. Być może w obydwu wypadkach chodziło o znak krzyża. Wydaje się, że gdyby Euzebiuszowi znany był fakt wystawienia gdzie indziej w Konstantynopolu monumentalnego krzyża, nie omieszkałby o tym napisać. Najprawdopodobniej więc sam władca nie chciał epatować poddanych znakiem krzyża. Musiał wszak liczyć się z opinią publiczną, a dla znacznej jej części krzyż głównie był symbolem haniebnej kary śmierci, dopiero co zakazanej.
Jak więc doszło do tego, że krzyż nabrał innego znaczenia, przechodząc od znaku hańby do symbolu Zbawienia?
Był to na pewno proces długi i żmudny. Co prawda już św. Paweł z Tarsu mówił o krzyżu jako o znaku zbawienia, ale do świadomości ludzkiej fakt ten przebijał się bardzo wolno. W ciągu IV wieku krzyż z symbolu haniebnej, przeklętej śmierci, przez wszystkich omijany, przeistoczył się w znak zwycięstwa. Zaczął odgrywać dużą rolę w życiu religijnym chrześcijan. Wedle Jana Chryzostoma, późniejszego biskupa Konstantynopola, krzyż jaśniejszy niż słońce stał się fundamentem miłości i chwały. Podkreślał on, że znak krzyża jest pożądany przez wszystkich: przez władców i ich poddanych, przez żony i mężów, przez panny i zamężne, niewolników i wolnych. Wierni nosili go bowiem powszechnie, zawieszając na piersiach.
Znakiem krzyża zdobiono ubrania i broń, a także złote i srebrne naczynia. Umieszczano go na szlachetnych kamieniach i perłach. Wieszano lub malowano krzyże na ścianach w komnatach, nad łóżkami. Wznoszono na forach, na dachach domów. Stawiano przy drogach, w górach i pieczarach, w miastach i na wsi, w miejscach zamieszkałych i niezamieszkałych. Krzyż towarzyszył wiernym wszędzie, w dzień i w nocy, w czasie wojny i pokoju, w czasie festynów i biesiad, ale także przy uprawianiu ascezy. Znakiem krzyża leczono chorych i wypędzano demony. Nade wszystko krzyż uświetniał uroczystości liturgiczne. Miał swoje miejsce przy wyświęcaniu kapłanów, a przede wszystkim w misterium wieczerzy, podczas której eksponowano go na ołtarzu.
Jakie znaczenie dla szerzącego się kultu krzyża miało odnalezienie w Jerozolimie domniemanego krzyża Chrystusa?
Miejsce, w którym prawdopodobnie znaleziono krzyż Chrystusa (fot. Tamerlan, domena publiczna) |
Mamy zresztą relacje, które mówią, że ktokolwiek otrzymał relikwię krzyża, zaraz oprawiał ją w złoto i nosił przy sobie jak największą świętość. Co ciekawe, kiedy relikwię krzyża wystawiano do publicznej adoracji w Jerozolimie, trzeba było pilnować, aby pielgrzymi, całując ją, nie odgryźli kawałka, co niestety się zdarzało. Warto tu dodać, że w 614 roku Chosroes II, król perski, zdobył Jerozolimę, spalił Bazylikę Grobu Pańskiego i zrabował relikwie pasyjne – świętą włócznię, gąbkę i Drzewo Krzyża. Odbił je dopiero w 628 cesarz Herakliusz i relikwie przez Konstantynopol powróciły triumfalnie do Jerozolimy. Na pamiątkę tego wydarzenia ustanowiono święto Podwyższenia Krzyża Świętego, które obchodzimy 14 września.
Jeśli mówimy o odkryciu krzyża, to czy możemy być pewni, że miejsca, które dziś uchodzą za Drogę Krzyżową czy Golgotę, to te miejsca, w których cierpiał Jezus?
Tak, to były miejsca znane, o których pamięć przechowywano. Przecież w Jerozolimie powstała pierwsza wspólnota chrześcijan, którzy z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie wiedzę o tym, gdzie kolejne wydarzenia związane z działalnością Jezusa i jego męką miały miejsce.
Oczywiście sama Droga Krzyżowa i jej stacje to już okres średniowiecza. Tradycje z nią związane nie są jednak zmyślone. Pielgrzymi przybywający do Ziemi Świętej chodzili ścieżkami Jezusa, które wskazywali im tamtejsi chrześcijanie. Różne badania archeologiczne i źródłowe zdają się zresztą potwierdzać te tradycyjne przekazy.
Dziś wydarzenia związane ze śmiercią Chrystusa wydają się być powszechnie znane. Jezus jest chyba jedną z najbardziej znanych postaci historycznych. A jak to wyglądało wtedy? Czy wydarzenie to odbiło się jakimkolwiek echem w ówczesnym Imperium?
Nie, zdecydowanie nie. Musimy sobie uzmysłowić, że w skali całego Cesarstwa było to wydarzenie marginalne. Wszystkie postacie związane z Ewangeliami były w istocie postaciami epizodycznymi z punktu widzenia Imperium i jego polityki. Wiedza Rzymian o chrześcijaństwie była marna. Ci uważani byli po prostu za jedną z dziwacznych sekt żydowskich i nic więcej. Zarówno Piłat jak i Jezus, jak i wszyscy inni główni bohaterowie wielkopiątkowych wydarzeń są jedynie postaciami epizodycznymi w dziejach Rzymu, z politycznego punktu widzenia ówczesnych zupełnie nieznaczącymi.
Z prof. Sławomirem Bralewskim rozmawiał Sebastian Adamkiewicz
histmag .net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy