Prof. Bronisław Łagowski jest uczonym niesłychanie ważnym na polskiej scenie naukowej. To naukowiec wybitny, niezależny i samodzielnie myślący, zawsze idący pod prąd modnych prądów intelektualnych lub pseudointelektualnych. Jego realistyczne podejście do opisywanej rzeczywistości imponuje i budzi szacunek. A także chyba, sądząc po reakcji polskiego środowiska naukowego, zazdrość. Poglądy prof. Łagowskiego łączą w sobie elementy liberalizmu, konserwatyzmu i świeckiej, lewicowej myśli społecznej.
Bronisław Łagowski jest bodaj jedynym polskim uczonym tej rangi, którego poglądy na temat stosunków polsko-rosyjskich są tak, powiedziałbym, bezlitośnie logiczne i racjonalne właśnie.Polacy, mający pretensje do bycia elitą intelektualną, z trudnością znoszą prawdę o swojej polityce wobec Rosji i innych wschodnich sąsiadach, tym bardziej, że prawda ta wyjątkowo boleśnie weryfikuje praktycznie wszystkie powstałe w tej dziedzinie teoretyczne koncepcje i działania.
Nic zatem dziwnego, że Łagowski jest demonstracyjnie ignorowany i spychany na margines głównego nurtu publicznej dyskusji o sprawach dla Polski ważnych. To oczywista hańba dla polskiego życia intelektualnego (przyjmując, że takie zjawisko istnieje).
Już sam tytuł książki dobrze oddaje istotę myśli, jakie Łagowski ma do przekazania czytelnikowi.
Istotnie, Polska jest chora na Rosję. I to nie jest choroba, która dobrze rokuje.
Jest nie tylko przewlekła, ale też wyniszczająca, a może być śmiertelna. Problem tylko w tym, że pacjent uważa, iż jest absolutnie zdrowy, a dobrego lekarza obok — brak.
Owszem, są jakieś konowały, które próbują przekonać pacjenta, że nie dość, że nie umiera, to na dodatek idzie ku lepszemu. Kłamią oczywiście.
Łagowski, z godnym pozazdroszczenia uporem pokazuje jednak, jak jest naprawdę: że rusofobia jest w nas nie dlatego, że ją wyssaliśmy z mlekiem matki, ale dlatego, że ktoś nas przekonał niemałym nakładem sił i środków, że powinna być immanentną cechą polskiej polityki zagranicznej.
I tak od lat tkwimy w zaklętym kręgu nienawiści do Rosji. Żeby to jeszcze była sprawa głupich emocji, to jeszcze pół biedy. Emocje mają to do siebie, że z czasem się wypalają.
W naszym zaś polskim grajdołku całe stada politologów, psychologów, polityków i dziennikarzy produkują od prawie 30 lat teoretyczne uzasadnienia do przeciwstawiania sobie Rosji i Polski. Mało tego, sączą niechęć w codziennych publikacjach i wypowiedziach. Nie ma od jakiegoś czasu tygodnia, żebyśmy nie dostali kolejnego „raportu o wojnie informacyjnej w polskim internecie", w którym na podstawie analizy kilkunastu, góra kilkudziesięciu stron dowiadujemy się, że ta straszna Rosja próbuje wcisnąć nam swój, z gruntu kłamliwy, punkt widzenia. Nikłe są również szanse na przeczytanie tekstu o tematyce międzynarodowej, dowolnej, w którym jedynym punktem odniesienia autora jest Kreml — albo cieszymy się, że Rosji coś się nie udało, albo złościmy, że jednak tak. Reszta się nie liczy.
Systematycznie podsycanie fobii robi swoje.
Polacy jeszcze dwa lata temu w badaniu instytutu Pew Research zajęli pierwsze miejsce wśród narodów nie lubiących Rosji. Jeżeli wątpię dziś w trwałość tamtego badania, to miedzy innymi dlatego, że pojawiają się takie książki jak prof. Łagowskiego, że są grupy ludzi, którzy spontanicznie dbają i restaurują groby radzieckich żołnierzy, poległych za wolność Polski i że niekiedy obywatele ponad swoimi poglądami politycznymi potrafią przeciwstawić się próbom likwidacji czołgu-pomnika żołnierzy I Armii Wojska Polskiego, którzy razem z Armią Czerwoną wyzwalali Polskę.
Można mieć nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone.
Myliłby się ten, który pragnąłby umiejscowić Autora w szufladce „rusofil". Wręcz przeciwnie, prof. Łagowski nie ukrywa swoich krytycznych uwag pod względem Rosji, jej państwowej administracji, przywódców. Ale nie przeszkadza mu to widzieć Rosji taką, jaką jest i jej roli w świecie.
Autor nie boi się przywoływać nazwisk rosyjskich uczonych, których dzieła są i będą trwałym elementem światowego dziedzictwa kulturowego, wypowiadać się ze znawstwem o rosyjskich nurtach filozoficznych. Pewnie i dlatego, że jego przyjacielem jest inny wielki uczony polski, specjalizujący się w historii rosyjskiej myśli, prof. Andrzej Walicki.
Szczególnie imponuje w książce prof. Łagowskiego, jego, powiedziałbym, bezlitosna logika, każąca nazywać rzeczy po imieniu, niezależnie od tego, czy się to komuś podoba, czy nie.
Polska, przekonuje Łagowski, jest tym, czym jest — niedużym państwem europejskim, które o tyle ma coś do powiedzenia, o ile wielcy gracze światowej sceny politycznej zechcą polskiego głosu wysłuchać. A w jej najgłębszym interesie leży współpraca i dobre sąsiedztwo z Rosją, ukierunkowane tak, by maksymalnie bronić swoich interesów narodowych i by wykorzystać to, do czego predestynuje nas miejsce w Europie — być pomostem między Europą Zachodnią a Rosją. Pomysły na Polskę, prezentowane najpierw przez ekipę Platformy Obywatelskiej, a obecnie Prawa i Sprawiedliwości, izolują nas spośród państw Europy Zachodniej nie dlatego, że one kochają Rosję, tylko dlatego, że nie chcą współpracować z państwem nieprzewidywalnym.
To właśnie pokazuje Bronisław Łagowski.
Jest jeszcze jedna rzecz, która pozwala zrozumieć próby przemilczenia poglądów autora książki „Polska chora na Rosję". To obnażanie przez niego śmieszności, w którą grzęźniemy jako państwo, kiedy nadymamy się, przypisując sobie cechy, których nie mamy i mieć nie będziemy. Te wszystkie listy skierowane „do opinii światowej" czy pisane do „rządów państw europejskich" żądania, by inne państwa przyłączyły się do obrony naszych partykularnych interesów, Łagowski nakłuwa igłą ironii, która nie przysparza mu sympatii u tych, co swój patriotyzm widzą jako wznoszenie okrzyków i obnoszenie swojej miłości własnej.
Trzeba przyznać, że analiza polskiej polityki zagranicznej, prezentowana przez profesora Bronisława Łagowskiego potrafi być bezwzględna:
„Problemem polskiej „polityki" wschodniej nie jest jej misyjność, ekshumowany prometeizm czy ciemny, irracjonalny napęd ani służalczość wobec Ameryki wyprzedzająca życzenia. Wszystko to można znieść. Najgorsze jest to, że tej „polityce" brakuje analizy rzeczywistości, odniesionej do realnego interesu narodowego. Tak jak przed wiekiem Polska kultywuje „rozmyślna ignorancję" w stosunku do Rosji (określenie Hercena). Niezdolność i niechęć zobaczenia faktów, takimi, jakie one są, nadmiar ocen, przewaga trybu postulatywnego nad opisem, zupełne pomijanie punktu widzenia drugiej strony, odrzucanie z góry racji, jakie druga strona mogłaby mieć za sobą; do tego dochodzi pyszałkowatość zwalniająca z obowiązku uzasadnienia pewników, jakie się rzekomo posiada itp. przywary moralne i intelektualne składające się na polską mentalność zbiorową i nadające karykaturalną treść „polityce" wschodniej. Ta „polityka" nas ośmieszy prędzej czy później i oby tylko na ośmieszeniu się skończyło".
Oni przecież już wszystko wiedzą, a jakiekolwiek próby podważenia ich rusofobicznego aparatu pojęciowego traktują jako zamach na niezależność ich myślenia, nie zdając sobie sprawy, że ani to niezależne, ani myślenie.
Mam jednak nadzieje, że książkę tę wezmą do ręki ludzie, którzy po prostu chcą wiedzieć więcej, którzy chcą samodzielnie wyrabiać sobie poglądy, którzy wreszcie zdają sobie sprawę, że nienawiść nie jest dobrym tworzywem do budowania relacji z jakimkolwiek państwem.
Im będzie ich więcej, tym większe szanse na wyzdrowienie przez Polskę z antyrosyjskiej choroby.
Maciej Wiśniowski, Warszawa
Sputnik Polska
Książka dostępna w księgarniach internetowych:
Księgarnia historyczna
Przegląd -sklep
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy