polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Trybunał Konstytucyjny poinformował w poniedziałek, że Julia Przyłębska nie jest już prezesem, lecz sędzią kierującą pracami Trybunału. W grudniu kończą się kadencje trzech z 15 sędziów zasiadających w TK: 9 grudnia – Julii Przyłębskiej, a 3 grudnia – Mariuszowi Muszyńskiemu i Piotrowi Pszczółkowskiemu. Julia Przyłębska jest sędzią Trybunału Konstytucyjnego od 2015 r. W grudniu 2016 r. została p.o. prezesa, a 21 grudnia 2016 r. – prezesem Trybunału. * * * AUSTRALIA: Nastolatki poniżej 16 roku życia wkrótce zostaną objęte zakazem korzystania z aplikacji społecznościowych, takich jak TikTok, Instagram, Reddit, Snapchat i Facebook. Pierwsze na świecie ustawy przeszły przez parlament australijski w piątek rano. Premier Anthony Albanese powiedział, że zakaz, który wejdzie w życie za rok, pomoże zachęcić młodych Australijczyków do pielęgnowania lepszych relacji z innymi. * * * SWIAT: We wtorek późnym wieczorem czasu koreańskiego prezydent Jun Suk Jeol ogłosił wprowadzenie stanu wojennego a następnego dnia odwołał to, po tym jak Zgromadzenie Narodowe sprzeciwiło się jego decyzji. Yoon Seok-yeol wyjaśnił wprowadzenie stanu wojennego, mówiąc, że od jego inauguracji w 2022 r. złożono 22 wnioski o impeachment przeciwko urzędnikom państwowym. * Nocą na Bałtyku przerwany został kabel telekomunikacyjny między Szwecją a Finlandią. W połowie listopada uszkodzeniu uległy kable telekomunikacyjne łączące Litwę ze Szwecją oraz Finlandię z Niemcami. Niemiecki minister obrony Boris Pistorius uznał przecięcie kabli za sabotaż.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

sobota, 10 czerwca 2017

Krzysztof Skiba: Takiej Polski nie chcę

Krzysztof Skiba. Fot. J.Bogdan (Wikimedia Commons)
- Niestety daliśmy się za czasów Platformy uśpić, w tym sensie, że uwierzyliśmy, iż wolność jest dana na zawsze, że jesteśmy już prawie całkiem fajnym krajem. Tymczasem okazało się, że demokracja jest bardzo krucha. (...) Zdaliśmy sobie sprawę, że pełne hipermarkety, dobre piwo, lodówy wypchane kiełbasą nie znaczą, że możemy leżeć do góry brzuchem. Wrogowie wolności czuwają - mówi Krzysztof Skiba znany polski muzyk rockowy, członek zespołu Big Cyc ale także  autor tekstów, satyryk i felietonista w rozmowie z Magdą Jethon dla portalu Koduj24.

Magda Jethon – Co tak naprawdę według Ciebie stało się w Opolu?
Krzysztof Skiba– Artyści nie chcieli wystąpić obok oficera politycznego PiS, Jacka Kurskiego, który zaczął ich cenzurować. Nikt oczywiście tego nie planował. Zadziałał efekt kuli śniegowej – najpierw wyrzucono zespół „Doktor Misio”, później na czarnej liście znalazła się Kayah, Kasia Nosowska odmówiła, solidaryzując się z Kayah i tak to się zaczęło. Telewizja publiczna straciła status telewizji publicznej, jest telewizją partyjną. Pokazywanie się w telewizji obok Jacka Kurskiego, który zresztą rok wcześniej został wygwizdany, jest zwykłym obciachem. I to wyczuli ludzie, którzy nie zajmują się polityką, bo przecież nie są znane polityczne wypowiedzi Piaska, Szpaka czy zespołu Kombi. To są ludzie, którzy śpiewają piosenki, od lat zajmują się muzyką popową, jednak stopień wkurzenia musiał być wysoki, skoro nie chcieli się na tej imprezie pokazać. Zabawne, że kiedy festiwal oficjalnie już odwołano, kolejni artyści nadal oświadczali na swoich stronach, że odmawiają udziału. Do tego dołączył prezenter Artur Orzech oraz reżyser koncertów. Maciej Stuhr i inni mówili, że szkoda, że nie zostali zaproszeni, bo chętnie by też odmówili.

– W ostatnim roku wiele osób cytowało dykteryjkę Kisiela o „urządzaniu się w dupie”. A może Opole pokazało, że wielu artystów już nie chce się w niej urządzać?
– Na pewno naiwne jest sądzenie, że w tej chwili będzie jakiś długotrwały strajk artystów. Pewnie będą przyjmowali zaproszenia do telewizji, bo to jest część ich pracy. Wszyscy jednak coś stracili – i telewizja, i Opole, ale również i artyści. Pokazać się w Opolu z nową piosenką było zawsze dla nich bardzo ważne. A tymczasem pod rządami Jacka Kurskiego, czyli PiS, wszyscy z Opola uciekali. Kuba Wojewódzki wymyślił fajny żart, że Jacek Kurski ma taką markę, że jak dłużej stoi na jakiejś ulicy, to wokół niego grunty tanieją. Wygląda na to, że pokazywanie się w jego towarzystwie to kompletna kompromitacja. Jestem dumny z moich kolegów i koleżanek, którzy tak się zachowali, bo prawdę mówiąc nikt się tego nie spodziewał. Dobrze, że Kayah nie zmieniła swojej decyzji po mętnych tłumaczeniach Kurskiego. Przypomnę koncert piosenek Osieckiej, z którego później w powtórkach wycinano Natalię Przybysz – z Kayah byłoby tak samo. Ona jest osobą, która nie odpowiada władzy, bo pokazuje się na Czarnym Proteście. Moim zdaniem, to trudne i dość skłócone środowisko odzyskało godność. Byłem tą postawą wzruszony, bo rzadko zdarza się taka jedność.

– Media prawicowe piszą, że artyści zostali zmanipulowani przez złych ludzi z opozycji, przez komunistów i złodziei…
– Oni wszędzie muszą widzieć spiski. Opowiadają o tym tak, jak kiedyś propaganda PRL – że to odwetowcy z RFN, prowokacja służb specjalnych, psy łańcuchowe imperializmu… Muszą to jakoś wytłumaczyć, bo skandal jest wielki. Uświadommy sobie, że festiwal w Opolu nie odbył się tylko w stanie wojennym i za rządów Jacka Kurskiego, za rządów PiS. Przynajmniej dziś już wszyscy wiedzą, że tworzenie czarnych list, jak w PRL-u, jest faktem. Całkiem niedawno rozmawiałem z kolegą z pewnej stacji opanowanej przez „dobrą zmianę”, który powiedział: Krzysiu, ja mam teraz problem z doborem piosenek, gramy głównie zachodnich wykonawców, boimy się grać polskich, dlatego że czarna lista się wydłuża. Nie mogę zagrać „Elektrycznych gitar”, Maleńczuka, nie mogę zagrać starych numerów Tomka Lipińskiego „Nie wierzę politykom”, bo będzie się już kojarzyć. „Big Cyc” oczywiście też jest na tej liście, a teraz doszła Kayah… To będzie dosyć śmieszne, jeżeli na czarnej liście znajdą się artyści, którzy odmówili występu w Opolu, typu Piasek, Kombi czy Szpak.

– Największe szanse mają teraz nieżyjący polscy muzycy…
– Tak, bo oni nie zdążyli nic złego powiedzieć o PiS.

– Uważasz, że ta decyzja artystów wymagała odwagi?
– Nie nazwałbym tego jakimś czynem bohaterskim. Myślę, że tu chodzi o słynną herbertowską kwestię smaku. Takie wspaniałe artystki jak Kasia Nosowska czy Kayah chcą się czuć ze sobą dobrze. Obie mogą spokojnie patrzeć w lustro, bo zachowały się w porządku. Jak mówił Władysław Bartoszewski, jak nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie. Pokazanie się z Kurskim nie mieści się w herbertowskiej kwestii smaku.

– Byłam zaskoczona, kiedy dowiedziałam się, że wyrzucili Cię z telewizji publicznej, bo nie przypuszczałam, że tam jeszcze pracujesz. Prowadziłeś program „W tyle wizji” – dlaczego przyjąłeś tę propozycję?
– Byłem współprowadzącym.

– Czyli robiłeś za listek figowy. Kurski Ci nie przeszkadzał?
– Wiele osób miało do mnie o to pretensje. Rzeczywiście przyjąłem zaproszenie Marcina Wolskiego, którego znam ponad 30 lat i mam do niego sentyment z czasów kabaretu „60 minut na godzinę”.

– Ale wiedziałeś, co on pisuje w „Gazecie Polskiej”?
– Nie czytam tego.

– Ale wiesz o czym mówię …
– Po wielu latach milczenia Marcin Wolski do mnie zadzwonił z taką propozycją. Zgodziłem się tylko dlatego, że program był na żywo. Oni wiedzieli, że jestem anty-PiS. Kusili mnie tym, że będzie tam też Michał Ogórek. Chcieli robić takie antidotum na „Szkło kontaktowe”. Oni uważają, że w „Szkle” jest tylko jedna opcja, a tu mieli być też satyrycy antyrządowi. Ostatecznie okazało się, że Ogórka nie ma, a ja byłem jedynym gościem krytykującym PiS. Cierpliwość stracili po siedmiu miesiącach.

– Za co konkretnie Cię wyrzucili?
– Dokładnie nie wiem. Po prostu zadzwoniła osoba z produkcji i powiedziała że jest decyzja z samej góry, nie wiem czy Kurskiego, czy może Nowogrodzkiej, że już mam nie przychodzić do programu. Pretekstem mogły być moje bajki, które umieszczam na „Sokuzburaka”…

– Ktoś sugerował, że wyśmiewałeś apele smoleńskie…
– Napisałem wierszyk o apelu smoleńskim, o ekshumacjach, o ucieczce rządu na San Escobar i o drabince prezesa. A w tym tygodniu będzie o Jacku Kurskim. Tak naprawdę to nie wiem dlaczego, bo przecież w trakcie programu skutecznie kontrował mnie mój współprowadzący Krzysztof Feusette, twardy talib, o oczach anioła, który jednakowoż śpi z nożem pod poduszką. Wiele osób ze środowisk antyrządowych krytykowało mnie, natomiast ja uważałem, że nieobecni nie mają racji, dostałem zaproszenie, starałem się wykorzystać je jak mogłem. To był program z telefonicznym udziałem widzów, okazało się jednak, że dopuszczano wyłącznie telefony schlebiające władzy.

– Jeszcze nie tak dawno mówiłeś: „Tym się kraje demokratyczne różnią od Korei Północnej czy Białorusi, że u nas wciąż istnieje satyra polityczna, zatem wciąż żyjemy w demokracji”. Jaka jest teraz u nas demokracja? Ludowa czy socjalistyczna?
– Każda próba dodawania przymiotników do demokracji jest zgubna i tu możemy się śmiać.

– No ale w końcu żyjemy w demokracji?
– Po tym, co się wydarzyło we Wrocławiu (morderstwo Igora Stachowiaka na komisariacie) mam wątpliwości. Nie dlatego, że to się stało, bo takie sytuacje zdarzają się niestety nawet w państwach demokratycznych, ale dlatego, że wyraźnie widać, że sprawa jest tuszowana. Te działania można porównać do technik stosowanych po śmierci Grzegorza Przemyka w 83 r., gdzie uruchomiono całą machinę, która miała uniemożliwić dotarcie do prawdy.

– Trudno to porównywać, były inne czasy. Ciebie kilkanaście razy w komunie zatrzymywano, siedziałeś w areszcie. Dziś obrażasz władców i ciągle chodzisz po wolności…
– Liczę na to, że mnie w końcu zamkną, bo jak artysta siedzi w więzieniu to jego płyty się dobrze sprzedają.(śmiech)

– Dlatego Cię nie zamykają?
– Możliwe, natomiast to, że ponad 100 osób związanych z ruchem Obywatele RP, ma sprawy sądowe, a sam Paweł Kasprzak ma chyba sześć spraw sądowych, to są niestety bardzo niepokojące sygnały, świadczące o tym, że władza poszła na bezpośrednią rozgrywkę siłową, która ma oczywiście zastraszyć społeczeństwo. Nie oszukujmy się, zastraszanie i represje są widoczne. Zresztą potwierdzają to różne rankingi, m.in. ranking „Reporterów bez granic”. Standard demokratyczny w Polsce bardzo się obniżył. Zobaczymy, czy nie będzie manipulacji przy ordynacji wyborczej – są przecież próby, takie jak przymiarki do powiększenia Warszawy.

– Rok temu wydałeś z Big Cycem płytę „Czarne słońce narodu”. Nie lubisz prezesa czy Antoniego?
– Oni wszyscy dla satyryków są świetnym tworzywem. Uważam, że Antoni ma pięć mózgów, z czego sześć nieczynnych. Moja obserwacja jest taka, że on żyje na pewno w dwóch albo w trzech rzeczywistościach i faktycznie wierzy w to, co mówi. Jeżeli mówi, że będą niewidoczne helikoptery Black Hawki, to w to wierzy, ale za tydzień udzielając kolejnego wywiadu jest już w innej rzeczywistości, dlatego mówi o helikopterach, które mają mieć łodzie podwodne czy łodziach podwodnych, które mają mieć helikoptery. Jak mówi o tym, że trzy osoby przeżyły zamach, to taka sama sytuacja. Ile mieliśmy tych teorii smoleńskich, najpierw teoria wielkiego magnesu, później mgły, później wybuchających parówek, bomby przemyconej w gaśnicy, a teraz bomby termobarycznej.

– Te teorie potwierdzają profesorowie…
– Kiedyś profesorem była osoba powszechnie szanowana i uważana za mądrą. Niestety dzisiaj osoby mające tytuły profesorów, wstydzą się przyznać, że są profesorami, bo profesorem jest też Krystyna Pawłowicz. A wracając do komisji smoleńskiej, wszyscy mają tytuły naukowe, tylko nie z tej specjalności. Nikt z nich nie był członkiem żadnej komisji do spraw badania katastrof lotniczych. To jest tak jakbyś ze złamaną nogą poszła do dentysty czy do mechanika samochodowego. Ja jednak wolałbym być operowany przez chirurga, a nie pana Zenka dobrego ślusarza co ma złote rączki i chce się sprawdzić jako lekarz.

– A jak Twoje stosunki z Pawłem Kukizem i Liroyem?
– Z Liroyem rozmawiałem kilka dni temu w TVN. Popieram jego działania na rzecz legalizacji marihuany medycznej i uważam, że jeżeli ruszy ten problem, to odniesie wielki sukces. I wtedy będę mógł uznać, że powstanie partii Kukiz’15 miało jakiś sens. Natomiast, co do Kukiza, to krótko, to jest mój dawny kolega, z którym występowałem. To świetny wokalista, ale jako polityk to jest z nim jak z hamburgerem w barze na stacji benzynowej. Początkowo zaspokaja nasz głód, ale później wszyscy dostają rozstroju żołądka.

– Jeden z krytyków powiedział, że byliście potentatami jajcarskiego rocka, on był w zespole „Piersi”, ty w „Big Cyc”.
– Ja się za jajcarski nie obrażam, ale pewnie Paweł by się obraził, bo on raczej chciał być poważnie buntowniczy.

– W jednym czasie powstaliście.
– „Piersi” są starsze o rok czy dwa, w każdym razie popularność zdobyliśmy na początku lat 90. Nagle pojawiły się nasze przeboje w radiowej Trójce, na pierwszym miejscu, piosenki Pawła takie, jak „Całuj mnie”, to był wielki przebój, „ZChN zbliża się” itd. zresztą świetna piosenka, za którą Paweł, jak wiadomo przepraszał.

– Za co?
– Przepraszał za piosenkę „ZChN zbliża się”, że była błędem. No, jest politykiem. W tej chwili robi za przystawkę PiS.

– Powiedziałeś, że jest kapciowym Jarosława Kaczyńskiego.
– Tak. Natomiast chciałem też oddać mu pewien honor i cześć, bo uważam, choć paradoksalnie wiem, że dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane, że on naprawdę chce Polskę naprawić. On uparł się na Polskę. Tylko nie wiem, czy nie przyczynia się do jej zepsucia, ale intencje jego są według mnie szlachetne.

– Nie do końca wierzę w te intencje. Kiedyś znałam Pawła, ale dziś go nie poznaję…
– Ludzie się zmienili i Polska się zmieniła, bo się podzieliła, takich podziałów nie było w stanie wojennym. Ta żółć, która z ludzi wypływa jest zupełnie niewiarygodna. Paweł też nie jest wolny od takich emocji. O tobie mówi, że blokowałaś jego piosenki w Trójce…

– Wiesz, że to bzdura, nie było takiej sytuacji, był normalnie grany w Trójce. Nie wiem tylko, czy dziś świadomie kłamie, czy ma problemy z rozpoznawaniem rzeczywistości …
– Paweł do wszystkiego przykłada teorię tajnych spisków, tajnych działań, musi być prześladowany. Teraz pytanie, czy on jest już tak zacietrzewiony, że w to wierzy. Tworzy sobie wirtualne światy i wirtualne prawdy, tak jest lepiej dla życiowych spraw, być prześladowanym czy blokowanym w mediach. Przecież to jest jego sens istnienia. Tę samą mantrę powtarza Janek Pietrzak. Pamiętam jak za czasów PO Janek Pietrzak mówił w telewizji, że go w telewizji nie pokazują.

– Widzisz w tej sytuacji jakąś dla siebie rolę, czy misję do spełnienia?
– Uważam, że satyra jest bronią i że wróg ośmieszony już nie jest taki straszny. Stosowaliśmy to w stanie wojennym, mimo że nikomu nie było do śmiechu, ale najgorsze jest uleganie panicznemu strachowi. Wydaje mi się, że ludziom jest to potrzebne. Dlatego uruchomiłem na YouToubie kanał, który się nazywa Krzysztof Skiba Katapulta TV i tam gromadzę wszystkie swoje bajki i wierszyki. Praktycznie co dwa, trzy tygodnie powstaje nowa bajka. Wielkim hitem była przerobiona na Jarosława Kaczyńskiego Pchła Szachrajka, znany wierszyk Jana Brzechwy. Miał już ze dwa miliony odsłon. Nie chcę uchodzić za prześladowanego, ale skoro Paweł twierdzi, że nie był puszczany w czasach Platformy, to „Big Cyc” ma naprawdę blokadę medialną, we wszystkich stacjach związanych z „dobrą zmianą”. Do tego mamy poważny problem z koncertami. Nawet w tych miejscowościach, gdzie rządzi Platforma czy PSL. Odwołano nam kilkanaście koncertów, bo miejscowi radni PiS protestowali. Są zaciekli i zajadli, bo mają okazję do wykazania się.

– Czyli w ogóle nie gracie w miejscowościach rządzonych przez PiS?
– Tam to w ogóle nie ma szans, powiem więcej, było miasto, gdzie Platforma miała większość, ale radni z PiS byli tak zdeterminowani, że w końcu dla świętego spokoju pojawiło się hasło: nie chcemy ginąć za Gdańsk, nie chcemy ginąć za Big Cyc. Przecież możemy zaprosić kogokolwiek, to nie ma znaczenia, czy gra Big Cyc, Bajm czy ktoś inny. Ma być zabawa, a jest wiele zespołów, które mają przeboje i na pewno przyjadą i będzie fajnie.

– Czyli jednak jakąś cenę za to płacicie.
– Oczywiście, że tak. Jesteśmy po prostu na czarnej liście. Zdarzają się takie sytuacje, jak na przykład w Mońkach, gdzie zaśpiewaliśmy „Antoni wzywa do broni” i po koncercie ksiądz wezwał dyrektora domu kultury na tzw. dywanik i wyraził swoje zdanie: „Jakie wy zespoły zapraszacie, nie ma innych, musicie zapraszać taki zespół, który śpiewa takie nieładne piosenki?”. W następnym roku zespoły z czarnej listy, czyli Maleńczuk, Elektryczne Gitary i inni nie mają szans zagrać w takich miejscach. Wiem, że również Krzysztof Daukszewicz jest blokowany, ma problemy z koncertami tylko dlatego, że występuje w „Szkle kontaktowym”. Apeluję do pisowców: to w waszym interesie jest, żeby satyra miała się dobrze, bo wtedy możecie udawać, że żyjemy w normalnym kraju. Jeżeli będziecie nas dławic i dusić, to my będziemy się radykalizować. To jest tak jak z balonem, kiedy go ściśniesz, to powietrze wyjdzie bokiem.

– To wszystko Cię martwi, czy wkurza?
– Gdybym był cynikiem powiedziałbym, że chcę, żeby PiS rządził jak najdłużej, bo miałbym o czym pisać. Ale jest jeszcze jedna korzyść z ich rządów. Niestety daliśmy się za czasów Platformy uśpić, w tym sensie, że uwierzyliśmy, iż wolność jest dana na zawsze, że jesteśmy już prawie całkiem fajnym krajem. Tymczasem okazało się, że demokracja jest bardzo krucha. Oni nam to uświadomili. Dopiero teraz zaczęło się tworzyć prawdziwe społeczeństwo obywatelskie, to dzięki KOD-owi, Obywatelom RP ludzie zaczęli przyglądać się polskiemu prawu, czytać Konstytucję, zastanawiać się, do czego to prawo służy. Moim zdaniem to jest najważniejsza refleksja sporej grupy społeczeństwa. Zdaliśmy sobie sprawę, że pełne hipermarkety, dobre piwo, lodówy wypchane kiełbasą nie znaczą, że możemy leżeć do góry brzuchem. Wrogowie wolności czuwają, są chętni, by przykręcać śrubę, by przemalować Polskę na jeden czarny pokój z pozasłanianymi oknami, który będzie gdzieś tam w kruchcie na plebanii. Takiej Polski nie chcę, więc to mnie oczywiście wkurza.

– Jesteś bardzo emocjonalnie zaangażowany…
– Big Cyc nigdy nie był obojętny, taki był zawsze. Jeśli ktoś nam zarzuca, że przez osiem lat nic nie robiliśmy, nie krytykowaliśmy PO, to mówi nieprawdę. W 2009 roku wydaliśmy płytę „Szambo i Perfumeria”, na której śpiewaliśmy o platfusach. Ciekawostką jest, że wówczas gościnnie na tej płycie, tytułową piosenkę miał zaśpiewać Paweł Kukiz. Niestety odmówił. Powiedział, że Grzegorz Schetyna to jego kumpel i nie wypada mu zaśpiewać o platfusach. Ostatecznie zaśpiewał zupełnie inną neutralną piosenkę. To właśnie Paweł zachęcił bardzo wielu artystów, żeby budować poparcie dla Donalda Tuska. Byliśmy wtedy z Natalią Przybysz, z Tomkiem Lipińskim w komitecie poparcia. Było nas kilkadziesiąt osób z show biznesu. To Paweł nas zaprosił, bo uważał, że trzeba zwalczać Kaczyńskiego.

– Coś się w takim razie stało między nim a Tuskiem?
– Nie wiem, Paweł jest bardzo emocjonalny, nie jestem pewien, czy za kilka lat nie będzie w jakiejś sekcie albo nie powie, że jest Indianinem albo kosmitą. To jest bardzo realne. Był swego czasu emocjonalnie związany z PO, nawet byliśmy zdziwieni, że z takim zaangażowaniem jeździł na wiece wyborcze i agitował przeciwko PiS. I nagle… Nie wiem, może chodzi o pewien program telewizyjny? Pamiętam taką debatę przedstawicieli show biznesu z Donaldem Tuskiem w TVN24. Był tam wtedy Hołdys, Lipiński i Kukiz. Platforma miała jakiś kryzys poparcia, coś im nie wychodziło, no i padły w studiu pytania: to inaczej miało być panie premierze. I Donald jak szczwany lis medialny wyszedł z tego obronną ręką. Pamiętam potem okrutne żarty prasy prawicowej, że te cymbały z show biznesu dały się nabrać, że Donald obiecał różne rzeczy i tylko Kukiz myślał, że to na serio. Wydaje mi się, że te opinie bardzo go ubodły i wtedy postanowił pokazać tym prawicowcom, że on jest jednak przeciwny. I tak powstała partia Kukiz’15, której nie wiadomo, o co chodzi. Wiadomo jedynie, że ma nie być tak jak jest, ma być lepiej.

– Czy masz jakąś optymistyczną wizję przyszłości?
– Myślę, że oni się potkną o własne sznurowadła. Patrząc na to wszystko, co się dzieje, na to, jak obecni władcy się kompromitują, jak zaliczają wpadkę za wpadką, począwszy od Jacka Kurskiego, a skończywszy na prezydencie, można mieć nadzieję. Widzieliśmy wszyscy na szczycie NATO w Brukseli, jak Donald Trump rozmawiał z prezydentem Dudą. Czy Lecha Wałęsę ktoś by tak potraktował? Nie! Bo to jest postać, to jest ktoś, do kogo wszyscy mają szacunek. Tutaj widać jak nasze obecne władze zamiatają przedpokoje. Nikt nie wie, kim oni są. A Andrzej Duda zachowuje się jak gimbaza, to słynne już zdjęcie z kciukami, aż wstyd je pokazać. Tylko szkoda, że to jest prezydent naszego kraju. Myślę, że tych błędów będzie już tyle, że suweren tego nie wytrzyma i jednak zwycięży rozsądek. Głęboko wierzę, że po czterech latach ludzie będą mieli dość tego szczucia, tej żółci. Ile można wytrzymać w stanie psychicznej wojny domowej. Tu nie da się tworzyć, nie da się żyć w takim napięciu. Wierzę w rozsądek Polaków.

Koduj24

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy