Fot. J.Peterson (Flickr/Creative Commons) |
– Wielu rodziców, takich których dzieci skończyły już szkołę w ciągu ostatnich lat, czy też są w tej chwili w szkole lub w niej będą, również nie miało wątpliwości, że zarówno 3-klasowe gimnazjum, jak i 3-klasowe liceum były szkołami, w których edukacja trwała zbyt krótko – powiedział Prezydent Andrzej Duda. – Nie miałem żadnych wątpliwości, że polski system edukacji wymaga naprawy i zmiany. Zresztą miliony Polaków od wielu lat mówią to samo – potrzebny jest dłuższy okres kształcenia w poszczególnych szkołach – powiedział Andrzej Duda po podpisaniu ustawy.
Reforma oświaty rozpocznie się od roku szkolnego 2017/2018. Wówczas uczniowie kończący w roku szkolnym 2016/2017 klasę VI szkoły podstawowej staną się uczniami VII klasy szkoły podstawowej. Rozpocznie się tym samym stopniowe wygaszanie gimnazjów - nie będzie już do nich prowadzona rekrutacja. W roku szkolnym 2018/2019 gimnazja opuści ostatni rocznik dzieci z klas III. Od 1 września 2019 r. gimnazjów nie będzie już w ustroju szkolnym.
Docelowa struktura szkolnictwa będzie obejmowała: 8-letnią szkołę podstawową, 4-letnie liceum ogólnokształcące, 5-letnie technikum, 3-letnią branżową szkołę I stopnia, 3-letnią szkołę specjalną przysposabiającą do pracy, 2-letnią branżową szkołę II stopnia oraz szkołę policealną.
Reforma edukacji to nie tylko zmiana ustroju szkolnego. To także propozycja nowych rozwiązań w systemie szkolnictwa zawodowego, silnie powiązanego z rynkiem pracy oraz zmiany w organizacji i funkcjonowaniu szkół oraz placówek oświatowych.kresy.pl/ MEN
Donald (USA)
Zob: Reforma edukacji. Pytania i odpowiedzi
* * *
Nie płaczę po gimnazjach (chociaż trochę żal)
Należę do pokolenia, które przeżyło eksperyment pod tytułem „gimnazjum”. Jako osoba z takim doświadczeniem mogę powiedzieć, że pod względem edukacyjnym był to czas niemalże stracony i gdyby nie zaangażowanie pojedynczych nauczycieli (którym jeszcze się chciało), równie dobrze mógłbym zrobić sobie przerwę w nauce.
Gimnazja w obecnej formie destylowały ludzi w najtrudniejszym wieku, kiedy buzujące hormony nie pozwalają się skupić na czymś innymi niż na sobie, swoich problemach i płci przeciwnej. Jednostki, zazwyczaj posiadające silne wsparcie w domu, mają szanse wyciągnąć coś pożytecznego z tego czasu. Stąd nie mam zamiaru płakać nad usunięciu tego tworu, powrotem do PRL (jak krytycy okrzyknęli najnowszy projekt ministerstwa) oraz starej ośmioletniej podstawówki i czteroletniego liceum. Chór obrońców odwołuje się raczej do kwestii ekonomicznych, argumentując, że zmiana spowoduje niemało zamieszania, nie zaś do samej idei. Przeciwnicy zaś z zasady streszczają stanowisko, które nieco lapidarnie przedstawiłem wyżej. Trochę się jednak zapomina o tym, jakie były źródła powrotu gimnazjów do polskiego szkolnictwa.
Dobrym chęciami piekło wybrukowano
Polska znała gimnazja, znała też system w którym obowiązywały i gimnazja i licea. Po 1918 roku w naszym kraju panował chaos – trzy różne zabory, różne wymagania, różne programy, do tego konieczność uwzględnienia szkół wyznaniowych.Zmiany jednak nie mogły następować szybko i dopiero w roku 1932 została wprowadzona reforma jędrzejewiczowska, ujednolicająca pogram szkolny w całej II Rzeczpospolitej. Najpierw młody człowiek uczęszczał do szkoły powszechnej, w której przebywał siedem albo osiem lat (jeżeli decydował się zakończyć edukację tylko na poziomie podstawowym). Następnie uczeń szedł do czteroletniego gimnazjum (o ile zdał konieczne egzaminy wstępne), który kończyło się tak zwaną małą maturę – egzaminem, który teoretycznie miał być inspiracją dla egzaminów gimnazjalnych. Jeżeli zdał na wystarczającym poziomie mógł rozpocząć naukę w liceum: ogólnokształcącym, zawodowym albo trzyletnim pedagogicznym. Wcześniej istniały inne formy nauczania, w tym i same sześcioletnie gimnazja.
Właśnie do tej wizji przedwojennego gimnazjum odwoływali się twórcy reformy szkolnej z 1999 roku, tak też bronił go jej pomysłodawca minister Mirosław Handke. W założeniu gimnazja nie miały być czteroletnie a sześcioletnie, a licea miały zniknąć. Tak się nie stało – w zamian zostaliśmy w rzeczywistości przejściowej.
Teoretycznie wydaje się, że był to dobry pomysł... Teoretycznie, bo biorąc pod uwagę różnice realiów między II a III RP, to były one zbyt wielkie, aby w prosty sposób przyłożyć do siebie dwie rzeczywistości.
Problem z gimnazjami
Po pierwsze, przed wojną gimnazja i licea nie były obowiązkowe – dzisiaj obowiązek szkolny trwa do 15 roku życia. Przed wojną po szkole powszechnej można było znaleźć pracę, na przykład jako robotnik w fabryce – dziś co najwyżej w McDonaldzie albo najprostszych pracach w rolnictwie. Dlatego właśnie w III RP ludzie są skazani na gimnazja i licea.Po drugie, o ile gimnazja w nowym projekcie nie były elitarne, o tyle licea już tak. Dostać się do nich i je skończyć nie było łatwo, za to otwierały drogę na studia, które były uwieńczeniem drogi. System miał elitaryzować, a nie egalitaryzować edukację. Tymczasem w III RP stawia się nie na eliminację z systemu nauczania jak największej liczby ludzi, ale właśnie otwarcie się na nich. Niezrozumiałe były próby przenoszenia nieaktualnego systemu do nowej rzeczywistości.
Być może gdyby projekt przedstawiony przez Handkego został zrealizowany do końca i podzielono by dwa sześcioletnie bloki dla dzieci i dla młodzieży, to plan mógłby wypalić. Ale o tym się już nie przekonamy i może właśnie tego, że nie próbowano nawet doprowadzić projektu do końca., powinno być nam żal.
Paweł Rzewuski
Histmag.org
Paweł Rzewuski - Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.
Zob. też polemikę: Płaczę po gimnazjach (bo bardzo mi ich żal)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy