Graf. BumerangMedia (Collage - wikimedia commons) |
Na pytanie: Should the law be changed to allow same-sex
couples to marry? - z tych
co wysłali formularz ankietowy (niecałe 80% uprawnionych) - 7,817,247 (61.6%) odpowiedziało TAK a 4,873,987
(38.4%) NIE. Nie wiadomo czy była powołana niezależna komisja sprawdzająca te liczby. Plebiscyt
kosztował podatników 122 mln dolarów.
Jak wynika ze szczególowych rezultatow plebiscytu zdecydowanie przeciwna określaniu par homoseksualnych jako „małżeństwo” jest wielokulturowa Australia. Mieszkańcy zachodnich dzielnic metropolii sydnejskiej od Hurstville, Bankstown, poprzez Liverpool , Parramattę po Blacktown, gdzie najwięcej osiedliło się emigrantów ostatnich kilkudziesięciu lat , na pytanie postawione w ankiecie w dużej większości odpowiedziało NIE. W niektórych okręgach wyborczych negatywnych odpowiedzi było nawet 73%. Przeciwni rządowym propozycjom zmian są australijskie społeczności skupione wokół Kościoła katolickiego oraz innych kościołów chrześcijańskich. Podobne stanowisko wyrażają muzułmanie. Zmiany definicji małżeństwa proponowane przez rząd obraźliwe są też dla społeczności aborygeńskich.
Plebiscytowi, który ogłoszony został przez liberalno-narodowy rząd Malcolma Turnbulla pod koniec sierpnia towarzyszyła zmasowana akcja propagandowa wymierzona szczególnie w obrońców małżeństwa . Sama instytucja małżeństwa w Australii jest bardzo zdegenerowana. Postrzegana jest jako właściwie zbędna formalność, którą można zerwać w każdej chwili.
Niemniej terror poprawności politycznej w Australii zebrał swoje żniwo, a medialna nagonka osiągnęła swój cel. Natychmiast po ogłoszeniu w środę wyników sondy Parlament Federalny w Canberze przystąpił do procedury legalizacji związków partnerskich jako „małżeństw”. Ostateczne decyzje parlamentarzystów wg premiera Turnbulla mają zapaść jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Zarówno premier Turnbull jak i lider opozycji Bill Shorten nie widzą niczego złego w określeniu „małżeństwem” związków dwóch kobiet lub dwóch mężczyzn.
Związki partnerskie par jednopłciowych są
już uznawane przez australijskie
prawo od 10 lat. Skoro tak, to pytanie
po co to wszystko?
Wciąż - czy się tego chce, czy nie - małżeństwa jednopłciowe będą tymi nieoczywistymi, potrzebującymi do istnienia ideologicznych uzasadnień. Co innego funkcjonować prawnie tak, jakby było się małżeństwem, a co innego nim być. Zob. cały artykuł: Radio Poznań)
kb/BumerangMedia/Pudelek/RadioPoznan/SBS/news.com.au/xportal.pl
Jak wynika ze szczególowych rezultatow plebiscytu zdecydowanie przeciwna określaniu par homoseksualnych jako „małżeństwo” jest wielokulturowa Australia. Mieszkańcy zachodnich dzielnic metropolii sydnejskiej od Hurstville, Bankstown, poprzez Liverpool , Parramattę po Blacktown, gdzie najwięcej osiedliło się emigrantów ostatnich kilkudziesięciu lat , na pytanie postawione w ankiecie w dużej większości odpowiedziało NIE. W niektórych okręgach wyborczych negatywnych odpowiedzi było nawet 73%. Przeciwni rządowym propozycjom zmian są australijskie społeczności skupione wokół Kościoła katolickiego oraz innych kościołów chrześcijańskich. Podobne stanowisko wyrażają muzułmanie. Zmiany definicji małżeństwa proponowane przez rząd obraźliwe są też dla społeczności aborygeńskich.
Plebiscytowi, który ogłoszony został przez liberalno-narodowy rząd Malcolma Turnbulla pod koniec sierpnia towarzyszyła zmasowana akcja propagandowa wymierzona szczególnie w obrońców małżeństwa . Sama instytucja małżeństwa w Australii jest bardzo zdegenerowana. Postrzegana jest jako właściwie zbędna formalność, którą można zerwać w każdej chwili.
Jak informuje „Daily Mail Australia” głównie
chrześcijanie są teraz szykanowani w
Krainie Kangurów. Na murach chrześcijańskich kościołów pojawiły się napisy:
„Ukrzyżować głosujących na NIE” , „Chrześcijanie to naziści” oraz rysunki
zrównujące krzyż z nazistowską swastyką. Na jednym z kościołów w Melbourne
napisano: „Głosujcie na TAK, porąbani dewoci!” We wrześniu kościołowi w
Brisbane grożono podpaleniem, ponieważ na swoim billboardzie bronił małżeństwa
jako związku między kobietą a mężczyzną. Po ogłoszeniu wyników sondażu w sydnejskim Newtown zdominowanym przez lobby gejowskie namalowano
obraźliwy murar przedstawiający obronców
tradycyjnego malżeństwa - kard. Georga
Pella i b. premiera Australii Tony'ego Abbotta w
erotycznym ujęciu.
W naszej redakcyjnej ankiecie przeprowadzonej w okresie do 7 listopada, gdy
trwał australijski plebiscyt pocztowy, na pytanie : Czy określenie „małżeństwo
dwóch osób tej samej płci” jest logiczne? - 83% naszych internetowych respondentów
odpowiedziało NIE. Tę tendencję nie ulegania absurdom poprawności politycznej potwierdza też polski sondaż , który nie pozostawia wątpliwości co
Polacy myślą o „małżeństwach jednopłciowych”. Z badania przeprowadzonego w
kwietniu przez IPSOS wynika, że 86,5 proc. ankietowanych zgadza się, że
małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny.Niemniej terror poprawności politycznej w Australii zebrał swoje żniwo, a medialna nagonka osiągnęła swój cel. Natychmiast po ogłoszeniu w środę wyników sondy Parlament Federalny w Canberze przystąpił do procedury legalizacji związków partnerskich jako „małżeństw”. Ostateczne decyzje parlamentarzystów wg premiera Turnbulla mają zapaść jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Zarówno premier Turnbull jak i lider opozycji Bill Shorten nie widzą niczego złego w określeniu „małżeństwem” związków dwóch kobiet lub dwóch mężczyzn.
Próbę odpowiedzi na to pytanie daje niezależny dziennikarz poznański , analityk społecznych ,
politycznych i kulturowych zmian w
świecie – Łazarz Grajczyński
Cała ta impreza nie jest do końca konstytucyjna.
Australijskie Marriage Act, przyjęte na podstawie uprawnień konstytucyjnych
parlamentu, ustanawia monogamiczne małżeństwa obu płci jako obowiązujące w
całej Wspólnocie. Wprawdzie można je zmienić, dodatkowo są także inne przepisy
australijskiego prawa, traktujące czasami związki jednopłciowe jak
paramałżeństwa (np. Family Act). Nie zmienia to faktu, że Australijczycy
wypowiadają się na rzecz czegoś, czego ich prawo nie przewiduje.
Tutaj pojawia się jednak kolejny problem: skoro Family
Act już od lat 70. rozpoznaje prawa par jednopłciowych i ich rodzin, a
dodatkowo mogą oni rejestrować od dekady swoje związki, to po co cała ta obecna
debata? Po co małżeństwa jednopłciowe w ogóle? I tutaj strona liberalna podaje
masę argumentów - inkluzywność, tolerancja, demokracja, równość. Problem w tym,
że są one kompletnie bez sensu. Nie odpowiadają na zasadnicze pytanie: po co?
Aby na nie odpowiedzieć, trzeba wcześniej właściwie opisać to, co się wyprawia.
Po zmianie prawa pary jednopłciowe uzyskają prawny i społeczny status
małżeństwa - do teraz są one związkami rejestrowanymi. Aby ten status uzyskać, trzeba
jednak wcześniej znieść zasadę fundującą małżeństwo jako związek kobiety i
mężczyzny.
Debata nie dotyczy więc wcale homoseksualistów (są oni
niejako pretekstem), tylko małżeństwa jako instytucji społecznej. Jak ma ono
wyglądać i funkcjonować? na jakich zasadach? I czy ma pozostawać
"niezmienne" jako instytucja fundamentalna, czy może być
przekształcane zależnie od społecznych trendów? Odpowiedź na to pytanie nie
jest też ściśle powiązana z kwestią akceptacji dla homoseksualizmu i par homoseksualnych.
Ci, którzy je akceptują, nie potrzebują przecież nazywania ich małżeństwem, a
ci którzy rozpoznają małżeństwo jako relacje mężczyzny i kobiety i tak nie będą
pozytywnie odnosić się jednopłciowej wersji.Wciąż - czy się tego chce, czy nie - małżeństwa jednopłciowe będą tymi nieoczywistymi, potrzebującymi do istnienia ideologicznych uzasadnień. Co innego funkcjonować prawnie tak, jakby było się małżeństwem, a co innego nim być. Zob. cały artykuł: Radio Poznań)
kb/BumerangMedia/Pudelek/RadioPoznan/SBS/news.com.au/xportal.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy