Premier Beata Szydło i prezes Jarosław Kaczyński podsumowali 2 lata rządu Prawa i Sprawiedliwości. Fot. Kancelaria Premiera - Flickr (domena publiczna) |
Dowiedzieliśmy się, że Polakom żyje się lepiej. Wiele rodzin wyszło z ubóstwa. Plan Odpowiedzialnego Rozwoju Polski to uwalnianie polskiej gospodarki z okowów niemożności. Odbudowujemy polskie stocznie i możemy się pochwalić dużymi sukcesami. Wielkim sukcesem i zasługą polskiego rządu jest to, że dziś myślenie o polityce migracyjnej w Polsce jest inne, wygraliśmy ten spór z Unią Europejską. Polska jest dzisiaj postrzegana w Europie jako kraj wolny od terroryzmu. Modernizowana jest polska armia, w Polsce są obecni żołnierze NATO. Przed nami kolejne 2 lata, podczas których musimy dokończyć realizację naszych obietnic – zachwytom nie było końca.
W efekcie podziękowań pana prezesa, Naród – suweren dowiedział się, że pani premier będzie dalej panią premier – dymisja jej nie grozi, ma pełne polityczne poparcie ze strony największej partii politycznej w Sejmie. Co przekłada się wprost na kwestię trwania jej gabinetu, koniec spekulacji – i bardzo dobrze, ponieważ nie miały one sensu i nie są potrzebne. Albo się tak nam tylko wydaje, bo w istocie nic nie wiadomo – nie ma deklaracji, a pani premier była u pana prezesa sama w siedzibie partii bez rządu.
Pan Mateusz Morawiecki w jednej ze swoich wypowiedzi medialnych zasugerował, że docelowo możliwe jest zlikwidowanie deficytu budżetowego w Budżecie Państwa. Równolegle wskazał, że docelowo powinno być oddawanych ponad 300000 mieszkań rocznie (jest oddawanych około 160000). To fascynujące deklaracje, zwłaszcza ta pierwsza. Jest to jeden z naszych stałych postulatów, o który się upominamy od zawsze. Nie ma usprawiedliwienia na deficyt wynikający z wydatków socjalnych. Jeżeli społeczeństwo chce rozdawnictwa, niech się godzi na to, że wcześniej te pieniądze trzeba mu zabrać. To bolesna – żelazna logika, nie ma darmowych obiadów – zawsze za nie ktoś inny płaci. Można oszukiwać rzeczywistość pożyczając od naszych dzieci, czy może już wnuków, ale na tym nie da się zbudować solidarności międzypokoleniowej.
Rzeczywiście wskaźniki gospodarcze wyglądają bardzo dobrze, prognozy poważnych instytucji wskazują nawet na PKB 4,2% To dużo, to dobry wynik, jednak i tak poniżej tego co byłoby dla nas optymalne – około 7-8% – i mniej niż mają inne kraje regionu. Wtedy rzeczywiście dobrobyt byłby odczuwalny, jednak trzeba się cieszyć tym co jest. Bo jest dobrze w tym znaczeniu, że rzeczywiście sprawy kraju (poza problemami strukturalnymi) idą w dobrym kierunku i o ile nie pojawią się negatywne bodźce z zewnątrz, to powinniśmy w ten sposób się rozwijać jeszcze przez kolejne 2-3, a może i 4 lata.
Realnie jednak właśnie kwestia zewnętrznej koniunktury jest dla nas kluczowa. Dzięki zamówieniom z zewnątrz na nasze produkty i usługi cieszymy się wzrostem gospodarczym. Niskie stopy procentowe w Euro i w Złotym powodują, że inflacja jest pod kontrolą. Co prawda rosną ceny towarów pierwszej potrzeby, to powoli jest odczuwalne, oczywiście o ile komuś uda się je w ogóle kupić – np. jajka i masło w Polsce dobrej zmiany stały się rarytasem. Za pana Tuska, którego współpracownicy opychali się tłuściutkimi ośmiorniczkami jajek mieliśmy nadprodukcję i je niszczono. Dobra zmiana rządzi się swoimi prawami.Ciekawe kiedy skończy się ciepła woda w kranach?
W Polsce – co jest dowodem na drenaż gospodarczy – koszt kredytu nadal jest wyższy, niż na Zachodzie. Dodajmy, nie jest to tylko premia za ryzyko. W ten sposób wielkie instytucje finansowe realizują swoje zyski. Duża część kredytów i pożyczek w Polsce pochodzi z kapitału, który jest pożyczany przez instytucje finansowe za granicą w walutach o wiele niżej oprocentowanych od Złotego. W konsekwencji zyskuje na różnicy oprocentowania podwójnie, bo ma tani pieniądz, a nasze wysokie oprocentowanie służy do opłaty ubezpieczenia od ryzyka przewalutowania (np. wykup opcji walutowych itp.).
Z powyższych względów trzeba się zastanowić nad problemem uwolnienia Złotego. Mając jednak na uwadze wielkie ryzyko z tym związane. Nasza Konstytucja nie pozwala na emisję pieniądza w inny sposób, niż poprzez mechanizm kreacji pieniądza przez system banków komercyjnych w powiązaniu z Bankiem Centralnym. Luzowanie ilościowe jest w Polsce prawnie niemożliwe. Z jednej strony to dobrze, bo rząd łatwo nie zepsuje pieniądza, ale z drugiej strony to źle, albowiem nie mamy możliwości realizowania manewrów na polityce monetarnej. Chodzi o to, że jak inni luzują – czyli drukują, a my nie, to relatywnie tracimy w stosunku do innych. Ponieważ za wydrukowane Dolary, Jeny lub Euro – kupuje się u nas Złotego i własność w wymiarze realnym.
Nie jest to działanie proste, ponieważ na wspomniane waluty jest nieograniczony popyt na świecie, natomiast na Złotego ma on charakter głównie spekulacyjny. Przekłada się to na problem dewaluacji naszej waluty, w przypadku zmiany założeń polityki monetarnej. Gdybyśmy ogłosili światu, że zastanawiamy się nad rozwiązaniami pozwalającymi na luzowanie ilościowe, natychmiast rynki zweryfikowałyby kurs naszej waluty na bardziej niekorzystny dla nas. Tu zadziałałby automat, takie są zasady działania rynków.
Pokazuje to, że rząd dobrej zmiany – czy mu to się podoba, czy nie – musi działać w ramach wyznaczonych przez realia neoliberalnego rynku. Jeżeli jednak pan Mateusz Morawiecki doprowadzi do sytuacji, w której nie będzie deficytu w Budżecie Państwa i będzie to miało podstawy strukturalne (dochody Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i inne). To będzie mu się należał spory pomnik w Warszawie.
Krakauer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy