Polski b premier, Donald Tusk ponownie wybrany porzewodniczącym Rady Unii Europejskiej Fot.© European Union 2017 - European Parliament (cc) |
Komentarze:
Po tych wyborach Przewodniczącego Rady Unii Europejskiej, wyrażenie „porażka dyplomatyczna” nabierze nowego znaczenia w słownikach. Zachowanie się polskiej dyplomacji jest bardziej, niż pomnikowym przykładem niekompetencji, porażki i przeciwnej skuteczności. Cała awantura o pana Tuska z panem Jackiem Saryusz-Wolskim w tle było skazana na porażkę, jest porażką i porażkę zrodziła. Niektóre słowa pani premier Beaty Szydło są porażające. Co więcej, jeżeli rzeczywiście polska delegacja posuwała się do gróźb opuszczenia obrad, to już jest więcej, niż nieprofesjonalizm.
Chyba, że właśnie o to chodziło? Może mamy do czynienia z geniuszami strategii, praktycznego zastosowania teorii gier w praktyce oraz polityki. Może właśnie o to chodziło, żeby spowodować że wszystkie państwa Europy chcąc upokorzyć rząd Prawa i Sprawiedliwości – na przekór wybiorą ponownie pana Tuska? Przecież jeżeli to są rozsądni i dorośli ludzie, to musieli wiedzieć co robią i dokąd doprowadzi przyjęta przez nich taktyka? Zakładając, że przeprowadzono działania ukierunkowane na storpedowanie kandydatury personalnej pana Tuska, zarzucilibyśmy rządzącym naszym krajem działanie z niskich pobudek. To, co najmniej nie uchodzi. Musiał być jakiś powód, dla którego zaryzykowano tak formalne działanie?
Sytuacja w której rząd Polski, odmawia poparcia politycznego dla Polaka – jest czymś w Unii nie widzianym, zwłaszcza na tak ważnym formalnie i eksponowanym stanowisku o czysto politycznej naturze. To precedens, podobnie jak próba wymuszenia na Malcie formalizacji procedury zgłaszania kandydatur na stanowisko Przewodniczącego. Unia opiera się na zwyczajach, które są w zasadzie drugim życiem Unii i nie można ich łamać, ani lekceważyć. Ponieważ, o czym trzeba pamiętać – to jest współpraca oparta na dobrej woli.
W polityce nie podejmuje się czynności i działań, jeżeli nie da się przewidzieć z jakimś stopniem prawdopodobieństwa możliwych skutków. Jeżeli w tym temacie przyjęto skutek negatywny i było to o wiele bardziej prawdopodobne od skutku pozytywnego, to znaczy że grano właśnie na porażkę. Jeżeli chodziło tutaj o porażkę, czyli jednak nie o przeforsowanie kandydatury pana Saryusza-Wolskiego, to o co chodziło? Liczenie na poparcie Węgier i Wielkiej Brytanii, po prostu pozycjonuje nas negatywnie w Unii, albowiem jeden kraj z Unii wychodzi, a drugi ma bardzo złą prasę. Może więc chodziło o to, żeby się nie udało i żeby mieć powód do obrażenia się na Unię? Warto zwrócić uwagę na okoliczność, że najbardziej zyskują na tym Węgrzy, albowiem pogarszanie się naszego wizerunku, relatywnie poprawia ich wizerunek.
Węgrzy uznali, że rozgrywka z panem Tuskiem to wewnętrzna polska sprawa. Nawet Wielka Brytania, która nie ma niczego do stracenia, nie poparła Polski. Oto strategiczne partnerstwo w praktyce – Brytyjczycy nie chcieli się ośmieszyć. To więcej niż porażka rządu Prawa i Sprawiedliwości, przy czym uwaga – co do zasady mają rację, albowiem nie mają obowiązku popierać na ważnym i eksponowanym stanowisku w ważnej Unii Europejskiej polityka opozycji! Więc nawet rozumiejąc stanowisko rządu, jako zgodne z jego logiką, nie można się jednak zgodzić z formą w jakiej to zrobili.
Wielką wadą koncepcji przeciwstawienia się kandydaturze pana Tuska, jest nie uwzględnienie, że inny Polak po prostu nie ma szans na ten wybór. Oznacza to, że w pewnym zakresie wprowadzono Polaków w błąd pokazując jakąś konkurencję pomiędzy dwoma politykami z Polski. W ten sposób przełożono dogmaty polityki krajowej, nad paradygmat interesu narodowego, jakim jest pozycja Polski w Unii Europejskiej. Wszystko można powiedzieć o panu Tusku, jednak jego wrażliwość na problematykę polską, a nawet środkowoeuropejską, na pewno będzie inna, niż chyba kogokolwiek z Zachodu. W tym kontekście chociaż to jest obciążone szeregiem innych zastrzeżeń natury merytorycznej, to jednak kandydatura pana Tuska może być uznana za tzw. mniejsze zło z naszego punktu widzenia. Właściwie mogłaby, gdyby rządzący Polską, nie postrzegali rozgrywki z panem Tuskiem w kategoriach osobistych i emocjonalnych.
Cała sytuacja jest w istocie tragikomiczna. Z jednej strony mamy pana Tuska, oskarżanego o to, że jest niemieckim kandydatem. Z drugiej mamy rządzących Polską, którzy jak to zapowiedział sam pan prezes, nie powstrzymają się nawet od sprzeciwu, a wszystko jest pięknym wylaniem wojny polsko-polskiej na Europę i to z samymi pomyjami. Czytając pierwsze strony i nagłówki czołowych europejskich portali i gazet, można odnieść wrażenie, że już się z nas śmieją i to z niedowierzaniem. Określenia, że Polska sama strzela sobie w stopę, to jedne z najłagodniejszych refleksji, które w ogóle można przytoczyć. Dodatkowo zestawienie tych informacji z nazwijmy to wypowiedziami pewnego innego polskiego polityka z Parlamentu Europejskiego, który przypomniał o sobie w wypowiedzi na temat Kobiet, to już totalna porażka wizerunkowa Polski na forum publicznym całej Unii. Oto bowiem mamy przekaz, w którym Polacy są przeciwko swojemu własnemu rodakowi i to w sposób, który po prostu trzeba określić jako nonsensowny. Zarazem jakiś inny pan z Polski, wypowiada publicznie na forum Parlamentu Europejskiego rzeczy, których lepiej nie powtarzać.
No i najważniejsze, że nie jesteśmy pochyłą wierzbą, na którą każda koza może wskoczyć. Już chyba wiecie Państwo, kto to powiedział? Dodajmy – niemiecka koza! To naprawdę niesamowite. Oto widać, że ci ludzie są gotowi pójść na stracenie – zero pragmatyzmu, zero myślenia, ma być jak ustaliliśmy, wszyscy mają się dostosować, wstajemy z kolan!
Co ciekawe pan Prezydent milczał. Jego minister w jednej z radiostacji skomentował sprawę tak, że szkoda słów.
Wierzba, koza, może brzoza? To się proszę Państwa dzieje na serio. Tylko czy ci ludzie rozumieją co zrobili?
Dla Zachodu termin Polska nie jest już tożsamy z rządem w Warszawie. Ciekawe, czy ktoś za tą porażkę dyplomacji da głowę? Może pan kandydat zastąpi kogoś z rządzących? Byłoby to bardziej niż ciekawe, a jeżeli pan J. Saryusz-Wolski zostałby nowym Ministrem Spraw Zagranicznych, a może nawet Prezesem Rady Ministrów, to wszyscy byśmy zyskali. Już tak na marginesie, to w zasadzie jednak jest zwycięstwo pana prezesa. Udało mu się rozbić środowisko Platformy Obywatelskiej jeszcze bardziej. Jaki pan prezes taki sukces.
Wnioski są smutne, ale jednoznaczne. Nasza polityka zagraniczna na kierunku unijnym jest prawdopodobnie podporządkowana emocjom i niechęci osobistej niektórych osób do pana Tuska. Dodajmy, nie bez przyczyny, jednakże dla Polski trzeba umieć wznieść się ponad wszelkie podziały. Trudno, wyszło jak wyszło. 27 państw głosowało za panem Tuskiem i należy mu serdecznie gratulować zwycięstwa. Większość chciała pana Tuska i należy to uszanować. Może w drugiej części kadencji będzie lepiej?
Krakauer
* * *
Stało się. To kto do dymisji? Waszczykowski czy Szydło? Oto jest pytanie. Ciekawe jaką karę obmyśli im Prezes. Bo jakieś konsekwencje muszą zostać wyciągnięte.
Polska poniosła dziś spektakularną klęskę na arenie międzynarodowej. Żeby nie wiadomo jak „Wiadomości” TVP pudrowały porażkę rządu Szydło, to jednak jest to wyraźny kopniak od unijnej administracji. Witold Waszczykowski do ostatniej chwili próbował szczyt odsunąć w czasie. Argumentował, że mamy jeszcze 2 miesiące. Jednak, co również dało się przewidzieć — inne kraje UE nie chciały przedłużać przedstawienia, które Polska odegrała, wyciągając z kapelusza Jacka Saryusz-Wolskiego. Beata Szydło w swoim przemówieniu tuż przed głosowaniem, które cytowały wszystkie polskie media, odwoływała się do unijnych wartości, które rzekomo jej rząd reprezentuje.
Tak potem zaprezentowały jej postawę propagandowe „Wiadomości” w TVP1. „Polska obnażyła unijne standardy demokracji!” — krzyczał napis na pasku. „To, w jaki sposób przeforsowano kandydaturę Donalda Tuska, pokazuje, w jaki sposób unijne elity traktują kraje członkowskie” — stwierdziła redaktor Ewa Bugała. Później, na poparcie tej tezy, zacytowano Jarosława Kaczyńskiego: „To pokazuje, jaki jest dzisiejszy kształt UE. Ten kształt nie ma nic wspólnego z tym, co zakładali jej założyciele. To jest dziś organizacja zdominowana przez jedno państwo. Nie ma co ukrywać, to są Niemcy” — powiedział Prezes, a autorka materiału zgrabnie podsumowała: „Odkąd w Polsce władzę przejęło PiS, staliśmy się dla brukselskich elit niewygodnym państwem, broniącym swoich interesów i odważnie prezentującym swoje zdanie”. Ale tylko prorządowa telewizja widzi sprawy w tym świetle.
Komentatorzy z zagranicznych mediów, ale i w polskim internecie widzą sprawy zupełnie inaczej. Wszyscy wieszczą dymisję szefa polskiego MSZ, a nawet polskiego rządu. Na razie Prezes na ten temat milczy. Broni Beaty Szydło, twierdząc, że „takiej premier jeszcze w dziejach nie mieliśmy”. Innego zdania byli najwyraźniej nawet Viktor Orban i Theresa May.
Polska zapowiada, że nie podpisze protokołu z unijnego szczytu. — Delegacja polska nie podpisze protokołu i konkluzji, która będzie wynikała z tego obecnego szczytu. To nie oznacza, że wynikną z tego jakiekolwiek konsekwencje. Rząd nie był w stanie poprzeć kandydatury Donalda Tuska i to mocno uzasadnił – powiedział poseł PiS Marek Ast. To kolejny gest, który pokazuje, jak bardzo polski rząd jest zacietrzewiony.
„Przemeblowanie w Radzie Ministrów” nie jest wykluczone. Dymisji premier nie wyklucza między innymi publicysta Wiesław Dębski, który napisał na Facebooku: „Beata Szydło przez własny nierozsądek (delikatnie mówiąc) utraciła możliwość walczenia o polskie sprawy w Unii Europejskiej. Nikt jej nie będzie traktował poważnie, nikt nie zawrze z nią sojuszu (bo nie wiadomo w jaką głupotę zostanie wplątany). A przecież wkrótce zaczną się naprawdę ważne dla nas dyskusje, m. in. o kolejnym budżecie unijnym i o Unii różnych prędkości.
Tomasz Dudek
Sputnik Polska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy