Ks. Jan Kaczkowski
Miliony Polaków pokochały Księdza Jana Kaczkowskiego za jego wyrozumiałość dla słabości drugiego człowieka, wierność sobie, błyskotliwe poczucie humoru i determinację w walce ze śmiertelną chorobą. Dziesięć miesięcy przed śmiercią odwiedził Australię.
Wzruszające i dramatyczne opowieści oraz wypowiedzi księdza Jana w Australii zostały opisane przez Joannę Podsadecką w wydawanej właśnie książce nakładem oficyny wydawniczej WAM.Autorytet, powiernik, przyjaciel. Jedyny spotkany ksiądz, któremu można było zaufać, który rozumiał dramat ludzkiego cierpienia i potrafił na niego odpowiedzieć – czułością. Ks. Jan Kaczkowski praktykował sztukę czułości, o której tak często mówił. Dziesięć miesięcy przed śmiercią przyjął zaproszenie do Australii od człowieka, którego wtedy nie znał, a który prosił o pomoc. Obiecał, że przyleci, choć rodzina i współpracownicy próbowali wybić mu to z głowy.
Nowa ksiazka Joanny Podsadeckiej pod tytułem “Sztuka Czułosci”. Będzie miała swoją premierę 25 października. Książka ta nawiązuje własnie do tej australijskiej wizyty . Dla bohaterów książki wizyta ks. Jana okazała się przełomowa. Dopiero Jego czułość pozwoliła im po wielu latach udręki pogodzić się z własnym życiem.
We wstępie do książki jej autorka pisze:
Niedawno zapytano mnie, skąd się wziął fenomen ks. Jana Kaczkowskiego. Pomyślałam wtedy, że być może z naszej tęsknoty za ludźmi, którzy żyją tak, jak mówią. „Można mieć pełne usta słów o godności człowieka, o jego wewnętrznej prawdzie i potrzebie wiary w człowieka, jeśli jednak za słowami nie pójdą czyny, mowa ta obróci się przeciwko mówiącym”, pisał ks. Józef Tischner. W sferze publicznej wciąż spotykamy się z tym, że deklaracje rozmijają się z czynami. Nauczyliśmy się nawet udawać, że się na to znieczuliliśmy, że to nas nie boli, że nie ma znaczenia. Jan uczył, jak odnaleźć się w przestrzeni osoby chorej, czasem nieuleczalnie, a gdy zachorował, tym, jak w tej rzeczywistości się odnalazł, uwiarygadniał to, o czym mówił wcześniej. W społecznym odbiorze stał się kimś do bólu autentycznym. Nie dziwi więc gigantyczna popularność, jaką cieszy się także dzisiaj, po swojej śmierci.
(...)
Joanna Podsadecka Fot. E.Szalacha |
Niedawno zapytano mnie, skąd się wziął fenomen ks. Jana Kaczkowskiego. Pomyślałam wtedy, że być może z naszej tęsknoty za ludźmi, którzy żyją tak, jak mówią. „Można mieć pełne usta słów o godności człowieka, o jego wewnętrznej prawdzie i potrzebie wiary w człowieka, jeśli jednak za słowami nie pójdą czyny, mowa ta obróci się przeciwko mówiącym”, pisał ks. Józef Tischner. W sferze publicznej wciąż spotykamy się z tym, że deklaracje rozmijają się z czynami. Nauczyliśmy się nawet udawać, że się na to znieczuliliśmy, że to nas nie boli, że nie ma znaczenia. Jan uczył, jak odnaleźć się w przestrzeni osoby chorej, czasem nieuleczalnie, a gdy zachorował, tym, jak w tej rzeczywistości się odnalazł, uwiarygadniał to, o czym mówił wcześniej. W społecznym odbiorze stał się kimś do bólu autentycznym. Nie dziwi więc gigantyczna popularność, jaką cieszy się także dzisiaj, po swojej śmierci.
(...)
W 2015 roku, dziesięć miesięcy przed śmiercią, Jan
przyjął zaproszenie do Australii od Marka Kuligowskiego. Ten obcy wówczas mu
człowiek napisał maila z prośbą o pomoc, nie potrafił bowiem pogodzić się ze
śmiercią żony. Jan obiecał, że przyleci, i wbrew protestom rodziny i
współpracowników 16 maja, po dwudziestosześciogodzinnym locie, stanął na
Antypodach. Wyleciał z kraju dzień po badaniu rezonansem magnetycznym. Bał się
wyników, cieszył się, że teraz będzie brakowało czasu na myślenie
o prawdopodobnych scenariuszach. Przez kolejne 12 dni w Perth i Melbourne odbył
wiele spotkań, wygłosił sporo kazań żebraczych (zebrał też rekordową kwotę na
swoje hospicjum). Był bardzo szczęśliwy, że odważył się na tę podróż. Zaraz po
powrocie do Polski pojechał na chemioterapię do Olsztyna. Jan twierdził, że nic
specjalnego nie zrobiłw czasie pobytu w Australii. Jednak: tamtejszy hodowca
pszczół, poruszony tym, co zobaczył i usłyszał, wysłał do Puckiego Hospicjum 15
kilogramów miodu manuka (kilogram tego miodu kosztuje kilkaset dolarów);
biznesmen Andrzej Balcerzak, gdy zwyciężył w jednym z odcinków australijskiej
edycji teleturnieju telewizyjnego „Milionerzy”, nagrodę przeznaczył na
hospicjum w Pucku; Barbara, która w dzieciństwie była wykorzystywana seksualnie
przez księdza i dlatego przez ponad 50 lat nie chciała mieć kontaktu z klerem,
zdecydowała się na spowiedź i przyjęcie pierwszej komunii, jeśli udzieli jej
ich ks. Kaczkowski; a Marek, którego dręczyły wspomnienia o umieraniu żony, po
spotkaniu z Janem poczuł ulgę…
Zależało mi, by w tej książce znalazły się przede wszystkim historie ludzi, których Jan poznał w Australii w ciągu tamtych majowych dni. Bo to prowokuje do zadawania sobie pytań: ile z naszych kilkunastu dni życia zostaje w innych? Czy aby nie powinniśmy naprawić czegoś, co jeszcze da się naprawić, przeprosić kogoś, komu się to należy, wyrazić wdzięczność, a może nawet zaryzykować wyjście na głupca? Żeby nam nie zabrakło czasu. (...)
Joanna Podsadecka („Sztuka czułości”, fragm. Wstępu)
Joanna Podsadecka - polska dziennikarka i redaktorka. Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej oraz latynoamerykanistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autorka m.in. książki „Gen ryzyka w sobie miał…”, monografii „Krąg Turowicza” (wraz z Witoldem Beresiem i Krzysztofem Burnetką), „Idź własną drogą” – wywiadu-rzeki z podróżnikiem Markiem Kamińskim. Współtworzyła dwie książki ks. Jana Kaczkowskiego - „Grunt pod nogami” (która otrzymała w 2017 roku statuetkę Bestsellera Empiku) oraz „Dasz radę. Ostatnia rozmowa”. Trzecia w jej karierze książka o ks. Kaczkowskim nosi tytuł „Sztuka czułości”.
„Sztuka czułości” Joanny Podsadeckiej będzie wkrótce dostępna w Australii.
CENA: $32 z dostarczeniem do domu.
ZAMÓWIENIA I INFORMACJA
Marek Kuligowski (Kuligowski Foundation )
Tel 0448 855 773
Email: kulig35 @ hotmail.com
Kupujac tę książkę wspierasz Puckie Hospicjum pw. Św Ojca Pio zalłożone przez księdza Jana Kaczkowskiego. Cały dochód będzie przekazany do tego hospicjum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy