Prawdziwe trzęsienie polityczne w Polsce dopiero przed nami. I choć na razie nie zmieni ono obecnego układu sił, zmieni jednak w poważnym stopniu świadomość elektoratu poszczególnych partii. Od niej natomiast zależą nie tylko przyszłe losy tych partii, ale również opcja geopolityczna Polski. Czeka nas kilka wstrząsów, które pozwolą polskiemu społeczeństwu spojrzeć prawdzie w oczy.
Różne kary unijne – od tych za dewastację Puszczy Białowieskiej, niewdrożenie dyrektyw o prawie autorskim czy dyrektyw w walce ze smogiem po cięcia dotacji w nowym budżecie UE – ukażą entuzjastom Brukseli prawdziwe oblicze tego molocha „integracji” i jego polskich zwolenników. Z kolei coraz bliższy moment podpisania przez Donalda Trumpa. ustawy 447 – tzw. JUST – o zwrocie bezspadkowego mienia żydowskiego międzynarodowym organizacjom żydowskim nie może być pominięte całkowitym milczeniem przez polskie władze, jak to ma miejsce w przypadku decyzji Kongresu USA z 12 grudnia 2017 roku w tej właśnie sprawie. Dłużej milczeć się nie da i trzeba opowiedzieć się albo po stronie polskiej, albo po amerykańsko-żydowskiej. I tu nie trzeba żadnej rewolucji, aby zmieniła się świadomość elektoratu poszczególnych partii.
W przypadku PiS etap dojrzewania jego elektoratu już się rozpoczął. Rozczarowanie jego wyborców po głosowaniu 10 stycznia bieżącego roku w sejmie nad dwoma obywatelskimi projektami ustaw: antyaborcyjnym -„Zatrzymaj aborcję” – i proaborcyjnym – „Ratujmy Kobiety” jeszcze nigdy nie było tak głębokie. Posłowie tej „katolickiej” partii kolejny raz sprzeniewierzyli się swoim obietnicom przedwyborczym, składanym środowiskom walczącym o pełną prawną ochronę życia dziecka poczętego – każdego, również zagrożonego aborcją eugeniczną. Kolejny raz, uzyskawszy poparcie w wyborach parlamentarnych wielu milionów katolickiego elektoratu – bez którego nie byłoby żadnego zwycięstwa tej partii i zjednoczonej z nią prawicy ani żadnej władzy jej „naczelnika” w Polsce – posłowie PiS pokazali jak fałszywy jest ich „katolicki” etos. Ten pokaz fałszu był demonstracyjny. Najpierw bowiem poparli skierowanie ustawy antyaborcyjnej do prac w komisji – 231 głosowało za, 1 wstrzymał się, a 5 nie głosowało. Następnie zaś 58 posłów PiS z prezesem i czołówką władz partyjnych oraz państwowych na czele zagłosowało za skierowaniem do prac w komisji ustawy proaborcyjnej.
Wszelkie próby usprawiedliwienia proaborcyjnego głosowania posłów partii, która swoją władzę w Polsce zawdzięcza katolickiemu elektoratowi są niewiarygodne zarówno w wykładni moralnej, jaki i politycznej. Stanowią jedynie potwierdzenie fałszywej aksjologii i fałszywej dumy z powodu „realizacji przedwyborczych obietnic” nie tylko samego PiS, ale również tych wszystkich, którzy go popierają – z katolickimi mediami włącznie. Trzeba tu mówić bowiem o strategicznym – aczkolwiek oficjalnie niejawnym – działaniu PiS, gdyż była to już czwarta przegrana moralna próba tej partii w ustawodawczej walce o ochronę życia dziecka poczętego. Działanie było zaplanowane, gdyż na wstępnym etapie – w ostatniej kampanii wyborczej – zakładało ponowne wabienie katolickiego elektoratu rzekomym przywiązaniem do wartości chrześcijańskich. To przecież nie PO, nie Nowoczesna, nie PSL i nie Kukiz 15 występowali wówczas – kolejny raz – w sanktuariach maryjnych i dziesiątkach polskich kościołów, łudząc wiernych, że będą służyć wartościom chrześcijańskim. To nie G. Schetyna, R. Petru, W. Kosiniak-Kamysz i P. Kukiz byli wtedy promowani w katolickich mediach. To nie im udziela się teraz miejsca w tychże mediach po feralnym głosowaniu 58 posłów PiS za aborcją, ale właśnie tym ostatnim, aby mogli mówić pokrętnie na swój temat i atakować opozycję. I żadne polityczne kalkulacje i makiaweliczne wywody nie mają tu wytłumaczenia. Nie złamią reguł logiki i wyliczeń arytmetyki. Teza o tym, że 58 posłów PiS „zaorało” opozycję nie wytrzymuje szkolnego sprawdzianu wymienionych reguł i wyliczeń. Ze sprawdzianu tego jasno wynika, że znienawidzona przez radiomaryjny elektorat opozycja wyszła mu naprzeciw i pomieszała proaborcyjne plany PiS. Zbyt wielu posłów opozycji storpedowało bowiem nie tylko sam projekt „Ratujmy Kobiety”, ale również proaborcyjny plan PiS, z którego jasno wynikało, że 58 głosów tej „katolickiej” partii skutecznie wesprze zaprezentowaną w polskim sejmie przez Barbarę Nowacką ideę zabijania poczętych dzieci. Aby się mogły ziścić plany PiS, zabrakło jego makiawelicznym kalkulatorom 9 głosów. To były głosy ludzi sumienia, o których tyle się mówi w polskich kościołach. Ludzi sumienia – o dziwo – ze znienawidzonej przez radiomaryjny elektorat opozycji. Tak więc przed dalszym procedowaniem proaborcyjnej ustawy uratowało polski sejm symbolicznych dziewięciu sprawiedliwych.
Osławiony geniusz strategii pisowskiej przeliczył się w swoich kalkulacjach. Poszedł na całość i odsłonił swe prawdziwe oblicze. Nie wprowadził zakazu głosowania za aborcją, dlatego nikt nie poniósł żadnej kary klubowej za jej poparcie. Nikt też nikogo za sprzeniewierzenie się dekalogowi i nauczaniu Kościoła nie upomniał i nie ma zamiaru upominać – jakby nic się nie stało, jakby poparcie dla zabijania dzieci poczętych było dozwolone. A przecież wszyscy wiemy, że jest inaczej, że – jeśli uznajemy Boga – nie jest dozwolone. Było to oczywiste nawet dla agnostyka Leszka Kołakowskiego, który w książce Jeśli Boga nie ma. O Bogu, diable, grzechu i innych zmartwieniach tzw. filozofii religii omawia wszechstronne znaczenie sławnej tezy Fiodora Dostojewskiego : „Jeśli nie ma Boga, to wszystko wolno”. Kołakowski, który przecież nigdy nie utożsamiał się z chrześcijaństwem, podtrzymuje w swej książce uniwersalną ważność tej tezy zarówno w odniesieniu do wartości moralnych, jak i do kategorii prawdy – wolność wyboru zła zakłada nieistnienie Boga; powoływanie się na kategorię prawdy jest możliwe tylko wtedy, gdy stanowi ona odniesienie do absolutnego Umysłu – Boga. To, co jest tak bardzo oczywiste dla niechrześcijańskiego filozofa, nie jest oczywiste dla „katolickiej” partii, a co gorsza dla tych wszystkich, którzy ją popierają. PiS oficjalnie potwierdził, że od wartości chrześcijańskich ważniejsze są czyjeś interesy. Czyje?
Do tej pory posłowie PiS nie podejmujący się ochrony życia dziecka poczętego kalkulowali i oszukiwali swych wyborców w odniesieniu do projektów antyaborcyjnych: odrzucali je gremialnie – w 2016 roku – bądź nie brali udziału w głosowaniu czy też oddawali głosy wstrzymujące – w latach 2007 i 2011. Nie popierali natomiast jawnie projektów proaborcyjnych. Pod tym względem głosowanie 10 stycznia 2018 roku było przełomowe. PiS stanął w sposób jawny po stronie zła – stronie ciemnej mocy. Pokazał, że wygrywając dzięki katolickiemu elektoratowi, wolno mu odrzucić bądź selektywnie przyjmować nauczanie Kościoła.
Taką postawę najpełniej symbolizuje w kulturze chrześcijańskiej Wielki Inkwizytor, przedstawiony przez Fiodora Dostojewskiego w 1879 roku w Braciach Karamazow. Jego obraz stał się uniwersalną, ponadczasową metaforą określającą postawę tych wszystkich, którzy w imię nowego porządku – globalnego – podejmują wciąż na nowo walkę z chrześcijaństwem nie tylko na poziomie społecznym, politycznym i cywilizacyjnym, ale również antropologicznym oraz moralnym. Geniusz Dostojewskiego przeniknął istotę takiej globalnej utopii na przykładzie zachodniego dziewiętnastowiecznego socjalizmu, który wraz z ateistyczną filozofią Ludwika Feuerbacha zafascynował inteligencję rosyjską w II połowie XIX wieku, inspirując ją ideą rewolucji, mającej otwierać drogę do socjalistycznego raju na ziemi.. Główni ideolodzy rewolucyjnych przemian – od umiarkowanych „ewolucjonostów” po radykalnych anarchistów i jakobińskich spiskowców – m.in. Mikołaj Michajłowski, Piotr Ławrow, Piotr Tkaczow, Mikołaj Czajkowski – kierowali swe programy rewolucyjne do ludu rosyjskiego, którego los miał polepszyć socjalizm. Lud miał być jednak także siłą rewolucji, unicestwiającą istniejący porządek. Aby pozyskać konserwatywne, prawosławne chłopstwo dla rewolucji, nawiedzona inteligencja organizowała słynne „wędrówki w lud” – akcje oświeceniowo-propagandowe, ukierunkowane na niezauważalną przez chłopstwo zmianę jego tożsamości. Aby tego dokonać, „wędrujący” narodnicy postanowili wykorzystać w swej działalności zrodzone na gruncie prawosławia zasady wspólnotowego działania, ideały chrześcijańskiej etyki – miłość bliźniego – i ważne dla tej warstwy społecznej symbole i mity. Dostojewski ten właśnie sens i cel działalności narodnickich rewolucjonistów uznał za najbardziej niebezpieczny – przemianę świadomości narodowej, skutkującą zmianą tożsamości poprzez wykorzystanie zakorzenionych w niej symboli religijnych oraz patriotycznych. Lud rosyjski nie dal się oszukać i nie wziął wówczas udziału w wymierzonej w Rosję rewolucji pod płaszczykiem wartości chrześcijańskich. Uczynił to dopiero w innych okolicznościach w 1917 roku.
Na co liczą fałszywi katolicy w PiS? Na to, że polski naród jest głupszy od rosyjskiego ludu? Na to, że bez końca będzie wierzył w fałszywy etos tej partii? To przecież znaczy jedno: że PiS może rządzić tylko dzięki zniewalającej jego wyborców propagandzie. Jak pokazuje historia, na dłuższą metę jest to niemożliwe. Wcześniej czy później prawda pokonuje każdy fałsz.
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy