Napis na murach Wawelu po przybyciu tam prezesa PiS. Parafraza piątkowego komentarza Jaroslawa Kaczynskiego w Sejmie. Fot. D.Serafin/Twitter |
W prognozowaniu nigdy nie byliśmy mistrzami świata. Historia wybiła nam z głowy ambicje futurologiczne. Niejednokrotnie Absolutnie Niemożliwe stawało się znienacka banalnie realne i niejeden raz zdarzało się, że łatwo osiągalny cel zniknął nagle na zakręcie zaskakującego zwrotu wydarzeń. Więc chociaż nieźle nam idzie definiowanie oczekiwań, to niezbyt chętnie dociekamy, czy to, czego chcemy, jest w ogóle możliwe do osiągnięcia.
Posłowie opozycji oświadczyli, że nie opuszczą sali obrad Sejmu do czasu, aż marszałek przywróci prawo głosu posłowi Szczerbie, wycofa przepis kneblujący akredytowane media, a koalicja rządząca zbierze się tam w celu dokończenia sesji i reasumpcji nielegalnego głosowania w Sali Kolumnowej. Z prowizorycznej trybuny przed gmachem Sejmu przemawiający domagali się cofnięcia ustaw paraliżujących Trybunał Konstytucyjny i demolujących system oświaty. Jeden z liderów opozycji żąda natychmiastowej dymisji rządu. Inny lider postuluje niezwłoczne rozpisanie przedterminowych wyborów. Manifestanci każdego dnia domagają się, by Jarosław – Polskę zostawił, a opuszczających Sejm posłów Kamińskiego i Pawłowicz żegnano zapewnieniami „Będziesz siedzieć!” .
Wymienione, a także liczne niewymienione postulaty, mogą sobie być w pełni zrozumiałe, oczywiście oczywiste, najbardziej słuszne i w pełni usprawiedliwione. Ale na ile realne? Ile prawdy jest w popularnej sentencji „Chcieć – to móc”? Nie mam wystarczającej wiedzy, by snuć prognozy, czy konstruować wiarygodne scenariusze rozwoju wydarzeń. Nie mam też wystarczającej odwagi, żeby oceniać sensowność i efektywność dotychczasowych form społecznych protestów. Mam jednak nikłe doświadczenie własnego udziału w minionych polskich wojenkach o demokratyczne prawa i wystarczającą desperację, by publicznie postawić pytania o realność naszych obecnych oczekiwań.
Nie zamierzam pytać o sens apeli do prezydenta o wetowanie decyzji Kaczyńskiego, artykułowanych w sejmowych ustawach. Nie pytam też o skuteczność kierowanych do pani premier listów protestacyjnych, żądających sabotowania poleceń, które Jarosław Wszechmogący przekazuje swojemu „eksperymentowi” – jak nazwał Beatę Szydło. Nawiasem mówiąc, ubawiłem się, kiedy w sobotnim wystąpieniu pani premier pouczyła, że sednem polityki jest „służba drugiemu człowiekowi”, ganiąc opozycję, że tego nie czyni – jakby licząc, że opozycja służyć będzie temu samemu „drugiemu” człowiekowi, co ona…
Pytań o sens i skuteczność naszych działań jest wiele, ale myślę, że warto uczciwie odpowiedzieć choćby na te trzy:
1. Czy Jarosław Kaczyński jest w stanie zrezygnować z któregokolwiek kierunku swojego ataku na demokrację? Czy potrafi odpuścić sobie jakiś cel, który w chorym projekcie zbudowania nowej Polski na gruzach poprzedniej uznał za niezbędny dla zawłaszczenia pełni władzy? Nie chodzi o to, czy ten człowiek potrafi zwolnić tempo, zatrzymać się na chwilę albo nawet cofnąć o pół kroku. Owszem, w sobotę zaoferował dziennikarzom spotkanie z marszałkiem Senatu, by „uzgodnić” nowe reguły obsługi medialnej Sejmu, a wcześniej jakby ugiął się przed „rewoltą parasolek”. Pytam jednak – skąd pewność, że po przegrupowaniu sił i w bardziej sprzyjających okolicznościach nie wznowi ataku na te same cele? Pytam: czy potrafimy go tak przestraszyć, że ograniczy swoje ambicje, zadowalając się jakimś połowicznym dyktatem?
2. Czy naprawdę, jak pocieszają się niektórzy komentatorzy, PiS bliski jest rozpadu? Wiemy o pierwszych objawach „oświecenia” w szeregach tej partii. Wiadomo, że w PiS ubywa ludzi ideowych, że coraz mniej jest wierzących w partyjną misję zbawienia kraju i we wszechmoc Zbawcy Kaczyńskiego, a przybywa tych, którzy w Jarosławie Wszechmogącym dostrzegają wybitne talenty do piętrzenia niepotrzebnych problemów. Ale widzieliśmy ich plemienne rytuały podczas nielegalnego zebrania w Sali Kolumnowej, słyszeliśmy butne groźby i obelgi, znamy oświadczenie pani rzecznik, że opozycja to przestępcy, byliśmy świadkami setek kłamstw powielanych bez zmrużenia oka… To prawda, że widzieliśmy także strach na ich twarzach, gdy bezradnie szukali dróg ewakuacji z oblężonego gmachu Sejmu. Ale czy był to ten rodzaj strachu, który zmusza do panicznej rezygnacji z dotychczasowej tożsamości, który skłania do złamania mafijnej solidarności grupowej, a przede wszystkim do rezygnacji z konfitur należnych z racji przynależności do klanu wybranych? Czy może jednak był to ten gatunek strachu, który jednoczy zagrożonych i powoduje eskalację ich agresji?
3. Czy obrońcom demokracji starczy determinacji, by mimo świąt i planów rodzinnych nie odpuścić i wytrwać w proteście? Nie chodzi o zwycięstwo całkowite, tu i natychmiast. Chodzi o to, czy mamy dzisiaj wystarczające siły, by chore ambicje Kaczyńskiego obudować trwale zaporą nie do przebycia? I czy mamy dość odwagi, by przeciwstawić się brutalności i przemocy, której pierwsze objawy widzieliśmy, gdy policja „oczyszczała” z demonstrantów trasę ucieczki naszych władców. I jeszcze – czy dysponujemy wystarczającą odpornością, by bezczelny, knajacki uśmiech Kaczyńskiego na widok poniewieranych ludzi nie prowokował nas do nieodpowiedzialnych reakcji?
Ten tekst nie jest wyrazem zwątpienia czy rezygnacji. Wierzę w zwycięstwo rozumu nad brutalną siłą. Wierzę, że ludzie przyzwoici muszą w końcu pokonać politycznych troglodytów. Martwię się tylko – kiedy i jakim kosztem.
Andrzej Karmiński
Koduj24
* * *
Dziś dwa kluczowe spotkania w związku z konfliktem o zmianę zasad pracy dziennikarzy w parlamencie. Prezydent Polski rozmawia z prezesem PiS oraz marszałkiem Sejmu. Około godziny 14 zakończyło się spotkanie Stanisława Karczewskiego z dziennikarzami. - Do 6 stycznia zostaną zaprezentowane nowe propozycje dotyczące pracy dziennikarzy w parlamencie - poinformował po spotkaniu marszałek Senatu. Opozycja z kolei wciąż okupuje Salę Plenarną w Sejmie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy