polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Andrzej Duda podpisał Ustawę z dnia 6 grudnia 2024 r. o zmianie ustawy o dniach wolnych od pracy oraz niektórych innych ustaw. Ustawa przewiduje ustanowienie dnia 24 grudnia - wigilii Bożego Narodzenia - dniem wolnym od pracy. Nowe prawo zacznie obowiązywać od przyszłego roku. Projekt ustawy o wprowadzeniu wolnej Wigilii złożyła w Sejmie Lewica. * * * AUSTRALIA: Były dyrektor generalny Nine, Hugh Marks, został ogłoszony nowym dyrektorem zarządzającym ABC i zastąpi odchodzącego Davida Andersona od marca 2025 roku na pięcioletnią kadencję. W latach 2015-2021 Marks pełnił funkcję dyrektora generalnego Nine i nadzorował fuzję firmy z Fairfax w 2018 roku, która stworzyła największą kompanię medialną w Australii. * * * SWIAT: Rząd koalicyjny SPD, Zielonych i FDP, na której czele stał Olaf Scholz upadł. Prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier rozwiązał Bundestag i zapowiedział przedterminowe wybory parlamentarne. Niemcy wybiorą nowy rząd w lutym. Nowym kanclerzem zostanie prawdopodobnie Friedrich Merz z CDU.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

sobota, 27 maja 2017

Szczyt NATO z Donaldem Trumpem

Donald Trump w Brukselii na spotkaniu
przywódców państw NATO. Fot.YouTube
Przywódcy państw Sojuszu Północnoatlantyckiego spotkali się na „miniszczycie” NATO w Brukseli z panem Donaldem Trumpem Prezydentem USA. Generalną konkluzją z tego spotkania jest pokazanie słabości NATO i niezdolności już nawet do zachowania pozorów.

Przez wiele ostatnich lat, NATO opierało swoją jedność na zachowaniu pozorów i markowaniu rzeczywistości – siły, gotowości. Tymczasem obecnie widać, że nie ma już nawet wspólnoty interesów politycznych i gospodarczych, nie mówiąc o kwestiach etycznych – pomiędzy USA i Europą oraz w samej Europie. Pan Prezydent Donald Trump wbrew nadziejom Europejczyków, nie powiedział niczego na temat bezwarunkowych gwarancji USA dla obrony Europy.


Pan Trump zignorował przesłanie jakie wynika z odsłanianego pomnika poświęconego pamięci zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku z września 2001 roku. Było to przypomnienie dla pana Prezydenta, że jak do tej pory to Ameryka jako pierwsza prosiła NATO o pomoc na podstawie art. 5 Traktatu, w wyniku czego doszło do zaangażowania się wszystkich krajów w Afganistanie.
 
Zamiast więc poparcia, liderzy krajów NATO usłyszeli – ile to są winni amerykańskim podatnikom, ponieważ nie wywiązują się z celu przekazywania 2% PKB na obronność. Dodatkowo doszło do wielu incydentów czysto towarzyskich, w tym do przepychania się liderów – Czarnogóra dosłownie została przepchnięta przez Amerykę. Jest to i śmieszne i straszne, jednak co najważniejsze – pierwsze wrażenie zostaje. O ile pan Macron został przyjęty przez natowski salon z pełnym szacunkiem, to pan Trump najdelikatniej mówiąc wzbudził znaki zapytania i konsternację. Widać, że nie ma wspólnego języka z liderami pozostałych pańśtw zachodnich.
Ameryka zmarnowała okazję na podtrzymanie fikcji, chociaż równolegle w budżecie dla Pentagonu na kolejny rok, zgłoszono duży wzrost wydatków na armię amerykańską w Europie. To stoi w zasadzie w sprzeczności z deklaracjami pana Trumpa, jednak najgorsze jest spowodowanie, że tak na prawdę to już nie wiadomo o co Amerykanom chodzi. Krytykują Europejczyków, ale równolegle ich Prezydent wychwala Arabię Saudyjską – i to za samą deklarację rozgromienia terrorystów, chociaż każde dziecko wie, że jednym z głównych strumieni pieniędzy dla terrorystów i bojowników w Syrii, są pieniądze z Południa Zatoki Perskiej. Nie ma znaczenia, że państwa regionu deklarują przyjaźń z USA. Tam chodzi im o Iran, w warstwie własnych interesów doprowadziły do upadku Syrii i chaosu, właśnie dlatego, ponieważ to jest w ich interesie – strategicznego osłabiania wpływów Iranu w regionie. W tym kontekście, zadufana w sobie Europa, może się dosłownie schować ze swoimi lękami.
 
Zwłaszcza, że pan Trump nie postrzega wroga w Rosji i otwarcie mówi o potrzebie relacji z tym supermocarstwem, chociaż formalnie panuje zgoda co do kontynuowania dotychczasowej polityki na tym kierunku tj. formalnego wspierania Ukrainy. Naprawdę trudno o pokaz większego festiwalu cynicznego zakłamania podlanego sosem gęstej hipokryzji.
 
To była jednak tylko pokazówka, teraz się będzie działo o wiele więcej, ponieważ po tym mikroszczycie, może się okazać, że już tylko konkretyzacja współpracy ratuje Europę. Mówimy o stworzeniu własnych mechanizmów obronnych, bez oglądania się na Amerykę, które byłyby w stanie zapewnić Europie możliwość wyjścia zwycięsko z konfrontacji z największymi wyzwaniami geopolitycznymi w swoim regionie. Te koncepcje już są głęboko omawiane i w wielu aspektach przygotowywane, pan prezydent Macron, jest tutaj wielką nadzieję głównie z punktu widzenia Niemiec, ponieważ nie bardzo im wypada – dominować i w tym zakresie. Niepewna jest jednak Wielka Brytania, która myśli że dalej jest wyspą oraz Polska, kraj który zorientował się, że jest tylko buforem i strefą śmierci w razie prawdziwego pełnoskalowego konfliktu pomiędzy blokami. Chodzi o to, że zarówno Wielka Brytania jak i Polska, mogą postawić na bycie – jedno niezatapialnym lotniskowcem, a drugie Koniem Trojańskim USA w Europie. Niemcy na pewno nie chcieliby Polski w charakterze klina pomiędzy Europą a Rosją, ponieważ to nie jest w ich interesie.
 
Powiedzenie o Niemczech, że są: „bad, very bad”, w kontekście bilansu handlowego z USA i sprzedawaniem na ich rynku milionów samochodów, doskonale pokazuje jak pan Trump postrzega wzajemne relacje. Tak się kończy bajka neoliberalnego wolnego handlu, gdzie wygrywają kompetencje, jakość i cena. Po prostu to wszystko, na czym opiera się zachodni świat, to jedno wielkie kłamstwo Widać, to dzisiaj po zachowaniu się lidera Amerykanów, który mówi dokładnie tak jak jest i jak sprawy postrzegają zwykli ludzie. 
 
Zobaczymy, dokąd to nas doprowadzi. Ponieważ po takiej hucpie, po prostu Europa nie ma już wyboru. Swego czasu odtrąciła rosyjską propozycję, stworzenia wspólnej przestrzeni bezpieczeństwa, wolności i dobrobytu od Lizbony do Władywostoku. Dzisiaj jest za słaba, żeby się samodzielnie obronić. Chodzi o to, że podstawy europejskiego paradygmatu funkcjonalnego, czyli wysoki poziom życia oparty na wysokiej jakości i dużej ilości wytwórczości a od bezpieczeństwa są Amerykanie – właśnie się wyczerpał. Europa musi znaleźć dla siebie formułę bezpieczeństwa. To oznacza olbrzymie wydatki i zupełne przemodelowanie dotychczasowych zasad jego budowy na kontynencie. Najśmieszniejsze będzie, jak Europa coś takiego stworzy, a Amerykanie odbiorą to jako już realne zagrożenie dla siebie i na poważnie będą konkurować. 
 
Ktoś kiedyś, coś mówił o końcu historii? NATO, a ściślej jego europejscy członkowie, bo Kanadzie jest wszystko jedno – boi się, że USA je zostawi. Czy można było upaść jeszcze niżej?
 
Krakauer
Obserwator Polityczny



* * *

O czwartkowym szczycie NATO z nowym prezydentem USA rozmawia korespondent radia Sputnik Leonid Sigan z politologiem i publicystą profesorem Uniwasyetu Jagielońskiego Janem Hartmanem.

— Przywódcy państw Sojuszu Północnoatlantyckiego po raz pierwszy spotkali się na czwartkowym szczycie NATO w Brukseli z nowym prezydentem USA Donaldem Trumpem. Czy Trump zdobył punkty w starciu ze swoimi antagonistami z amerykańskiej „partii wojny", wymieniając tam Rosję wśród zagrożeń dla NATO?

— Z pewnością. Jeżeli słowo „Rosja" pada w negatywnym kontekście z ust prezydenta, który uchodzi za przyjaciela Władimira Putina, to jest to dla sojuszników trochę uspokajające, bo NATO powszechnie postrzega Rosję jako jedno z głównych zagrożeń. Natomiast i tak teraz nikt nie traktuje Trumpa poważnie. To jest okres, w którym się obserwuje, czy Trump w ogóle może w sposób zrównoważony i przewidywalny pełnić swoją funkcję, do której się w ogóle nie nadaje. Wszyscy patrzą, co się dzieje wokół impeachmentu, który prawdopodobnie czeka Donalda Trumpa.

Aż tak wielkiej wagi do pojedynczych wypowiedzi Trumpa nikt nie przywiązuje, tym bardziej, że jutro jego wypowiedzi mogą być zupełnie inne. Wobec kłopotów, które ma obecnie Trump, związanych z kontaktowaniem się z Rosją w czasie kampanii, ewentualnie jakimś niejasnym wsparciem jego kampanii oraz udzielaniem informacji wywiadowczych, to oczywiste jest, że będzie medialnie teraz się dystansował od Rosji, ale to jest taktyka. Trudno wyciągać z tego daleko idące wnioski odnośnie rzeczywistych relacji między USA i Rosją obecnie. Prawdziwym poligonem tych relacji jest to, co się dzieje w tej chwili w Syrii.

— Jakie Pan przywiązuje znaczenie do faktu, że z ust Trumpa nie padły zapewnienia, co do przywiązania do artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego, który głosi o solidarności z krajami zagrożonymi?

— Dla Trumpa NATO jest znacznie mniej ważne, niż dla poprzednich prezydentów i to popycha Europejczyków ku budowaniu własnych europejskich sił zbrojnych i wzmacnianiu potencjału militarnego. W sojusz NATO już chyba nikt tak bardzo nie wierzy, jak to było za czasów Obamy. Nawet, jeśli zdarzy się Trumpowi powtórzyć, że ten artykuł 5. nadal obowiązuje, to i tak dla wszystkich jest jasne, że na Amerykę tak bardzo liczyć nie można.

Przyszłość stosunków geopolitycznych w dużym stopniu zależy od zdolności do budowania własnego skoordynowanego potencjału militarnego krajów Europy Zachodniej. W związku z tym, jak sądzę, Władimir Putin będzie się starał zapobiegać dalszej integracji europejskiej, w tym integracji militarnej.

— Jak długo żołnierze NATO będą w Polsce? Czy brukselski szczyt dał odpowiedź na to pytanie?

— Nie sądzę, żeby brukselski szczyt tak bardzo się akurat tym zajmował, natomiast rząd Polski zrobi wszystko, żeby żołnierzy NATO było jak najwięcej i byli jak najdłużej, ponieważ poczucie bezpieczeństwa Polaków w dużym stopniu jest z tym związane. Niemniej jednak ten potencjał miejscowy Amerykanów w Polsce nigdy nie będzie tak duży, żeby działał bezwzględnie odstraszająco.

Gdyby nastąpił jakiś konflikt zbrojny we Wschodniej Europie to i tak te wojska z Zachodu musiałyby się gremialnie przemieszczać. Nie wiadomo, kto chciałby ginąć, powiedzmy, za Wilno czy Gdańsk. Bynajmniej nie ma takiej pewności, że Zachód miałby ochotę na jakąś gorącą wojnę na Wschodzie Europy, gdyby się pojawiła jakaś interwencja rosyjska. Na szczęście to w tej chwili są tylko abstrakcje. Może poza Estonią czy Litwą nikt nie myśli na serio o takich scenariuszach.

— Prezydent Duda po powrocie do Polski ostudził pewne nadzieje, bo powiedział, że w tej chwili raczej mówi się o roku 2022, a nie 2018.

— Nie wiem, co prezydent Duda może wiedzieć. My nie uczestniczymy w tej chwili w kształtowaniu polityki międzynarodowej, zwłaszcza polityki obronnej, ani nie mamy wpływu na NATO. Jesteśmy podmiotowi, bo mamy taki rząd, jaki mamy, takiego ministra obrony, takiego prezydenta, więc tam się teraz z nami nie liczą. Może będzie jakaś inna władza, to wtedy ktoś będzie z Polską rozmawiał. Na razie Polska musi patrzeć, co inni z nią zrobią.
Ja myślę, że tak naprawdę w Europie bardziej liczą się Niemcy. Od przywództwa niemieckiego, czy niemiecko-francuskiego będzie zależało to, na ile bezpieczeństwo Europy będzie obejmować także Europę Wschodnią. Ten tandem Macron — Merkel będzie kształtował politykę Zachodu, politykę Europy.
A Trump jest do przeczekania. Tak samo do przeczekania są te, powiedzmy sobie, postdemokratyczne rządy w Polsce, na Węgrzech czy w innych krajach, gdzie takie rządy jeszcze powstaną. A Zachód będzie się starał w swym twardym jądrze trwać i przygotowywać się na różne ewentualności. No niestety, Polska przestała być integralną częścią Zachodu, o ile kiedykolwiek nią była. Nie jesteśmy w dobrym położeniu. Nikt nas nie kocha, chociaż my bardzo byśmy chcieli, żeby Ameryka nas kochała, bo daje nam poczucie bezpieczeństwa.

— Czy wizyta eksprezydenta Baracka Obamy u kanclerz Angeli Merkel przed jej odjazdem do Brukseli to zwykły zbieg okoliczności?

— Zbiegu okoliczności nie ma. Myślę, że prezydent Obama stara się robić, co może, żeby Zachód nie uległ przepołowieniu, żeby Ameryka i Europa nadal myślały, mimo wszystko, transatlantycko. Obama może zapewniał panią kanclerz Merkel, że mimo, iż prezydent jest troszkę nieprzewidywalną osobą, to Ameryka jest jednak stabilnym państwem i nie wszystko Trump może zepsuć. W dłuższej perspektywie Ameryka i Europa Zachodnia tworzą kulturowy i polityczny sojusz. Poza tym, oni są dobrymi znajomymi i chcieli się po prostu spotkać.

Tak czy inaczej, jeżeli chodzi o Rosję, cały Zachód by sobie życzył, aby te relacje jakoś się ustabilizowały, żeby zapanowało odprężenie. Myślę, że Putin też chce odprężenia. Powtarzam — to Syria jest tym poligonem. Jeśli uda się współpraca w Syrii, jak będzie to trochę lepiej wyglądać, niż teraz. Sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna. Trzeba liczyć na to, że przywódcy świata są rozsądni. Ani Trump, ani Putin nie są przywódcami marzeń dla Zachodu, ale zawsze jest nadzieja, że rozsądek i odpowiedzialność za pokój światowy zwyciężą.

rozmowa Radia Sputnik Polska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy