Dwie szatańskie ideologie XX wieku: nazizm i komunizm również chętnie korzystały z możliwości masowego komunikowania się z obywatelami. Modelowym tego przykładem jest produkcja III Rzeszy pt. „Żyd Süss” z 1940 roku. Ten klasyczny nazistowski film propagandowy przedstawił historię jednego Żyda, który popełnił ohydne zbrodnie. Celem tego obrazu – i jemu podobnych – było wykreowanie negatywnego wizerunku Żydów, tak, by naziści mogli z akceptacją Niemców dokonywać swoich antysemickich zbrodni. Dalszy bieg wydarzeń wszyscy znamy. W przypadku bolszewickiej rewolucji w Rosji nieodłącznym elementem były propagandowe ulotki. Ten prosty nośnik przekazu – jak i całą rewolucję – sfinansowały zachodnie banki. Treść ulotek zawsze łączyło jedno: wzniecanie nienawiści do drugiego człowieka. Siła przekazu okazała się być przerażająca – dziesiątki milionów trupów!
XXI wiek i rodzime podwórko
Niechlubną listę mediów, które bazując na dezinformacji wpisują się w wojenną retorykę, otwiera w Polsce portal fronda.pl. Na łamach tego serwisu – samozwańczo określającego się jako „chrześcijański” – nieustannie ukazują się treści podżegające do nienawiści względem muzułmanów. Działające na emocje fotografie okaleczonych kobiet, poobcinane głowy, masowe gwałty, zalane krwią płaczące dzieci... Tylko jakoś faktów – kto faktycznie stoi za finansowaniem zbrodniarzy z ISIS – brak. Siedzący w wygodnym fotelu redaktorzy, którzy – śmiem przypuszczać – nie znają osobiście ani jednego muzułmanina, całą winę zwalają na islam.
A teraz kilka przykładów nośnych tytułów, jakimi swoich czytelników straszy frodna.pl [pisownia oryginalna]: W imię Hitlera i Allacha. Muzułmańskie jednostki Waffen SS; Tak się bawią islamiści. Gwałcą 12-letnie niewolnice...; Oto, czym jest kobieta w islamie. Przemoc i gwałty są jak „dzień dobry”; Pedofilia to stara islamska tradycja; Kupując kebaba mówisz „tak” barbarzyństwu; Czy zespół Mazowsze będzie tańczył w burkach?; Lewica zaprasza islamistów, by zniszczyć naszą kulturę.
W natłoku tych artykułów, ukazał się też taki, który bezpośrednio uderzył w obywatela Polski. Mowa o tekście pt. Terrorysta promuje przyjmowanie Arabów do Polski [8 sierpnia 2015 r.]. Owym „terrorystą” ma być według frondy pochodzący z Palestyny Omar Faris. Jestem tylko zwykłą publicystką, nie mam żadnych możliwości zweryfikowania „rewelacji” frondy u oficerów wywiadu czy kontrwywiadu. Samo zapytanie Farisa, o to, czy terrorystą jest, również nie wchodzi w grę – bo przecież nawet gdyby był i tak odpowiedź byłaby przecząca. Jak zatem zweryfikować doniesienia tego portalu? Sięgnąć do logiki. Gdyby Omar Faris faktycznie był terrorystą – jest to przecież bardzo poważny zarzut – a redaktorzy fronda.pl mieliby jakieś ekstra dojścia i weszliby w posiadanie niezbitych dowodów (w końcu w obliczu takich zarzutów trzeba je przedstawić!), to czy wówczas odpowiednie służby w Polsce pozwoliłby temu człowiekowi cieszyć się wolnością? Tymczasem żadne organy ścigania tych „informacji” poważnie nie potraktowały, podczas gdy anonimowy (tj. posługujący się inicjałami) redaktor portalu fronda.pl nawet retorycznie nie zapytał, czy Palestyńczyk ten rzeczywiście mógłby być terrorystą, tylko wprost to stwierdził, sam nie mając cywilnej odwagi podpisać się pod tym własnym nazwiskiem.
Warto przy okazji odnotować, że oczerniony przez frondę człowiek mieszka w Polsce od ponad 30 lat, jest znanym na świecie działaczem pokojowym, szefem Pozarządowego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Palestyńczyków w Polsce oraz członkiem Międzynarodowej Koalicji na rzecz Powrotu Uchodźców Palestyńskich. Nikt nigdy nie przedstawił żadnego wiarygodnego dowodu, jakoby miał on być terrorystą. Niemniej jednak skutkiem wymierzonej przeciwko Farisowi publikacji jest to, że iluś nieszczęśników poważnie traktujących ten dawno już skompromitowany portal, uwierzyło w te oszczercze doniesienia. I o to właśnie chodziło, gdyż w tej części świata jesteśmy obecnie (jeszcze) na etapie wojny propagandowej. Działające na zlecenie obcych mocarstw media przygotowują grunt, mają za zadanie docierać do umysłów i serc obywateli, tak, by nakręcić jednych przeciw drugim.
Atak na Palestyńczyka wziął się zapewne z tego, że na jednym z portali społecznościowych opublikował on apel do Polków, w którym uspokajał, że mieszkający w naszym kraju muzułmanie różnią się od wizerunku, jakim straszy się nas za pomocą środków masowego przekazu.
„Po raz kolejny zwracam się do Was – przestańcie się nas bać! Nie każdy Arab, muzułmanin jest terrorystą, to zwyczajny stereotyp, jak to, że każda blondynka jest głupia… Jak już kiedyś wspominałem jest nas w Polsce ponad 20 000, 95 proc. z nas skończyło tutaj studia wyższe, założyło biznesy, w których zatrudniają także Polaków. Wśród nas jest 1700 lekarzy, a ponad połowa z nas ma żony Polki. Obowiązują nas te same prawa i obowiązki, jako że jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami Polski. Boli mnie to i serce mi pęka, jako przedstawicielowi mniejszości muzułmańskiej, gdy czytam i słucham mowy nienawiści skierowanej w stronę imigrantów (...)” – napisał Omar Faris.
Odezwa Palestyńczyka szybko stała się popularna. Sterujący portalem fronda.pl dostali więc zadanie (?), by zdyskredytować go w oczach Polaków. Stąd artykuł, w którym nazwano tego człowieka „terrorystą”, powołując się na doniesienia portalu israel.org. To tak, jakby powołać się na nazistowską gadzinówkę redagowaną przez Josepha Goebbelsa, na łamach której obwieszczono, że członkowie Armii Krajowej to bandyci, lub na stalinowską propagandówkę, nazywającą faszystami tych Polaków, którzy zdecydowali sprzeciwić się wprowadzaniu u nas komunistycznych rządów.
Oczywiście, trzeba być sprawiedliwym, i jasno podkreślić, że nie tylko fronda.pl bierze udział w konkursie na festiwalu wojennej retoryki. Należy tu na jednym tchu dodać tabloidy oraz zdecydowaną większość tzw. „prawicowych” i tzw. „katolickich” mediów. Zresztą, zapomnijmy o szufladkowaniu i sztucznych podziałach – stąd cudzysłów przy przymiotnikach. Nie ma tutaj żadnej prawicy ani lewicy. Nie ma katolików i całej reszty. Po prostu są ludzie, którzy kłamią i którzy mówią prawdę; wierzący i tacy, którzy religię wykorzystują w sposób instrumentalny; myślący i idioci; wolni i trzymani na smyczy.
I kto tu szerzy nienawiść?
Propagandę tworzoną przez wspomniane ośrodki masowego przekazu, w modelowy sposób nakręcają portale społecznościowe, z facebookiem na czele. To tam skrzykują się tzw. „obrońcy cywilizacji chrześcijańskiej”, którzy wychodzą tłumnie na ulice polskich miast, by z całych sił wykrzyczeć: „Jebać islam!” i „Jesienią zamiast liści będą wisieć islamiści”. Ci – jurni tylko z pozoru – faceci (i coraz więcej kobiet) nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo przysługują się scenarzystom globalnego konfliktu, którzy już dawno temu zaprojektowali plan: III wojna światowa. Żeby było jasne, nie mam nic do tych, którzy korzystając z wolności słowa manifestują, by wyrazić swoje „nie” dla przyjmowania uchodźców. W znacznym stopniu, na obecną chwilę sama się pod tym podpisuję. Mojej krytyce podlegają jedynie te osoby, które odwołują się do pełnej nienawiści prostackiej retoryki. Z takiego bowiem przekazu nic dobrego wyniknąć nie może.
Krzycząc „Jebać islam!”, nie tylko nie bronią chrześcijańskiej cywilizacji, ale całą mocą poświadczają o jej upadku. Czy takiej postawy wobec muzułmanów nauczał święty Jan Paweł II, który nade wszystko wzywał do wzajemnego szacunku i dialogu?
Tymczasem uliczni krzykacze pokazują, jak wielkimi są frajerami. Nie tylko nie rozumieją, kto faktycznie steruje całą układanką (mającą sprowokować do tego, by chrześcijanie zaczęli wyrzynać się z muzułmanami?) ale też – co szczególnie przynosi wstyd niektórym Polakom – jak pusto mają w głowie, skoro ich argumenty ograniczają się do wulgarnych haseł, bo dali sobie wcisnąć ściemę, że wszystkich muzułmanów na świecie należy postrzegać przez pryzmat zbrodniarzy wykonujących polecenia ich sponsorów.
Kolejnym przykładem symbolizującym absurdalność argumentacji tzw. „prawicy” są popularne w Internecie memy. Na jednym z nich zestawiono dwie fotografie – pierwsza przedstawiała damskie pośladki w stringach, druga, kobiety ubrane w burki. Takiej Europy chcecie? Pyta autor obrazka, sugerując, że jeśli wpuścimy muzułmanów, skąpo odziane kobiety znikną z europejskich plaż. Czy ja dobrze zrozumiałam ten przekaz – walczymy o swobodę pokazywania gołych tyłków? To jest ta obrona chrześcijańskich wartości?
Islam – nowy wróg publiczny!
Jak do tego doszło, że zachodnia opinia publiczna winą za wszelkie zło obarcza islam i jego wyznawców? Ciekawą na ten temat tezę przedstawił mi Wahid Ahmadi, szyicki teolog z Iranu. Miałam okazję z nim porozmawiać wiosną br., kiedy przebywał w naszym kraju na czele delegacji Irańsko-Polskiej Parlamentarnej Grupy Przyjaźni. Zapytałam go wprost, dlaczego jego zdaniem muzułmanie kojarzą się z terrorystami. Mój rozmówca źródeł tego doszukiwał się w islamskiej rewolucji w Iranie z 1979 roku. To wtedy obalono i wypędzono szacha, będącego na usługach Zachodu. Irańczyk przypomniał, że ideą przywódców tej rewolucji było oparcie się na religii i kulturze. „I to wystąpienie ludzi, którzy opierali się właśnie o te wartości, w tak ważnym kraju w regionie jakim jest Iran, było ogromnym szokiem dla mocarstw” – zauważył Ahmadi. Na potwierdzenie swoich słów dodał, że wystarczy przejrzeć informacje prasowe z tamtego okresu, w których natrafimy na bardzo ciekawe z tego punktu widzenia spostrzeżenia i opinie różnych osób z kręgów władz. Dla przykładu przytoczył słowa ówczesnego prezydenta Izraela, który stwierdził, że to co się stało w Iranie jest jak trzęsienie ziemi, którego skutki będą odczuwalne dopiero w przyszłości i odczują je zwłaszcza rządzący tymi krajami, gdzie najmniej uwagi zwraca się na sprawy religijne. Irańczyk nawiązał także do rozmowy ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych z pierwszym sekretarzem KC KPZR Związku Radzieckiego. Spotkali się oni na pokładzie jednego z okrętów, gdzie dyskutowali na ten temat. Postanowili wówczas: od tej chwili ani Zachód nie jest zagrożeniem dla Wschodu, ani Wschód dla Zachodu. Teraz zagrożeniem jest islam! „Wtedy rozpoczął się proces, który był procesem sterowanym i był właściwie zaplanowanym działaniem, polegającym na dyskredytacji islamu” – uważa szyicki teolog.
Kiedy w jednej z publikacji przytoczyłam słowa Irańczyka, w niektórych komentarzach sugerowano, jakobym dała się omotać muzułmaninowi. Tymczasem wiarygodność jego tezy można spróbować zbadać w bardzo prosty sposób. Młode pokolenie niech zapyta rodziców lub dziadków, czy za ich czasów, a więc przed rokiem 1979, ktokolwiek na świecie mówił o zagrożeniu płynącym ze strony muzułmanów. Starsze pokolenie niech zasięgnie do własnej pamięci – islamu pojmowanego jako terroryzm tam nie znajdzie.
Tymczasem spirala nakręcana przez media, portale społecznościowe i ulicznych krzykaczy już przyniosła pierwsze konsekwencje. Niektórzy obywatele Polski poczuli się zagrożeni, jednak z zupełnie innych powodów, niż straszą wyżej wymienione propagandowe ośrodki przekazu. Poświadcza to w rozmowie z „Opcja na Prawo” Sandrella Malazi. Polka syryjskiego pochodzenia jest muzułmanką, co wiąże się z obowiązkiem noszenia nakrycia głowy w miejscach publicznych. Do tej pory nie było najmniejszego problemu z akceptacją takiego widoku na polskich ulicach. Teraz sytuacja diametralnie się zmieniła.
– W ostatnich miesiącach przestałam czuć się bezpiecznie wychodząc z domu w hijabie [chusta na głowę, przyp. AP], bo spotykam się z atakami agresji i ordynarnymi komentarzami ze względu na moją religię, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam w tym kraju – potwierdza młoda szyitka. Uważa ona, że jest to efekt prowadzonej na szeroką skalę kampanii, wspieranej przez niektórych polityków i organizacje. – Zastanawiająca jest ich obłuda. Twierdzą, że walczą z dyskryminacją i prześladowaniem chrześcijan, pozują na obrońców praw człowieka i pokrzywdzonej mniejszości na Bliskim Wschodzie, a jednocześnie z taką łatwością sączą jad nienawiści, prowadząc zakłamaną propagandę i nagonkę anty islamską, która prowadzi do dyskryminacji i prześladowania mniejszości muzułmańskiej w Polsce – podkreśla Malazi. Zdaniem muzułmanki tego typu retoryka nienawiści wobec islamu – tak mocno lansowana w mediach – ujawnia hipokryzję tych, którzy pozując na ofiarę czy obrońców chrześcijan, sami stają się oprawcami, bo sprowokowali do tego, że niewinnym ludziom zaczęła dziać się krzywda.
Pod przykrywką fundacji...
W tym momencie koniecznym jest przywołanie innej obywatelki Polski syryjskiego pochodzenia. Chodzi o wypromowaną w mediach Miriam Shaded, szefową Fundacji Estera. Hojnie wsparta przez George'a Weidenfelda – żydowskiego bogacza z Anglii, rzuciła się Syryjczykom na ratunek. Jak sama publicznie przyznała, w Syrii nie była nigdy. Dziwnym zrządzeniem losu ściągnęła ona do Polski ludzi, którzy opuścili głównie Damaszek. W czym problem? Otóż stolica Syrii jest miejscem bezpiecznym. Czy wobec tego sprowadzone przez Shaded osoby faktycznie uciekały przed śmiercią?
Jednak nie to najbardziej zastanawia w postawie przedstawicielki Fundacji Estera. Okazuje się bowiem, że ta kobieta – prywatnie córka protestanckiego pastora pochodzącego z Syrii – uznała, że jednym ludziom życie ratować należy, podczas gdy drudzy już na tą pomoc nie zasługują. Komu Shaded życia ratować nie chce? Ano muzułmanom, publicznie klasyfikując ich do kategorii gorszych ludzi. Tak, jakby sami muzułmanie nie byli ofiarą tej okrutnej wojny prowadzonej przez terrorystów z ISIS i światowe mocarstwa. Tak, jakby byli podludźmi. Te skandaliczne treści – z których idzie przekaz: wszyscy muzułmanie to mordercy i barbarzyńcy – media w Polsce promują na całego. Czyż nie jest to przejaw ohydnej ksenofobii? Czy tak postępuje chrześcijanin?
Z podobną selekcją ludzi już się Europa spotkała, kilkadziesiąt lat temu, kiedy nazistowskie Niemcy rozpoczęły holokaust. W okrutnych czasach II wojny światowej tysiące polskich katolików narażając własne życie ratowało Żydów. I nikt ich jakoś nie pytał o akt chrztu. Czy Chrystus umierając na Krzyżu oddał życie dla ratowania wszystkich ludzi, czy też może ich po rasistowsku wyselekcjonował – jednych biorąc pod uwagę, a innych już nie, bo uważał za gorszych?
Kończąc wątek Fundacji Estera, koniecznym jest przywołanie prawdziwie chrześcijańskiego głosu z Syrii. Jak on brzmi, możemy przeczytać między innymi na stronie Radia Watykańskiego: „Pozostańcie tu! Mimo wszelkich trudności miejcie cierpliwość! Nie emigrujcie!” – to słowa z listu melchickiego patriarchy Damaszku Grzegorza III Lahama do młodych chrześcijan w Syrii. Określił on ucieczkę wyznawców Chrystusa z Bliskiego Wschodu krwotokiem i huraganem, który zagraża samemu istnieniu wspólnoty chrześcijańskiej w tym regionie. „Jaka będzie przyszłość Kościoła? Jaką będzie nasza ojczyzna? Co się stanie z naszymi parafiami?” – pytał syryjski duchowny. Grzegorz III Laham przestrzegał też przed fałszywymi sposobami pomocy udręczonym chrześcijanom z Syrii w postaci azylu w krajach zachodnich. „Chrześcijanie, którzy opuszczą Syrię i Bliski Wschód, nigdy już tam nie powrócą. Trzeba im pomóc, aby mogli pozostać w swej ojczyźnie”. Według syryjskiego patriarchy najpilniejszym zadaniem jest powstrzymanie importu broni do Syrii, a w szczególności dozbrajania dżihadystów i innych ekstremistycznych ugrupowań.
W poszukiwaniu zdrowego rozsądku...
Wracając do mediów, teraz pora rozprawić się z tzw. „lewicą”. Jestem zdecydowanie przeciwna przyjmowaniu na obecną chwilę uchodźców do Europy i uważam, że propagowane w lewackich mediach łzawe historie o tym, jakoby jedynie chodziło o ratowanie ludzkiego życia, to zwykłe kłamstwa, w najlepszym przypadku ignorancja. Jednocześnie jestem zdania, że z całą mocą powinniśmy pomóc Syryjczykom, zachowując jednak przy tym zdrowy rozsądek i głowę na karku – dosłownie! Przed czym lewicujący salon już nie przestrzega.
Po pierwsze, jedyną realną pomoc jaką mogą w tej chwili udzielić kraje europejskie, to stanowcze potępienie tych rządów, które wspierają obecnych w Syrii terrorystów oraz wsparcie samych Syryjczyków w ich kraju. W przypadku tych państw, które mają krew na rękach – bo finansują i dozbrajają ISIS – najwyższa pora przyjąć postawę cywilnej odwagi, przyznać się do błędu i zadość uczynić wyrządzanym krzywdom (tak, wiem, brzmi naiwnie). Po drugie, podporządkowanie się socjalistce Angeli Merkel, która zamarzyła o nowej dostawie taniej siły roboczej, powoduje, że niemożliwym staje się oddzielenie osób, które faktycznie uciekają przed śmiercią, od tych, które z przyczyn ekonomicznych szukają łatwiejszego życia na Zachodzie (zwanych przez niektórych darmozjadami). I wreszcie, po trzecie – naiwnym jest ten, kto myśli, że na fali płynących z Bliskiego Wschodu uchodźców, nie przedostaną się do Europy niosący śmiertelne niebezpieczeństwo terroryści!
Tymczasem obserwujemy tandetny popis skrajnych postaw – od przeciwników wołających „Jebać islam!”, po zwolenników odwołujących się do tanich chwytów o tzw. obronie praw człowieka. Ci pierwsi nie rozumieją, że to nie religia jest przyczyną szerzącego się zła. Ci drudzy, nie pojmują, że ich rzekomy humanitaryzm, to żadna pomoc. Obie strony, modelowo nakręcające się nawzajem, są potrzebne tym, którzy całym konfliktem sterują. Autorzy wojny odpalonej na Bliskim Wschodzie zamarzyli o zasięgu globalnym. I tak, III wojna światowa puka do naszych drzwi, a moi Rodacy dają się wodzić za nos, bo wierzą w brednie, które podają media.
Agnieszka Piwar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy