Banery PolArtu na ulicach Melbourne.
Fot. B.Żongołłowicz
|
Dobiegł końca kolejny, 13. festiwal PolArt . Niewątpliwie organizatorzy festiwalu osiągnęli spektakularny sukces i zasłużone pochwały płyną ze wszystkich stron. Byłby to jednak obraz jednostronny gdyby zabrakło w nim opinii uczestników. Sam spędziłem dziesięć dni w Melbourne i miałem okazję obejrzeć niezliczoną ilość koncertów i spektakli. Rozmawiałem też bodajże z setką osób wymieniając z nimi poglądy i opinie.
Niewątpliwie najwięcej kontrowersji wzbudzała komercjalizacja festiwalu. W Melbourne na pierwszy plan PolArt-u zostali wysunięci zaproszeni artyści z Polski. Liczne koncerty Anny Marii Jopek, Jagodziński Trio czy też Mariana Sobuli zdominowały program artystyczny spychając grupy polonijne niejako na drugi plan. Czasami przykro było patrzeć na świecące pustakami sale wystawowe czy też koncertowe tylko dlatego, że w tym samym czasie występowała Anna Maria Jopek. Mam spore wątpliwości, czy założyciele Polartu byliby zadowoleni z takiego obrotu sprawy.
Nie bardzo też rozumiem źle pojęty lokalny patriotyz społeczności polonijnej. W pierwszym dniu festiwalu udałem się na mszę do sanktuarium w Keysbourough a następnie na obiad oraz wystawę do klubu w Rowville. Zarówno proboszcz z Keysborouh jak i prezes klubu Syrena uznali, że Polart to przede wszystkich okazja do promowania własnych, lokalnych artystów. Na próżno na tablicach informacyjnych szukałem plakatu Polartu czy też informacji o takim chociażby wydarzeniu jak Paderewski Concert czy występach gości z najdalszych zakątków Australii. Przypadkowy gość mógłby odnieść wrażenie, że cały Polart będzie toczył się wokół wieczoru poezji (zorganizowanego przez lokalną grupę) lub też z udziałem dwójki lokalnych pianistów.
Za trzy lata kolejny festiwal PolArt. Tym razem gospodarzem będzie Brisbane. Myślę, że organizatorzy, którzy pilnie podglądali festiwal w Melbourne wybiorą to, co najlepsze i zastanowią się, czy warto naśladować komercyjną stronę festiwalu.
Polemika (nadesłana 11.01.2016)
Nie bardzo też rozumiem źle pojęty lokalny patriotyz społeczności polonijnej. W pierwszym dniu festiwalu udałem się na mszę do sanktuarium w Keysbourough a następnie na obiad oraz wystawę do klubu w Rowville. Zarówno proboszcz z Keysborouh jak i prezes klubu Syrena uznali, że Polart to przede wszystkich okazja do promowania własnych, lokalnych artystów. Na próżno na tablicach informacyjnych szukałem plakatu Polartu czy też informacji o takim chociażby wydarzeniu jak Paderewski Concert czy występach gości z najdalszych zakątków Australii. Przypadkowy gość mógłby odnieść wrażenie, że cały Polart będzie toczył się wokół wieczoru poezji (zorganizowanego przez lokalną grupę) lub też z udziałem dwójki lokalnych pianistów.
Podczas tegorocznego festiwalu mogliśmy też zakupić niezwykle atrakcyjną książkę pamiątkową. Subtelna grafika, mnóstwo kolorowych zdjęć, doskonałe, profesjonalne wydawnictwo. Gorzej z doborem materiału. Według autorów miała to być promocja najbardziej znaczących postaci biorących udział w festiwalu. Niestety autorzy książki chyba nie mieli pojęcie kto się zjawił na festiwalu. Bo jakże inaczej wytłumaczyć fakt, że nie ma tam wzmianki o tak znakomitych animatorach kultury jak ojciec Tomasz Bujakowski z Perth czy też Joanny Borkowskiej-Surucic z Sydney. Najbardziej jednak mnie zdumiało brak najdrobniejszej choćby noty biograficznej o Basi Czech. A Basia Czech to przecież wszystko to, co najlepsze. Koncert folklorystyczny, nawiązujący do festiwalowych korzeni, był niewątpliwie najatrakcyjniejszą częścią Polartu. Czyżby zabrakło miejsca w książce ponieważ trzeba tam było umieścić mniej znaczące postaci? Jak inaczej wytłumaczyć umieszczenie obszernej notatki na temat osoby, która sama siebie reklamuje jako dyrektor artystyczny teatru Miniatura. Dyrektor, która z tym teatrem nie zrobiła żadnego spektaklu. Teatru, który w swej niezdarności nie potrafił przygotować na PolArt choćby najskromniejszej jednoaktówki. Czyżby znów lokalny patriotyzm wziął górę?
Festiwalowi towarzyszyła też inna książka reklamowana przez autorów jako antologia literatury polonijnej. Antologia? Czy aby na pewno? Sam jestem dość dobrze zorientowany w środowisku literackim i nie mam wątpliwości, że nazywanie tego antologią jest sporym nadużyciem. Gdzie jest bowiem znany dramaturg Stefan Mrowiński, który za swoją twórczość był wielokrotnie nagradzany (ostatnio na festiwalu w Nowym Jorku)? Gdzie dobrze znani w Polsce autorzy tacy jak Andrzej Chęciński, Krzysztof Deya czy Ted Matkowski? Gdzie Jerzy Krysiak, którego opowiadanie jest prezentowane w Muzeum Emigracji w Gdyni jako najlepsza praca z Australii? Mógłbym tutaj wymienić jeszcze kilka znanych nazwisk ale proponuje autorom owej "antologii" aby zwrócili się do polonijnego wydawnictwa literackiego Faworyta, gdzie mogą zasięgnąć informacji na temat aktywnych twórców literatury.
Podsumowując, należy jednak pochylić czoła przed organizatorami festiwalu PolArt 2015. Na każdym kroku dało się zauważyć ogromne zaangażowanie setek woluntariuszy, którzy w przeróżny sposób pomagali przybyłym gościom. Mam też nadzieje, że moje uwagi organizatorzy nie przyjmą jako bezpodstawne krytykanctwo, ale jako punkt do dyskusji nad przyszłością.
Finałowy koncert folklorystyczny. Fot. P.Król |
Paweł Król
* * *
Chcielibyśmy
podzielić się z Państwem kilkoma uwagami na temat artykułu
Pawła Króla z Sydney,zamieszczonego na Bumerangu Polskim, pod tytułem
"Quo vadis PolArt".
Pawła Króla z Sydney,zamieszczonego na Bumerangu Polskim, pod tytułem
"Quo vadis PolArt".
Pragniemy zwrócić szczególną uwagę na fragmenty wypowiedzi, które ukazują
jego brak wiedzy dotyczący Teatru Prób Miniatura im.Jerzego Szaniawskiego
w Melbourne i jego obecnej Dyrektor Artystycznej Marii Bukowskiej.
jego brak wiedzy dotyczący Teatru Prób Miniatura im.Jerzego Szaniawskiego
w Melbourne i jego obecnej Dyrektor Artystycznej Marii Bukowskiej.
Autor tak krytyczny,a nie wie,że do końca sierpnia 2015 roku Dyrektorem
Artystycznym teatru był Stefan Mrowiński.W tym czasie teatr zgłosił na PolArt
sztukę"Koniec i początek",która z powodów technicznych nie mogła być wystawiona.
Po jego rezygnacji spowodowanej stanem zdrowia,został wybrany nowy zarząd,
który funkcję Dyrektora Artystycznego powierzył Marii Bukowskiej i nie można
jej winić, że w tym czasie na zgłoszenie i przygotowanie spektaklu na PolArt
było już za późno.
Maria Bukowska kilka miesięcy przed nominacją na dyrektora artystycznego,
otrzymała godzinę do swojej dyspozacji na PolArcie. Już wtedy jej zamierzeniem
było stworzyć spektakl poświęcony 100-nej rocznicy urodzin Księdza Jana
Twardowskiego.Postanowiła kontynuować swój projekt z udziałem sześciu
aktorów teatru"Miniatura" i jedenastu artystów z Melbourne-wszyscy znani i lubiani.
Wraz z nimi oraz wieloma przyjaciółmi,którzy pomogli w realizacji,przygotowała
spektakl poetycko-muzyczny p.t.Jan Twardowski-"Ksiądz,który pisał wiersze".
Na premierze 2-go stycznia 2016 roku sala Swanston Hall w Melbourne Town Hall
była wypełniona po brzegi. Po spektaklu artystów nagrodzono długą owacją
na stojąco. Gratulacjom nie było końca, a padały również stwierdzenia,że to był
jeden z najlepszych spektakli na PolArcie.
Artystycznym teatru był Stefan Mrowiński.W tym czasie teatr zgłosił na PolArt
sztukę"Koniec i początek",która z powodów technicznych nie mogła być wystawiona.
Po jego rezygnacji spowodowanej stanem zdrowia,został wybrany nowy zarząd,
który funkcję Dyrektora Artystycznego powierzył Marii Bukowskiej i nie można
jej winić, że w tym czasie na zgłoszenie i przygotowanie spektaklu na PolArt
było już za późno.
Maria Bukowska kilka miesięcy przed nominacją na dyrektora artystycznego,
otrzymała godzinę do swojej dyspozacji na PolArcie. Już wtedy jej zamierzeniem
było stworzyć spektakl poświęcony 100-nej rocznicy urodzin Księdza Jana
Twardowskiego.Postanowiła kontynuować swój projekt z udziałem sześciu
aktorów teatru"Miniatura" i jedenastu artystów z Melbourne-wszyscy znani i lubiani.
Wraz z nimi oraz wieloma przyjaciółmi,którzy pomogli w realizacji,przygotowała
spektakl poetycko-muzyczny p.t.Jan Twardowski-"Ksiądz,który pisał wiersze".
Na premierze 2-go stycznia 2016 roku sala Swanston Hall w Melbourne Town Hall
była wypełniona po brzegi. Po spektaklu artystów nagrodzono długą owacją
na stojąco. Gratulacjom nie było końca, a padały również stwierdzenia,że to był
jeden z najlepszych spektakli na PolArcie.
W
albumie pamiątkowym,co do którego Paweł Król ma tak"poważne,
lecz glęboko niestosowne zastrzeżenia" zdjęcie i informacje dotyczace
Marii Bukowskiej znajdują głębokie uzasadnienie.Czyżby jej kilkuletnia
współpraca z Teatrem Miniatura oraz nagrody zdobyte zarówno z teatrem
jak i z Józefem Millerem na międzynarodowych konkursach polonijnych
w Częstochowie i Niepokalanowie i jej głębokie zaangażowanie w organizowanie
koncertów charytatywnych,prowadzenie koncertów młodych muzyków, a także
udział w filmie Ernestyny Skuriat-Kozek "Kościuszko Jeszcze Polska zatańczy"
nie wystarczą?
Odnośnie zarzutu,że Kościół w Keysborough i Dom Polski Syrena popierały tylko
"lokalnych" artystów-zarzut ten jest nieprawdą.W obu tych miejscach,a także
wszędzie gdzie było to możliwe,przez cały czas znajdowały się materiały
reklamujące PolArt i wszystkich biorących w nim udział.
Jesteśmy dumni,że Melbourne było gospodarzem PolArtu 2015,a my moglismy
stać się jego częścią.
Wspaniałe opinie jaki był ten PolArt są odpowiedzią na pytanie"Quo vadis PolArcie".
Życzylibyśmy,aby wszyscy piszący o PolArcie obdarzali zrozumieniem,życzliwością
i szacunkiem wszystkich,którzy go tworzą od 40-tu lat.
Andrzej Dorecki-członek zarządu Teatru Miniatura
Marzena Solnicka-aktorka Teatru Miniatura
Barbara Dudkowska
Blanka Nowacka
Stefania Rudowska
lecz glęboko niestosowne zastrzeżenia" zdjęcie i informacje dotyczace
Marii Bukowskiej znajdują głębokie uzasadnienie.Czyżby jej kilkuletnia
współpraca z Teatrem Miniatura oraz nagrody zdobyte zarówno z teatrem
jak i z Józefem Millerem na międzynarodowych konkursach polonijnych
w Częstochowie i Niepokalanowie i jej głębokie zaangażowanie w organizowanie
koncertów charytatywnych,prowadzenie koncertów młodych muzyków, a także
udział w filmie Ernestyny Skuriat-Kozek "Kościuszko Jeszcze Polska zatańczy"
nie wystarczą?
Odnośnie zarzutu,że Kościół w Keysborough i Dom Polski Syrena popierały tylko
"lokalnych" artystów-zarzut ten jest nieprawdą.W obu tych miejscach,a także
wszędzie gdzie było to możliwe,przez cały czas znajdowały się materiały
reklamujące PolArt i wszystkich biorących w nim udział.
Jesteśmy dumni,że Melbourne było gospodarzem PolArtu 2015,a my moglismy
stać się jego częścią.
Wspaniałe opinie jaki był ten PolArt są odpowiedzią na pytanie"Quo vadis PolArcie".
Życzylibyśmy,aby wszyscy piszący o PolArcie obdarzali zrozumieniem,życzliwością
i szacunkiem wszystkich,którzy go tworzą od 40-tu lat.
Andrzej Dorecki-członek zarządu Teatru Miniatura
Marzena Solnicka-aktorka Teatru Miniatura
Barbara Dudkowska
Blanka Nowacka
Stefania Rudowska
Tylu mamy wspaniałych artystów polonijnych w Australii, cieszę się, że chociaż kilku z nich mogliśmy zobaczyć na tegorocznym Festiwalu. Jednak z tego co cię dowiedziałam, mimo dużych datków od sponsorów, dotacji od Rządu itd, organizatorzy oczekiwali, że wszyscy artyści (przylatujący do Melbourne z najdalszym zakątków Australii) wyłożą własne pieniądze na transport oraz zakwaterowanie w Melbourne. Jak można coś takiego zrobić? Przecież ci ludzie muszą z czegoś żyć, zwłaszcza jeżeli aktorstwo/muzyka jest ich pracą i ztego mają na chleb. Czy idąc do lekarza lub prawnika, oczekujemy darmowej wizyty lub daermowej porady? Nigdy w życiu. Dlaczego więc, artystom odmawia się zapłaty? Czy ktoś mi może odpowiedzieć na pytanie co się stało z pieniędzmi od sponsorów i pieniędzmi otrzymanymi od Rządu? Wiadomo, wynajęcie sprzetu, sal itd kosztuje ale czy reszta tych pieniędzy wydana została na gaże 'artystów' z Polski i na wypłaty dla organizatorów?
OdpowiedzUsuń