Komandor Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, Wiktor Węgrzyn (zm. 17.01.2017r.) |
Zmarły spoczął w podziemiach Świątyni, w Panteonie Wielkich Polaków obok ks. prał. Zdzisława Peszkowskiego i ks. Jana Twardowskiego. Na uroczystości obecni byli członkowie Stowarzyszenia Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński, uczestnicy Rajdów Katyńskich, członkowie klubów motocyklowych, Kresowiacy, harcerze ze Związku Harcerstwa Polskiego na Litwie, Nocne Wilki, przyjaciele z Polski i z zagranicy.
– Całe twoje życie, Wiktorze, to była służba z miłości, która tak zwięźle i wieloznacznie została zamknięta w słowa zdobiące sztandar Rajdu Katyńskiego: „Kocham Polskę” i zadanie: „I ty ją kochaj” – mówił w kazaniu podczas mszy świętej ojciec Marek Kiedrowicz.
Wiktor Węgrzyn zmarł 17.01.2017 w Chicago po długiej walce z ciężką chorobą nowotworową. Miał 77 lat.
Wspomnienie o Komandorze Wiktorze Węgrzynie napisała Agnieszka Piwar, autorka filmu dokumentalnego "Rajd Katyński - śladami pamięci".
Był środek zimy 2015 roku. Dzwoni telefon. - Wiktor Węgrzyn mówi. Sam Komandor Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego zaprasza mnie na kawę. Sprawa dotyczyła tych z dziedziny polityczno-kampanijnych. Usłyszał o mnie na jednym ze spotkań. Poprosił, abyśmy działali razem. Komandorowi nie potrafiłam – i nie chciałam – odmówić. Już za życia był legendą.
Kilka razy spotkaliśmy się wcześniej przy okazji różnych wydarzeń patriotycznych. Jako dziennikarka przyszłam nawet kiedyś przed Grób Nieznanego Żołnierza w Warszawie, by zrobić relację ze startu Rajdu Katyńskiego. Komandor udzielił mi wtedy krótkiej wypowiedzi do mikrofonu. Jednak Wiktor chyba mnie nie pamiętał. I wcale mu się nie dziwię. Sama mam słabą pamięć do ludzi, szczególnie jeśli na swej drodze spotyka się ich coraz więcej. W świadomości Wiktora nasza znajomość zaczęła się więc przed dwoma laty, podczas zimowego wieczoru w jednaj z kawiarni na warszawskiej Starówce. I choć naszemu pierwszemu spotkaniu towarzyszyło polityczne tło, szybko przeszliśmy do spraw wyższych. Tych naprawdę ważnych, przy których wszelka polityka jest tylko uwierającym dodatkiem.
Jaki był...
...Szarmancki, elegancki, z poczuciem humoru. Twardziel, ale niezwykle wrażliwy. Wydaje mi się, że należę do elitarnego grona szczęśliwców, którym było dane bliżej poznać jego wnętrze. Znalazł we mnie słuchacza. Myślę, że lubił moje towarzystwo, o czym świadczą częste zaproszenia na kawę, obiad czy oficjalne wydarzenia, na które nie chciało mu się chodzić samemu. Stopniowo odkrywał się przede mną, podsumowywał swoje życie, dzielił się refleksjami. Jakby podświadomie przeczuwał, że czasu na załatwienie ziemskich spraw jest coraz mniej.
Wiktor zdecydowanie nie lubił dziennikarzy – często na nich narzekał, nie ufał im, miał z nimi złe doświadczenia, uważał że kłamią i manipulują. W moim przypadku postanowił zaryzykować. Poczułam się niezwykle wyróżniona i pragnęłam tylko jednego: nie zawieść nadziei Komandora!
Któregoś dnia odwiedziłam go z kolegami w jego mieszkaniu na Starym Mieście. Rozstawiliśmy kamerę i mikrofon. - Opowiedz nam Wiktor, jak to było z tym Rajdem Katyńskim, od początku i po kolei - zagaiłam. Komandor zaczął wspominać. W pierwszych zdaniach trochę chaotycznie, jakby chciał wszystko naraz. Z każdym następnym zdaniem opowieść zaczęła się układać.
Pochodził z rodziny patriotycznej. Ojciec był żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych, co ze strachu ukrywał nawet przed najbliższymi. Pragnienie wolnej Polski i rozliczenia prawdy historycznej rodziło się w Wiktorze już od najmłodszych lat. W kwiecie wieku emigruje do Stanów Zjednoczonych. Tam, korzystając z dostępu do nieocenzurowanej książki, postanawia założyć księgarnię. Zanurza się w publikacjach Józefa Mackiewicza. Poznaje prawdę o Katyniu. I wreszcie spotyka na emigracji Cichociemnych, z którymi się zaprzyjaźnia. Wspominając ich przed kamerą bardzo się wzrusza. Ja i moi koledzy na własne oczy zobaczyliśmy łzy Komandora. Wiktor się tego nie wstydził.
Podczas wielogodzinnych pogawędek Wiktor nie ukrywał, że w młodości miał łobuzerską naturę. W rozmowie ze mną – i nie tylko – bez problemu się do tego przyznawał. Anegdotki z czasów młodzieńczych buntów opowiadał tak dowcipnie, że zawsze będę je wspominać z sentymentem, nigdy z oburzeniem. Jednak rozmowy o tym traktuję jako prywatne, nie będę więc ujawniać ich szczegółów. Wspominając Komandora nawiązuję do tamtych czasów tylko po to, by podzielić się pewną refleksją. Obserwując Wiktora i znając jego przeszłość zawsze fascynowało mnie jedno: to niesamowite jakich ludzi Pan Bóg wybiera do tworzenia Wielkich Dzieł. Postawienie właśnie na Wiktora świadczy o ogromnym poczuciu humoru naszego Stwórcy.
Pomysłodawca i Komandor Rajdów Katyńskich – jak sam przyznawał – w młodości nie był grzecznym facetem. W dorosłym życiu też potrafił napyskować, zrugać, przegonić. Na trasie Rajdów Katyńskich oczekiwał bezwzględnej dyscypliny. Nie było miejsca na zmiłuj się! Duszę miał jednak wrażliwą jak mało kto. Co ciekawe, byłam świadkiem, że potrafił zachować się też jak najwytrawniejszy dyplomata. Bez połączenia tych wszystkich cech – twardziela i wrażliwca – nie byłoby Przywódcy, który poprowadziłby tak wielu motocyklistów na Wschód. Wyprawa, którą uformował Wiktor Węgrzyn uczy życia, kształtuje postawy, wyrabia światopogląd. A także przełamuje stereotypy. Słyszałam liczne opinie tych, którzy w końcu mieli okazję skonfrontować propagandę z osobistym doświadczeniem. Świadectwa motocyklistów przyznających, że dzięki Rajdowi Katyńskiemu całkowicie zmienili zdanie na temat Rosjan, są tego wymownym przykładem.
Pamięć i Prawda
Twórca Rajdów Katyńskich pragnął, by dzięki motocyklowym wyprawom na Wschód ludzie odrobili lekcję z historii, poznali prawdę o zbrodniach NKWD czy ludobójstwie dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów z OUN-UPA. W ten sposób uczestnicy Rajdów rok rocznie odwiedzają mogiły i miejsca związane z historią Polski na Kresach Wschodnich. Ważnym elementem idei, którą stworzył Wiktor Węgrzyn jest też podtrzymywanie kontaktów z Polakami mieszkającymi na tamtych terenach, działalność charytatywna i rozwój kontaktów międzynarodowych.
W tym momencie należy podkreślić, że Komandor nigdy nie wykorzystywał pomordowanych oficerów spoczywających na cmentarzu w Katyniu do celów politycznych. Nigdy też nie używał tej tragedii, żeby uderzyć w naród rosyjski. Wręcz przeciwnie. Wiktor Węgrzyn głośno podkreślał, że Rosjanie sami ponieśli wielką ofiarę okrutnej ideologii. Ideologii, której początek dali niemieccy Żydzi Marks i Engels. Ideologii, którą na ziemie rosyjskie przywieźli Lenin z Trockim, hojnie wsparci przez zachodnie banki. Warto przypominać, że bolszewicka rewolucja była w interesie Zachodu, a pierwszy opór przed czerwonym terrorem stawili właśnie Rosjanie, będąc jednocześnie pierwszą i największą ofiarą zaimportowanego zła.
Ignoranci pomijają dziś fakt, że powstałe po rewolucji rozmaite sowieckie instytucje (w tym Rada Komisarzy Krajowych, Komisariat Wojny, Komisariat Spraw Wewnętrznych, Komisariat Spraw Zagranicznych) zasilały osoby głównie narodowości żydowskiej. Owszem, wśród budowniczych nowego sowieckiego tworu byli też i Rosjanie, ale też i Łotysze, Gruzini, Ormianie, Niemcy czy Polacy. Tymczasem oficjele, dziennikarze i opinia publiczna w Polsce, za wszelkie zło obwiniają dziś jedynie naród rosyjski, realizując tym samym – najprawdopodobniej – czyjeś polityczne zlecenia.
Stanowisko Wiktora Węgrzyna – powołującego się m.in. na Sołżenicyna, który doliczył się dziesiątek milionów ofiar wśród narodu rosyjskiego – nie wpisuje się w narzuconą nam propagandową wizję historyczną. Z takim podejściem do sprawy Komandor stał się wrogiem reżimu poprawności politycznej. I nie trudno się domyśleć, że nie było mu z tego powodu lekko.
Rosyjscy motocykliści
Wiktor ubolewał, że „ktoś z zewnątrz” pracuje nad tym, by poróżnić Polaków z Rosjanami. Ataki nasiliły się w momencie nagonki na rosyjskich motocyklistów chcących uczcić pamięć żołnierzy Armii Czerwonej. Armii, która – nie bójmy się tego mówić otwarcie – pokonała Hitlera. Oczywiście, wbrew temu co podawały niektóre kłamliwe media, Komandor Rajdu Katyńskiego nigdy nie gloryfikował Armii Czerwonej. Jednak za oczywiste uważał, że potomkowie tamtych żołnierzy mają prawo zapalić świeczkę na grobach poległych przodków. Czyż nie tak właśnie powinien zachować się człowiek cywilizacji łacińskiej?
I wreszcie – nade wszystko – Wiktor kierował się solidarnością motocyklistów. Nie rozprawiał nad tym, którzy z nich, to członkowie osławionych Nocnych Wilków. Miał jedynie w pamięci, że przez te wszystkie lata motocykliści ze Wschodu pomagali naszym. Nie mógł więc biernie się przyglądać rozpoczętej nagonce i blokadzie granic.
Okazana solidarność z Rosjanami dała początek serii ordynarnych ataków na Wiktora. Pamiętam jak dzwonił do mnie roztrzęsiony. Żalił się, że dziennikarze przekręcają jego słowa, wyciągają zdania wyrwane z kontekstu, robią z niego „ruskiego agenta”. Nie miałam wątpliwości, że racja jest po stronie Komandora. Nagraliśmy wywiad, który w całości wypuściliśmy do internetu. W międzyczasie zorganizowałam Wiktorowi konferencję prasową. Przedstawiciele mediów stawili się licznie, ale opinia twórcy Rajdu Katyńskiego zdawała się ich nie interesować. Jakby mieli z góry określone zadanie: wepchać nas w konflikt z Rosjanami. Oboje przypuszczaliśmy, że tłem tych wydarzeń jest sytuacja na Ukrainie.
Połączenie sił
Wiktor docenił, że w chwilach tej nagonki byłam po jego stronie. Zależało mu więc, abym w 2015 roku towarzyszyła XV Rajdowi Katyńskiemu. Zaproszenie przyjęłam bez wahania. Miałam świadomość, że Komandor liczy, iż dotrę do opinii publicznej z prawdą o Rajdzie Katyńskim. Jednak wybrał do tego celu dziennikarkę naznaczoną ostracyzmem, dla której przebicie w mediach graniczyło z cudem. Wtedy pomyślałam o tygodniku Myśl Polska i napisałam do redaktora naczelnego Jana Engelgarda, z pytaniem czy przyjmie na łamy gazety moją relację z Rajdu Katyńskiego. Odpowiedź była pozytywna. Od tamtej pory nawiązała się szersza współpraca z tym narodowym tygodnikiem. Wiktor Węgrzyn – zagorzały piłsudczyk – stał się czytelnikiem Myśli Polskiej. Z wyraźnym rozbawieniem powtarzał, że nigdy nie przypuszczał, iż endecka gazeta będzie kiedyś publikować z nim wywiady. Wspominał przy tym, że w czasach emigracji w USA jego środowisko zwalczało się z narodowcami. Po latach twierdził, że dla dobra Polski, wszyscy – endecy i piłsudczycy – powinni trzymać się razem. Taki był właśnie Wiktor. Kiedy chodziło o wielką sprawę, nie istniały dla niego podziały.
Jadąc po raz pierwszy na Rajd Katyński obmyśliłam koncepcję promocji. Wiedziałam, że publikacja jaka ukaże się w Myśli Polskiej dotrze jedynie do niewielkiej grupy odbiorców. Zależało mi na tym, aby pójść znacznie szerzej. Mając do dyspozycji własną kamerę założyłam specjalny kanał na YouTube, na którym zamieszczałam krótkie filmiki z naszej wyprawy. Równoległym krokiem było założenie wirtualnego Biura Prasowego XV Rajdu Katyńskiego. Za jego pośrednictwem rozsyłałam po redakcjach bieżące informacje dotyczące przebiegu naszej podróży. Wówczas zainteresowanie mediów było znikome (czyżby rozczarowanie brakiem sensacji, bo nie było odwetu i Rosjanie nas wpuścili?). Na szczęście – głównie dzięki portalom społecznościowym – sporą popularnością cieszyły się filmiki. Dzięki temu zainteresowaniu postanowiłam pójść dalej. Zebrane materiały wideo posłużyły jako tło do powstania filmu pt. „Rajd Katyński – śladami pamięci”. Wyreżyserowany przez zemnie dokument był dedykowany „wszystkim, którym się chce... czynić dobro i wprowadzać pokój”. Może i amatorski, ale bardzo spodobał się Wiktorowi Węgrzynowi. Powtarzał, że dobrze wyczułam sens Rajdu Katyńskiego.
Komandor mocno się zaangażował w promowanie mojego skromnego dokumentu. Płytę z filmem podarował nawet prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Wcześniej, jeszcze przed premierą, nadarzyła się okazja, by na pierwszy oficjalny pokaz zaprosić motocyklistów z klubu Nocne Wilki. Ku mojemu zaskoczeniu delegacja z Moskwy postanowiła pojawić się na premierze. Wiktor uznał to za doskonałą okazję, by zwabić dziennikarzy na pokaz filmu o Rajdzie Katyńskim, licząc że dotrze do nich prawda jego idei. I faktycznie, zainteresowanie mediów było wyraźne. Rozczarowanie dziennikarzy chyba jeszcze większe. Motocykliści z klubu Nocne Wilki nie straszyli Stalinem. Przywieźli za to w darze ikonę z wizerunkiem świętego męczennika Kościoła Prawosławnego. Nie takiej sensacji oczekiwały media. Jednak i tym razem Wiktor nie uniknął ataków. Oberwało się i mnie. Rozkolportowano rozmaite pomówienia, wśród których pojawiła się teoria spiskowa, że zostałam podstawiona przez samego Władimira Putina.
Rycerz
Komandor Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego był bardzo odważnym człowiekiem. Jakże dziś brakuje mi tej jego odwagi. Inspirował mnie. Przy nim sama stawałam się odważniejsza, pomimo że czasem spotykała mnie za to zewnętrzna nagonka. W rozmowach prywatnych wszelkie ataki Wiktor starał się obracać w żart.
Kiedy dowiedziałam się, że rozmaici zawistnicy wykonują telefony, aby rozprowadzać pomówienia, że jestem „ruską agentką”, początkowo byłam załamana. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak niszcząca bywa siła plotki. Zadzwoniłam do Wiktora wyżalić się. Komandor – niczym dzielny rycerz – stawał w mojej obronie. Zawsze mogłam liczyć na jego słowo pocieszenia. Nagonkę przeżywaliśmy wspólnie. Miał świetne poczucie humoru, więc tak prowadził rozmowy, że z czasem już tylko śmialiśmy się z tego wszystkiego.
Ostatnie miesiące...
Tymczasem zdrowie Wiktora mocno się posypało. Pamiętam jak powtarzał, że coś dzieje się z nim niedobrego. Słabł w oczach. Była wiosna 2016 roku. Zaczął odwiedzać lekarzy. Na bieżąco dzielił się tym, co się dzieje. Któregoś dnia Wiktor zadzwonił i swoim zwyczajem zaczął rozmowę od słów: - Jak się masz? Pamiętam, że dużo miałam mu do powiedzenia. Zdawałam z czegoś relacje, sporo się działo, więc mu o tym opowiadałam. Kiedy skończyłam, zapytałam: - A jak Ty się miewasz? (pamiętam, że miał mieć robione jakieś kolejne badania). - Wiesz, mam raka mózgu - odpowiedział. Zamarłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Wiktor to chyba wyczuł. W ogóle się nad sobą nie użalał. Do dziś jest to dla mnie niepojęte, że nawet podczas tak niezwykle trudnej chwili ten dzielny człowiek potrafił żartować. W trakcie tamtej rozmowy telefonicznej, to on mnie pocieszał, a nie ja jego.
Ostatnie miesiące Wiktor spędził w Chicago, wśród najbliższej Rodziny, pod opieką najlepszych specjalistów. Ostatni raz widziałam się z nim w dniu wylotu do USA. Odwiedziłam go w szpitalu w Warszawie. Nie skarżył się na swój los. Prosił mnie, abym znowu pojechała na Rajd Katyński. I nakazał czytać książki Józefa Mackiewicza. Potem kontaktowaliśmy się już telefonicznie.
W sierpniu 2016 roku pojechałam na kolejny Rajd Katyński. Bardzo brakowało mi Wiktora. W głowie miałam jedną myśl: zdążyć z kolejnym filmem. Opiekującej się Wiktorem córce Iwonie – z której Komandor był bardzo dumny – najpierw wysłałam kronikę filmową z XVI Rajdu Katyńskiego. I wreszcie film dokumentalny pt. „Motocykliści”. Zdążyłam jeszcze w grudniu. Wiktor zmarł 17 stycznia 2017 roku. Miał 77 lat.
Ucieleśnić ideę
Komandorowi Wiktorowi Węgrzynowi zawdzięczam bardzo wiele. Zainspirował mnie do stworzenia dwóch dokumentów, dzięki którym odkryłam swoje filmowe powołanie i pasję. Ostatni film dedykowałam właśnie jemu. To produkcja bardzo skromna. Osią filmu jest idea. Idea, którą kierował się Wiktor Węgrzyn tworząc Rajd Katyński.
Wielki polski poeta Cyprian Kamil Norwid w dziele Promethidion snuł refleksje nad estetyką i pojmowaniem sztuki w nawiązaniu do filozofii Platona. Za konieczne uważał tworzenie odrębnej sztuki narodowej. W Wiktorze dostrzegłam właśnie tego ducha Norwida. Komandor powołując Rajd Katyński, również pragnął poprzez swoje dzieło ucieleśnić ideę i upowszechnić piękno. Piękno, któremu na imię Polska. Działania które wytyczył Norwid mają pokonywać dystans między twórcą a społeczeństwem, dawać sens moralny. Myślę, że to właśnie realizował Wiktor.
Kto kocha, widzieć chce choć cień obrazu,
Choć ślad, do lubej wiodący mieszkania,
Choć rozłożone ręce drogowskazu,
Choć krzyż, litanii choć nawoływania,
Choćby kamienną wieżę, w błyskawice
Idącą, Boga by oglądać lice!
Bo miłość strachu nie zna i jest śmiała,
Choć wie, że konać musi, jak konała;
Choć wie, że krzyżów za sobą pociąga
I, że przypłynie krwią do kaskad wiecznych,
Czerwieniejących w otchłaniach słonecznych.
*
I wszelka inna miłość bez wcielenia
Jest upiorowem myśleniem myślenia.
Są już miłości słowem niepodzielnem,
Którego logik nie przetnie toporem,
Jak bohaterska pierś, jest nieśmiertelnem.
[CKN, Promethidion, fragment]
Jak bohaterska pierś, jest nieśmiertelnem.
[CKN, Promethidion, fragment]
Bo miłość strachu nie zna i jest śmiała. Tak właśnie działał Wiktor. Działał z miłości do Polski, więc nie myślał o strachu i przez kilkanaście lat śmiało poprowadził setki motocyklistów na Wschód.
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia, Do tych, co mają tak za tak - nie za nie,
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...
[CKN, Moja Piosenka, fragment]
Jakże mi brakuje teraz tego podejścia Wiktora: tak za tak - nie za nie! Jakże brakuje mi tej jego tęsknoty za Ojczyzną. Tęsknił, kiedy mieszkał na emigracji. Tęsknił, kiedy wrócił do Polski. Tęsknił, bo gdzieś żeśmy tę naszą Polskę zatracili... On to widział. I ta jego tęsknota była taka piękna i czysta, że aż zawstydza, bo my tak już chyba nie potrafimy. Jakże szlachetne było jego cierpienie, kiedy tak wielu go nie rozumiało, nie chciało zrozumieć, nawet nie próbowało...
Nie martw się drogi Przyjacielu! Twoja idea jest wielka i wspaniała, więc przetrwa jak poezja Norwida. Być może przyjdzie nam na to poczekać. Nasz poeta też musiał czekać...
Każdego z takich, jak ty, świat nie może
Od razu przyjąć na spokojne łoże,
I nie przyjmował nigdy, jak wiek wiekiem,
Bo glina w glinę wtapia się bez przerwy,
Gdy sprzeczne ciała zbija się aż ćwiekiem
Później... lub pierwéj...
[CKN, Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie, fragment]
Tylko nad sobą teraz się użalam. Kto będzie dodawał mi odwagi? Kto stanie w mojej obronie? Kto będzie mnie pocieszał i rozśmieszał? Z kim teraz będę rozmawiać o Polsce w kawiarni na warszawskiej Starówce?
Być wyprostowanym!
Podczas ostatniego Rajdu Katyńskiego, w dniu 21 sierpnia 2016 roku, na polsko-ukraińskim przejściu granicznym, ukraiński celnik poinformował mnie, że mam pięcioletni zakaz wjazdu na Ukrainę. Od polskiego (?) konsula usłyszałam uwagi w stylu, że „musiałam coś przeskrobać” i „powinnam zrobić sobie porządny rachunek sumienia”. Jednocześnie nie usłyszałam żadnych wyjaśnień co do zakazu wjazdu na Ukrainę. Gdyby był tam Wiktor, nie pozwoliłby na takie złośliwe uwagi pod moim adresem. Wcześniejsze doświadczenia pozwalają mi być co do tego pewnym.
Ostatni Rajd Katyński był więc dla mnie skrócony o pobyt na Ukrainie. Koledzy kręcili dla mnie amatorskie nagrania. Część z nich wykorzystałam w najnowszym filmie. Pomimo nieprzyjemnego incydentu z ukraińską granicą w tle, stanęłam ponadto. Zrealizowałam dokument, w którym podkreślałam, że bez względu na przeszłość, z wszystkimi sąsiadami chcemy żyć w pokojowych relacjach. W oparciu o prawdę historyczną. Właśnie taką postawę wpajał mi Komandor.
Ostatni Rajd Katyński był więc dla mnie skrócony o pobyt na Ukrainie. Koledzy kręcili dla mnie amatorskie nagrania. Część z nich wykorzystałam w najnowszym filmie. Pomimo nieprzyjemnego incydentu z ukraińską granicą w tle, stanęłam ponadto. Zrealizowałam dokument, w którym podkreślałam, że bez względu na przeszłość, z wszystkimi sąsiadami chcemy żyć w pokojowych relacjach. W oparciu o prawdę historyczną. Właśnie taką postawę wpajał mi Komandor.
Ostatnie pożegnanie
Uroczystości pogrzebowe Wiktora Węgrzyna odbyły się 18 lutego w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Komandora żegnała Rodzina, Przyjaciele, Uczestnicy Rajdów Katyńskich, Kresowiacy, Harcerze z Wileńszczyzny, Środowiska Patriotyczne oraz Motocykliści z wielu polskich klubów i z krajów sąsiedzkich.
Uroczystości pogrzebowe Wiktora Węgrzyna odbyły się 18 lutego w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Komandora żegnała Rodzina, Przyjaciele, Uczestnicy Rajdów Katyńskich, Kresowiacy, Harcerze z Wileńszczyzny, Środowiska Patriotyczne oraz Motocykliści z wielu polskich klubów i z krajów sąsiedzkich.
Twórca Rajdów Katyńskich i Motocyklowych Zlotów Jasnogórskich spoczął w Panteonie Wielkich Polaków, w krypcie opok ks. Zdzisława Jastrzębiec Peszkowskiego i ks. Jana Twardowskiego. Tak naprawdę, dopiero po śmierci doczekał się uznania i sławy.
I niech każdy, kto kiedykolwiek wystąpił przeciwko Wiktorowi Węgrzynowi – a wiem, że takich osób było wiele – sięgnie teraz do wiersza Cypriana Kamila Norwida „Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy