Już dziś można przyjąć, że „najsilniejsi zdobyli decydującą przewagę. Posiadają broń niosącą zagładę tym, którzy tą bronią nie dysponują. Nieliczna zbiorowość zwycięzców zapoczątkuje odmianę czy mutację ludzkiego gatunku. Oznaczałoby to, że dana człowiekowi wolność wyboru zostanie wykorzystana w innym niż dotąd celu. Postęp techniczny jest w swojej istocie neutralny moralnie. Służyć może zarówno dobru, jak i złu. W czasach moralnego zamętu obejmującego cały świat jest wykorzystywany jako samosterujące narzędzie bezprawia. Otwiera to drogę totalitarnej przemocy”.
Można widzieć problemy współczesności jeszcze inaczej.
Jak zakaźną chorobę wymagającą dokładnego rozpoznania i terapii. Jest to epidemia, która zagraża całemu światu. Jej symptomy ostrzegają przed globalnym totalitaryzmem. Nie wszystkie jednak narody są tą chorobą objęte, ani w równym stopniu zagrożone.
Jednak gdy dziś obserwujemy rozwój sytuacji politycznej w naszym kraju widać czarne chmury. Niedorzeczne jest tłumaczenie, że partia, która zwyciężyła w wyborach demokratycznym otrzymała tym samym od narodu glejt, prawo do łamania istniejącego prawa i istniejącej konstytucji. To żaden argument.
Hitler w 1933 r. objął w Niemczech władzę w wyniku wyborów demokratycznych. Jaki był tego efekt i to w skali globalnej, światowej – doskonale wiemy.
We współczesnym świecie nie brak przypadków, gdy totalitaryzm dochodzi do władzy drogą parlamentarną. Mamy wtedy do czynienia z metodą tzw. pełzającego totalitaryzmu.
Istnieje pojęcie demokracji totalitarnej. Termin ten rozpowszechniony został m.in. przez J. L. Talmona w pracy pt. „The Origins of Totalitarian Democracy. Oznacza zdegenerowaną formę demokracji parlamentarnej. Rzeczywistą władzę sprawuje wąska elita polityczno-finansowa, zachowując jedynie fasadę demokratycznych struktur, pozory wolności słowa i wolnych wyborów. Niebezpieczeństwo takiej degeneracji demokracji parlamentarnej wcześniej sformułował już John Stuart Mill (połowa XIX w.).
Dziś nie trzeba likwidować wolnego rynku, własności prywatnej, ani wprowadzać masowego terroru i ostrej cenzury, aby kontrolować życie społeczne i indywidualne.
Podstawową bowiem cechą państwa totalitarnego jest autokratyzm – zasada wodzostwa. I – jak dawniej – obowiązuje pełna, ścisła kontrola nad mediami, siłami zbrojnymi, policją oraz wymiarem sprawiedliwości .
Zbigniew Brzeziński i Carl Friedrich w tożsamości reżimu hitlerowskiego i stalinowskiego, wyróżnili pięć cech, które świadczą o totalitaryzmie w danym państwie.
- oficjalna, przewodnia ideologia;
- jedna, monopolistyczna, masowa partia, pod wodzą dyktatora;
- monopol rządu na broń;
- rządowy monopol dysponowania środkami masowego przekazu;
- system oparty na strachu .
- pseudonauka: twierdzenie, że ideologia opiera się na „fundamentalnych prawach nauki”;
- zasadza wodzostwa;
- rozbudowana biurokracja ;
- propaganda; „wróg dialektyczny”;
- psychologia nienawiści: kreowanie i podsycanie nienawiści;
- pogarda dla liberalnej demokracji.
W Polsce mamy antytotalitarną Konstytucję, w której czytamy:
„Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa”.
Padają propozycje napisania nowej. Czy faktycznie Rzeczpospolita potrzebuje nowej konstytucji?
Nie potrzebuje! Potrzebuje jedynie trzymania się paragrafów tej istniejącej! Chęć napisania nowej konstytucji rodzi obawy, czy nie chodzi o to, aby wprowadzić do niej zapisy otwierające drogę do zniszczenia demokracji i wolności słowa w naszym kraju.
Jerzy Klechta
Studio Opinii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy