Jednym z głównych filarów kampanii wyborczej Donalda Trumpa były zapowiedzi odprężenia w stosunkach międzynarodowych, w tym odejścia od jednobiegunowej dominacji USA na rzecz „koncertu mocarstw”, a także deeskalacji stosunków amerykańsko-rosyjskich.
Program ten otworzył Trumpowi drogę do Białego Domu, budząc jednocześnie irytację i niepokój rządzącej w USA oligarchii, na którą składają się establishment neokonserwatywny i neoliberalny, lobby proizraelskie (AIPAC, AJC, WJC), resorty siłowe (CIA, FBI, NSA) oraz kompleks militarno-przemysłowy.
Ośrodki te nie tylko nie uznały swojej porażki, ale też nie zrezygnowały z prób podtrzymania dotychczasowego kursu polityki zagranicznej Imperium Americanum.
Wkrótce po wyborze Trumpa była sekretarz stanu USA Madeleine Albright – współtwórczyni agresywnej polityki amerykańskiej ostatniego ćwierćwiecza, odpowiedzialna m.in. za atak NATO na Jugosławię w 1999 roku – oświadczyła, że „Jeśli Trump podtrzyma swoje słowa o Ukrainie z kampanii wyborczej, to będzie to po prostu straszne. Nie wiemy, czy na stanowisku prezydenta będzie robił to, o czym mówił podczas kampanii wyborczej. Nie warto panikować, ponieważ nie wiemy, co będzie”. Jej zdaniem otoczenie Trumpa „powinno skorygować jego pozycję nie tylko w stosunku do Krymu, ale także do mińskich porozumień”[1].
To „korygowanie” Trumpa przez globalistyczny establishment rozpoczęło się jeszcze przed zaprzysiężeniem go na urząd prezydenta. Ustępująca administracja Obamy rozpętała histerię w związku z rzekomymi rosyjskimi atakami hakerskimi i rzekomym ingerowaniem Rosji w amerykańskie wybory prezydenckie. W oparciu o te oskarżenia wydalono z USA pod koniec 2016 roku 35 rosyjskich dyplomatów[2]. Celem tych działań było najprawdopodobniej utrudnienie nowemu prezydentowi nawiązania bezpośredniego dialogu z Moskwą.
Zapowiedziane przez Albright „skorygowanie pozycji” Trumpa w sprawie Krymu rzeczywiście nastąpiło. W czasie kampanii wyborczej Trump udzielił wywiadu telewizji ABC, w którym stwierdził, że „Stany Zjednoczone powinny uwzględnić wybór mieszkańców półwyspu”. Wywołał tymi słowami atak histerii ze strony establishmentu pomajdanowej Ukrainy i popierającego go establishmentu amerykańskiego[3]. 2 lutego 2017 roku – a więc w niecałe dwa tygodnie po objęciu urzędu prezydenta – Trump spotkał się z Julią Tymoszenko i tego samego dnia ambasador USA przy ONZ Nikki Haley zapowiedziała, że zniesienie sankcji wobec Rosji jest uzależnione od tego czy Moskwa zwróci Krym Ukrainie[4]. 14 lutego rzecznik prasowy Białego Domu Sean Spicer potwierdził, że wypowiedź ambasador Haley jest stanowiskiem administracji Donalda Trumpa i dodał, że prezydent oczekuje od Rosji zwrotu Krymu Ukrainie[5].
Wypowiedź ta pojawiła się w czasie pierwszego kryzysu politycznego w nowej administracji amerykańskiej, który doprowadził do dymisji doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna. Gen. Michael Flynn podał się do dymisji, gdy okazało się, że ukrył fakt prowadzenia rozmów z ambasadorem Rosji Siergiejem Kisljakiem na temat zniesienia amerykańskich sankcji wobec Rosji jeszcze przed ukonstytuowaniem się nowej administracji USA[6]. Być może nagłe zajęcie twardego stanowiska wobec Moskwy było formą zdystansowania się Trumpa od gen. Flynna. Bez względu na to jak wyglądały kulisy tej sprawy jest oczywiste, że „skorygowanie pozycji” Trumpa wobec Krymu – przynajmniej na chwilę obecną – nastąpiło.
Tuż przed objęciem władzy przez Trumpa do „korygowania” jego polityki na kierunku rosyjskim przystąpił senator John McCain – jeden z czołowych jastrzębi środowiska neokonserwatystów i liderów „partii wojny” w Waszyngtonie. Pod koniec 2016 roku złożył on oficjalną wizytę w krajach bałtyckich, podczas której nie stronił od wypowiedzi podważających linię polityczną proponowaną w czasie kampanii wyborczej przez nowego lokatora Białego Domu. W Tallinie McCain oświadczył m.in.: „Sądzę, że obecność amerykańskich żołnierzy, tu, w Estonii, jest sygnałem, że wierzymy w to, co wierzył Ronald Reagan, czyli w pokój poprzez siłę”. Dodał też, że amerykański kontyngent wojskowy powinien stacjonować w Estonii na stałe[7].
To wszystko jednak nie przesądzało jeszcze o odejściu przez Trumpa od zapowiadanych w czasie kampanii wyborczej zmian w polityce zagranicznej. O tym przesądziły wydarzenia w Syrii, gdzie Trump posunął się tak daleko jak nie posunęły się administracje Busha-juniora i Obamy, czyli do bezpośredniego ataku militarnego na Syrię.
Zdobycie przez wojska syryjskie Aleppo i zawarcie pod koniec 2016 roku rozejmu pomiędzy rządem prezydenta al-Asada i głównymi ugrupowaniami „zbrojnej opozycji” (z wyjątkiem Al-Kaidy) dawały nadzieję na zakończenie trwającego od 2011 roku dramatu syryjskiego – czyli agresji na ten kraj prowadzonej rękami dżihadystów przez USA, Wielką Brytanię, Francję, Turcję, Arabię Saudyjską i pozostałe sunnickie monarchie znad Zatoki Perskiej przy dyskretnym poparciu Izraela. W Astanie rozpoczęły się rozmowy pokojowe pomiędzy rządem syryjskim a „zbrojna opozycją”, natomiast armia syryjska skupiła się na walce z Państwem Islamskim i Al-Kaidą, odzyskując m.in. utraconą w grudniu 2016 roku Palmyrę.
Taki bieg wypadków najwyraźniej nie odpowiadał woli reżyserów dramatu syryjskiego, w tym m.in. „partii wojny” w USA. Niespodziewanie do „wojny domowej” w Syrii włączył się Izrael, który dotychczas jawnie w niej nie uczestniczył. W nocy z 16 na 17 marca 2017 roku samoloty izraelskie zaatakowały cele na terenie Syrii – pozycje armii syryjskiej i irańskiej milicji Hezbollah pod Palmyrą[8]. Atak został odparty przez syryjską obronę przeciwlotniczą, która zestrzeliła jeden z samolotów izraelskich[9]. Tak się dziwnie złożyło, że atak lotnictwa izraelskiego na pozycje syryjskie pod Palmyrą zbiegł się w czasie z działaniami ofensywnymi Państwa Islamskiego na tym kierunku. W odpowiedzi minister obrony Izraela Awigdor Lieberman zagroził zniszczeniem syryjskiej obrony przeciwlotniczej, jeśli ta będzie próbowała przeszkodzić w akcjach izraelskiego lotnictwa przeciw Hezbollahowi na terenie Syrii[10].
4 kwietnia w wyniku użycia broni chemicznej (prawdopodobnie sarinu) zginęło 86 cywili, w tym 30 dzieci, w Chan Szajchun na terenie kontrolowanej przez dżihadystów prowincji Idlib. Zachód oskarżył o tę zbrodnię „reżim Asada”, natomiast strona syryjska i rosyjska temu zaprzeczyły twierdząc, że była to prowokacja dżihadystów. Zdaniem Damaszku i Moskwy do wycieku gazów bojowych mogło dojść podczas bombardowania przez lotnictwo syryjskie magazynów z bronią dżihadsytów lub dżihadyści mogli użyć gazów bojowych sami, jak podczas ubiegłorocznych walk w Aleppo[11].
Wokół całej sprawy jest wiele niejasności. Do zbrodni w Chan Szajchun doszło tuż po wizycie sekretarza stanu USA Rexa Tillersona w Ankarze. Turcja jako pierwsza poinformowała o ataku gazowym w Chan Szajchun – położonym przy granicy syryjsko-tureckiej – a zwłoki ofiar przewieziono na terytorium Turcji. Następnie Ankara jako pierwsza – wraz z Arabią Saudyjską i Izraelem – wyraziła poparcie dla amerykańskiego ataku „odwetowego” na syryjską bazę lotniczą w Shayrat (Asz Szai’rat) w prowincji Hims. Zerwała tym samym z pragmatyzmem wobec „wojny domowej” w Syrii, który przyjęła po próbie inspirowanego przez USA zamachu stanu w Turcji w lipcu 2016 roku. 11 kwietnia turecki minister spraw zagranicznych Haber Cavusoglu wezwał USA do obalenia Baszszara al-Asada[12]. Turcja była i jest jednym z czołowych protektorów i sponsorów różnych ugrupowań zbrojnych, które walczą z władzami Syrii. Nie jest tajemnicą, że Recep Tayyip Erdogan chciałby zająć miejsce lidera w nowym zdestabilizowanym Bliskim Wschodzie. Dlatego wspiera bunty ludności sunnickiej i ugrupowań islamistycznych przeciw świeckim przywódcom oraz domaga się interwencji NATO przeciw władzom Syrii.
Pierwsze informacje o ataku bronią chemiczną w Chan Szajchun zaczęły napływać przed zbombardowaniem 4 kwietnia przez lotnictwo syryjskie składów amunicji dżihadystów z Dżabhat Fath asz-Szam (Front Podboju Lewantu, dawniej Dżabhat an-Nusra – Front Obrony Ludności Lewantu), czyli syryjskiej siatki Al-Kaidy. Libańska dziennikarka Sarah Abdallah ujawniła ponadto, że Feras Keram – reporter związany z popierającą dżihadystów stacją Orient News z Dubaju – opublikował na Twitterze na dobę przed atakiem chemicznym w Chan Szajchun informację, że następnego dnia media zajmą się tematem nalotów na cywilów i użycia gazu bojowego[13].
Poza tym należy wspomnieć o ujawnionych przez organizacje SWEDHR (Szwedzcy Lekarze dla Praw Człowieka) i Human Rights Watch przypadkach wątpliwych ataków chemicznych podczas walk o Aleppo. Fejkowe nagrania tych ataków były rozpowszechniane m.in. przez „Białe Hełmy” – organizację, która deklaruje, że jej celem jest obrona ludności cywilnej Syrii przy zachowaniu neutralności politycznej i nieangażowaniu się w działania zbrojne[14].
Nie czekając na wyniki oficjalnego śledztwa ani nie proponując powołania międzynarodowej komisji śledczej, Waszyngton wskazał jako winnego zbrodni w Chan Szajchun „reżim Asada”. W zachodnich mediach, w tym w powiązanych z nimi mediach polskich, rozpętano kampanię grozy. Pojawiły się informacje o tym, że ataku dokonały „najprawdopodobniej syryjskie lub rosyjskie samoloty”. Pokazywano drastyczne zdjęcia ofiar, w tym zdjęcia ojca tulącego martwe niemowlęta. Towarzyszyły temu z reguły komentarze podbijające emocje odbiorców. USA, Wielka Brytania i Francja złożyły w Radzie Bezpieczeństwa ONZ projekt rezolucji potępiającej Syrię i oskarżającej Rosję o współodpowiedzialność za zbrodnię. Ambasador Nikki Haley – trzymając w rękach zdjęcia martwych dzieci – oświadczyła, że „Rosja nie może uciec od odpowiedzialności za to, co się wydarzyło”. Jednocześnie Donald Trump nazwał zbrodnię w Chan Szajchun „zniewagą dla ludzkości” i oświadczył, że atak na dzieci wywarł na niego „duże wrażenie”, a jego stosunek do Syrii i al-Asada „bardzo mocno się zmienił”. W ten sposób uzasadnił „skorygowanie” swojej polityki, a raczej swoich deklaracji z kampanii wyborczej. Rodzi się zatem pytanie, czy śmierć cywilów i dzieci w Chan Szajchun była warunkiem koniecznym tej „korekty”, a zwłaszcza wytłumaczenia jej przed amerykańską opinią publiczną.
W nocy z 6 na 7 kwietnia marynarka wojenna USA zaatakowała pociskami Tomahawk syryjską bazę lotniczą w Shayrat. Tuż przed tym atakiem Trump oświadczył, że „coś powinno się stać” z prezydentem Syrii Baszszarem al-Asadem. Natomiast Rex Tillerson oznajmił, że nie widzi „żadnej roli dla prezydenta Asada w rządzeniu narodem syryjskim”[15]. Nastąpiło więc odwrócenie o 180 stopni w stosunku do deklaracji składanych przez Trumpa wobec al-Asada w czasie kampanii wyborczej.
Amerykański atak na bazę w Shayrat dziwnie zbiegł się w czasie z działaniami ofensywnymi Państwa Islamskiego przeciwko armii syryjskiej, a także z atakami terrorystycznymi w Sztokholmie i Kairze, za które odpowiedzialność wzięło Państwo Islamskie. Równocześnie Trump zapowiedział możliwość wprowadzenia kolejnych sankcji przeciwko Rosji i Iranowi za popieranie Syrii, a ambasador Haley nie wykluczyła ponownych ataków amerykańskich na Syrię[16]. W odpowiedzi Rosja uznała atak na Shayrat za „agresję wobec suwerennego państwa” oraz zawiesiła obowiązywanie zawartego z USA memorandum o unikaniu incydentów i zapewnieniu bezpieczeństwa lotów w trakcie operacji w Syrii.
W dniach 11-12 kwietnia złożył wizytę w Moskwie Rex Tillerson. Podczas rozmów w rosyjskim MSZ Tillerson przekazał Siergiejowi Ławrowowi, że Rosja musi dokonać wyboru pomiędzy dobrymi stosunkami z USA i ich sojusznikami a wspieraniem Iranu, Hezbollahu i prezydenta Syrii[17].
Tak oto prezydent USA, który kilka miesięcy temu deklarował daleko idące odprężenie w stosunkach z Rosją zaostrzył je i posunął się w tej eskalacji dalej niż administracje Obamy i Busha-juniora. Zamiast realizacji swojego programu wyborczego realizuje program Hilary Clinton, a ściślej życzenia „partii wojny” w Waszyngtonie.
„Skorygowanie pozycji” Trumpa nie powinno dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę jego skrajnie proizraelskie deklaracje z okresu kampanii wyborczej – składane zarówno przed największymi organizacjami żydowskimi w USA (w tym AIPAC), jak i wobec władz Izraela – a także w dużej mierze fasadowy charakter amerykańskiej demokracji zdominowanej przez oligarchię i kompleks militarno-przemysłowy. Nie przypuszczam, żeby atak na bazę w Shayrat był przejawem „kissingerowskiego realizmu”, czyli negocjowania z pozycji siły[18]. Trump podlega i będzie podlegał potężnym naciskom ze strony tych skrajnych sił politycznych i grup interesów, które nie chcą się pogodzić z perspektywą końca świata jednobiegunowego, czyli rezygnacji USA z roli strażnika interesów ponadnarodowych korporacji. Środowiska te – określane umownie „partią wojny” – nie powstrzymają się przed najbardziej perfidnymi intrygami, a nawet działaniami radykalnymi.
Bohdan Piętka
Konserwatyzm.pl
[1] „Albright: Po raporcie służb specjalnych Trump zmieni swój stosunek do Ukrainy”, www.pl.sputniknews.com, 14.11.2016.
[2] „USA odpowiada na ataki hakerów. Wydalono 35 rosyjskich dyplomatów”, www.dorzeczy.pl, 29.12.2016.
[3] „Bezwstydne oświadczenie” ws. Krymu. Ukraina potępia Trumpa, www.tvn24.pl, 1.08.2016.
[4] „Haley: Rosja musi zwrócić Krym Ukrainie”, www.niezalezna.pl, 3.02.2017.
[5] M. Szafrańska, „Biały Dom zmienia ton w sprawie Rosji. Krym ma wrócić do Ukrainy”, www.money.pl, 15.02.2017.
[6] M. Orłowski, R. Seraficki, „Michael Flynn, doradca Trumpa, podał się do dymisji. Kłamał w sprawie kontaktów z Rosją”, www.wyborcza.pl, 14.02.2017.
[7] „McCain: Wojska USA powinny stacjonować w Estonii na stałe”, www.dorzeczy.pl, 27.12.2016.
[8] „Izraelskie samoloty ostrzelano z terytorium Syrii”, www.pl.sputniknews.com, 17.03.2017.
[9] „Zestrzelony izraelski samolot kierował się w stronę Pamiry”, www.pl.sputniknews.com, 17.03.2017.
[10] „Izrael grozi unicestwieniem syryjskiej obrony przeciwlotniczej”, www.defence24.pl, 20.03.2017.
[11] „Kto odpowie za atak chemiczny w Syrii?”, www.pl.sputniknews.com, 5.04.2017.
[12] „Turcja wzywa do interwencji w Syrii”, www.nowe.kresy.pl, 11.04.2017.
[13] „Syria: pro-rebeliancki reporter informował o użyciu gazu bojowego na dzień przed atakiem”, www.kresy.pl, 6.04.2017.
[14] „Aktywistów „Białych Hełmów” przyłapano na montowaniu fałszywych nagrań o Syrii”, www.pl.sputniknews.com, 10.04.2017; E. Rodriges, „Kulisy prowokacji w Chan Szajchun”, www.xportal.pl, 12.04.2017.
[15] Trump: „Coś powinno się stać” z syryjskim prezydentem, www.gazetaprawna.pl, 6.04.2017.
[16] „USA grożą kolejnymi atakami w Syrii. Rosjanie wysyłają fregatę rakietową”, www.wyborcza.pl, 7.04.2017; „Trump zastanawia się nad wprowadzeniem sankcji przeciwko Rosji”, www.pl.sputniknews.com, 9.04.2017.
[17] „Tillerson proponuje Rosji wybór: USA lub Asad”, www.pl.sputniknews.com, 11.04.2017.
[18] T. Matuszkiewicz, „Powrót Waszyngtonu do neokonserwatyzmu?”, www.konserwatyzm.pl, 8.04.2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy