Fragment klasztoru na Łysej Górze. Fot. E.Walkiewicz |
Na wzgórzu
Starożytny człowiek od zawsze obierał wzgórza, na miejsce swojego kultu
religijnego. Takim miejscem jest właśnie Święta Góra, będąca miejscem składania
darów wotywnych bogom, w czasach pogańskich. Historia tego miejsca sięga czasów
kultury łużyckiej (1300-400 p.n.e.). Żyzna okolica, dość gęsto zaludniona,
sprzyjały rozwojowi ośrodka kultowego tamtego okresu. Trwałym śladem dawnych
obrzędów jest tak zwany krąg kultowy,
czyli tajemniczy wał usypany z tłucznia kamiennego, posiadający około 2
kilometry długości. Pamięć o istnieniu kultu religijnego w czasach
przedchrześcijańskich na Łyścu, była zawsze żywa. Już piętnastowieczna
monografia wspomina o wale kultowym i odprawianych na nim świętych tańcach,
mających na celu wielbienie boga Światowida. Podczas tych tańców, kobiety
plotły tak zwane sznury szczęścia i paliły domowe ogniska. U podstaw tego wału,
znaleziono ceramikę ze starszego okresu średniowiecza, opisującą dokładnie
wyposażenie domów mieszkających w tej okolicy ludzi.
Zamek złej Bedety
Legendy związane z Łysą Górą, niejednokrotnie mówią nam o sposobach
oddawanej czci pogańskim bóstwom, ale również o pięknym zamku, jako ośrodku
władzy ówczesnej pani świętokrzyskiej krainy. Pochodząca z piętnastego stulecia
powieść czeska, zatytułowana „Powiest Rzeczy Istej", dokładnie informuje
nas o dziejach pani łysogórskiego zamku Bedecie, która uniesiona pychą wymagała
dla siebie boskiej czci i składania ofiar całopalnych. To właśnie ona, wzniosła
na Łysej Górze, pierwszy zamek, który po jej śmierci, stał się świątynią Trójcy
Świętej. Królowa Dąbrówka kazała właśnie w tym miejscu oddawać cześć boskiemu
majestatowi i kazała osadzić się tam sześciu mnichom z zakonu świętego
Benedykta, z Zozea, czeskiego miasteczka. Mnisi ci, mieli sprawować pieczę nad
sprowadzonymi z Italii relikwiami drzewa, na którym zmarł Jezus. Mimo, że od
roku 966 nasz kraj był typowo chrześcijański, w okolicy Świętego Krzyża, miały
jeszcze miejsce dawne praktyki pogańskie. Niewiele wiemy o praktykach
religijnych naszych przodków, uważa się jednak, że czczono tu bóstwa: Śwista,
Pośwista i Pogodę oraz Lelum i Polelum.
Miejsce
modlitw władców polskich
Z czasem, ta pierwsza pobudowana na Łysej Górze świątynia, zwana
potocznie świątynią Dąbrówki, uległa
poważnemu zniszczeniu, ale w dobrym stanie zachowały się po niej fundamenty. Z
biegiem lat, kolejni rezydatorzy klasztoru, przyczyniali się do jego rozbudowy
i upiększenia. Król Polski Bolesław Chrobry, który został ukoronowany w 1025
roku, otrzymał funkcję świętokrzyskiego opata, co pozwoliło mu na sprowadzenie
mnichów z Monte Cassino i pustelników czeskich, celem głoszenia Dobrej Nowiny
wśród mieszkańców tej okolicy. Wówczas to, siłą wprowadzono w świętokrzyskim
klasztorze obrządek łaciński. W kronikach Jana Długosza, można spotkać dokładne
zapiski na wspomniany temat. Przed wejściem do środka klasztoru, zachowana jest
barokowo-klasycystyczna zachodnia fasada, pamiętająca jeszcze czasy dziesiątego
stulecia. Ale liczne jej zdobienia podkreślają już całkowite odejście
architektoniczne, od grafiki wieków średnich. Podobno, po zjednoczeniu przez
Kazimierza Odnowiciela syna Mieszka II, Małopolski, Wielkopolski i Śląska, w
cieniu wspomnianej fasady modlił się tu nasz król, dziękując Bogu za jego
wielkie błogosławieństwo. Najstarszy syn Odnowiciela, Bolesław Szczodry zwany
też Śmiałym, w tym samym miejscu co jego ojciec, modlił się dziękując Panu
Jezusowi za doprowadzenie go do koronacji na prawowitego władcę Polski, które
nastąpiło w Boże Narodzenie w 1076 roku. Jak głosi stare podanie
świętokrzyskie, Bolesław Śmiały, gdy nakazał ściąć biskupa krakowskiego
Stanisława, modlił się pod wspomnianą fasadą o przebaczenie mu win. Ufundował
on też wielki obraz z Dzieciątkiem Jezus, który to gdzieś zginął podczas
najazdów tatarskich, ponieważ jak sądzono Bóg nie przyjął takiej pokuty od
królewskiego władcy. Mijały lata, kolejni władcy polskiej korony, przyczyniali
się do uświetniania świętokrzyskiego klasztoru. Zatem w początkach czternastego stulecia, jak podaje
notatka zapisana na karcie 238 Kodeksu Mieszczańskiego, złożone tam były
„Kazania Świętokrzyskie", stanowiące pierwsze zapiski literackie, które
jak głosi stara wieść gminna, wykorzystywał do swych przemówień Piotr Skarga,
nadworny kaznodzieja Zygmunta III Wazy.
Sprowadzenie węgierskich mnichów
Czytając zapiski historyczne księdza Onufrego Gockiego, dowiadujemy
się, że władca Polski Bolesław Krzywousty sprowadził na Święty Krzyż
benedyktynów z Węgier, którzy wsławili się szczególnymi modłami nad relikwiami
krzyża świętego. Po oślepieniu swojego brata Zbigniewa, wskutek czego on zmarł,
spadła na Krzywoustego klątwa rzucona przez arcybiskupa Marcina. Książe
upokorzył się, odosobnił od ludzi, pościł, przywdział szorstką włosiennicę i
popielgrzymował do klasztoru świętego Idziego w Samogywar na Węgrzech, a także
do grobu świętego Stefana, celem odkupienia swoich win. Według innych zapisków
historycznych, Krzywousty szedł boso do Gniezna, odwiedzając tam grób świętego
Wojciecha. Ofiarował temu kościołowi bogate dary i tym sposobem uniknął on losu
stryja, króla Bolesława Śmiałego. W czasie pokutnej pielgrzymki do opactwa w
Samogywar, Bolesław zaprosił benedyktynów do Polski, którzy osiedlili się na
Świętym Krzyżu. Jak podaje stara legenda, Węgierscy mnisi przywieźli ze sobą
relikwie gwoździ przebijających święte ciało Jezusa, które niegdyś należały do
świętego Emeryka. Podobno okoliczni zbójcy wiedząc, że Emeryk posiada takowe
relikwie, zabili go, ale niestety wspomniane gwoździe tak były gorące, że żadną
miarą nie mogli oni ich wziąć w ręce. Aby upamiętnić to zajście, okoliczni
mieszkańcy ufundowali Emerykowi pomnik, który według legendy idzie w stronę
świętokrzyskiego klasztoru. Posuwa się on o wielkość ziarenka grochu rocznie, a
gdy Emeryk dojdzie do swojego celu, nastąpi wówczas koniec świata. Największy
rozkwit świętokrzyskiego opactwa, przypada na okres panowania Jagiellonów. Już
Władysław Jagiełło otoczył szczególną opieką Święty Krzyż, który nazwał swojego
władcę świętokrzyskim panem. Za dary
wotywne tegoż króla, ozdobiono kościół bizantyjską polichromią, pokryto dach
ołowianą blachą, zaopatrzono w drogocenne wówczas organy i sprzęt liturgiczny. Do wnętrza klasztoru
prowadzi bogato zdobiona furta, a tuż obok niej znajdują się barokowe
krużganki. One to, otaczają wewnętrzny dziedziniec tak zwany wirydarz,
fundowany także przez króla Władysława Jagiełłę i jego doradcę kardynała
Zbigniewa Oleśnickiego. Król Jagiełło, modlił się na Świętym Krzyżu, tuż przed
wyruszeniem na pola Grunwaldu, aby Święta Trójca miała Polskę i jego jako
władcę w swojej opiece, podczas bitwy śmiertelnej z zakonem krzyżackim, mającej
miejsce w dniu 15 lipca 1410 roku. Wirydarz ten, wybudowany został w stylu
gotyckim, a nosi on nazwę wawelskiego. Nad głowami osób biorących udział w
klasztornych nabożeństwach, widnieje typowe sklepienie gotyckie krzyżowo –
żebrowe, ufundowane przez kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, który został
sowicie wynagrodzony przez króla Władysława, za pomoc w przygotowaniach do
koronacji jego syna, Władysława Jagiellończyka zwanego później Warneńczykiem,
od miejsca gdzie zginął. Na ścianie południowej klasztoru jest zamontowana tablica
z czarnego marmuru z historycznymi zapisami, dotyczącymi dziejów naszego kraju.
Napisy te, zostały wykonane w języku łacińskim według zapisów kronikarskich
prowadzonych przez Jana Długosza.
W roku 1461, stary świętokrzyski kościół na Łyścu został na nowo konsekrowany.
Stojący pośrodku tej świątyni wielki ołtarz został rozebrany i usunięty przez
sprawującego rolę nadzorcy księdza Michała, który w tym miejscu kazał postawić
ołtarz z lipowego drzewa zwany nazaretańskim.
Właściwej rozbudowy pomieszczeń klasztornych dokonał energiczny i światły opat
Michał z Lipia vel Krakowa, wychowanek Akademii Krakowskiej, doktor filozofii,
dyplomata i powiernik Kazimierza Jagiellończyka. Michał, był synem Franciszka,
mieszczanina krakowskiego. Do klasztoru benedyktynów wstąpił on w 1450 roku i
od razu wybrano go na opata. Bodźcem do przeprowadzenia prac budowlanych był
dwukrotny pożar klasztoru, mający miejsce w 1447 i 1459 roku. Staraniem opata,
w stosunkowo krótkim czasie sławna biblioteka łysogórska została zaopatrzona w
nowy, bogaty księgozbiór. Michał z Krakowa był teologiem dużej wiedzy,
miłośnikiem ksiąg i zarazem wybitnym kaznodzieją, pozostawił on po sobie zbiór
kazań oraz inne drobne utwory literackie. Opatowi Michałowi, zawdzięcza
klasztor także odrodzenie duchowe okolicznej ludności.
Dalsza rozbudowa klasztoru
Właściwe dzieło rozbudowy świętokrzyskiego klasztoru, podejmuje też
opat Sierakowski w roku 1659. Dwie nowe barokowe wieże klasztorne, zmieniają
całkowicie fasadę kościoła. Również i jego wnętrze otrzymuje barokowy wystrój.
Najazd Szwedów zahamował prace budowlane, tego miejsca, jednakże nie
przeszkadzał on w wystroju wewnętrznym klasztoru. Opat Sierakowski przywiózł z
Rzymu kopię obrazu Matki Boskiej Bolesnej oraz trzy figury pozłacane czternasto
karatowym kruszcem, stanowiące od tego czasu najcenniejsze elementy zdobnicze
klasztoru. Pod koniec XVII wieku, przystąpiono ponownie do rozbudowy
pomieszczeń klasztornych. W 1666 roku, papież Aleksander VII pozwolił
zakonnikom na posiadanie przez nich osobnych cel. Zaszła zatem potrzeba
rozbudowy świętokrzyskiego klasztoru. Za rządów opata Hieronima Michała
Komornickiego, położono fundamenty pod skrzydło zachodnie, które ukończono
przed rokiem 1701, a otrzymało ono nazwę wielkiego.
Potop szwedzki
Benedyktyni zostali
zaskoczeni niezwykłym przebiegiem wojny ze Szwedami. W krótkim czasie, wojska
szwedzkie opanowały cały kraj. W takiej sytuacji nie można było wywieźć skarbca
zakonnego za granicę. Już w 1655 roku na Świętym Krzyżu zjawili się Szwedzi i
wojska Jerzego Rakoczego. Kościół i klasztor złupili prawie doszczętnie, a
większość zakonnej braci, została przez nich wymordowana. Szwedzi opuścili
klasztor dopiero po trzech latach. Było to przyczyną tego, że przez prawie
pięćdziesiąt kolejnych lat, świętokrzyski klasztor oddychał wolnością. Jednakże
raz jeszcze wojska szwedzkie zjawiły się na Świętym Krzyżu za czasów panowania
Augusta II Mocnego, z dynastii Wettinów. Rotmistrz fiński Bronoff przybył tu na
rozkaz szwedzkiego regimentu, aby zagarnąć słynny skarbiec świętokrzyski,
należący do zakonników. Gdy zaś jego poszukiwania nie powiodły się, wziął on do
niewoli kilku braci i parę tygodni trzymał on ich w piwnicach klasztornych o
głodzie. Wojna północna, raz na zawsze zakończyła najazdy szwedzkie na Polskę.
Po inwazji Szwedów na klasztor i po jego przez nich dewastacji, ówczesny papież
przysłał z Włoch opata Niegolewskiego, znającego się na budownictwie i pracach
remontowych. Roboty prowadził budowniczy Dominik Pucek, a po jego śmierci
końcowymi pracami kierował inżynier Józef Janowicz. Z wielkim trudem wznoszono
nową świątynię. Budowa i wykończenie wnętrza trwały prawie dwadzieścia lat.
Dopiero w 1807 roku kościół raz jeszcze konsekrowano. Szczegóły tej
uroczystości podaje pamiątkowa tablica umieszczona na zewnętrznej ścianie
kościoła od strony krużganków.
Znamienna data 1807 rok
Data ta jest szczególnie bliska Polakom, gdyż pozbawieni byliśmy
wówczas własnej ojczyzny, która wymazana została także z mapy politycznej
świata. We wspomnianym roku 1807, wielki wódz Francuzów Napoleon Bonaparte,
pokonał Prusaków pod Iławą Pruską i Frydlandem. W tym samym roku, w Tylży
zawarł on przymierze z carem Rosji Aleksandrem, tworząc z odebranych ziem
zaboru pruskiego Księstwo Warszawskie, będące namiastką naszej polskości i
naszej drogiej ojczyzny. Na południowej ścianie kościoła, najbliżej
prezbiterium, zawieszony jest od roku 1808, obraz przedstawiający Matkę Boską,
otoczoną przez chóry aniołów. Obraz ten ukazuje ją jako piękną kobietę,
depczącą węża symbol szatana i grzechu. Kolejny obraz, który należy do
najbardziej cennych nosi tytuł Identyfikacji Drzewa Krzyża Chrystusowego.
Obraz wyjaśnia drogę jaką odbyły relikwie Krzyża Chrystusowego, zanim przybyły
do klasztoru na Świętym Krzyżu. Główną postacią tego obrazu, jest święta
Helena, która wznosi ręce ku górze w dziękczynnym geście po odnalezieniu i
rozpoznaniu drzewa krzyża ze Wzgórza Golgoty. W zakrystii, na uwagę zasługują
drewniane intarsjowane boazerie, liczne szafy i szuflady. Wyposażenie
meblarskie zakrystii ufundował w 1776 roku, opat Jan Karski, kiedy to Polska
padła ofiarą wrogich zaborców. Karski ufundował wspomniane meble, na znak darów
ofiarnych za odzyskanie niepodległości przez naszą ojczyznę. W rogu zakrystii,
znajduje się ufundowany w XVII wieku, marmurowy lawaterz (czyli umywalnia). Po
bokach drzwi prowadzących na krużganki, znajdują się dwa szafkowe zegary, a nad
nimi dwie figury św. Piotra i św. Pawła wyrzeźbione przez więźnia Andrzeja
Zembałę.
Po powstaniu styczniowym
Należy w tym miejscu podkreślić, iż w latach drugiej połowy XIX wieku,
po powstaniu styczniowym, lochy klasztoru na Świętym Krzyżu, pełniły rolę
więzienia o zaostrzonym rygorze. Jego więźniami, byli Polacy biorący udział w
zrywach narodowych. Przez wysłanników cara, w lochach świętokrzyskich, zginęli
wielcy Polacy, którzy walczyli u boku Mariana Lagiewicza, dyktatora powstania
styczniowego w 1863 roku. Szczególną uwagę warto zwrócić na ręcznie
przepisywane księgi, czego dokonywali najmłodsi zakonnicy, piszący właśnie o
naszych narodowych bohaterach. W klasztorze świętokrzyskim istnieje po dziś
dzień tak zwane skryptorium ( miejsce ręcznego przepisywania ksiąg). Z czasem,
bracia benedyktyni opuścili pielesze świętokrzyskiego klasztoru, aby zrobić tam
miejsce księżom oblatom. Podobno było to wolą Jana Nadgórskiego, fundatora Kaplicy
Oleśnickich. Kaplica ta jest typowo grobową kaplicą, a wnętrze jej utrzymane
jest w stylu renesansowym. Kaplica ta zwieńczona jest kopułą barokową, pokrytą
polichromią wykonaną w początkach XVII wieku. Szczególną atrakcją kaplicy jest
krypta grobowa. Wewnątrz możemy oglądać szczątki ludzkie w otwartych i
opisanych trumnach. Leżą tam: fundator klasztorny Mikołaj Oleśnicki, jego żona
Zofia, dzieci Oleśnickich, nieznany uczestnik Powstania Styczniowego, opat Jerzy
Andrzej Sierakowski i w centralnie ustawionej trumnie książę Jeremi
Wiśniowiecki. Ta wielka postać, zapisała się złotymi czcionkami w historii
naszego narodu. W 1648 roku, zdolny i ambitny polski szlachcic, Bogdan
Chmielnicki, stanął na czele wojsk kozackich. Początkowo chciał on pomścić
swoją krzywdę, którą wyrządził mu sąsiad Czapliński, uprowadzając mu żonę. Z
czasem jednak, chciał podporządkować sobie całe kozackie Zaporoże. Stanął on
szybko przeciwko koronie polskiej. Dopiero krwawa bitwa pod Beresteczkiem
mająca miejsce w 1651 roku, w której zginął Chmielnicki powstrzymała kozacki
pochód w głąb Rzeczpospolitej. Armia polska, dowodzona wówczas była przez króla
Jana Kazimierza z dynastii Wazów oraz przez wojewodę ruskiego Jeremiego
Wiśniowieckiego. Nastąpiła wówczas długo oczekiwana wiktoria korony polskiej.
Jeremi Wiśniowiecki, ubrany jest do trumny w purpurowy płaszcz wojenny, w
którym dał Polsce uwolnienie od kozackiego jarzma.
Lata II wojny światowej
Kolejne pożogi
wojenne, nie ominęły świętokrzyskiego klasztoru. W pierwszych dniach wojny
rozpętanej w 1939 roku, niemiecki nalot ciężko uszkodził znamienity zabytek.
Jedna bomba zrujnowała lewy krużganek przylegający do kościoła, druga natomiast
północne skrzydło klasztoru, zwane potocznie apteką. Wybuch tych bomb wzniecił też pożar, który rezydujący tam
zakonnicy zdołali szybko ugasić. Zmorą lat okupacyjnych była obawa przed
aresztowaniem, które mogło nastąpić w każdej chwili. Rewizji i aresztowań nie
uniknęła też brać zakonna na Świętym Krzyżu. Tuż po Świętach Wielkanocnych 1940
roku, gestapo otoczyło klasztor, wdarło się do wewnątrz i przeprowadziło
gruntowną rewizję. Trzech księży i jednego brata poddano na miejscu
bestialskiemu przesłuchaniu, które połączone z biciem doprowadziło do jego
śmierci. Gestapo wówczas aresztowało ojca Jana Kulawego, Pawła Kulawego i ojca
Jana Pawołka. Wszyscy trzej zginęli w obozie oświęcimskim, natomiast ojciec
Antoni Leszczyk został zamordowany na Majdanku. Jak podają zapiski historyczne
świętokrzyskiego kronikarza, Jerzego Półtoraka, Niemcy w lochach klasztornych
urządzili więzienie, w którym przetrzymywano ludność pomagającą okolicznym
partyzantom. W ostatniej fazie toczącej się wojny, front zatrzymał się na parę
miesięcy u podnóża Łysej Góry, co stało się powodem dodatkowego zniszczenia
budynków klasztornych. Warunki bytowe na Świętym Krzyżu w czasie wojny były
bardzo trudne. Klasztor nie posiadał ani skrawka pola. Zakonnicy żyli tylko z
jałmużny litościwych ludzi. Młodzi księża pracowali w lesie jako drwale, a na
miejscu pozostał ojciec Prowincjał Jan Wilkowski. Mimo tych trudności i
czyhających zewsząd zagrożeń, braciszkowie nie opuścili klasztoru. Jako jedyni
mieszkańcy na tym leśnym odludziu, chronili oni zabytek przed rabunkiem i
kompletną dewastacją.
Lata powojenne
Gdy skończyła się
wojna, prawie natychmiast rozpoczęły się prace przy odbudowie zabytku. Zabrano
się najpierw do remontu dachów mocno uszkodzonych działaniami wojennymi.
Naprawę dachu prowadził Wydział Budowlany Województwa Kieleckiego. Natomiast
dachy zabudowań gospodarskich, remontował przełożony zakonników Franciszek
Wilhelm Kobusz. Naprawa i odbudowa klasztoru były bardzo pilne. W czasie
deszczu, woda strumieniami ściekała po północnej ścianie kościoła i zakrystii.
W pracy tej Wojewódzki Wydział Kultury i Sztuki pospieszył ze skromną pomocą,
bo sam nie wiele funduszy posiadał. W następnym roku, zrekonstruowano gotyckie
sklepienie w krużgankach i zabezpieczono przed dalszym zniszczeniem północny
ryzalit, czyli dawną aptekę. Za zgodą ówczesnych władz polskich, potrzebny
materiał uzyskiwano z rozbiórki budynków gospodarczych i powięziennych, które
nie przedstawiały wartości zabytkowej. Fundusze czerpano też z ofiar składanych
przez wiernych przy okazji rekolekcji i misji głoszonych przez zakonników
świętokrzyskich. Za zgodą konserwatora, połączono w jedną całość starą gotycką
część klasztoru, usuwając przegrody postawione przez służbę więzienną. W 1956
roku, Konstanty i Stanisław Tuinowie rozpoczęli konserwację malatury w kaplicy
Oleśnickich. W 1961 roku otynkowano północną ścianę budynku mieszkalnego, a w
1963 roku nastąpił remont XV-wiecznej bramy kościelnej. W drugiej połowie lat
sześćdziesiątych, intensywnie zajął się odbudową klasztoru ojciec Kazimierz
Tyć. W 1967 roku przeprowadził on przebudowę wirydarza. Obniżono wówczas poziom
do dawnej wysokości, zrobiono kanały odpływowe od rynien do dawnego zbiornika
stojącego pośrodku wirydarza, a sam zbiornik wyremontowano. Do dziś klasztor świętokrzyski, tchnie atmosferą dawnych lat, a podobno w każdą bezksiężycową noc, na schodkach wiodących do kaplicy, można zobaczyć ducha Jeremiego Wiśniowieckiego.
Ewa Michałowska - Walkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy