polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

środa, 1 marca 2017

Rok UPA

...epigoni banderyzmu z organizacji o nazwie „Czarny
Komitet”zawiesili 16 lutego portret Stepana
 Bandery na płocie ambasady polskiej w Kijowie...
8 lutego 2017 roku w Kijowie negacjonista wołyński Wołodymyr Wiatrowycz zainaugurował wielką „kampanię informacyjną” w związku z obchodami 75. rocznicy powstania UPA, która przypada w bieżącym roku. Ukraiński IPN, któremu przewodzi Wiatrowycz, ogłosił 2017 rok „rokiem Ukraińskiej Powstańczej Armii”. Ja myślę, że obchody „roku UPA” zostały zainaugurowane już w styczniu, kiedy „nieznani sprawcy” najpierw wysadzili w powietrze pomnik Polaków zamordowanych przez ukraińskich esesmanów w Hucie Pieniackiej, a następnie zniszczyli pomnik polskich ofiar NKWD w Kijowie-Bykowni.

W oficjalnej inauguracji „roku UPA”, oprócz Wiatrowycza, wziął udział kwiat preparatorów heroicznej historii OUN-UPA oraz epigonów ideologii Doncowa i Bandery. A mianowicie: Andrij Kohut – dyrektor Oddziałowego Archiwum Państwowego Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, Iwan Patryliak – dziekan wydziału historii Kijowskiego Uniwersytetu Narodowego im. T. Szewczenki i członek Rady Naukowej Centrum Badań Ruchu Wyzwoleńczego, Pyłyp Ilienko – szef Państwowej Agencji Ukrainy ds. Filmu oraz Serhij Kwit – przewodniczący Rady Naukowej Uniwersytetu Kijowsko-Mohylańska Akademia, jedna z czołowych postaci przewrotu politycznego z 2014 roku.


Wiatrowycz nie pozostawił najmniejszej wątpliwości wokół jakiego tematu będą ogniskować się obchody „roku UPA”. Oczywiście tematem wiodącym będzie domniemana walka UPA z Niemcami hitlerowskimi. Tym razem nie z „Sowietami”, ale z nazistowskimi Niemcami właśnie. Można z ukraińskich faszystów i kolaborantów Hitlera zrobić bojowników z hitleryzmem? Można. Wszak banderowska historiografia – emigracyjna i krajowa – nie robi nic innego od 1945 roku.

Dowiedzieliśmy się zatem od Wiatrowycza, że przez UPA przeszło ponad sto tysięcy osób (w rzeczywistości 25-35 tys.), a za przynależność do niej lub jej wspieranie represjonowano w ZSRR pół miliona ludzi (liczba grubo zawyżona). UPA – zdaniem Wiatrowycza – walczyła z Niemcami, Sowietami i – a jakże – z Polakami na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Nie mordowała bezbronnej ludności cywilnej. Po prostu walczyła z Polakami.

Czołowy falsyfikator historii UPA i kreator ukraińskiej polityki historycznej wyjaśnił też dlaczego „rok UPA” zainaugurowano 8 lutego. Ano dlatego, że 8 lutego 1943 roku UPA miała podobno przejść swój chrzest bojowy w walce z Niemcami. Tego dnia sotnia UPA pod dowództwem Hryhoryja Perehijniaka („Dowbeszki-Korobki”) rzekomo zapoczątkowała walkę nacjonalistów ukraińskich z Niemcami w miasteczku Włodzimierzec na Wołyniu.

Jest to legenda spreparowana po wojnie przez banderowską emigrację w Kanadzie. Faktycznie sotnia „Dowbeszki-Korobki” napadła w nocy z 7 na 8 lutego 1943 roku na posterunek ukraińskiej policji pomocniczej we Włodzimierzcu. Według mitologii banderowskiej była to wielka bitwa, w której UPA zabiła 63 Niemców i wzięła 19 jeńców. W rzeczywistości oddział Perehijniaka zabił wtedy czterech funkcjonariuszy policji. Był wśród nich tylko jeden żandarm-Niemiec i trzech Kozaków z ukraińskiej policji pomocniczej. Do niewoli ludzie Perehijniaka wzięli natomiast sześciu Kozaków, których następnie zarąbali siekierami. Celem ataku na posterunek policji we Włodzimierzcu nie była walka z Niemcami hitlerowskimi, ale zdobycie broni w związku z planowanym ludobójstwem na Polakach. Następnego dnia bowiem – 9 lutego 1943 roku – sotnia „Dowbeszki-Korobki” zainaugurowała ludobójstwo wołyńsko-małopolskie, dokonując zagłady Polaków w miejscowości Parośle I w gminie Antonówka na terenie powiatu sarneńskiego przedwojennego województwa wołyńskiego.

9 lutego 1943 roku oddział „Dowbeszki-Korobki” wszedł do Parośli, przedstawiając się jako rzekomy oddział partyzantki radzieckiej. Po drodze do Parośli sotnia spotkała w lesie pięciu Polaków z kolonii Wydymer rąbiących drzewo. Wszyscy zostali zamordowani. Sotnia Perehijniaka otoczyła Parośle i zatrzymywała każdego kto chciał wejść do wsi. Następnie upowcy rozstawili straże w pobliżu polskich gospodarstw, weszli do odmów i zażądali podania sobie obiadu. W domu rodziny Kołodyńskich, gdzie rozlokowało się dowództwo sotni, przesłuchali i zamordowali siekierami sześciu Kozaków wziętych do niewoli podczas ataku na posterunek we Włodzimierzcu. Po zjedzeniu obiadu rzekomi partyzanci radzieccy oznajmili, że Parośla zostanie niedługo napadnięta przez Niemców i w związku z tym muszą zabezpieczyć ludność przed ich zemstą za udzielenie pomocy partyzantom. Zażądali w związku z tym, by wszyscy Polacy położyli się na ziemi i pozwolili się związać, co miało dowieść, że zostali zmuszeni do wsparcia partyzantki.

Mieszkańcy wsi zgodzili się na to lub zostali do tego zmuszeni. Związanych i bezbronnych Polaków upowcy zabili przy pomocy noży i siekier. Zginęło od 149 do 173 osób, w tym kobiety i dzieci. Ocalało tylko 12 rannych osób. Ze szczególnym okrucieństwem zamordowano Walentego Sawickiego – komendanta miejscowego Związku Strzeleckiego. Po odejściu z Parośli oddział Perehijniaka zamordował 15 Polaków w Toptach. Tak wyglądał początek ludobójstwa banderowskiego na Wołyniu. W 74. rocznicę tej zbrodni Wiatrowycz zainaugurował obchody „roku UPA”, kamuflując to incydentalną potyczką sotni Perhijniaka z ukraińską policją pomocniczą w służbie niemieckiej. Sam Perehijniak był bliskim współpracownikiem Stepana Bandery. Razem z nim siedział przed wojną w więzieniu, skazany za zamordowanie sołtysa-Polaka[1].

Incydentalna potyczka sotni Perehijniaka z ukraińską policją pomocniczą, przy przemilczeniu równoczesnej zagłady Polaków w Parośli, ma w zamyśle Wiatrowycza przedstawić UPA jako „główną siłę antynazistowską” na Ukrainie. „Dlatego w tych dniach to właśnie anty-nazistowski front UPA znalazł się w centrum uwagi Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej” – oświadczył Wiatrowycz na konferencji inaugurującej „rok UPA”. Jego zdaniem „UPA była fenomenem i armią podziemną, która walczyła z totalitaryzmem najdłużej w Europie”. Oświadczył następnie, że w trakcie całego 2017 roku „zaplanowano udostępnianie informacji o głównych frontach walki UPA – antynazistowskim i antykomunistycznym”. Tych tematów mają dotyczyć wystawy i międzynarodowa konferencja naukowa.

Jakiego typu będą to informacje nie pozostawił wątpliwości Andrij Kohut, który oznajmił, że SBU przygotowała specjalną kolekcję dokumentów pt. „Antynazistowski front UPA”, mających dowodzić rzekomego wkładu UPA w walkę z Niemcami. Wtórował mu Iwan Patryliak, wedle którego „Ruch powstańczy przez długi czas miał bezsprzecznie antyniemiecki charakter. Głównym celem OUN-owców było wyzwolenia Ukrainy od najeźdźców, i tylko przebieg wojny dyktował przynależność [narodową] wroga. Gdy terytoria znajdowały się pod okupacją niemiecką – ukraińscy nacjonaliści prowadzili metodyczną, dobrze zaplanowaną walkę przeciwko nazistom”. Zdaniem Patryliaka mordowanie Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej było „walką z kolonializmem”.

Patryliak ustalił, że „to właśnie ukraińskich nacjonalistów naziści postrzegali jako największe zagrożenie dla swego panowania w kraju. UPA wykonała maksymalny wysiłek, na jaki w takiej sytuacji stać armię partyzancką bez żadnego wsparcia z zewnątrz”.
Z kolei Pyłyp Ilienko zapowiedział stworzenie kolekcji filmów poświęconych UPA, która ma być zaprezentowana przy pomocy mobilnego festiwalu filmowego oraz w internecie. Wreszcie Serhij Kwit przypomniał, że w świetle przyjętej w 2015 roku „Koncepcji narodowo-patriotycznego wychowania dzieci i młodzieży” – „Nasze szkoły w tym roku także będą zwracać uwagę na uroczystości rocznicowe UPA, ponieważ u podstaw tego dokumentu znalazła się idea wychowania narodowo-patriotycznego i obywatelskiego. Tak więc wychowanie narodowo-patriotyczne jest częścią wychowania obywatelskiego. Oznacza to, że ta data ukraińskiej historii adresowana jest nie tylko do Ukraińców, ale do wszystkich obywateli Ukrainy”[2].

Do wypowiedzi Serhija Kwita należy dodać, że młodzież ukraińska jest poddawana nie tylko wyjątkowemu praniu mózgów – porównywanemu tylko z indoktrynacją hitlerowską lub stalinowską. Indoktrynacja ta jest jeszcze uzupełniana przez działania, których wymowa przeraża. Już dwa lata temu przystąpiono bowiem na Ukrainie do tworzenia czegoś w rodzaju neobanderowskiego Hitlerjugend. Oto bowiem w obwodzie iwano-frakowskim sformowano wtedy dziecięcy batalion „Sokół”, który nawiązywał do neobanderowskich formacji „Azow”, „Ajdar” itp., pacyfikujących Donbas. Na nagraniu wideo z inauguracji dziecięcego batalionu „Sokół” można zobaczyć dzieci w wyszywankach, trzymające banderowskie flagi i śpiewające: „Sława Ukrainie! – Herojam Sława! – Moskalom śmierć!”[3].

Tak wygląda polityka historyczna pomajdanowej Ukrainy. Czy Kijów może dopuszczać się aż takiej manipulacji i kłamstwa? Może, bo ma potężnych protektorów w USA i nie tylko. 10 stycznia, a wiec na miesiąc przed zainaugurowanym przez Wiatrowycza w Kijowie „rokiem UPA”, ministrem spraw zagranicznych Kanady została Chrystia Freeland – znana dotychczas z energicznego wspierania Majdanu i oligarchów ukraińskich, prywatnie wnuczka nacjonalisty ukraińskiego i kolaboranta nazistowskiego Mychajło Chomiaka. Dziadek pani Freeland wydawał w latach 1940-1944 roku w Krakowie, w porozumieniu z administracją Hansa Franka, ukraiński dziennik „Krakivsky Vesti”. Gazetę tę drukowano na sprzęcie zarekwirowanym wydawanej do 2 września 1939 roku żydowskiej gazecie „Nowy Dziennik”. Niemcy ufali Chomiakowi, a jego gazeta miała większą autonomię niż jakakolwiek inna gazeta ukraińska wydawana w tym czasie w Generalnym Gubernatorstwie.
Pani Freeland wielokrotnie chwaliła się publicznie swoim dziadkiem, Mychajło Chomiakiem, opisując go jako wielkiego ukraińskiego patriotę. Pomijała jednak starannie jego działalność w latach 1940-1945[4]. Czy w świetle nowej wersji historii nacjonalizmu ukraińskiego nazistowski kolaborant Chomiak też bohatersko walczył z nazistowskimi Niemcami? Mając takich sojuszników i protektorów Wiatrowycz może spokojnie głosić swoje kłamstwa bez obawy, że jakieś czynniki polityczne na Zachodzie wyrażą sprzeciw.

Hucpę Wiatrowycza jako pierwszy skrytykował dr Iwan Kaczanowski – ukraiński politolog z uniwersytetu w Ottawie, który zdemaskował jako fałszywą oficjalną wersję propagandową masakry na Majdanie 20 lutego 2014 roku. Kaczanowski skomentował „rok UPA” następująco: „Ukraiński IPN kierowany przez Wiatrowycza zaczyna kampanię propagandową, by świętować fałszywą rocznicę utworzenia UPA w październiku 1942 roku i by przedstawiać OUN i UPA jako główne siły antynazistowskie na Ukrainie w czasie drugiej wojny światowej. Studia akademickie prowadzone przez zachodnich badaczy, w tym moje własne, dotyczące kolaboracji OUN-UPA z nazistowskimi Niemcami na początku i pod koniec wojny, a także udział OUN-UPA w masowych mordach Żydów, Polaków, Ukraińców i Rosjan są atakowane lub ignorowane”[5].

Fakty podane przez Wiatrowycza zanegował też natychmiast szwedzki historyk Per Anders Rudling – wybitny badacz historii nacjonalizmu ukraińskiego. Uznał on za wątpliwe dane zawarte w książce Patryliaka z 2012 roku, gdzie ten podał, iż UPA miała w latach 1942-1944 przeprowadzić 2526 akcji antyniemieckich, w których zginęło 12427 Niemców, 2047 zostało rannych, a 2448 wzięto do niewoli, sama natomiast miała stracić 2251 zabitych, 475 rannych i 536 wziętych do niewoli. „W książce Patryliaka z 2012 roku nie ma przypisów i nie wydaje się, aby dane te zostały zweryfikowane. Jego niezwykłe twierdzenie, że chronicznie niedostatecznie wyposażone [oddziały] OUN(b)-UPA zabiły 12427 niemieckich okupantów, przy własnych stratach wynoszących 2251 osób, jest skrajnie mało prawdopodobne” – podsumował Rudling. Wedle jego ustaleń źródłem Patryliaka była wydana w 2008 roku dwutomowa książka Ołeksandra Denyszczuka – działacza neobanderowskiego z obwodu rówieńskiego, z zawodu terapeuty. Książka ta była sponsorowana przez lidera neobanderowskiej partii „Swoboda” Ołeha Tiahnyboka. W związku z tym szwedzki historyk poprosił stronę ukraińską o przedstawienie mu dokumentów – nie tych spreparowanych przez SBU – ale oryginalnych, dowodzących starć UPA z siłami niemieckimi[6].
Reakcji na proklamowanie „roku UPA” zabrakło natomiast ze strony historyków, dziennikarzy i polityków polskich. Ci tradycyjnie milczą, gdy odsłania się kompromitujące oblicze nacjonalizmu ukraińskiego. Co prawda niespodziewanie krytyczna wobec kultu OUN-UPA na Ukrainie wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z końca stycznia sugerowała jakiś przełom, ale nadzieje z tym związane rozwiały wystąpienia sejmowe ministra Witolda Waszczykowskiego i posłanki Małgorzaty Gosiewskiej, stojące na gruncie dotychczasowego ślepego wspierania Ukrainy przez stronę polską.

Kaczyńskiemu natomiast pogroził obecny lider frakcji melnykowskiej OUN, Bohdan Czerwak. Oświadczył on dosłownie: „Jego [Jarosława Kaczyńskiego] stanowisko odnośnie OUN i UPA niczym nie różni się od stanowiska Kremla. Kreml naszą odpowiedź dostaje w Donbasie. Konkretnie – pod Awdijiwką. Kaczyński jest albo ślepy, albo głupi, skoro tego nie widzi. Myśli, że istnieje jakaś siła, która może zmienić nastawienie Ukraińców do OUN, UPA, Konowalca, Melnyka, Bandery, Olżycza, Szuchewycza. Taka siła nie istnieje. O czym przekonali się Moskale. Polacy też chcą się przekonać?”[7].

Została więc sformułowana otwarta groźba, którą jakże dyskretnie przemilczano w mediach polskich, zwłaszcza w „Strefie Wolnego Słowa” red. Sakiewicza. Niejako w uzupełnieniu gróźb Czerwaka i hucpy Wiatrowycza epigoni banderyzmu z organizacji o nazwie „Czarny Komitet” zawiesili 16 lutego portret Stepana Bandery na płocie ambasady polskiej w Kijowie. Ambasador Jan Piekło incydent ten zbagatelizował twierdząc, że portret był „mały” i sugerując, że to była – a jakże – rosyjska prowokacja. Należy w to wątpić zważywszy na to, że lider owego „Czarnego Komitetu” – niejaki Bogdan Tyckij – protestując przeciw „antyukraińskim oświadczeniom najwyższych urzędników w Polsce” niemal dosłownie zacytował poglądy Jana Piekły, Tomasza Sakiewicza, Jerzego Targalskiego, Kazimierza Wóycickiego, czy Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego: „polityka antyukraińska Polski zawsze sprzyjała temu, że Imperium Rosyjskie podbijało i Polskę i Ukrainę”. Znajomo brzmi? Znajomo. „Strefa Wolnego Słowa” powtarza to na okrągło. Dalej ze strony pana Tyckiego padły już pogróżki: „Nie powtarzajcie swoich błędów! Jeśli ukraińskie ministerstwo spraw zagranicznych nie jest w stanie obronić naszych interesów, to zajmiemy się tym sami. Nie mamy za co przepraszać! Nasz kraj – nasi bohaterowie!”[8].

Kompromitująca polityka Piekły i Waszczykowskiego doprowadzi na koniec do tego, że portret Bandery zawiśnie w polskim Sejmie. Tym samym Sejmie, który lekką ręką przeznaczył w zeszłym roku 30 mln złotych na „współpracę rozwojową” z Ukrainą, czym chwalił się publicznie minister Waszczykowski[9]. Jakiego rodzaju „współpraca rozwojowa” może mieć miejsce z państwem upadłym, istniejącym coraz bardziej tylko w teorii, oczekującym od Polski wsparcia bez wzajemności i prowadzącym antypolską politykę historyczną?

Z polityków polskich tylko Leszek Miller potrafił powiedzieć: „Rozkwit ukraińskiego nacjonalizmu i faszyzmu ma miejsce w okolicznościach, gdy zdecydowana większość ofiar rzezi wołyńskiej nie ma swoich grobów. Ich kości porozsypywane są po polach, lasach i drogach Wołynia, a świadkowie tamtych wydarzeń, którzy mogliby coś powiedzieć, milczą. Wolą być cicho, bo specjalna ustawa przewiduje karanie więzieniem wszystkich, którzy okazywaliby lekceważenie dla weteranów zbrodniczych organizacji lub negowali celowość ich walki. Dotyczy to także cudzoziemców (…)”[10].

Ze strony proukraińsko nastawionych polityków z obozu solidarnościowego na taką wypowiedź nie ma szans. Podstawowy problem, jaki mają polscy ukrainofile z przyjęciem do wiadomości agresji antypolskiej na Ukrainie wynika z kilku przyczyn. Cynicznego karierowiczostwa i związanego z tym lekceważącego stosunku do spraw polskich, agenturalności części z nich – czyli otwartej zdrady, ale przede wszystkim z politycznego analfabetyzmu, którego objawem jest bezwarunkowa miłość do Ukrainy manifestowana zewnętrznie poprzez nawiązywanie do prometeizmu, idei Międzymorza itd. „Oni nie mogą nam tego zrobić, bo my ich wspieramy” – tak myśli szczerze wielu polskich ukrainofilów. Wychodzi z tego tylko ich wielka historyczna ignorancja, albowiem ludobójstwo wołyńsko-małopolskie z lat 1943-1944 zostało zorganizowane właśnie na obszarze sanacyjnego proukraińskiego eksperymentu politycznego. W nocy z 10 na 11 lipca 1943 roku koło wsi Kustycze na Wołyniu UPA rozerwała końmi przecież nie jakiegoś potomka księcia Jaremy, ale polskiego poetę i oficera, wychowanego w empatii dla ukraińskich „dążeń niepodległościowych” i hołdującego proukraińskiej linii wojewody Henryka Józewskiego. Coś takiego właśnie jakby ponownie zaczynało się na tamtych ziemiach.

Bohdan Piętka
Konserwatyzm .pl

_________________
[1] G. Motyka, „Ukraińska partyzantka 1942-1960”, Warszawa 2006, s. 187; W. Siemaszko, E. Siemaszko, „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945”, t. I, Warszawa 2000, s. 739, 741; „74. rocznica masakry mieszkańców Parośli na Wołyniu przez UPA”, www.kresy.pl, 9.02.2017.
[2] Ukraina: w Kijowie zainaugurowano obchody 75. rocznicy UPA i wielką „kampanię informacyjną”, www.kresy.pl, 8.02.2017.
[3] Ukraina: sformowano dziecięcy batalion „Sokół”, www.kresy.pl, 19.09.2014.
[4] S. Balcerac, „Nowa minister spraw zagranicznych Kanady Chrystia Freeland – dumna wnuczka kolaboranta!”, www.warszawskagazeta.pl, 8.02.2017.
[5] Ukraina: w Kijowie zainaugurowano obchody 75. rocznicy UPA…
[6] I. Patryliak, „Перший бій УПА проти „німецьких варварів” і подальша боротьба з нацистами”, www.istpravda.com.ua, 8.02.2017; P. A. Rudling, post na portalu: www.historians.in.ua, 10.02.2017.
[7] Lider OUN grozi Polakom użyciem siły. „Moskale już się przekonali, Polacy też chcą?”, www.kresy.pl, 7.02.2017.
[8] „Portret Bandery na ogrodzeniu Ambasady Polski w Kijowie”, www.pl.sputniknews.com, 16.02.2017; Ukraina: na parkanie ambasady RP zawieszono portret Bandery z podpisem „Nasza ziemia, nasi bohaterowie”; www.kresy.pl, 16.02.2017.
[9] „MSZ; Polska przekazała 30 mln złotych na współpracę rozwojową z Ukrainą”, www.wpolityce.pl, 17.02.2017.
[10] „Leszek Miller: UPA w natarciu”, www.se.pl, 15.02.2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy