Żaden Okrągły Stół, żaden Wałęsa i historyczne – bo pokojowe – porozumienie stron w Warszawie, to wszystko był jedynie spisek uknuty na Kremlu i zdrada tych co nazywali się Polakami. Taki scenariusz od lat wciskają nam rodzime oszołomy i tłuką na tej „sensacji” forsę powielając ją w tysiącach egzemplarzy. Prawda ich nie interesuje, źródła nie interesują bo są zatrute.
Sporo rodaków dało się na to nabrać, bo lubimy wierzyć w spiskowe scenariusze a także wredność bliźnich, przez których cierpimy. Jest w kraju źle, bo nas sprzedali przy Okrągłym Stole, pod którym siedział moskiewski gnom i pociągał Michnika za nogawki. Tym co wierzą, że historia jest jedynie czarna albo biała, a wtedy u progu lat 90. była jedynie czarna bo ktoś inny za Polaków decydował, polecam do przeczytania „Dzienniki okresu transformacji”. Są to nieznane dotychczas w kraju felietony Stefana Kisielewskiego, popularnego „Kisiela”, wygłaszane przez radio dla Polaków w Ameryce i drukowane w weekendowych wydaniach tamtejszego Dziennika Związkowego od kwietnia 1988 roku do września 1991 roku. Miesiąc po ostatniej audycji Kisiel umarł.
Felietony-pogadanki opublikowało niedawno wydawnictwo Fijor. Jest to lektura bardzo ciekawa nie tylko dla takich jak ja, którzy przeżywali tamten gorący czas i na bieżąco opisywali w gazecie co się wokół dzieje. Powinna być ważna i ciekawa przede wszystkim dla tych, co nie mają pojęcia jak wyglądała wtedy szarpanina z rzeczywistością. Puste półki a w skarbcu państwa same długi, wybory wygrane przez „Solidarność”, ale brak pomysłu co z tym niespodziewanym szczęściem zrobić. – Jak budować kapitalizm bez kapitału? – pyta Kisiel. Odwaga Balcerowicza, który arbitralnie wprowadza kurację, jakiej nikt jeszcze na świecie nie stosował, ataki na niego, niepewność – także samego Kisiela – czy aby da się tą drogą dojść do celu. Wymysły „specjalistów”, niektórzy z nich, nawiasem mówiąc, kręcą się i teraz przy obecnej władzy. Wtedy dowodzili, że 10 miliardów dolarów wyciekło ze skarbu państwa, podczas kiedy w tym skarbcu nie było dewiz nawet na najbardziej potrzebne leki.
W swoich felietonach-pogadankach Kisiel przekazuje do potomności cenny zapis na żywo ówczesnych dziejów, czyli schyłku PRL. Jedyny taki czas w dziejach, nie tylko naszych, o tym jak trudno wygrzebać się z utopii wcielonej kiedyś w prawdziwe życie. Mówił rodakom na obczyźnie o tym co się dzieje w kraju żyjącym na gruzach komunizmu, który po pół wieku zostawił kraj nieprzystosowany do życia w otaczającym go świecie.
– Czy ludzie zdają sobie z tego sprawę? Czy uda nam się przejść przez taki etap kapitalizmu, któryśmy opuścili – egoistycznego, drapieżnego, walk między ludźmi, bezrobocia, wszystkiego tego co rozwinięty Zachód ma już za sobą? A przecież będziemy musieli przez to przejść, bo nie od razu będą tu Niemcy Zachodnie.
Rola Wałęsy. Tym co dziś robią z Wałęsy potwora polecam rejestrowane wtedy na gorąco wysiłki przewodniczącego „Solidarności”, który manewrował między sprzecznościami. – Jeżeli rzeczywiście mamy przejść przez tę reformę, jedynym sojusznikiem może być Wałęsa, który potrafi uspokoić robotników, uzasadnić reformę, on jest rozsądnym człowiekiem.
Zamiast „knowania” czerwonych zdrajców przy Okrągłym Stole widzi Kisiel zupełnie inne niebezpieczeństwo: – Trwa tam dyskusja jak utrzymać ustrój bez wstrząsów, jak utrzymać bezpieczeństwo socjalne. A nie mówi się o upadku produkcji, o potrzebie nowoczesnej gospodarki, przejścia na inny system. To dlatego, że komunizmem jest przesiąknięte całe nasze życie, i nie może być inaczej przy Okrągłym Stole.
Po wygranych wyborach: – Komuniści rozumowali, że przeniosą zręcznie część odpowiedzialności za kryzys, za tę plajtę, którą przez 40 lat montowali – na „Solidarność”. Uważali, że okrągły stół to świetny pomysł, bo opozycja częściowo dopuszczona udobrucha społeczeństwo i zadowoleni z porozumienia ludzie rzucą się żeby na nich głosować. Za późno!
Tydzień po tygodniu Kisiel opowiada amerykańskim Polonusom jak w ich starym kraju wygląda stawanie z głowy na nogi. Nędza materialna, rozplątywanie sprzeczności, ścieranie się ambicji. Jest wnikliwym obserwatorem, mówi co wie; a wie dużo, bo ma rozległe kontakty w politycznym kotle w Warszawie i w politycznym świecie. I nie znajdziemy w tych relacjach ani słowa o tym, że Polskę sprzedano czy oszukano, co lubi powtarzać orientacja, która jest dziś przy władzy. Powinni to sobie poczytać publicyści, którzy zaślepieni wiarą w spiski i knowania nie przyjmują do wiadomości jak wyglądała prawda.
Przecież Kisielowi mogą wierzyć – nigdy nie był komuchem, poglądy miał prawicowe, no i przede wszystkim – nie żyje. Dzięki temu można go uważać za swojego bohatera. Tak się bowiem składa, że żaden ze współczesnych polskich autorytetów intelektualnych, docenianych także w świecie a nie tylko na Nowogrodzkiej, nie opowiadał się po stronie takiej dobrej zmiany jaka nam się teraz przytrafiła.
Żywi potrafią to powiedzieć własnym głosem, ale jest obawa, że umarłych PiS będzie teraz chciał adoptować. Już gdzieś czytałam, że Jana Nowaka-Jeziorańskiego decydenci kultury chcą kreować na swojego bohatera. Tymczasem gdyby Kurier z Warszawy żył, z całą pewnością odciąłby się zarówno od poglądów jak i od praktyki uprawianej przez obecną władzę, bo wiele razy za życia.wygłaszał opinie na temat tej orientacji politycznej. Ciekawe jak zostanie ocenzurowany.
Agnieszka Wróblewska
Studio Opinii
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy