Kard. Kazimierz Nycz i abp Stanislaw Gądecki - obecnie dwie najważniejsze osoby w polskiej hierarchii kościelnej |
Wydaje się wam, że najważniejsze starcie polityczne tego weekendu rozegrało się między kongresem PiS-u a radą krajową PO? Jesteście w błędzie. Najważniejszy i długofalowo najbardziej brzemienny w skutki pojedynek stoczyli prezes PiS Jarosław Kaczyński i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki.
W sobotę Kaczyński wypowiedział twarde „nie” dla przyjmowania uchodźców, a już w niedzielę, podczas odpustu Matki Bożej Ucieczki Grzeszników w wielkopolskim Wieleniu, abp Gądecki replikował: „W kwestii gościnności wobec uchodźców i migrantów kierunek chrześcijaninowi ukazuje Jezus, a nie postanowienia polityki, ekonomii czy kultury. Jezus zaś mówi: >Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie<…”
Miłosierdzie nie tylko dla uchodźców, także dla migrantów
Warto zwrócić uwagę na dwa słowa w tej wypowiedzi: „uchodźców i migrantów”. Do tej pory, domagając się otwarcia korytarzy humanitarnych dla uciekinierów z Syrii, Kościół skupiał się na aspekcie zagrożenia ich życia. W takiej sytuacji skrajnego niebezpieczeństwa winniśmy bliźnim okazać miłosierdzie i pomoc – argumentowali biskupi.
Jeszcze kilka dni wcześniej biskup warszawski kard. Kazimierz Nycz na spotkaniu z samorządowcami w sprawie korytarzy przekonywał: – „Nie stawiajmy znaku równości między uchodźcami a migrantami, gdyż są to dwie różne kategorie. Uchodźca uchodzi przed niebezpieczeństwem śmierci, prześladowań za wiarę, poglądy czy przekonania albo ucieka w sytuacji, gdy jego dom został zniszczony, a jego życie jest zagrożone”.
Teraz jednak – nazajutrz po twardym „nie” Kaczyńskiego – abp Gądecki mówi, że na solidarność zasługują nie tylko uchodźcy wojenni, ale i migranci ekonomiczni. – „Migranci są naszymi braćmi i siostrami poszukującymi lepszego życia, z dala od ubóstwa, głodu, wyzysku i niesłusznego podziału zasobów naszej planety, które powinny być rozdzielone równo między wszystkich ludzi. A zresztą czyż nie jest pragnieniem każdego z nas poprawienie własnych warunków życiowych i osiągnięcie uczciwego i słusznego dobrobytu, który by mógł dzielić ze swoimi bliskimi?” – mówił przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Nie pierwsze to wystąpienie polskiego biskupa sprzeciwiające się ksenofobicznej retoryce rządzących, ale pierwsze tak wyraziste, jednoznacznie obejmujące też migrantów ekonomicznych i mające miejsce dzień po programowym przemówieniu prezesa PiS. To nie przypadkowa zbieżność w czasie. Polityczna obyczajowość Kościoła nakazuje owijać w bawełnę i mówić ezopowym językiem aluzji, lecz tym razem przesłanie wydaje się wyjątkowo klarowne i zrozumiałe: „Słuchajcie Jezusa, a nie tego, co wczoraj opowiadał wam Kaczyński”.
Chrystus ma twarz uchodźcy
Już w lutym biskup warszawski kard. Kazimierz Nycz w liście odczytywanym w kościołach zaapelował do rządu o zgodę na otwarcie korytarzy humanitarnych i przyjęcie kilkuset syryjskich rodzin: – „Chodzi tu o wrażliwość miłosierdzia.(…) Chodzi też o wizerunek Polski i Kościoła w Polsce”.
W marcu prymas Polski, abp Wojciech Polak mówił: – „Kościół zawsze będzie mówił, że należy przyjąć tych, którzy są uchodźcami. Nie można zrezygnować z zasady, że należy okazać miłość człowiekowi znajdującemu się w rozpaczliwie trudnej sytuacji”. Tę samą myśl powtórzył w Boże Ciało.
Także kard. Nycz w Boże Ciało powiedział: – „Czasami nie rozpoznajemy Chrystusa, choć ma on dziś bardzo często także twarz człowieka bezdomnego, uchodźcy, odrzuconego, potrzebującego naszej pomocy”. – „Procesja Bożego Ciała to nie manifestacja, a ręka Kościoła z chlebem na dłoni, wyciągnięta do wszystkich, do migrantów i uchodźców również” – oświadczył metropolita katowicki abp Wiktor Skworc.
W podobnym tonie wypowiedział się w tego dnia rzecznik Episkopatu ks. Paweł Rytel-Andrianik: – „Kościół w kwestii uchodźców będzie mówił zawsze językiem Ewangelii czyli będzie powtarzał słowa Jezusa”.
Mocnych słów użył były prymas abp Henryk Muszyński, który w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” powiedział: – „Bardzo ubolewam nad nieprzejednanym stanowiskiem władz, które fundamentalnie sprzeciwiają się przyjmowaniu uchodźców. Jest to ogromna niesprawiedliwość i krzywda wobec ludzi, którzy zostali już tak bardzo skrzywdzeni przez przemoc, wojnę i utratę wszystkiego”.
– „Wielką rolę w sprawie uchodźców odgrywa biskup pomocniczy koszalińsko-kołobrzeski, przewodniczący rady ds. migracji, turystyki i pielgrzymek Krzysztof Zadarko, który bardzo się angażuje na rzecz udzielenia tym ludziom pomocy” – mówi duchowny katolicki, który prosi o zachowanie anonimowości. – „Opinia publiczna nie wie o wszystkim, bo wiele rzeczy dzieje się zakulisowo”.
Jednak słowa wypowiedziane w niedzielę przez abp Gądeckiego nie padły za kulisami. Wybrzmiały na całą Polskę i podniosły kościelną krytykę polityki rządu na wyższy poziom. Co się stało? Skąd to zaostrzenie tonu?
Kaczyński wymierzył hierarchii policzek
Twarde „nie” dla przyjmowania uchodźców, sformułowane w sobotę przez Kaczyńskiego, Episkopat mógł odebrać jako policzek i przejaw arogancji PiS. Biskupi od dawna zabiegają o otwarcie korytarzy humanitarnych. Oprócz aspektów czysto moralnych, w grę wchodzi też polityka – hierarchowie zapewne liczyli na to, że w zakulisowych negocjacjach uda się im skłonić rząd do choćby symbolicznych ustępstw, którymi mogliby się wylegitymować przed papieżem Franciszkiem, naciskającym na polski Kościół w tej sprawie.
– „Kwestia uchodźców jest dla papieża sprawą priorytetową i polski Episkopat nie może tego lekceważyć” – mówi cytowany już wcześniej duchowny katolicki. – „Dlatego biskupi krytykują linię PiS-u w tej sprawie, choć ubierają to w słowa Ewangelii i nie mówią wprost, że chodzi o politykę. Jednak krytykowani doskonale rozumieją, o co chodzi. Stąd tak wściekłe ataki na biskupów ze strony polityków i publicystów prawicy”.
Prawdziwi katolicy atakują: „Biskupi jak Hitler”
Rzeczywiście, w ostatnim czasie z ust ludzi prawicy, werbalnie deklarujących przywiązanie do Kościoła, padają tak ostre słowa i tak ciężkie zarzuty, że można by sądzić, iż ściągawki do tych wystąpień dali prawicowcom najbardziej zajadli antyklerykałowie z radykalnej lewicy.
– „Idzie czas na protesty katolików przed siedzibą naszego biskupa” – napisał na Twitterze były szef Młodzieży Wszechpolskiej Krzysztof Bosak.
– „Wołanie o >korytarze< to jedynie kamuflaż prawdziwych intencji. >Korytarza< domagano się już od Polski w 1939 roku” – pisze w portalu wPolityce.pl prawicowy publicysta Maciej Pawlicki, a redaktor naczelna tego portalu Marzena Nykiel demaskuje: – „Środowiska katolewackie stają na głowie, by sprawić wrażenie poparcia Kościoła wobec idei otwartych granic. Uruchamiani są także duchowni. Politycy opozycji doskonale wiedzą, jak podejść do części z nich, by uzyskać oczekiwany efekt. W końcu szkolił ich w tej materii sam ks. Kazimierz Sowa”.
Posłanka PiS-u Krystyna Pawłowicz, ponoć katoliczka, napisała niedawno, że korytarze humanitarne „to islamska inwazja na Polskę przez katolickie zakrystie”, a inny znany „katolik”, poseł PiS Stanisław Pięta dał odpór polskiemu Episkopatowi, wmawiając opinii publicznej, że władze konsultują się z Episkopatem Syrii, który mówi co innego niż papież Franciszek: – „Rząd RP wsłuchuje się w głos biskupów syryjskich kościołów chrześcijańskich. Ks. prymas Polak, abp Skworc i ks. kardynał Nycz do nich nie należą” – napisał na Twitterze Pięta.
PiS mobilizuje księży-patriotów
Irytację biskupów mogą potęgować manipulacje i podchody PiS-owskich władz, które wobec Kościoła stosują czasem metody znane z epoki PRL. Rządzący komuniści próbowali doprowadzić do rozłamu w Kościele, kreując ruch tzw. księży-patriotów, współpracujących z władzami i wypowiadających lojalność wobec zwierzchników kościelnych. Także teraz, w kilka dni po lutowym liście kard. Nycza w sprawie korytarzy humanitarnych, premier Beata Szydło pospiesznie zorganizowała konferencję ze Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie, na której demonstracyjnie przekazała organizacji pieniądze na odbudowę szpitala w Aleppo. A szef stowarzyszenia, ks. prof. Waldemar Cisło, publicznie przekonywał, że postulowane przez Episkopat korytarze humanitarne są zbędne.
Katolicki publicysta Tomasz Krzyżak pisał na łamach „Rzeczpospolitej”, że w kręgach kościelnych odebrano to „jako policzek wymierzony kardynałowi i pokazanie mu, gdzie jest jego miejsce. Oficjalnie żaden z hierarchów tego nie komentował, ale na marcowym posiedzeniu Episkopatu w prywatnych rozmowach biskupi nie kryli rozczarowania”.
– „Władza ma w szeregach duchowieństwa swoich ludzi, takich właśnie jak ks. Cisło” – potwierdza cytowany już kapłan katolicki. – „Zaś sobotni kongres przekonał biskupów, że o sprawach moralności i wiary będzie w Polsce decydować Jarosław Kaczyński, a nie Kościół”.
Proboszczowie z PiS-em, PiS z proboszczami
Czy ten kubeł zimnej wody wylany na głowy hierarchów wystarczy, by zmienić ich nastawienie do obozu „dobrej zmiany”? Czy obserwujemy początek rozchodzenia się dróg PiS-u i Kościoła?
– „Tak ostro bym sprawy nie stawiał” – odpowiada ksiądz. – „Za wcześnie jest, by to mówić. W szeregach duchowieństwa, zwłaszcza niższego, wciąż jeszcze dominują postawy poparcia dla rządzących i ich ideologii”.
Także ks. Stanisław Walczak, znany komentator, który na Facebooku wziął na siebie trudną rolę misjonarza i propagatora katolicyzmu otwartego, przyjaznego demokracji i wolnego od nacjonalistycznych ciągot, potwierdza, że właśnie niższe duchowieństwo jest nosicielem i rozsadnikiem ksenofobii: „Źródłem tej niechęci są przede wszystkim księża parafialni, którzy ulegli epidemii nienawiści wobec obcych” – pisze w jednym z komentarzy.
Paradoksalnie, zgadza się z tym Jacek Karnowski, redaktor naczelny tygodnika „wSieci”. Z tą tylko różnicą, że to, co martwi ks. Walczaka i wielu biskupów, jego bardzo cieszy: – „Na szczęście dla Polski w naszym Kościele nie brakuje ludzi rozumiejących dziejowy charakter naszych czasów. Także ludzi, którzy wiedzą, że w Polsce toczy się starcie nie tylko o przetrwanie i odrodzenie naszej Ojczyzny, ale także o coś znacznie ważniejszego”– pisze Karnowski, nie rozwijając, co ma na myśli.
Zatem wypowiedzmy to głośno zamiast niego: w Polsce toczy się starcie o budowę autorytarnej dyktatury PiS pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego, w której wódz ma kontrolować wszystkie sfery życia. Najwyraźniej do biskupów zaczęło to docierać. I wcale nie są tym zachwyceni.
Wojciech Maziarski
koduj.24
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy