Niektórzy, ba, większość nawet, uważają, że odchodzący właśnie rok był nie tylko zły, ale wręcz najgorszy od trzech dekad. Że niby jest fatalnie, a będzie jeszcze gorzej… To jednak nic innego, jak tylko kolejna post-prawda. Bo tak naprawdę, tak całkiem „nie-post”, to już od dawna nie było tak obiecujących (w odległych skutkach, ale zawsze) dwunastu miesięcy.
Rok „dobrej zmiany” przyniósł mnóstwo korzyści nie tylko pojedynczym Kowalskim, ale także całemu społeczeństwu. No, może poza towarzystwem „obrońców koryta, ubeków, komunistów i złodziei”, czyli – generalnie – gorszym sortem. I nie chodzi tu wyłącznie o sprawy tak oczywiste i przyziemnie materialne, jak „Pięćset Plus”, „Mieszkanie Plus” czy „Emeryt Minus”. Wcale nie.
Po pierwsze – w minionym roku zyskaliśmy Króla (czyli Polska stała się monarchią i to nawet nie konstytucyjną, ale – po złożeniu nowemu Władcy hołdu przez prezydenta i część rządu – od razu feudalną). Od teraz tylko patrzeć, jak kraj nad Odrą i Wisłą zmieni się w światowe mocarstwo ducha, mirrą i kadzidłem pachnące. W tej sytuacji nie dziwi „wstawanie z kolan”, praktykowane przez rząd „dobrej zmiany” w polityce międzynarodowej. Bo Król może być tylko jeden. Poddani Królestwa Bożego nie będą się wszak kłaniać żadnej tam pogańskiej Unii, o reszcie świata nie wspominając. A gdyby tak wznoszenie Nowego Jeruzalem w Warszawie nieco się opóźniło, to na straży mazowiecko-podkarpackiego Raju w budowie staną młodzieńcy uzbrojeni przez ministra obrony w kije bejsbolowe. Wszak oddaliśmy się pod obronę Opatrzności i to powinno – w zasadzie – wystarczyć.
Natomiast co do kijów… otóż w mijającym właśnie roku bardzo poprawiła się nam zdrowotność narodu. To przez ruch na świeżym powietrzu, jaki zapewniają odbywające się co tydzień szkolenia terenowe Obrony Terytorialnej. Ale nie tylko one, bo rekreacji służą też marsze i inne kryteria uliczne. Przy okazji Rodacy hartują gardła, śpiewając i wznosząc okrzyki. (Jest nadzieja, że wreszcie przestaniemy fałszować.)
To wszystko są świetne wiadomości, bo jak wynika z najnowszych badań, właśnie ruch jest najważniejszym warunkiem zdrowia i to zarówno fizycznego, jak i psychicznego (podnosi poziom hormonów szczęścia – endorfin lepiej niż najlepsza czekolada). Jedyny problem z ruchem to okoliczność, że stosowany regularnie przechodzi w uzależnienie. W roku 2017 można więc się spodziewać jeszcze większych utrudnień w ruchu (tym razem drogowym) ze względu na rosnącą częstotliwość demonstracji ulicznych. I świetnie. Zmotoryzowani też będą dzięki temu zażywać więcej ruchu, co przyczyni się do dalszej poprawy jakości naszego powietrza i powszechnej zdrowotności. Same zalety. Być może trzeba się też liczyć z przejściem społeczeństwa na wyższy poziom zaawansowania tej nowej, narodowej formy rekreacji. Do spacerów mogą więc wkrótce dołączyć biegi przełajowe, być może połączone z elementami parcouru i ćwiczeń siłowych, a nawet sportów walki. Tak więc – dzięki „dobrej zmianie” o tężyznę Rodaków na razie możemy być spokojni.
Być może to właśnie ze względu na wyższy niż dotąd poziom aktywności fizycznej, zdecydowanie poprawił się nam w minionym roku także potencjał intelektualny. Ogromnie wzrosła zwłaszcza kreatywność, czego dowodzi jakość wyprodukowanych w ciągu minionych 12 miesięcy memów, sloganów, przyśpiewek i dowcipów. Największe ożywienie nastąpiło zaś w dziedzinie satyry, która przecież, tak w przypadku jej tworzenia, jak też odbioru, wymaga bystrego umysłu i sporej inteligencji. Dowcip się nam, po prostu, wyostrzył. Więc tylko się cieszyć.
O tym, jak się nam ostatnio poprawiła kondycja intelektualna najbardziej dobitnie świadczy wielki powrót „Przekroju”. Ledwo się pokazał, a już trzeba dodrukować kolejnych parę tysięcy egzemplarzy. A niedowiarki już wieszczyły „koniec tradycyjnej prasy” oraz – co gorsza – także zmierzch nierozerwalnie związanej z fenomenem uzależnienia od gazet i kawy instytucji „polskiego inteligenta”. Bo rzeczywiście, cóż po idealistach-pięknoduchach w epoce Internetu i ciepłej wody w kranie? Tymczasem wystarczyło raptem kilka miesięcy „dobrej zmiany” i oboje, to znaczy „Przekrój ” i „inteligent” – właśnie wrócili. Całkiem możliwe, że jak już znowu są z nami, to wspólnymi siłami zorganizują sieć Klubów Gazety Wyborczej, a może nawet cykliczną „miesięcznicę trybunalską” przed siedzibą TK (gdzie wzywać będą do ujawnienia całej prawdy o sprawcach zamachu na Konstytucję).
W ostatnim roku w ogóle wzrósł też w kraju poziom czytelnictwa, co należy zapisać na plus (Czytanie Plus?) nowej ekipie. Bo to za sprawą jej machiny propagandowej, produkującej niesamowite ilości post-prawdy, obywatele zaczęli znów doceniać wagę i znaczenie osobistego osądu rzeczy i posiadania własnych poglądów. Ten komfort intelektualny może zaś zapewnić wyłącznie osobista lektura źródeł. Najlepiej tych pisanych. Brak jeszcze odpowiednich statystyk, ale można iść o zakład, że zdecydowanie wzrosło w minionym roku czytelnictwo Konstytucji. A także… Pisma Świętego. Trudno się dziwić Rodakom w sytuacji nowego sojuszu Tronu i Ołtarza, gdy Episkopat delegował do głoszenia „dobrej zmiany” całe zastępy PiSkupów.
Obywatele niezainteresowani dotąd takimi kwestiami jak – na przykład – ekologia, teraz błyskawicznie nadrabiają braki w wykształceniu. Biorą też przyspieszone korepetycje z nauk biologicznych (in vitro, antykoncepcja i temu podobne), prawa, wychowania obywatelskiego (trójpodział władzy, TK i temu podobne), politologii i nauk społecznych (miejsce Polski w Europie, waga traktatów i temu podobne), a także z podstaw wiary, czyli religii. Niektórzy dopiero teraz, po latach regularnego uczęszczania na katechezę i przyjęciu większości sakramentów, dowiadują się, na przykład, z niekłamanym zdumieniem, że „Jezus był uchodźcą”! No, ale lepiej późno, niż wcale…
W przyspieszonym tempie odbieramy także lekcję ekonomii praktycznej, na którą składają się tak oczywiste – zdawałoby się – prawdy, jak ta, że z pustego i Pan Prezes nie naleje. Oraz kolejna, znana już od czasów rzymskich, że jak zaczyna brakować chleba, rośnie zapotrzebowanie na igrzyska.
Tak więc – po roku rządów „dobrej zmiany” staliśmy się narodem bogatszym nie tylko o Pięćset Plus, ale zasobniejszym w tak zwany „kapitał społeczny” i intelektualny, bardziej solidarnym, pozostającym w lepszej niż przed rokiem kondycji fizycznej i intelektualnej oraz staranniej wykształconym. No i bardziej uświadomionym co do swoich celów i potrzeb.
Większość z nas już wie, że chce pogłębienia związków z Unią Europejską, być może wprowadzenia euro, więcej otwartości, postępu, wolności. Po prostu więcej „Zachodu”. To świetnie. Bo kiedy człowiek nie wie, czego chce to – jak mawia popularne przysłowie – zwykle dostaje to, czego nie chce.
Inna sprawa, że z tym „narodem”, to też trochę post-prawda. Bo wszystko, o czym powyżej nie obejmuje jakichś 35 procent społeczeństwa, wciąż popierających polityków „dobrej zmiany”. No, ale przed nami przecież Nowy Rok. I jemu też trzeba się dać jakoś wykazać.
Bożena Chlabicz-Polak
Koduj 24
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy