Z pozoru wydaje się to mało zrozumiałe. Wszak równie dobrze można by sobie wyobrazić, jak z właściwym obecnej władzy wdziękiem rozbrzmiewałyby entuzjastyczne komentarze o suwerennym narodzie dokonującym przed dwoma laty wyboru równie jak wtedy epokowego – przywracając do władzy najprawszych z prawych i najsprawiedliwszych ze sprawiedliwych. I tak jak przodkowie przed ćwierćwieczem plus odsunęli od władzy skompromitowany junto-wojskowo-partyjny aparat PZPR-PSL, tak teraz bardziej świadoma część narodu wysłała na opozycyjne ławy zużytą i zdemoralizowaną do szczętu ekipę PO-PSL.
Można by sobie wyobrazić, ale nic takiego nie zachodzi.
Czemu to, ach czemu – skoro okazja się nadarza? Czemu to Prezydent wszystkich, he he, Polaków zaszczyca swą obecnością w tym dniu… VII Festyn Rodzinny „Spotkanie z Błogosławionym” w ogrodach klasztornych przy Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów w Nowym Mieście nad Pilicą, zamiast uczcić wydarzenie, które de facto jemu i jego partyjnym dysponentom utorowało drogę na stolce władzy – poprzez przywrócenie demokratycznych wyborów?
Nie jest to jednak tak dziwne, jak mogłoby się wydawać. W niepokojąco wielu aspektach polska rzeczywistość zaczyna przypominać praktyki rodem z PRL, a więc z tego systemu, który obywatele tak zdecydowanie odrzucili w dniu wyborczym 4 czerwca 1989 roku. Jest to skutek albo bezpośrednich ingerencji parlamentarno-rządowych – jak demontaż opartego na konstytucyjnych normach systemu sprawiedliwości, z bolszewickim uporem wdrażana rewolucja systemu edukacyjnego podporządkowana jednoznacznym przesłankom ideologicznym, całkowite zagarnięcie mediów publicznych mających być teraz narodowymi, oddanie spraw obronności w ręce maniakalnych hochsztaplerów, albo – i to na dłuższą metę może być społecznie nawet groźniejsze – faworyzowaniem i kształtowaniem postaw oportunistycznych, koniunkturalnych i zaściankowych.
Jedną ze ścieżek dojścia do wyborów 1989 było zwiększenie uprawnień Trybunału Konstytucyjnego; obecnie, w roku 2017, mamy już tylko atrapę, na której wisi szyld z nazwą Trybunał Konstytucyjny.
Warunkiem dojścia do 4 czerwca była legalizacja związku „Solidarność”, mającego być gwarantem niezależnego systemu związków zawodowych. Teraz mamy tak samo nazywający się związek, który stoi bezkrytycznie po rządowej stronie z zapałem znacznie większym od tego, z jakim ówczesna Centralna Rada Związków Zawodowych stawała po stronie ówczesnej partyjnej władzy. System partyjnej nomenklatury, przekleństwo PRL, odrodził się teraz w najbardziej zdegenerowanej anarchistycznej formie, z decyzjami opartymi na grze wpływów mniej lub bardziej lokalnych baronów czy kacyków partyjnych.
Zapowiedzią produktu finalnego, wdrażanego z tak bezsensownym pośpiechem systemu edukacyjnego, stał się przypominający trening janczarów Sejm Dzieci i Młodzieży organizowany tradycyjnie w Dniu Dziecka, gdzie nastolatki z papuzim zapałem klepały co bardziej radykalne frazesy, zarówno opozycji, jak i strony rządowej.
A w tle – pomruki o zmianie Konstytucji, wprowadzanej tylnymi drzwiami, niejasną jeszcze drogą. Wyobrażam sobie jednak te przyszłe ekspertyzy, pisane przez sprawdzonych dyspozycyjnych ekspertów z tytułami, zapewniające i potwierdzające, że przecież nawet nasza polska duma i chwała – Konstytucja 3 Maja – była uchwalona fortelem.
Czy dziwi więc prezydencka para zaszczycająca i bawiąca na „Spotkaniu z Błogosławionym” – miast przypominać o rzeczach, które mogą się jakoś niewłaściwie skojarzyć?
prof. Ludwik Turko
Studio Opinii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy