Oczywiście, napływają wspomnienia. Zaangażowano mnie w 1998 roku bym prowadził Polskie Studia na Macquarie University w Sydney. Miałem już Diploma in Education z University of Sydney w kieszeni i praktykę w nauczaniu. Zatrudniono mnie na chwilę... tymczasowo, oferując 3 godziny w tygodniu, co oczywiście skazywało Polskie Studia, z trzyletnim programem akademickim na niebyt, gdyż utrzymanie ich, pracując tylko 3 godziny, nie było możliwe. Także finansowo, bo Fundacja Polskich Studiów dysponowała zaledwie 180-cioma tysiącami dolarów. To była najmniejsza suma, porównując ją z fundacjami: grecką, chorwacką, czy ukraińską, które imponowały milionami dolarów i mogły w większości pokrywać, i wynagrodzenie wykładowcy, i niedobory finansowe z braku pożądanej liczby studentów, i nawet realizować specjalne projekty akademickie. Spodziewane więc było wkrótce zamknięcie Polskich Studiów, ale na szczęście dla chcących studiować, udało mi się tę chwilę istnienia przedłużyć. Trwała ona... 17 lat!
Pisałem,
przekonywałem, prosiłem, latałem do Warszawy za własne środki, odbywałem spotkania
w Senacie, Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa, oraz "Wspólnocie
Polskiej", by uzyskać wsparcie finansowe dla Studiów. Od "Wspólnoty
Polskiej" (Senatu) otrzymywałem je i istnienie Studiów było podtrzymywane,
z czego byłem bardzo rad. W Australii z pomocą także przyszła Fundacja Studiów
Polskich, organizacje kombatanckie, raz Fundacja Bluma i prywatni fundatorzy, tacy
między innymi, jak wierna Studiom P. Natalia
Kułakowska i rodzina Państwa Skrzyńskich,
którym zależało na utrzymaniu i rozwijaniu Polskich Studiów. Pomógł też Studiom
nieduży spadek samotnej, nieznanej mi P. Eugenii Klek.
Sądziłem,
że wraz z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej status języka polskiego, a
wraz z tym status finansowy Studiów podniesie się i sytuacja zmieni się na
bardziej korzystną. O to właśnie, w rozmowach prywatnych starałem się u
odnośnych władz, ale niestety, tak się nie stało. Mimo moich wysiłków i pomocy
życzliwych, Polskie Studia pozostawały ciągle
w stresie finansowym. Byli też nieżyczliwi, którym nie podobało się
istnienie Studiów i nękali mnie dziwnym telefonami. Ale to mi nie
przeszkadzało, powiedzmy, w mojej misji utrzymania placówki języka polskiego
dla młodego pokolenia. Bo postawa niektórych studentów, tych którzy chcieli
uczyć naprawdę się, pomagała mi przetrwać niedogodności.
Dzięki
dofinansowaniu "Wspólnoty Polskiej" mogłem wreszcie po latach
wprowadzić do korespondencyjnych studiów, sesje konwersacyjne i konsultacje
językowe. Przeznaczone były dla studentów z całej Australi, a odbywały się
przez Skype lub telefon. Przedtem nie było to możliwe. To było bardzo ważne, bo
jakże można uczyć języka bez możliwości konwersacji? Potem dołączył z pomocą
finansową Konsulat Generalny w Sydney,
który jeszcze w zeszłym roku pomógł utrzymać
sesje językowe dla studentów i mam nadzieję, że dalej będzie Studia
wspierał. W zakresie propagowania Studiów pomagały mnie Media polonijne: Radio
SBS, "Puls Polonii", "Tygodnik Polski", "Express
Wieczorny", "Kurier Polski", miesięcznik Adwentystów i "Bumerang Polski", które nigdy nie
odmówiły promocji Polskich Studiów. Za
wsparcie finansowe i medialne wszystkim bardzo dziękuję!
Mimo
ciągłych trudności finansowych, i właśnie też dlatego, musiałem Studia rozwijać
i starałem się nie dawać argumentów tym, którzy może chociażby z powodu
zacofania technologicznego, (czytaj: a
raczej z ciągłego braku finansów) chcieliby może żywot Studiów skrócić. Tak
więc, jako jeden z pierwszych wprowadziłem na on line cały materiał trzyletnich
studiów. Na podobny projekt internetowy, jak usłyszałem, jeden z Wydziałów otrzymał
donację około 100 tysięcy dolarów. Ja, takiej szansy nie miałem, ale udało się!
Na sugestie studentów, udało mi się także wprowadzić dwa przedmioty kulturowe, Modern
Polish Theatre i Modern Polish Prose and Poetry. Żeby
było bardziej wartościowo i reprezentacyjnie dla studentów, w przedmiotach
tych, literaturę reprezentowali nasi Nobliści i pierwszorzędne nazwiska polskich
dramaturgów. Przez półtora roku montowałem ze starych nagrań na taśmach
magnetofonowych (1540 godzin nagrań) nowy
program dla każdego przedmiotu, ułożyłem dodatkowe ćwiczenia dla studentów i nagrałem
go, wspólnie z P. Martą Kieć-Gubałą, na płyty kompaktowe (CD). Cały trzyletni
kurs, w większości z nagranym dźwiękiem wprowadziłem na on-line. Od tego
momentu studenci z całej Australii mogli mieć dostęp na internecie do wszystkich
przedmiotów, a także słuchać 15-stu opowiadań współczesnych autorów w mojej
interpretacji, wraz z efektami dźwiękowymi, które uatrakcyjniały ich prozę.
By
Polskie Studia istniały w świadomości Polonii organizowałem różnego rodzaju imprezy, a to na
Uniwersytecie Macquarie wystawę książki polskiej, a to występy z poezją i
muzyką w klubach polskich, a to w polskim konsulacie. Tu chciałbym bardzo podziękować artystom polonijnym, moim koleżankom i
kolegom, którzy chętnie, bez wynagrodzenia podejmowali artystyczne wyzwania, by
przysłużyć się sprawie. W Sydney Conservatorium of Music, promując
"Perły Literatury Polskiej" wystąpili aktorzy australijscy, prezentując
literaturę polską według mojego scenariusza i reżyserii. A dla polskiego, świątecznego programu skleciłem
takie straszne wierszydło:
"Nie
dajmy sie wynaturzyć
i całkowicie skangurzyć-
dualizm
lingwistyczny trzymajmy!
I
niech postronni znają,
że
Polacy nie gęsi i swój język - i angielski znają!
Tego
Wam życzymy,
Po to przychodzimy
i przesłanie świąteczne
dla
Was przynosimy. Hej kolęda, kolęda!
Dochód
zbierany z tych wszystkich imprez był bardzo
mizerny i praktycznie nie miał specjalnego znaczenia, natomiast występy te przypominały,
że Polskie Studia istnieją. Że są obecne! Że można studiować! Że otwierają studentom furtkę do kultury, że proponują
przez język drogę do polskości. Uważałem, że to było ważne. I tak uważam w
dalszym ciągu. Dlatego też czyniłem duże starania na terenie Polski i Australii,
by poprawić status finansowy Polskich Studiów i podnieść liczbę zapisów
studentów, co było bardzo istotne, bowiem ilość studentów wpływała na dochód
Studiów. W dużej mierze mi się to udawało,
ale rezultaty nie były wystarczające, by zmienić diametralnie bardzo niekorzystną,
finansową sytuację Polskich Studiów, na taką, jaką miały inne języki. Nie
zależało to już ode mnie...
Myśląc
o następcy/czyni i kontynuacji egzystencji Polskich Studiów chciałem zapewnić
Studiom doświadczonego kandydata i takiego znalazłem. Zainteresował się
propozycją, więc wprowadzałem go w
program, konferując na Skypie prawie przez miesiąc, a kiedy szczęśliwy
wywalczyłem wszystkie zgody na zatrudnienie i otrzymał oficjalną ofertę, przyjął
ją... ale niestety, zaraz zrezygnował!
Mojej
następczyni dr Kamili Walker, wybranej przez Uniwersytet, życzę sukcesów.
Mam nadzieję, że Polskie Studia przetrwają długo,
w dobrej i jeszcze atrakcyjniejszej dla studentów formie.
Andrzej
Siedlecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy