Chór "Tęcza" podczas koncertu kolęd w Domu Opieki w Marayong. Fot. J.Węglarz |
Ile gniewu w dniu codziennym - przyznaj sam.
Omijamy się nawzajem
Naszym nowym obyczajem ...
... GDZIE JEST NASZE BETLEJEM
NASZE POLSKIE BETLEJEM?
Odpowiedź na to pytanie dali oni, soliści i Chór "Tęcza", wykonawcy wspomnianej
w tytule oraz wielu innych kolęd, w Polskim Domu Opieki w Marayong.
Rodziny, przyjaciele i przede
wszystkim rezydenci zaproszeni zostali na kolędowanie w sobotni wieczór, 14
stycznia. Jeszcze na godzinę przed planowanym rozpoczęciem przestronna
świetlica wypełniła się gośćmi. Byli wśród nich także ci, których uważa się tutaj
prawie za domowników – ks.
dr Antoni, obecnie roztaczający opiekę nad Bankstown i okolicami oraz ks.
Henryk, jak zawsze pogodny i przyjaźnie
spoglądający na świat spoza lasu rozkwitłych swoich słoneczników. Były również Siostry: Joanna (Director
of Mission and Pastoral Care) Barbara, Julia, Paula i Agnieszka, a także współorganizatorka dzisiejszego
koncertu, sr Ludwika (Hotel Services
Manager).
Chociaż wielu rezydentów na wózkach nie musiało zajmować krzeseł, jednak
wkrótce miejsc siedzących mogło zabraknąć, tym bardziej, że goście wciąż
jeszcze się schodzili. Przygotowane na
taką ewentualność Siostry organizowały natychmiast, z pomocą personelu, dodatkowe rzędy krzeseł.
Sala wyglądała domowo i świątecznie. Na podium, w bielutkim śniegu stały choinki – aż cztery! Każda pięknie ustrojona w niezwykłe ozdoby. Wśród zielonych gałązek wisiały spiczaste, różnokolorowe jeżyki, piękne pawie oczka, koszyczki, bombki, misternie wycięte płatki śniegu oraz inne najprzeróżnorodniejsze cudeńka z bibuły i kolorowego, błyszczącego papieru. To wszystko dzieło rezydentów, którzy do ozdobienia choinek wykorzystali swoje wspomnienia z dzieciństwa... A pod choinkami znalazły schronienie leśne zwierzątka i nawet autentyczny bałwan – z marchwianym nosem, buraczaną buzią i oczami z węgielków. - Tylko lampki są tutaj ze sklepu, wyjaśnia p. Basia Michalska, organizatorka tego Koncertu Kolęd, a na co dzień zatrudniona jako ‘Coordinator Lifestyle & Leisure’ tego Ośrodka.
Sala wyglądała domowo i świątecznie. Na podium, w bielutkim śniegu stały choinki – aż cztery! Każda pięknie ustrojona w niezwykłe ozdoby. Wśród zielonych gałązek wisiały spiczaste, różnokolorowe jeżyki, piękne pawie oczka, koszyczki, bombki, misternie wycięte płatki śniegu oraz inne najprzeróżnorodniejsze cudeńka z bibuły i kolorowego, błyszczącego papieru. To wszystko dzieło rezydentów, którzy do ozdobienia choinek wykorzystali swoje wspomnienia z dzieciństwa... A pod choinkami znalazły schronienie leśne zwierzątka i nawet autentyczny bałwan – z marchwianym nosem, buraczaną buzią i oczami z węgielków. - Tylko lampki są tutaj ze sklepu, wyjaśnia p. Basia Michalska, organizatorka tego Koncertu Kolęd, a na co dzień zatrudniona jako ‘Coordinator Lifestyle & Leisure’ tego Ośrodka.
Maja i Eugeniusz Kędziorowie |
Jeden róg sali zajęła szopka – Święta Rodzina w stajence i Trzej Magowie,
których przywiodła tutaj Gwiazda. A ponad szopką aniołowie – piękni, jak najprawdziwsi.
Aniołów jest więcej – stoją na obudowie pianina, na półeczkach a z tyłu sali,
na rozstawionych stolikach, unoszą się na ścianach... Z całą pewnością można byłoby się tutaj doliczyć
wszystkich dziewięciu chórów anielskich. To także dzieło rezydentów. Wykonują
te cudeńka pod artystycznym okiem swoich opiekunek, wykorzystując plastikowe
butelki oraz przeróżne skrawki dostępnych
materiałów. Anioły stoją nie tylko do podziwiania. Można je kupić, a uzyskane
pieniądze będą przeznaczone na materiały do tworzenia nowych dzieł artystycznych.
Ale czas na kolędy. Pan Eugeniusz Kędziora wita zebranych gorąco, dodając,
że jego powitanie byłoby jeszcze bardziej gorące, gdyby uroczystość kolędowania odbywała się, tak jak
oryginalnie planowano, na zewnątrz. Tutaj działa klimatyzacja, a za oknem w
dalszym ciągu temperatura sięga 40 stopni C! Tylko pachnące kiełbaski z rożna
nie mają takiego powodzenia jak się spodziewano.
Maja Kędziora przy organach, jej
małżonek Eugeniusz z mikrofonem i koncert rozpoczyna kolęda ‘Bóg się rodzi’.
Śpiewają wszyscy. W programach które rozdała uczestnikom Pani Basia wydrukowane
są wyraźnie teksty kolęd i to po kilka zwrotek. A więc oprócz wspomnianej Bóg się rodzi, jest także Dzisiaj w Betlejem, Lulajże Jezuniu,
Mędrcy świata, Wśród nocnej ciszy, Pójdźmy wszyscy do stajenki, Jezus
Malusieńki oraz Cicha Noc.
Wspólny śpiew przeplatają występy solowe, duety i chór. Najpierw Halina Gad
ze swoją siostrzenicą, uroczą Olivią Kierdal zaśpiewały piękną kolędę ‘ Zaśnij
Dziecino’. Potem Olivia wykonała po
angielsku ‘Mary did you know?’ Halina także zaśpiewała angielską kolędę ‘O
Holly Night’. Urocza Olivia podbiła serca wszystkich. Obdarzona pięknym głosem
i bezbłędnym słuchem, młodziutka wokalistka, śpiewała tak, jakby chciała całą
swoją duszę przekazać uczestnikom tego koncertu, a przede wszystkim rezydentom
Domu Opieki. Chór Tęcza, ćwiczący ostatnio tutaj w Marayong w odmłodzonym
składzie, dał wspaniały popis aż czterech kolęd: Wschodzi Gwiazda, Betlejemskie
Pole, Śliczna Panienka i Nad Betlejem.
Olivia Kierdal |
Halina podczas wspólnych śpiewów
wędrowała z mikrofonem wzdłuż sali, zachęcając rezydentów oraz ich gości do
aktywnego włączania się w śpiewanie. I rzeczywiście, śpiewali wszyscy. Aż
trudno było mi uwierzyć, ale rozśpiewała się także Magdalena, moja siostra, od
siedmiu lat rezydentka Ośrodka. A przecież wiadomo było, że ta seniorka naszego
rodu głosu operowego nie posiada. Tak. Tutaj podobno zdarzają się cuda.
W każdej ze śpiewanych kolęd uczestniczyła niezastąpiona Maja Kędziora,
odwracając organy tak jak wymagała tego sytuacja – albo frontem do widowni,
albo do chóru.To ona bowiem od trzydziestu lat prowadzi jedyny polski chór w
Sydney. Chórzystki - Panie w
srebrno-białych pelerynkach nie tylko wyglądem ale i głosami przypominały chór aniołów.
Trzej Panowie – chórzyści starali się siłą swoich głosów wyrównywać liczebną
przewagę rodzaju żeńskiego – z pozytywnym skutkiem. Uczestnicy koncertu po raz pierwszy mieli
okazję podziwiać Eugeniusza Kędziorę w roli konferansjera. Wypadł
doskonale! W pewnym momencie zdradził
rodzinną tajemnicę. Jego małżonka , Maja
to nie tylko dyrygentka, solistka, ale także kompozytor i poetka. Napisała
słowa oraz skomponowała muzykę pięknej kolędy "Śpij Dziecię śpij":
W Betlejem w szopce radość dzisiaj jest wielka.
I spieszy tłum pasterzy, gdzie święta rodzicielka
powiła dziecię, radość na świecie
Anieli w bieli zeszli z chmur
Śpiewają a wraz z nimi chór
luli dzieciątko śpij
Ref: Śpij dziecię śpij i słodko śnij
aniołów
skrzydła niech tulą Cię
Śpij dziecię śpij i słodko śnij
Twej matki
serce jest z Tobą.
Dzieciątko Boże, promień światła oznajmił
że zstąpił Boży Syn i nadzieję przyniósł światu
Witaj Nam dziecię, radość na świecie.
Anieli w bieli zeszli z chmur
Śpiewają a wraz z nimi chór
luli dzieciątko śpij
Piękne, wzruszające słowa, idealna dykcja oraz prawdziwie anielski głos
solistki, poetki i kompozytorki w jednej osobie sprawił, ze Maja Kędziora
otrzymała długie, zasłużone brawa. Pan Eugeniusz wyjaśnił, że napisała tę
kolędę podczas samotnych wieczorów, kiedy jego nie było w domu. Sądząc po tym
jak udane prezentują małżeństwo, nie przypuszczamy, aby samotne wieczory
małżonki były czymś podejrzanym. Aż się prosi by Pan Eugeniusz znowu sobie
znalazł zajęcie na parę wieczorów, które zaowocowałyby nowymi kompozycjami jego
żony.
Oboje Państwo Kędzioreowie w duecie – Maja i Eugeniusz, wykonali
zacytowaną w tytule kolędę – "Polskie Betlejem". Przepiękne wykonanie oraz jakże
prawdziwe słowa kolędy wywołały w niejednym oku łzę wzruszenia.
Ile żalu i goryczy w każdym z nas,
Ile gniewu w dniu codziennym - przyznaj sam.
Omijamy się nawzajem
Naszym nowym obyczajem -
Ile żalu i goryczy w każdym z nas. . .
Ile złości i zawiści w słowach brzmi,
Ile minut niegodziwych liczą dni. . .
Obcy sobie i zgorzkniali,
Niby wielcy a jak mali -
- Ile złości i zawiści w słowach brzmi. . .
Gdzie jest nasze Betlejem,
Nasze polskie Betlejem?
Gdzie stajenka biedna i licha?
Gdzie kolęda święta i cicha?
Gdzie jest nasze Betlejem,
Nasze polskie Betlejem?
Gdzie tu Mesjasz ma się pojawić,
Gdzie zbawienie ma nam objawić -
- Gdzie jest nasze Betlejem?
Sam Bóg wie. . .
Gdy w tej ziemi się narodzi wreszcie Pan,
Może wtedy będzie ona domem nam?
Domem zgody i miłości,
Domem prawdy i radości –
Gdy w tej ziemi się narodzi wreszcie Pan.
Gdy dla
Boga gotów będzie polski dom,
Gdy w kolędzie wybaczenia zabrzmi
ton,
Może tutaj, między nami
Cud się stanie nad cudami -
Może Bóg wybierze wtedy polski dom.
Gdzie jest nasze Betlejem….?
Tak. Odpowiedź nasuwa się sama. Polskie Betlejem jest tutaj. W Marayong, w
tym Polskim Domu Opieki, gdzie kilkadziesiąt
osób – muzyków i wokalistów poświęca swoją sobotę aby nieść promyk radości,
który jest bardzo potrzebny. Gdzie rezydenci są troskliwie przyprowadzani ze
swoimi balkonikami, nie tylko na kolędowanie, ale na wiele innych cyklicznie
organizowanych dla nich uroczystości, imprez i nabożeństw. Gdzie Siostry i świeckie opiekunki potrafią
przemierzyć kilkakrotnie drogę aby dowieźć każdego z tych, którzy poruszają się
już tylko na wózkach. Gdzie ksiądz po odprawionym nabożeństwie szybko zdejmuje
szaty liturgiczne, bo jeszcze kilka wózków czeka na transport do swoich pokoi...
Takie przykłady można byłoby mnożyć.
Świetlica, w której odbył się Koncert Kolęd nazywana jest Aniołowo – to nie
tylko ze względu na liczbę artystycznie wykonanych aniołów. Tam aniołów spotyka
się na każdym kroku.
W czasie trwania koncertu zauważyłam niewielki ruch, do siedzącej tuż przed
nami rezydentki podeszła opiekunka z kanapką w ręku. Za chwilę dołączyła młodziutka
pani, w sukni jak z żurnala mody, podając jej w serdecznym geście kubeczek
napoju. Jak się później dowiedziałam, staruszce niebezpiecznie spadł poziom
cukru. Zrozumiałam dlaczego te panie stały pod ścianą, zamiast zająć siedzące
miejsca. One ani na moment nie spuszczały oka ze swoich podopiecznych.
Magdalenę zabrała na wózku p. Ewa – kolejny anioł, chociaż w czarnej
sukience, w której zresztą było jej bardzo do twarzy. Już w pokoju odwiedziła
ją kolejna Basia – rozdająca posiłki. Przyszła z zapowiedzią herbaty i z
zapytaniem, czy czasem czegoś jeszcze Madzi nie potrzeba. Przysłoniła dłonią oczy
przed oślepiającym z zachodu słońcem, wyjaśniając, że siedząca bokiem do okna Magdalena,
nie lubi opuszczonych żaluzji. Wyszła, a właściwie wyfrunęła bezszelestnie, aby
wrócić za jakiś czas, jak uosobienie dobroci i radości.
Dlaczego to robią? Kapłani, siostry zakonne, świeckie opiekunki,
kierownictwo tej placówki, koncertujacy
muzycy i wokaliści? Ktoś mógłby powiedzieć, taką wybrali pracę – prawda, ale to zbyt wielkie uproszczenie. Wykonują
swoją pracę sercem, nie tylko rękoma i głosem, bo tak nauczał Mistrz, którego
zdecydowli się naśladować. Ten, ‘co szedł w spiekocie dnia i w szarym pyle dróg, pochylał sie nad tymi, którzy
płaczą’. Ten, który dzielił stół z odrzuconymi i nie znał pojęcia wroga. Ten,
którego narodzenie w ubogiej, betlejemskiej stajence, od ponad dwudziestu
wieków celebruje cały świat. Dlatego nie potrzeba daleko szukać Polskiego
Betlejem – ono jest tutaj, ciągle kreowane i odnawiane przez Anioły – te
wykonane rękami rezydentów i te, które sprawiają, żeby te ręce i umysły były
jak najdłużej sprawne.
I jeszcze jedno. Na zakończenie koncertu dowiedziałam się, że "dziewczyna",
która zachwyciła mnie nie tylko swoją suknią, ale przede wszystkim dobrocią i
troskliwością, to pani Mariola Laskazeski –
Executive Director of Care całego Ośrodka. Teraz wszystko staje się już jasne.
Marianna
Łacek
zdjęcia: Joanna Węglarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy