Hillary Clinton vs. Donald Trump - Caricatures. Ryc. DonkeyHotey (cc) |
Można powiedzieć nie bez pewnego zdumienia, że głównym bohaterem procesu wyborczego w USA stał się w tym roku pan Władimir Putin Prezydent Federacji Rosyjskiej. Zawdzięcza to kandydatce Demokratów, która uczyniła wszystko, żeby eksponować nieobecnego Prezydenta innego kraju w amerykańskiej kampanii wyborczej. W istocie jednak nie ma się z czego cieszyć, albowiem zachowanie pani Clinton pokazuje jak bardzo Amerykanie są zakompleksieni na punkcie Rosji i jak bardzo brakuje im wroga z dawnego układu bipolarnego. To żałosne, że Ameryka upadła tak bardzo, że w jej wyborach kandydaci straszą swoich wyborców Prezydentem innego supermocarstwa (o którym urzędujący Prezydent Obama mówił w kategoriach siły regionalnej), albo publikują pocztę elektroniczną, intencjonalnie wykradzioną i opublikowaną przez skonfliktowane ze sobą inne czynniki, prawdopodobnie ich własne służby specjalne. Jednakże to jest amerykańska rzeczywistość dzisiaj.
W Europie i w Polsce wiele „autorytetów”, bardzo często apeluje o poparcie dla pani Clinton, uzasadniając to jej światopoglądem i naszą racją stanu. Tymczasem jest to nic innego jak standardowe instrumentarium nienawiści wobec Federacji Rosyjskiej, albowiem rzekomo pani Clinton ma być twarda wobec Rosji, a pan Trump – jak wiemy po ostatniej debacie, ma być marionetką pana Władimira Putina. O ile Europa boi się niewiadomej po wycofaniu się USA z Europy, to Polska rzekomo ma się bać konfliktu z Rosją, przed którą rzekomo tylko Amerykanie mogą nas obronić. Stopniowo nakręcana jest panika, przy czym zupełnie nikt nie pyta o kwestie wewnętrznej polityki amerykańskiej, koncentrując się tylko na niektórych, bo euro-atlantyckich aspektach amerykańskiej polityki zagranicznej. To wielki snobizm ze strony europejskich elit. Przy czym trzeba dodać, że „autorytety” z Polski, przeważnie narzekają na Polaków w USA, których najbardziej liczące się organizacje lobbują za panem Trumpem.
Tymczasem rzeczywistość jest o wiele ciekawsza od fikcji, jak to zwykle w takich sprawach bywa. Komuś bardzo zależy na tym, żebyśmy przykładali wielką wagę do spraw, na które po pierwsze nie mamy żadnego wpływu, a po drugie które powinniśmy traktować jako okoliczności obiektywne. Nasza znajomość Ameryki i jej problemów, jest mniej więcej taka jak amerykańska świadomość problemów Europy i Polski. Być może jest tak, że pan Trump nie ma pojęcia gdzie jest Polska, a pani Clinton jest to, gdzie ona jest położona jest absolutnie obojętne?
Boli? Nie jesteśmy pępkiem świata, codziennie mieszkańcy Indii, Chin, Ameryki, ani nawet sąsiednich Czech nie budzą się z wściekłą chęcią nabycia informacji na temat tego, co wydarzyło się przez ostatnie kilka godzin w kraju smutnych ludzi nad Wisłą. Można dodać, że na szczęście tak jest, albowiem czego mogliby się o nas dowiedzieć? Taka inspekcja spraw wewnętrznych jest bardzo ciekawa – warto polecić. Jednakże naprawdę nikt się nami nie interesuje, albowiem nie zachwycamy, nie jesteśmy powodem do zachwytów, nawet nie mamy znanych i kojarzonych z nami marek, jeżeli już to o Polsce mówi się w światowych mediach w kategoriach problemów, porażek lub dramatów.
Ze względu na powyżej zarysowaną sytuację, trzeba zmienić sposób mówienia o polityce. Przede wszystkim obalić mity o NATO i o jakichś specjalnych stosunkach z USA. To wszystko to są bajki wyssane z palców i to martwej ręki. Trzeba do tych relacji podejść pragmatycznie, czyli za pośrednictwem Brukseli, ponieważ sami jak widać przez ostatnie lata, nie potrafiliśmy nawet załatwić problemu wiz!
Nie można się dziwić sytuacji, nie ma się także czym ekscytować. Jeżeli dojdzie do zmiany obozu rządzącego w USA i na czele władz tego kraju pojawi się osoba tak zdecydowana jak pan Trump, to będzie nowa – istotna zmiana, dla nas obiektywna, do której trzeba będzie się dostosować. Na pewno będzie w tym co nas czeka więcej prawdy, niż fikcji. Co jest chyba najważniejsze, albowiem lepiej jest budować na prawdzie, niż na fikcji.
Prędzej czy później i tak Zachód sprowadziłby nas do parteru w kwestii relacji z Rosją. Ponieważ dla Zachodu, a na pewno dla najważniejszych zachodnich państw, Rosja jest partnerem strategicznym. Oznacza to mniej więcej tyle, że im szybciej dojdzie do wyprostowania rusofobicznej polityki, tym lepiej ponieważ, naprawdę będzie bezpieczniej w regionie i wszyscy będziemy mogli odnosić korzyści z sąsiedztwa, a nie się go bać. Chyba, że chodzi o to, żeby się bać?
Krakauer
* * *
Kandydaci na prezydenta USA Hillary Clinton i Donald Trump pojawili się w czwartek na charytatywnej uroczystej kolacji zorganizowanej przez katolicką fundację Alfreda Smitha w Nowym Jorku. Jest już tradycją, że kandydaci w amerykańskich wyborach biorą udział w tej kolacji zasiadając obok arcybiskupa Nowego Jorku i podczas swych wystąpień publicznie nawzajem z siebie żartują nie bez zlosliwości. Z tych wystąpień można niejednokrotnie odczytać więcej niż z przedwyborczych debat telewizyjnych.
"Dziś jest to pierwszy raz dla Hillary, gdy znajduje się ona w jednej sali z szefami wielkich korporacji i jej nie płacą" - żartował Trump w trakcie swojego wystąpienia, nawiązując do związku Clinton z dużymi korporacjami. Kandydat republikanów wzbudził największe owacje, gdy żartował ze stronniczości mediów podając przykład własnej żony. "Michelle Obama wygłasza przemówienie i wszyscy są zachwyceni. Moją zona Melania daje dokładnie to samo przemówienie i wszyscy ją krytykują". Hilary Clinton nie pozostała Trumpowi dłużna nawiązując do rzekomego dobrego stanu zdrowia swego rywala. "Donald rzeczywiście jest zdrowy jak koń. Tyle, że to koń na którym jeździ Władimir Putin" - żartowała dodając, że Donald Trump ma trudności z czytaniem przemówień, ponieważ są one tłumaczeniami z rosyjskiego.
Zobacz wystąpienia obu kandydatów podczas the Alfred E. Smith Memorial Dinner:
Zobacz wystąpienia obu kandydatów podczas the Alfred E. Smith Memorial Dinner:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy