Dojechaliśmy późno wieczorem i od razu nas czyszczono ze złych duchów aborygeńskim dymem i zostaliśmy zaproszeni do wielkiej grupy wszystkich obecnych. Zapoznaliśmy się z wszystkimi i nas oddelegowali po dwoje z każdego kraju do poszczególnych grup o nazwach zwierzęcych. Byłem w głośnej grupie Wombatów. Wymyśliliśmy okrzyk dla naszej grupy. Przedstawiliśmy się. Następnie graliśmy w gry chyba do 4tej nad ranem!
Już o 7.30 rano była pobudka zjedliśmy śniadanie i przebraliśmy się w nasze mundury na uroczyste podniesienie flag. Byłem wyróżniony. Wciągałem Polska Flagę na maszt wraz z wyróżnionymi z każdego kraju uczestniczącego w tym obrzędzie. Był to moment wzniosły. W 40 rocznice obozów ESGAV przemawiali ci, co we wszystkich obozach brali udział.
Po uroczystościach odbyła się wielka gra. Na pierwszej stacji budowaliśmy szałasy. Niestety nasz szałas przemókł. Następnie szukaliśmy dzikieo jedzenia. Znaleźliśmy worek świerszczy i trzeba było je zjeść. Kolejne zajecie był taniec a po czym malowaliśmy bumerangi i robiliśmy włócznie z pończoch i mąki. Na końcu malowaliśmy didgeridoo. Malowałem z Rosjanką. Znudziliśmy się, więc pomazaliśmy didgeridoo farbą a potem pryskaliśmy kolorami. Udało mi się pobrudzić dziewczynie sukienkę!
Wróciliśmy do namiotów i siedliśmy by przygotować piosenki na ognisko. Zerwało się wietrzysko i nawet jeden namiot został porwany.
Ognisko - kominek mieliśmy na sali. Zajęli się nami Aborygenie. Ojciec i dwóch synów. Nauczyli nas grać na didgeridoo i innych instrumentach. Wywarło to na nas niesamowite wrażenie jak dumni są ze swojej kultury. Potem każdy naród śpiewał swoje piosenki w swoim języku i przedstawiliśmy nasze pokazy.
Następnego dnia już ubrani w strojach roboczych odbyło się ostatnie zajecie. Szukanie kart z opowiadaniem jak zwierzę wombat, Echidna, itp. było stworzone w systemie Aborygeńskim -Dreamtime. Zadanie wymagało kopania w ziemi, przepłynięcie na wysepkę, przejście w błocie i ogólne szukanie danych aż znaleźliśmy je wszystkie.
Na zakończenie odbyła się walka z włóczniami z mąką i pryskaniem farby. Niestety nasza ekipa ze Sydney musiała opuścić ESGAV, aby na czas złapać samolot do Sydney.
Ten wypad był niesamowitym przeżyciem dla nas wszystkich i nie możemy się doczekać kolejnego wypadu w następnym roku.
Pozdrawiam Was naszym polskim harcerskim pozdrowieniem
Czuwaj!
Krystian Davis, Sydney
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy