Wolontariusze ŚDM z Ikoną Matki Bożej Salus Populi Romani podczas procesji Bożego Ciała w Krakowie. Fot. Materiały prasowe SDM |
Wolontariusze ŚDM nieśli Krzyż i Ikonę Matki Bożej Salus Populi Romani w głównej procesji Archidiecezji Krakowskiej z okazji Uroczystości Najświętszego Ciała i Najświętszej Krwi Chrystusa. Ponad 100 osób w koszulkach z logo ŚDM i z flagami, w tym młodzi wolontariusze z Nowej Zelandii, Włoch, Brazylii, Stanów Zjednoczonych i Meksyku, przeszło z Wawelu na Rynek Główny.
- Dokładnie za dwa miesiące, 26 lipca, rozpoczniemy niemal tygodniowe święto wiary, któremu na imię Światowy Dzień Młodzieży 2016 w Krakowie - przypomniał wiernym metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz.
Procesja z okazji Bożego Ciała tradycyjnie zgromadziła przy Katedrze na Wawelu tysiące mieszkańców Krakowa. Wśród przedstawicieli środowisk akademickich, cechów, stowarzyszeń i służb silną grupę tworzyli młodzi wolontariusze Światowych Dni Młodzieży. Do nich wszystkich zwrócił się Kardynał Stanisław Dziwisz: „Spotkała nas wielka łaska, wielkie wyróżnienie, ale i wielka odpowiedzialność. Razem z Papieżem Franciszkiem i młodymi z całego świata przeżyjemy cud podobny do dnia Pięćdziesiątnicy, kiedy to zgromadzeni w Jerozolimie <> (Dz 2, 5) słyszeli w swoich własnych językach ojczystych to wszystko, co głosili apostołowie”. Kardynał, świadomy ze na przyjazd do Krakowa zgłosiło się ponad 180 krajów, zaznaczył, że „podczas lipcowego spotkania wspólnym językiem ogromnej rzeszy młodych chrześcijan będzie język miłości”. Metropolita krakowskich przypominał sens spotkania młodych – dziękczynienie Bogu „za dar wiary, nadziei i miłości zespalające w jednym Kościele, w jednej wspólnocie i rodzinie dzieci Bożych, uczniów i uczennic Jezusa Chrystusa”.
Boże Ciało, czyli uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, jest wyrazem wiary w realną obecność Chrystusa w chlebie i winie, które zmieniają się Ciało i Krew. Co ma wspólnego to eucharystyczne święto ze świętem młodych, Światowymi Dniami Młodzieży? Jedną rzecz. Oba przeszkadzają.
Boże Ciało. Kierowcy, czekający na to, by móc przejechać przez zasypane płatkami kwiatów ulice. Ozdobione okna domów, ołtarze na placach, skwerach, przy szkołach i kościołach. Bicie dzwonów, Ewangelia czytana na ulicy: tym, którzy idą w procesji i tym, którzy tylko się jej przyglądają, przechodząc, patrząc z okien. I ludzie. Dzieci i dorośli, młodsi i starsi, zaangażowani w sypanie kwiatów, niesienie feretronów i sztandarów – albo tylko idący w procesji. Tylko i aż, bo przejście w procesji ulicami miasta to publiczne świadectwo wiary w Tego, Który w tej procesji jest najważniejszy.
Jest na Jasnej Górze obraz Jerzego Dudy-Gracza, przedstawiający procesję eucharystyczną. W jego centrum jest Chrystus, nagi i w koronie cierniowej – ale nikt na Niego nie patrzy. Wszyscy uczestnicy procesji przyglądają się białym sukienkom dziewczynek, sypanym kwiatkom, sztandarom albo własnym butom. W tym wszystkim Chrystus jest pominięty, gdzieś na boku – mimo, że artysta umieścił Go w centrum obrazu.
Światowe Dni Młodzieży to będzie czas, zwłaszcza dla Krakowa, ale także dla całej Polski - bo w całej Polsce odbędą się Dni w Diecezjach – w którym ludziom oddalonym od Kościoła najłatwiej będzie się skupić na tym zewnętrznym wymiarze. Na tłumach na ulicy, na utrudnieniach w ruchu, na wielu kwestiach, które wciąż i wciąż są przedstawiane jako sprawy nie do rozwiązania, utrudniające życie. Na własnych butach.
Światowe Dni Młodzieży będą przeszkadzać - tak, jak w Wielkanoc przeszkadzają dzwony bijące podczas rezurekcji, jak w Boże Ciało przeszkadzają rozsypane kwiaty, robiące bałagan na ulicach, jak przeszkadzają same ulice, zamknięte na czas procesji. I trochę taka jest ich rola. Dlaczego? Dlatego, że to jest święto młodych chrześcijan. A chrześcijanie to właśnie ci, którzy mają głosić na placach i ulicach, krzyczeć na dachach, nastawać w porę i nie w porę.
Lipcowe święto wiary właśnie tym będzie: świętem wiary. Tak, jak Boże Ciało. Tyle, że do procesji już się przyzwyczailiśmy, nie jest niczym nowym, można iść i patrzeć pod nogi, można iść i być smutnym, można myśleć o czymś innym. Można wyjechać, jakoś ominąć. Światowe Dni Młodzieży będą dla Polski, dla Krakowa znakiem, że chrześcijanie są młodzi, radośni – i że jest ich wielu. Że potrafią się bawić, tańczyć, śmiać – i modlić, czytać Ewangelię na ulicy, swoim byciem tu i teraz świadcząc o wierze, która nie musi być zamknięta w prywatności, w murach świątyni, która może być głoszona na placach i ulicach świata. I Krakowa. Będą trudne do zignorowania, do ominięcia.
I dlatego Światowe Dni Młodzieży uwierają i przeszkadzają. Dzielą i prowokują do pytań o ich sens. I bardzo dobrze, że tak jest. Bo bez tego uwierania, bez przeszkadzania, bez prowokowania nie trafią do ludzkich serc. Nie trafi do nich żywa wiara, prosta i zwykła, nie trafi do nich radość z bycia chrześcijaninem. A spotkanie oko w oko z ludźmi cieszącymi się z tego, że należą do Chrystusa, może przemienić życie przypadkowych przechodniów, obserwatorów, niezaangażowanych, którzy do tej pory woleli patrzeć na własne buty.
Tydzień lipcowych wydarzeń będzie jak siedmiodniowa procesja, a dwa miliony pielgrzymów – jak dwa miliony monstrancji. Oby przeszkodziły wszystkim, którzy do tej pory tylko stali z boku, z dala od Kościoła.
Marta Łysek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy