Stanisław Wyspiański, Chochoły, 1899 domena publiczna |
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur,
ostał ci się ino sznur.
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur,
ostał ci się ino sznur.
Stanisław Wyspiański: Wesele
Pamiętamy wszyscy Wesele Stanisława Wyspiańskiego i zawartą w nim przejmującą prawdę o polskim charakterze narodowym, przedstawioną w symbolu złotego rogu. To symbol najwyższych dla Polaków wartości, skumulowanych w przestrzeni wolności. W rzeczywistości politycznej i społecznej, stanowiącej bezpośredni kontekst dramatu Wyspiańskiego, złoty róg miał zjednoczyć Polaków i porwać do walki o niepodległość Polski. O fiasku oczekiwanego zrywu wolności zadecydowali wszyscy goście odbywającego się tytułowego wesela – nie tylko Gospodarz wręczający symboliczny róg Jaśkowi, i nie tylko tenże Jasiek, który go zgubi, schylając się po czapkę z pawimi piórami. Winni są wszyscy goście wesela przedstawionego w dramacie Wyspiańskiego – z wyjątkiem tych postaci, które są zjawami, postaciami symbolicznym, niosącymi ważne pouczenia i przesłania. Poeta obciąża odpowiedzialnością w równym stopniu głównych aktorów „dramatu złotego rogu” i będących ich zapleczem przedstawicieli polskiego społeczeństwa: inteligencję i chłopów – niezdolnych do stworzenia autentycznej jedności narodowej.
Nawet pobieżny tylko przegląd ukazanych przez Wyspiańskiego ówczesnych polskich problemów upewnia nas w przekonaniu nie tylko o ich uniwersalnym ujęciu, ale nade wszystko o tym, iż wskazują one na stałe dane polskiej mentalności i polskiego charakteru narodowego. Są to, niestety, negatywne dane naszej tożsamości, które Piotr Skarga nazywa chorobami. Słomiany zapał, brak zmysłu organizacyjnego w sprawach narodowych, podziały społeczeństwa paraliżujące zaistnienie jedności, słabość intelektualna elit niezdolnych do określenia realnych sposobów osiągania wolności i suwerenności, uleganie obcym wzorom – które genialnie ujął Juliusz Słowacki, pisząc o Polsce w Grobie Agamemnona: „Pawiem narodów byłaś i papugą” – skłonność do egoistycznego przedkładania wartości pozornych i partykularnych – czapki z pawimi piórami – ponad to, co ma wagę duchową – symbolizowaną przez złoty róg. I wiele innych wad. W ciągu 116 lat, które upłynęły od powstania tego dramatu Wyspiańskiego Polacy gubili złoty róg wiele razy, popadali wciąż na nowo w te same choroby ducha i charakteru. Również obecnie dały one o sobie znać z całą mocą.
Wesele w sposób oczywisty narzuca się jako najbardziej przekonujący sposób odczytania obecnego zawirowania sceny politycznej w Polsce. Bez jałowego i infantylnego zrzucania odpowiedzialności za jego zaistnienie na fatalne nasze położenie geograficzne – w otoczeniu wrogich sąsiadów – aktualny układ geopolityczny Europy i świata, a nade wszystko na Rosję, w której establishment polityczny Polski od 1989 roku upatruje największe dla nas zagrożenia.
Zamiast realnej oceny rzeczywistości oraz opartych na niej programów umocnienia Polski i jej rozwoju cywilizacyjnego politycy wraz ze swoimi elitami serwują nam mity oraz inspirowane nimi utopijne projekty. Tworzą z nich sztuczny twór, który pełni rolę chochoła – wprawia polskie społeczeństwo w taniec niemocy. W taki stan ducha, który nie pozwala na przezwyciężenie zniewolenia mirażami wolności i „bezpieczeństwa” pod patronatem USA i NATO czy dobrobytu proponowanego przez Unię Europejską. Nie pozwala na odrzucenie obłąkańczej idei międzymorza i budowy wielkiej Ukrainy – neobanderowskiej. Co więcej, nie pozwala na urealnienie idei trójmorza – jedynej sensownej koncepcji stopniowego usamodzielniania Polski i wyprowadzania jej z geopolitycznego zamknięcia między Niemcami i Rosją. Urealnienie tej idei jest możliwe nade wszystko na poziomie cywilizacyjnym – w odwołaniu do chrześcijańskiego dziedzictwa Europy, odrzuconego przez Unię Europejską, która z tego właśnie powodu popadła w katastrofalny kryzys tożsamości. Błędem „ontologicznym” tej idei jest jednak uzależnianie jej in statu nascendi od patronatu USA – ściślej od amerykańskich koncepcji transatlantyckich oraz globalistycznej amerykańskiej gospodarki – m.in. poprzez import gazu łupkowego. Europa umiera nie z braku nowego impulsu ekonomiczno-gospodarczego, ale z braku uniwersalnych wartości, które są gwarantem fundamentu cywilizacyjnego.
Trójmorze tylko wtedy może stać się realną drogą upodmiotowienia tworzących je państw, gdy stworzą one – z Polską na czele -platformę odbudowy cywilizacyjnej Europy. Platformą tą nie są ani bazy NATO, ani import amerykańskiego gazu – z polskim terminalem w tle. Tym bardziej nie tworzy jej przyjaźń budowana na nienawiści do Rosji, prowadząca w linii prostej do wojny. Patronat USA uniemożliwia utworzenie w ramach trójmorza platformy cywilizacyjnego odrodzenia Europy – jej powrotu do chrześcijańskiego dziedzictwa. Ameryka nie była i nie jest zainteresowana podtrzymywaniem tego dziedzictwa. Przeciwnie, można nawet oskarżać Stany Zjednoczone o to, iż za ich przyzwoleniem czy wręcz pod ich patronatem dokonała się dechrystianizacja starego kontynentu. W dodatku obecny amerykański prezydent, który mógłby podjąć jakieś działania na rzecz wartości chrześcijańskich, został ubezwłasnowolniony przez amerykański establishment polityczny. I choć mógł powiedzieć publicznie, iż Polskę i Amerykę łączy wiara w Boga, to niczego na rzecz tej jedności wiary uczynić nie może. Przyjęcie amerykańskiego patronatu dla trójmorza jest świadectwem chocholego marazmu duchowego i intelektualnego.
Jest zarazem już teraz widoczną utratą wyjątkowej szansy geopolitycznej. Dla wątpliwych profitów amerykańsko-natowskich polscy politycy zgubili bowiem złoty róg. Przyczyniła się do tego nie tylko ich słabość duchowa i intelektualna, ale również nasze wady narodowe, które dały o sobie znać w sposób spektakularny. Tocząca się od ostatnich wyborów prezydenckich i parlamentarnych walka pomiędzy opozycją i obozem władzy nie jest żadną próbą zakończenia tańca chochoła i przełamania ciągnącego się od 1989 roku mentalnego zniewolenia Polaków. Wszystko, co się nam przytrafia ostatnio w tym chocholim tańcu jest jedynie nową kompozycją jego figur- m.in. bitwy z TK o pisowski TK, walka z ”kastą” sędziów i jej sądami w imię pisowskiej „kasty” i jej władzy nad sądami. Również spóźniona o blisko 30 lat dezubekizacja jest chocholim tańcem – klasycznym odciąganiem uwagi od obecnych autentycznych zagrożeń. Polska niczego dzięki niej nie uzyskała, oprócz wprowadzenia do świadomości patriotycznej współczesnych Polaków pojęcia zbiorowej odpowiedzialności oraz upragnionych przez pisowskich „patriotów” nowych podziałów społeczeństwa, obejmujących nie tylko znienawidzonych ubeków, ale również ich dzieci i wnuki.
Jeszcze większe zapamiętanie w chocholim tańcu sprowadziła ustawa dekomunizacyjna, usuwająca z przestrzeni publicznej komunistyczne nazwy ulic i komunistycznych ich patronów, a jednocześnie pozwalająca istnieć takim pozostałościom komunizmu jak Nowa Huta czy odbudowana na mocy dekretów Bieruta Warszawa. W totalnej niemocy ducha establishmentu politycznego i środowisk opiniotwórczych kuriozum stanowi burzenie pomników ku czci blisko 800 tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej poległych na polskiej ziemi w walce hitlerowskimi Niemcami. To zapamiętanie w odcinaniu współczesnej Polski od niedawnej przeszłości jest nie tyle świadectwem sprawiedliwego nad nią sądu, ile przejawem ciężkiego zniewolenia mitem „dobrej” Ameryki, służącym ukształtowaniu negatywnej postawy Polaków wobec „złej” Rosji, która obecnie w niczym nam nie zagraża. To są dwa mity najbardziej wyniszczające naszą mentalność i charakter narodowy. Nie mają one jednak równorzędnego znaczenia, gdyż drugi wynika z pierwszego. Nie ma mitu „złej” Rosji bez mitu „dobrej” Ameryki. Aby legitymizować „dobroczynne” działania Waszyngtonu i wynikające z nich wojenne operacje NATO, trzeba nieustannie podkreślać zagrożenia Polski, Europy i świata ze strony Rosji. To karkołomna propaganda, którą uprawiają polskie władze i stojące za nimi środowiska opiniotwórcze, nie wyłączając prawicowych i katolickich. Rosja – wbrew oficjalnej manipulacji prawdą na jej temat – nie zgłasza pod naszym adresem żadnych pretensji ani roszczeń.
Odpowiada natomiast na bolesne dla milionów jej obywateli – których bliscy zginęli na polskiej ziemi – próby unieważnienia ich daniny krwi w walce z Hitlerem. Jest to spotęgowanie chocholego tańca w sytuacji, gdy Rosja dodatkowo nie ponosi żadnej odpowiedzialności za te wszystkie negatywne procesy, które niszczą Polskę od roku 1989. Dekomunizacyjna zagrywka z Moskwą nabiera – na równi z tarczą antyrakietową i wschodnią flanką NATO na naszym terytorium – cynicznego charakteru w kontekście poruszonych na nowo przez PiS reparacji wojennych należnych nam od Niemiec. Należnych, ale jednocześnie wyjątkowo „wrażliwych” w kontekście trwałości naszej zachodniej granicy. Obrażanie, poniżanie i prowokowanie Rosji, która do tej pory była jej gwarantem, świadczy nie tylko o oderwaniu takiej polityki od rzeczywistości, ale również o jej ukierunkowaniu na szkody Polski. Wątpliwe jest bowiem, czy w starciu z Niemcami amerykański protektor wesprze Warszawę. Jeśli natomiast problem reparacji wojennych służyć ma obozowi władzy jedynie dla utrzymania poparcia elektoratu, a co za tym idzie – jej utrzymania, oznacza to, że kolejny raz – dla czapki z pawimi piórami rządzący zgubili złoty róg.
konserwatyzm .pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy