Ela Chylewska i Bogumił Drozdowski podczas autorskiego wieczoru poezji w Konsulacie RP w Sydney |
Niecodzienny Koncert, który odbył się w sobotnie
popołudnie, 16 września w Sali Konsulatu RP w Sydney, nosił znamienny tytuł: ‘Po
co miłość poecie ?’ Wyglądało, że wiele osób pragnie uzyskać na to pytanie
odpowiedź, a być może jest wśród nas także o wiele więcej wzniosłych poetyckich
dusz, niż nam się wydaje? Fakt faktem, Salę Konsulatu wypełniła publiczność i
to, jak zaznaczyła w swoim powitaniu Pani Konsul Generalna, Regina Jurkowska –
pomimo odbywających się w tym dniu kilku innych atrakcyjnych imprez
kulturalnych.
Ponieważ najpiękniejszą formą poezji jest muzyka, którą nie bez powodu nazywa się także poezją bez słów, wprowadzeniem do wieczoru poetyckiego stał się recital muzyki klasycznej w wykonaniu Mikołaja Drozdowskiego i Aleksandra Bącala. Ci dwaj utalentowani uczniowie przedmaturalnej klasy jednej z prestiżowych, katolickich szkół prywatnych w Sydney, znani są także w świecie muzyki nie tylko w Australii. Tutejszej polskiej społeczności Mikołaj i Aleksander dali się poznać przed ponad dziesięciu laty, kiedy wystąpili ‘gościnnie’ na jednym z Konkursów Ewy Malewicz. Gościnnie, ponieważ ze względu na wiek (niecałe pięć lat) nie kwalifikowali się jeszcze do oficjalnego uczestnictwa. Zagrali swoje utwory nie gorzej, a może nawet i lepiej niż niektórzy dwa razy starsi uczestnicy Konkursu. I to wówczas podjęta została decyzja o uzupełnieniu konkursowego regulaminu, stwarzając grupę najmłodszych uczestników - dzieci poniżej 11. roku życia.
No bo na przykład Bogumił recytuje swój List jesienny
Nieraz zastanawiamy
się, kiedy Ela znajduje czas na wszystkie swoje twórcze działania. Przecież ma
pełny etat w Bibliotece Stanowej, prowadzi dom i jak sama twierdzi uwielbia
gotować. Zawsze była oddaną Mamą a teraz jest ukochaną Babcią. Tak! Tak! –
siedmiorga wnuków. Rąbka tajemnicy uchyliła w jednym z zaprezentowanych
wierszyków:
Ponieważ najpiękniejszą formą poezji jest muzyka, którą nie bez powodu nazywa się także poezją bez słów, wprowadzeniem do wieczoru poetyckiego stał się recital muzyki klasycznej w wykonaniu Mikołaja Drozdowskiego i Aleksandra Bącala. Ci dwaj utalentowani uczniowie przedmaturalnej klasy jednej z prestiżowych, katolickich szkół prywatnych w Sydney, znani są także w świecie muzyki nie tylko w Australii. Tutejszej polskiej społeczności Mikołaj i Aleksander dali się poznać przed ponad dziesięciu laty, kiedy wystąpili ‘gościnnie’ na jednym z Konkursów Ewy Malewicz. Gościnnie, ponieważ ze względu na wiek (niecałe pięć lat) nie kwalifikowali się jeszcze do oficjalnego uczestnictwa. Zagrali swoje utwory nie gorzej, a może nawet i lepiej niż niektórzy dwa razy starsi uczestnicy Konkursu. I to wówczas podjęta została decyzja o uzupełnieniu konkursowego regulaminu, stwarzając grupę najmłodszych uczestników - dzieci poniżej 11. roku życia.
Jako preludium poezji, utalentowani młodzi muzycy zagrali
na skrzypcach i fortepianie: dwa mazurki oraz poloneza, Chopina; april, Czajkowskiego; czardasza, Montiego; jealousy,
Gadea oraz jeden utwór jazzowy – scateboard.
Aleksander i Mikołaj otrzymali zasłużony aplauz
publiczności. Gratulacje należą się obecnym na sali mamom obydwu muzyków, bo to
przede wszystkim ich zasługa.
Jeszcze nie umilkły echa braw dla Mikołaja i Aleksandra,
kiedy na scenie pojawiło się dwoje uroczych artystów – Bogumił i Ela.
Wszechstronnie uzdolniona Ela Chylewska, autorka tomiku poezji ‘Za bramą Raju’, znana z audycji radiowych, z recytacji,
doskonałych ról w przedstawieniach Teatru Fantazja – tym razem wystąpiła w
nowej roli. Takiej Eli nie znaliśmy. Zalotna, urocza dziewczyna, która potrafi
sprowokować widownię do eksplozji serdecznego śmiechu, ale też i wzruszyć do
łez. To Ela powyciągała z szuflad swoje nowe, jeszcze niepublikowane wiersze,
zmobilizowała Bogumiła Drozdowskiego aby zrobił to samo i wspólnie opracowali
poetycki duet, którego nie powstydziłaby się najbardziej renomowana scena.No bo na przykład Bogumił recytuje swój List jesienny
Dojrzał
Mimo tego bardzo się zarumienił
I wirując
Miękko siadł na trawie
Jest piękny w kształcie
I w barwach
Podniosłem
Kroplami wieczornej rosy napisałem
„Kocham”
W miejsce znaczka złożyłem usta
Dopisałem
„EXPRESS”
Uniosłem
Wiatr dobrze znał adres
Romantyczne te klony
Na co Ela
natychmiast odpowiada:
Łatwo się ogrzać w jesieni
bardzo łatwo.
Wystarczy trochę słów płomieni
i listek złoty
nagrzany słońcem lata,
nutki co człowieka rozczulą
i gorąca herbata.
Kot Maurycy symfonię mruczy,
do stóp się tuli.
W kominie świerszcz zasnął,
wiatr huczy
złe duchy odgania.
Łatwo się ogrzać w jesieni
bardzo łatwo
kochany... kochana
I znowu,
Bogumił recytuje Balladę Walentynkową:
W oczach Twoich
zroszonych łezką
widzę siebie
bardziej niebiesko,
bardziej ciepło, lekko i jasno
w Twym błękicie płynąć
i zasnąć.
Płynę, frunę...
już nie wiem
w skrzydłach ptaków powiewie,
obłok szyje Ci suknię
chętnie sto metrów utnie.
A Ty ze mną
dłonią, myślą splątana
płyniesz, fruniesz, tańczysz kochana.
w skrzydłach moich mam dla Ciebie
księżyc do snu kolebie
pelargonie w Twoim ogródku.
z bluszczu świecą gladiole –
z pomarańczą topole
kokietują begonie bez skutku.
czas lądować panienko
gdzie przytulnie, gdzie miękko
w sercach z kwiatów,
w szeptach, zaklęciach,
w uścisku nie do pojęcia.
Ela
natychmias odpowiada, recytując swój wiersz:
a może byśmy tak bez planów
bez pelargonii, bez dywanów
znaleźli małą kurną chatę
ty byś podjechał pod nią fiatem
z fiata byś wyjął dwa kubeczki
ekspres do kawy, książki Mleczki
białe muszelki z Pobierowa
w które schowałam nasze słowa
zaszumią, kiedy przyjdzie jesień
ogrzeją gdy się skończy wrzesień
będą jak szal utkany słońcem
jak ciepło palca na obrączce
a może byśmy tak kochany...
Wydawało
nam się, że znamy Bogumiła Drozdowskiego. Znamy go z Teatru Fantazja, z
występów na rocznicowych uroczystościach, nawet z czytania w kościele.
Wiedzieliśmy, że umie śpiewać... ale założę się ile osób wiedziało, że pod tą
czupryną gęstych falujących włosów kryje się umysł poety, a pod ujmującym,
jakby lekko zażenownym uśmiechem, serce romantyka. No bo weźmy na przykłed
wiersz: Tęcza
Na tle chmur ołowiowych
fascynuje barwami
gigat – wstęga – kokarda
tkana deszczu kroplami
kap, kap krople
kropelki
jak
na morzu butelki
niosą
prośby
życzenia
marzenia
każda kropla ma wieczko
opasane wstążeczką
wieczko kształt ma serduszka
wieczko ma
też dwa uszka
milion marzeń i życzeń
tuż przed Pańskim obliczem
cherubiny
amory
przetwarzają
w kolory
płyną farby do góry
bo fenomen natury
wielkim pędzlem maluje
sam Pan Bozia zza chmury
nie żałuj farb Panie
nie żałuj
w
kolorach tęczy mnie maluj
pomóż mi Ciebie zrozumieć
pojąć co nie do pojęcia
spraw jeśli płakać mam kiedy
to... to tylko ze szczęścia
Dziękujemy
Ci Bogumile, niejedna z napisanych, recytowanych i śpiewanych przez Ciebie
strof wycisnęła tego popołudnia łzę – łzę wzruszenia i szczęścia.
Wiersze Eli Chylewskiej zataczają
coraz to szerszy krąg. Niedawno zwrócił się do naszej sydnejskiej Poetki sam
Jerzy Stuhr. Poprosił o pozwolenie recytacji jednego z jej wierszy na koncercie
dobroczynnym Ewy Błaszczak. I ten wiersz jest także o miłości ... do sztuki.
Mieliśmy go okazję usłyszeć w wykonaniu Eli na wspomnianym Popołudniu z Poezją:
Stwory wyobraźni, fantazyjni ludzie
spełniają życzenia swoje, cudze,
zmyślonym postaciom dają życie
na sezon, dwa, na dłużej...
Być z nimi chcą jak kochankowie
darują ciało, duszę, zdrowie,
i szept, i krzyk, i wycie
co serce im podpowie.
Jak zakochani chcą być razem,
kładą odświętne makijaże
spójni w miłości, pewni ról
zaczarowane twarze
Żyją związani przyrzeczeniem
z piękną, tragiczną Melpomene
kurtyna w górę, maski w dół,
olśnienie...
na stole stoi dzbanek
filiżanka herbaty
książki nieprzeczytane
pierścionek od taty
widokówka z Florencji
wczorajsza gazeta
trzy baterie, żarówka
zgnieciona serweta
słów tysiące, długopis
kartki zapisane
to jest świat poetki
o piątej nad
ranem
Ela i Bogumił ukazali nam w swojej poezji niezliczone
oblicza miłości – delikatną, jak roślinka o którą należy dbać, chuchać i
dmuchać, miłość romantyczną, zaborczą, erotyczną i rozpaczliwą. Miłość
zwyczajną i wierną, piękną i trwałą.
Miłość do gór, do przyrody, do poezji, do teatru, a także tę, którą każdy z nas
nosi w sercu, często głęboko skrywaną, nawet przed sobą...
I nam, słuchaczom, i recytującej swój wiersz
Eli trudno było opanować wzruszenie:
Zostawiłam Cię dla słońca i przestrzeni
byłam wtedy przecież taka młoda
zostawiłam, żeby nigdy już nie wrócić
uwierałaś mnie jak drzazga albo kłoda
Koleżanka powiedziała że zdradziłam
i odeszłam jak to czyni kobiet wiele,
ja mościłam już kołderkę w swoim brzuchu
i biodrami kołysałam w niej nadzieję.
Nowa miłość wcale nie jest taka łatwa
prawdę mówiąc to do dzisiaj jej się uczę.
Tak jak nowa, zaadoptowana matka,
raz przytuli, raz przygani, a raz stłucze.
Z dogadaniem się też ciężko bywa
gdyż sny nasze w innych śnią językach
lecz uwierz mi, jestem z Nią szczęśliwa
choć czasami potrzebuję jeszcze bryka.
Więcej lat przeżyłam tutaj z Nią niż z Tobą
nauczyłam się jej głosów, szeptów, krzyków.
Rozpoznaję wszystkie pory roku
chociaż ciągle
brak mi tu słowików.
Wiem, nie każdy może pojąć, że dla Ciebie
piszę wiersze i wyżywam się aktorsko.
Ona wie, że ja Was kocham obie
A Ty wiesz to, moja miła, moja Polsko?
Uroku
recytowanej i śpiewanej poezji dodawała oprawa artystyczna sali. Na ścianach
oraz rozstawionych stelażach pyszniły się obrazy znanego artysty – Vitka
Skoniecznego. Otwarcie tej wystawy, zatytułowanej PORTRETY miało miejsce
tydzień wcześniej. Oprócz niezwykle
ciekawych portretów ludzi, znalazł się wśród obrazów uroczy strach na wróble a
także para bocianów. Ten ostatni zakupiło znane sydnejskie małżeństwo, jako
prezent dla córki – tak, tak, już zamężnej.
Fot. A.Dobrowolski |
Jak zawsze należą się słowa podziękowania dla naszej Pani
Konsul. Po raz kolejny opuszczamy tę sydnejską oazę polskości ubogaceni
językowo, kulturowo i duchowo.
Marianna Łacek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy