polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

środa, 12 kwietnia 2017

Roman Korban: Z historii Polonii sydnejskiej

Dr Roman Korban prezentujący swoją książkę o Australii
Fot. K.Bajkowski
Mieszkający od początku lat osiemdziesiątych w Sydney dr Roman Korban  - lekkoatleta,  trener, historyk sportu, olimpijczyk z Helsinek (1952) żywo interesuje się życiem Polonii, szczególnie sydnejskiej. Urodził się w   1927 r. na Huculszczyźnie ( w II RP woj. stanisławowskie - obecnie Ukraina). W czasie okupacji hitlerowskiej tam właśnie a także na Podolu brał udział w ruchu oporu. Po wojnie zetknął się ze sportem, któremu zaprzedał się najpierw z zamiłowania, a później zawodowo. Jako reprezentant Polski, czterokrotnie zdobywał tytuł mistrza kraju w biegach na średnich dystansach a także raz tytuł Akademickiego Vicemistrza Świata w biegu na 800 m. Po zakończeniu kariery zawodnika został szefem szkolenia Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Od 1981 mieszka  w Australii, gdzie ukończył rehabilitację ze specjalnością "kontuzje kręgosłupa". Pracował do emerytury w klinice rehabilitacji w Sydney. Autor kilku książek m. in. "Historia piłkarskiego klubu Polonia Plumpton", "Australia ziemia obiecana czy pułapka", oraz wielu broszur, doniesień prasowych i radiowych. 
 

Podobnie, jak wcześniej sport, obecnie poczesne miejsce w twórczości dr Romana Korbana zajmują sprawy australijskiej Polonii, z którą jest integralnie związany od kilku dziesięcioleci. Dziś dla Bumeranga Polskiego pisze o niektórych aspektach historii i życia Polonii sydnejskiej.


Dramatyczne koleje losu, nieznajomość języka wykluczająca towarzyskie kontakty ze środowiskiem anglojęzycznym, samotność, tęsknota za swojską atmosferą, polską kuchnią, rozrywką, sprawiły, że wczesne fale emigracji garnęły się do polskich stowarzyszeń, organizacji i klubów. Pierwsza grupa Polaków przybyła do Sydney na statku Strathnaver 1948 r., byli to żołnierze I Korpusu Generała Andersa, bohaterowie spod Monte Casino, Dywizji Spadochronowej generała Maczka oraz ponad 200 lotników w latach wojny broniących nieba nad Anglią. W latach 1949-51 przybyły duże transporty z Niemiec i wkrótce w Sydney doliczano się ok. 30 tys. „dipisów” polskiego pochodzenia. Zastali tu tylko kilka zasiedziałych rodzin polskich, m. in. niezwykle polską, chętnie służącą pomocą rodzinę Kaczanowskich, którzy w 1925 r. uciekli z Rosji. Z tytułu zaangażowania społecznego pracy z młodzieżą, do pani  Kaczanowskiej przylgnął zaszczytny tytuł „Matka Polka”. Z kolei mąż wziął udział w innym przedsięwzięciu, któremu patronowała flaga polska. Po I wojnie światowej początek niepodległej Polski, to narodziny wszystkich dziedzin politycznych, społecznych, kulturowych w życiu narodu. Z czasem pojawiło się zainteresowanie pływaniem pod żaglami, wszak uzyskaliśmy spory odcinek bałtyckiego wybrzeża. W 1932 r. spore zainteresowanie wzbudziła pierwsza samotna wyprawa L. Szwykowskiego z Gdańska do Bornholmu i z powrotem. W tym roku, na czyn szalony zdobył się gdyński harcerz W. Wagner, który na starej prymitywnej „Zjawie” pod polską banderą wypłynął w podróż dookoła świata. W drodze łódź rozpadła się ze starości, lecz uparty żeglarz popracował, kupił „Zjawę II”, którą dopłynął do Sydney. Tu znów zaistniała konieczność zmiany łodzi na „Zjawę III”, lecz w tej transakcji wydajnej pomocy finansowej udzielił mu wspomniany tutejszy patriota T. Kaczanowski, zaś spiżarnię na dalszy rejs wyposażyła mu nieliczna uboga Polonia. Wybuch II wojny  światowej zaskoczył nieustraszonego żeglarza w Londynie, gdzie przywdział mundur polskiego marynarza.

W Sydney po II wojnie światowej zaczęły powstawać stowarzyszenia społeczne, kluby, parafie, a w ich ramach sobotnie szkoły polskie, biblioteki, harcerstwo i organizacje byłych żołnierzy. W swej działalności początkowo korzystano z domów prywatnych, z czasem jednak liczba członków, ich wzrastająca aktywność organizacyjna stworzyła potrzebę zakupu własnego dachu nad głową.

W tej materii największą inicjatywę przejawiał redaktor Wiadomości Polskich Jan Dunin Karwicki. W tym celu utworzona została w 1951 r. Spółdzielnia Dom Polski, im. Pawła Strzeleckiego. Zarząd spółdzielni przewidywał, że kapitał potrzebny na zakup takiego domu wyniesie 20 tys. Funtów. Postanowił zebrać tę sumę przez sprzedaż 4  tys. udziałów o wartości 5 funtów każdy. Początkowo nie był to więc bezzwrotny datek, a udział finansowy upoważniający do własności posesji uzależnionej od wysokości wkładów. Wówczas 5 funtów to był znaczny kapitał. Jeśli zważyć, że wygnańcy nie tak dawno przybyli do Australii goli i bosi, musieli urządzić sobie życie i także wesprzeć rodzinę, która w kraju oczekiwała na pomoc a tutaj organizacje ciągle wzywały do wsparcia różnych inicjatyw, to zebranie takiej sumy do łatwych nie należało. Hasło „Kup udział Domu Polskiego i dopilnuj aby kupili inni – to nakaz chwili”; dotarło jednak do społeczeństwa, blisko 20 tys. funtów zebrano i dom 1956 r. otworzył swoje gościnne podwoje. To osiągnięcie, chociaż wielkie, na dłuższą metę problemu jednak nie rozwiązało. Rozwijające się organizacyjne życie wymagało znacznie większej powierzchni. Rocznice narodowe, manifestacje przeciwko rządom PRL i inne uroczystości musiały odbywać się w różnych aktualnie dostępnych miejscach. Zaczęła kiełkować myśl o większym pomieszczeniu, o prawdziwym, Polskim Klubie. Tym bardziej, że posesja, na której stał Dom Polski w Ashfield sięgała od Liverpool Rd do Norton St. Za przysłowiowego jednego dolara udziałowcy Spółdzielni Dom Polski zgodzili się oddać połowę posesji od strony Norton St pod budowę Klubu Polskiego w Ashfield. W zamian, Klub po spłaceniu zaciągniętych na budowę pożyczek, służyłby pomocą  finansową w utrzymaniu Domu Polskiego.

Projektem tego przedsięwzięcia zajęły się  w 1962 r. 3 organizacje:

Stowarzyszenie Kombatantów, Lotników, Armii Krajowej oraz Koło Polek, które w tym wysiłku dzielnie sekundowało. Ogłoszono nową zbiórkę, Nie była ona łatwa, bo ‘rywalizowała’ z innym wzniosłym celem, jakim była budowa naszego pięknego kościoła w Marayong. który został spłacony, z czego można być dumnym. Kiedy kilka banków odmówiło udzielenia pożyczki, zwrócono się z prośbą do polonijnych organizacji w Cabramatta, Bankstown i Blacktown. Niestety i stamtąd po tygodniu przyszła odpowiedź odmowna. Organizacje te operowały mizernymi funduszami z trudem pokrywającymi własne potrzeby.

Ostatecznie udało się znaleźć bank, który udzielił pożyczki i z wysiłkiem wiążąc koniec z końcem roku 1966  oddano klub do użytku. Jednak od samego początku spłacanie długów obciążało budżet klubowy i zarząd zawsze miał problemy z uregulowaniem obowiązujących należności z tytułu własności.

 A hojna patriotyczna Polonia?

 Gazety polskie owszem zamieszczały długie listy ofiarodawców, na których najwięcej miejsca zajmowały nazwiska i pozycja - 2 dolary. Ale nie spieszmy się z kwaśną ocena tego faktu. Czasy PRL-u obfitowały w prośby o donacje na przeróżniejsze cele, a ich liczba sięgała blisko 100 tytułów. W kraju na różne cele charytatywne, własną rodzinę, krewnych, w świecie na rząd emigracyjny, polskie lokalne potrzeby społeczne, jak też australijskie, od których Polonia nie stroniła, plus spłata na własny dom zmuszała do zachowania dyscypliny finansowej. A zbiórki odbywały się zawsze i wszędzie z męczącą częstotliwością. Nadto pieniądz miał inną wartość, zarobki odbiegały od dzisiejszych pułapów, zimna wojna chłodziła optymizm, a mimo to jak mu wypominano, niewykształcone pokolenie „Kolumbów” pozostawiło po sobie świadectwo świętego patriotyzmu, godne najwyższego uznania i szacunku. Zresztą wkrótce, gdy wychodźstwo stanęło na twardym gruncie nie szczędziło pomocy polskim klubom, m. in. w Ashfield udzielając pożyczek sięgających dziesiątki tysięcy dolarów. W tej sytuacji podkreślić należy, że w latach 1950-70 społeczeństwo z ogromnym trudem i poświęceniem oddało do użytku Polonii następujące inwestycje:

1) Dom polski                                                                                      Ashfield           1956 r.

2) Cmentarz Polski                 wydzielony obszar katolicki                Roockwood     1962 r.

3) Kościół Polski                                                                                 Marayong        1966 r.

4) Klub Polski                                                                                      Ashfield           1966 r.

5) K.S. Polonia                        zawiązana już około 1950 r., a we

                                                własnym ośrodku z boiskiem w

                                                Plumptom, piłkarze i inne organizacje

                                                znalazły się około                                                        1970 r.

6) Dom Dziecka                                                                                              Marayong

7) Dom Emeryta                                                                                             Marayong

8) Bielany                                leśny ośrodek wypoczynkowy dla

                                                młodzieży (80 km od Sydney)

Warto dodać, że jednoczeniu się wychodźstwa polskiego w Sydney od samego początku patronowały stowarzyszenia weteranów wojennych żołnierzy – lotników z bitew o niebo angielskie, bohaterów spod Monte Casino i Tobruku, którzy wraz z ich dowódcą pułkownikiem Racięskim osiedlili się w Australii. Ponadto na Antypody dotarła grupa polskich dyplomatów z Japonii, Chin, i urzędujących w Canberze.

Jednak najwyższej rangi i najbardziej znanym był gen. Juliusz Kleeberg, któremu od samego początku powierzono funkcję Prezesa Rady Naczelnej Polonii Australijskiej.

Kolejnymi autorytetami byli:

2) Sylwester Gruszka             dyplomata w randze ministra.

3) J. Dunin Karwicki               wydawca Wiadomości Polskich.

4) Józef Drewniak                  weteran, pierwszy wprowadził polskie słowo na antenę australijską, znany śpiewak operowy.

5) Alfred Poniński                   dyplomata, dziennikarz.

6) Ryszard Krygier                  polski Żyd, głęboko związany z Polonią, wydawca miesięcznika Quadrant.

7) W.G. Wojak                        doradca rządu federalnego do spraw etnicznych, Prezes klubu w Ashfield.

8) Komandor Jan Francki       były dowódca łodzi podwodnej.

9) Ryszard Treister                 weteran, ranny pod Narwikiem, w ramach rehabilitacji przeleżał 20 miesięcy w londyńskim szpitalu.

10) W.W. Węglewski              Prezes Stowarzyszenia Lotników.

Nadto wielu innych zacnych, szlachetnych patriotów, najczęściej weteranów wojennych, którzy w tutejszych organizacjach, klubach, stowarzyszeniach poświecili znaczną część życia na utrzymanie polskości w Australii, wsparcie naszego rządu emigracyjnego w Londynie i walkę z reżimem komunistycznym w kraju.
 
Dr Roman Korban

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy