PolArt 2015: Andrzej Henclewski i Robert Molnar w spektaklu
pt. "Spirit of love in music, poetry and dance"
|
Zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie na prośbę kompozytora. W tej pozycji byliśmy na tym samym poziomie, co scena, podczas gdy dalsze rzędy pięły się do góry amfiteatralnym stylem. Po lewej stronie sceny, stał czarny, lśniący fortepian, po prawej instrumenty perkusyjne. Między nimi krzesło z gitarą, a poza tym cała masa mikrofonów, prawdopodobnie pozostawionych po którymś z poprzednich PolArt-owskich przedstawień, gdyż wydawało się tego za dużo jak na dwóch ludzi znajdujących się na scenie. Jeden z nich siedział przy instrumentach perkusyjnych, drugi czekał z trąbką. Byli to muzycy Robert Molnar i Andrzej Henclewski. Odgłosy za mną wskazywały, że sala się zapełnia.
W pewnym momencie, Robert Molnar, zaczął manipulować coś przy instrumentach, wydobywając z nich szmer, znany mi jeszcze z dziecinnych lat. Powodował, że mój pies zaczynał się kręcić, a ja, z biciem serca, odwracałam twarz w stronę radia. „Bong! Bong! Bong!...” Odliczyłam dwanaście. Zgadza się. Andrzej Henclewski poniósł trąbkę do ust: rozległ się czysty dźwięk hejnału z wieży Mariackiej. Krótki dramat strażnika-obrońcy dotarł chyba w najdalsze kąty sali. Koncert się rozpoczął.
Grają: Josef Miller, Mel Katotriatis, Alex Yarosh i tańcza: Kathryn Daniels,
Jasmyne
Russell, Mirakye Barnes
|
Do fortepianu zasiadł Josef Miller. Kompozytor zadedykował koncert walczącej z rakiem mózgu córce, Karolinie, która ze względów zdrowotnych nie mogła na nim być. Nieopodal stanęła Mel Katotriatis z fletem. Zagrali utwór „For Chopin”—list do ukochanego przez Josefa kompozytora. Wśród dźwięków romantycznej melodii, jak podziękowanie trącały się chopinowskie nutki.
Mel Katotriatis zamieniła się miejscami z Alexem Yaroshem, który stanął z gitarą. „Dumka” Josefa Millera rozpłynęła się po sali. Z nurtu melodii wyłonił się głos Marii Bukowskiej: „Płynę do Ciebie po nocy/ Kraju mój, śpiewny, uroczy…”. Słyszałam już kilka razy wiersz Stanisława Balińskiego „O kraju mój”, mimo to znów zostałam oczarowana.
Następnie przedstawione były dwa utwory skomponowane do filmu Ernestyny Skuriat o Tadeuszu Kościuszce, pod tytułem Jeszcze Polska zatańczy: „Bitwa pod Maciejowicami” i „Podróż do Petersburga”. Szczególnie zapadła mi w serce „Podróż do Petersburga”, kiedy ranny Kościuszko jest wieziony do więzienia, na przyszłe wygnanie. Rytm perkusji przypominał pogrzebowe stąpanie konia, niskie dźwięki fortepianu odzwierciedlały przygnębienie jakie musiał odczuwać Naczelnik, a subtelna gra fletu—żałość. Nasunął mi się fragment z „Koncertu Jankiela” w Panu Taduszu, ten „O żołnierzu, tułaczu, który borem, lasem/ Idzie z biedy i z głodu przymierając czasem/ Na koniec pada u nóg konika wiernego/ A konik nogą grzebie mogiłę dla niego”.
Andrzej Dorecki |
„Alice dreams” powstał by podnieść na duchu chorą krewną z Anglii. Od początku koncertu, na podwyższeniu w głębi sceny, siedziało, ledwie widoczne za czarnymi banerami, kilka osób. Przy pierwszych dźwiękach melodii, wybiegły dwie dziewczyny—jedna miała około szesnastu lat, druga może sześć. Ubrane w białe powiewne sukienki, z rozpuszczonymi włosami, sunąc baletowymi krokami, zatańczyły „taniec z różą”. Pięknie to wyglądało na tle szklanej ściany Deakin Hall, przez którą zaglądały zielone liście drzew. Myślę, że ta Alice miała wrażliwą duszę, że lubiła muzykę i kwiaty…
Następny utwór, „For Sophie”, kompozytor ułożył z okazji narodzin najmłodszej córki, która nosi imię jego Mamy. Do mikrofonu podszedł Andrzej Dorecki. Zabrzmiał jego miły, nieco matowy głos, w wierszu Josefa Millera „Matka emigranta”: „…Pamiętam tą radość serca, gdy byliśmy razem/ A gdy odchodziłem, widziałem ją w oknie, ostatnim obrazem/ I coś mi w sercu tknęło, że już jej nigdy więcej na jawie nie zobaczę…”.
Jolanta Mielcarek i Aleksander Murer |
Drugi wiersz Josefa Millera „Zaprzeczenie i łza” powiedziała Maria Bukowska do muzyki „Ostatnia podróż”: „…To zapach chleba pieczonego na wygasłym ogniu/ a tęsknota jak mazurek Chopina/ rozszalała się w sercu, po klawiszach wspomnień…”.
Nadszedł czas na finał: fantazję muzyczną, „Dancing with spring” („Tańcząc z wiosną”), skomponowaną na PolArt 2015. Josef Miller przedstawił dwoje artystów: Jolantę Mielczarek, której wiktoriańskiej polonii, a sądzę, że i szerszej publiczności właściwie przedstawiać nie trzeba, oraz Alexandra Murera, pochodzącego z Austrii wspaniałego śpiewaka operowego, który za jeden z jasnych punktów kariery liczy sobie występ ze słynnym Pavarottim. Tekst do pieśni, którą mieli zaśpiewać w języku angielskim i polskim, ułożyli George i Monika Athanasiou.
Reżyseria koncertu: Josef Muller i Maria Bukowska |
Po skończeniu zerwała się burza braw—ciepła, spontaniczna, długo nie ustająca w nasileniu. Publiczność dziękowała wykonawcom za godzinę pięknego romansu. Josef Miller wystąpił z ogromnym bukietem żółtych i różowych goździków, którymi obdzielił wszystkich, którzy wzięli udział w przygotowaniu spektaklu. Nie zapomniał o żonie, Marcie, której należało się szczególne podziękowanie „za cierpliwe wysłuchiwanie wielu prób”.
(Od lewej) Alex Yarosh, Jolanta Mielczarek,
Maria Bukowska, Alexander Murer, Andrzej Henclewski, Robert Molnar, Josef
Miller
|
Płyń mi, płyń…
Po łzach, po klawiszach
Różanym ogrodem
Gościńcem znajomym
I lasem za domem
Płyń mi, płyń…
Po włosach rozwianych
Po krwawych malinach
Po naszych rozmowach
Nad ranną godziną
Płyń mi, płyń…
Płyń po tęsknocie
Za smutkiem co koi
Za słodkim westchnieniem
Za szczęściem co boli
Płyń mi, płyń…
Po wietrze zachodnim
Po locie jaskółki
Po chleba kawałek
Po latach wędrówki
Płyń mi, płyń…
Płyń po policzkach,
Po sercu, po palcach
Za światem dalekim
Co nigdy nie wraca
Płyń…
Monika Nowacka Athanasiou
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy