Zaczęło się od artykułu Krzysztofa Łozińskiego, publicysty "Studia Opinii", b. działacza KORu i Solidarności pt. "Trzeba założyć KOD". Nie minęły dwa tygodnie siła Internetu spowodowała sponaniczne utworzenie nowego ruchu obywatelskiego pn. Komitet Obrony Demokracji. Potem prezes PiS nazwał ludzi tego ruchu "Polakami najgorszego sortu". Mają już za sobą wielotysięczną akcję protestacyjną w Warszawie i innych miastach Polski. Dziś mówią sami o sobie i wyjaśniają o co im chodzi. W formie pytań i odpowiedzi "Studio Opinii" przedstawia czym jest KOD i dlaczego tak ważna jest sprawa, w którą się na pierwszym miejscu zaangażowali.
Różni różnie mówią o Komitecie Obrony Demokracji. Wielu jeszcze nie wie, co to jest – i czemu służy. A także dlaczego się tak zaangażował w obronę Trybunału Konstytucyjnego.
Otóż dobra nowina na dziś jest taka, że mogą państwo przeczytać to, co KOD sam o sobie ma w tych kwestiach do powiedzenia. Poniższe opracowanie pochodzi z ich witryny.
Aha, jeszcze jedno: ci, którzy uważają, że tym samym „Studio Opinii” zapisuje się do ludzi „gorszego sortu”, wedle nazwy użytej przez pewnego niedużego (i nie mamy tu na myśli wzrostu, to by było nieszlachetne…) polityka – nie mają racji. Myśmy w tej kategorii byli już wtedy, gdy o KOD nikt jeszcze nie słyszał. A w ogóle wszystko się zaczęło na naszych łamach – od pamiętnego artykułu Krzysztofa Łozińskiego (Krzysztof Łoziński: Trzeba założyć KOD).
Pytanie: Po co powstał KOD?
Odpowiedź: KOD powstał jako forma sprzeciwu wobec łamania prawa przez Prezydenta i większość sejmową – przede wszystkim łamania Konstytucji RP. Niektóre obecne działania władz to naruszenie podstaw demokracji. KOD nie jest związany z żadną partią. Jest otwarty na taktyczne sojusze ze wszystkimi, którym zależy na obronie demokracji.
Pytanie: Ale i Prezydent, i Sejm zostały wybrane w demokratycznych wyborach. Czy temu sprzeciwia się KOD?
Odpowiedź: Nie, nie podważamy wyników demokratycznych wyborów. Ale podkreślamy, że każda władza ma obowiązek przestrzegać prawa, z Konstytucją RP na czele. Nie chcemy odbierać większości sejmowej możliwości zmiany prawa, o ile odbywa się to zgodnie z obowiązującą Konstytucją.
Pytanie: Przecież większość Polaków chciała, by rządziła właśnie ta partia.
Odpowiedź: Nie, to nie była większość. Na partię rządzącą głosowało 37,58% spośród 50,92% uprawnionych do głosowania. Inaczej: 18,65% wszystkich uprawnionych do głosowania Polaków, czyli mniej, niż co piąty. Według polskiego prawa PiS obsadziła dzięki temu ponad połowę miejsc w Sejmie. Ale to samo prawo nie pozwala większości zmieniać, a tym bardziej – łamać, Konstytucji RP (i ogólnie – obowiązującego prawa). Wygrana w wyborach nie oznacza „róbta, co chceta”. Oznacza najwyżej: „róbta, co chceta w ramach obowiązującego prawa”. Bo to prawo chroni wszystkich – również tych, którzy się z wami nie zgadzają.
Pytanie: Czy tak dobry wynik PiS (Zjednoczonej Prawicy) nie świadczy o tym, że mamy do czynienia z wyjątkowym poparciem tej partii wśród społeczeństwa?
Odpowiedź: Nie, tak nie jest. W przeszłości w wyborach parlamentarnych 3 razy zwycięska partia miała lepszy wynik procentowy, niż PiS uzyskało w 2015 roku. W 2001 roku SLD zdobył 41,04% głosów, w 2007 roku PO miała 41,51%, a w 2011 roku uzyskała 39,18% oddanych głosów. Faktycznie – nigdy wcześniej jedna partia (w zasadzie koalicja partii) nie zdobyła samodzielnej większości. PiS ma jednak ponad połowę miejsc w sejmie dzięki słabym wynikom innych partii (m.in. nieco pod progiem znalazły się Zjednoczona Lewica oraz KORWiN).
Pytanie: PO miało prawo wybrać „swoich” sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego PiS nie może zrobić tego samego?
Odpowiedź: Należy podkreślić, że nie są to sędziowie PO. Rzeczywiście – zgodnie z Konstytucją – to sejmowa większość wybiera sędziów do Trybunału. Ale w tej samej Konstytucji są zapisy minimalizujące możliwość wpływania na wybranego sędziego. Sędzia jest praktycznie nieodwoływalny, ale też nie może zostać wybrany ponownie. Dlatego sędzia nie ma się kogo obawiać, nie ma się komu przypodobać. Z chwilą wyboru przestaje zależeć od polityków – nie może nic zyskać działając pod dyktando lub przeciwko którejkolwiek partii, natomiast opowiadając się politycznie po którejkolwiek ze stron może stracić twarz i szacunek. Dla osób będących znaczącymi autorytetami prawnymi (a z takich, w zamierzeniu Konstytucji, składać się powinien Trybunał) to poważny straszak. Warto zauważyć, że wybrani w ciągu dwóch poprzednich kadencji sędziowie Trybunału Konstytucyjnego to faktycznie niekwestionowane autorytety prawnicze. Są powszechnie szanowanymi prawnikami, często z profesorskimi tytułami.
Pytanie: To dlaczego Trybunał zawsze chronił interesy Platformy i PSL?
Odpowiedź: To nieprawda. Trybunał Konstytucyjny w ostatnich latach wiele razy przeciwstawiał się pomysłom Platformy Obywatelskiej oraz PSL i unieważniał ważne ustawy przygotowane przez rząd i przegłosowane przez koalicję.
Pytanie: Ale dlaczego PiS nie może wybrać takich sędziów, jakich chce?
Odpowiedź: Może, tylko we właściwym czasie. Dwóch pierwszych sędziów Trybunału Sejm – w którym przewagę ma PiS – może wybrać już teraz. Kolejnych będzie powoływać w następnych latach, bo wtedy kończą się kadencje poszczególnych sędziów Trybunału. W ciągu następnych 4 lat skończą się kadencje czwórki z nich. W sumie więc Sejm bieżącej kadencji będzie miał prawo obsadzić aż 6 miejsc w Trybunale Konstytucyjnym. Ale nie od razu.
Pytanie: To dlaczego Platforma mogła powołać 5 sędziów na raz, a PiS może 6 w ciągu długich 4 lat?
Odpowiedź: O właśnie! Platforma nie mogła powołać 5 sędziów. Tak uznał Trybunał Konstytucyjny. 03.12.2015 (na posiedzeniu dotyczącym nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym) sędziowie przyglądali się wyborowi 5 nowych członków Trybunału, którego dokonał poprzedni Sejm. Sędziowie uznali, że 3 osoby powołano prawidłowo, a 2 nieprawidłowo. To znaczy, że Prezydent powinien przyjąć przysięgę od 3 sędziów wybranych zgodnie z prawem, a nowy Sejm powinien wybrać kolejne 2 osoby. Jako KOD wcale nie uważamy, że w Trybunale powinno zasiąść 5 sędziów wybranych przez PO. Chcemy, by było respektowane orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego.
Pytanie: No właśnie, w sprawie ostatniego orzeczenia TK: Trybunał uznał, że dwóch sędziów zostało wybranych niezgodnie z Konstytucją. Czy oznacza to, że poprzedni Sejm (a konkretnie – rządząca koalicja) złamał Konstytucję?
Odpowiedź: Nie, nie złamał. To normalne, że Parlamentowi zdarza się uchwalić ustawę niezgodną w całości lub częściowo niezgodną z Konstytucją. Od tego właśnie jest Trybunał Konstytucyjny, żeby „wyłapać” te niekonstytucyjne zapisy. Wspomniana ustawa nie jest pierwszą, którą zakwestionował TK – takie zdarzały się za wszystkich kadencji Parlamentu, również w latach 2005-2007, kiedy rządził PiS z LPR i Samoobroną.
Pytanie: W takim razie w czym problem? Dlaczego KOD protestuje teraz, a nie protestował np. wtedy, kiedy poprzedni Sejm uchwalał niekonstytucyjne ustawy?
Odpowiedź: Niektórzy z nas protestowali. Głosy sprzeciwu można było przeczytać w wielu gazetach i czasopismach, również w tych uznawanych za sprzyjające PO. To, że nie budziło to powszechnego oburzenia takiego jak dzisiaj, wynikało z wiary w niepodważalną pozycję Trybunału Konstytucyjnego. Ustawa została zaskarżona do TK, który w stosownym czasie miał się wypowiedzieć na temat jej konstytucyjności (i właśnie 03.12.2015 się wypowiedział). To, co dzieje się dzisiaj ma zupełnie inny charakter. Teraz zarówno Prezydent RP, jak i przedstawiciele większości sejmowej (m.in. Marszałek Sejmu RP i Przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS) ignorują wyrok Trybunału Konstytucyjnego lub go otwarcie lekceważą. A zgodnie z Konstytucją RP (art. 190, 1.) „Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne”. Coś takiego jeszcze się nigdy nie zdarzyło i to jest łamanie Konstytucji.
Pytanie: Ale niby dlaczego PiS łamie Konstytucję wybierając 5 sędziów, a Platforma Obywatelska nie łamała?
Odpowiedź: Poprzednia ekipa rządząca przygotowała ustawę częściowo niezgodną z Konstytucją RP i na tej podstawie wybrała 5 członków Trybunału Konstytucyjnego. Ale Trybunał (oczywiście bez udziału tych 5 osób) uznał, że tylko 3 można było wybrać zgodnie z prawem. „Przywrócenie ładu” powinno więc polegać na przyjęciu ślubowania od 3 prawidłowo wybranych sędziów i ponowny wybór 2 sędziów. Ale obecny Prezydent i Parlament udają, że tego nie wiedzą. Poprzednia ekipa rządząca nie ignorowała orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, to właśnie na tym polega łamanie ustawy zasadniczej.
Pytanie: No właśnie, podobno poprzednio rządząca koalicja PO-PSL nie zrealizowała aż 48 postanowień Trybunału Konstytucyjnego! Dlaczego teraz robi się wielkie halo o tę jedną, czy dwie sprawy?
Odpowiedź: Mówienie o 48 niezrealizowanych przez poprzednią ekipę postanowieniach TK to naginanie faktów na swoje potrzeby. W rzeczywistości nie zrealizowano jedynie takich orzeczeń, których nie było sensu lub możliwości zrealizować, bo prawo, których dotyczyły zmieniło się lub zwyczajnie przestało istnieć.
Trybunał Konstytucyjny zajmuje się każdą sprawą, jaka do niego wpłynie. Czasami wiąże się to z rozpatrywaniem prawa, które właściwie już zmieniono. Za czasów rządu PO-PSL tak naprawdę niezrealizowane zostały jedynie 2 postanowienia Trybunału Konstytucyjnego – oba wyłącznie dlatego, że nie starczyło czasu – skończyła się kadencja Sejmu i zakwestionowanych przez TK przepisów nie zdążono już poprawić. Warto dodać, że w 2007, obejmująca władzę koalicja PO-PSL zastała aż 150 niezrealizowanych orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego z poprzednich lat, czyli z czasu rządów PiS. I od razu zabrała się za ich realizację, zaczynając od najstarszego.
Pytanie: Ha! W takim razie wyrok z 03.12.2015 nie ma znaczenia, bo zanim zapadł, PiS już zmienił prawo – uchwalił własną ustawę o TK, wybrał zgodnie z nią sędziów, a Prezydent ich zaprzysiągł!
Odpowiedź: Nieprawda. 3 z 5 sędziów wybranych na mocy ustawy z czerwca wybrano prawidłowo. Potwierdził to sam Trybunał wyrokiem z 03.12.2015. Prezydent miał (i właściwie nadal ma) obowiązek przyjąć przysięgę od tej trójki sędziów. Jeśli zrobiłby to zgodnie z Konstytucją, to PiS nie mógłby wybrać 5 sędziów, a jedynie 2. Argument o historycznym walorze wyroku TK z 03.12.2015 może pojawić się tylko dlatego, że pozwolił na to łamiący prawo Prezydent. Najpierw unikał przyjęcia przysięgi od prawidłowo wybranych sędziów, co było jego obowiązkiem. Potem przyjął przysięgę od osób wybranych na zajęte już miejsca, a teraz udaje, że TK wcale nie uznał jego postępowania za niezgodne z Konstytucją.
Pytanie: Ale zdaje się, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 3 grudnia 2015 może być nieważne? Tak uważa szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Beata Kempa, odmawiając wydrukowania orzeczenia w Monitorze Polskim, co jest wymagane do tego, żeby orzeczenie weszło w życie.
Odpowiedź: Zgodnie z art. 190. 1. Konstytucji RP: „Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne”. Żaden artykuł i żaden punkt Konstytucji nie przewidują odwołania od orzeczeń Trybunału. Oczywiście, każdy z nas ma prawo nie zgadzać się z tym czy innym wyrokiem Trybunału czy dowolnego sądu. Ale nikt nie ma prawa kwestionować tych wyroków i odmawiać ich wykonania. Beata Kempa ma obowiązek podporządkować się orzeczeniu i niezwłocznie je wydrukować w Monitorze Polskim. Choć pełni ważną funkcję w naszym państwie, w tym przypadku ma jedynie rolę drukarza. Przypisywanie sobie prawa do oceny wyroku, to łamanie Konstytucji.
Pytanie: Ale każdy urzędnik ma obowiązek dbać o przestrzeganie prawa. Trybunał wyraźnie popełnił błąd zmieniając skład z pełnego na pięcioosobowy. Najpierw uznał, że sprawę musi rozpatrywać co najmniej 9 sędziów, potem zmienił zdanie i – dla własnej korzyści – rozpatrzył w pięcioosobowym składzie. Czy Beata Kempa nie ma więc racji?
Odpowiedź: Każdy sąd ma prawo samodzielnie wybrać skład orzekający i nie musi się z tego tłumaczyć urzędnikowi. Na tym polega niezależność sądownictwa. Trybunał jest niezależnym ciałem. Gdyby każdy urzędnik mógł dowolnie podważać jego decyzje – pod tym czy innym pretekstem – w kraju na pewno zapanowałby chaos.
Pytanie: Ale dlaczego zajmujecie się akurat Trybunałem Konstytucyjnym? Dlaczego jest on tak ważny?
Odpowiedź: Dlatego, że broni Konstytucji RP, a zatem i naszych praw obywatelskich – praw wszystkich obywateli. Być może niektórzy obywatele, np. zwolennicy obecnie rządzącej partii, cieszą się na myśl o likwidacji lub marginalizacji Trybunału Konstytucyjnego, by obecna większość sejmowa i rząd mogły robić, co im się podoba. Ale warto zadać pytanie, czy cieszyliby się tak bardzo, gdyby w takich warunkach miał rządzić ktoś, kogo nie lubią? Lub ktoś, kto nie lubi ich? Bo za 4 lata taka sytuacja może się zdarzyć. Czy nie lepiej byłoby mieć sprawnie działający Trybunał Konstytucyjny, który KAŻDEGO ochroni przed ewentualnymi zakusami władzy? Trybunał działający na dotychczasowych zasadach nieraz udowodnił, że jest taką właśnie ochroną.
Pytanie: Ale Trybunał Konstytucyjny przecież jest i działa. Dzięki Prezydentowi ma 15 sędziów, dokładnie tylu, o ilu mówi Konstytucja. W czym problem?
Odpowiedź: W tym, że zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, 3 sędziów z 5 wybranych za poprzedniej kadencji Sejmu, zostało wybranych prawidłowo. Zatem ci nowo wybrani i zaprzysiężeni niedawno przez Prezydenta sędziowie zostali powołani w miejsca już obsadzone. Sejm nowej kadencji nie mógł tego zrobić.
Pytanie: Ale czy w odniesieniu do tych „starych” sędziów możemy mówić o sędziach? Nie zostali zaprzysiężeni przez Prezydenta. Czy nie oznacza to, że w rzeczywistości nie zostali sędziami?
Odpowiedź: Zgodnie z Konstytucją (art. 194. 1.) sędziowie Trybunału Konstytucyjnego wybierani są przez Sejm. Wymóg złożenia przysięgi przed Prezydentem wynika z ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (a więc z aktu niższej rangi niż Konstytucja) – jego spełnienie nie jest potrzebne, by zostać sędzią Trybunału, ale by móc orzekać. Zatem zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, tych 3 prawidłowo wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji sędziów jest sędziami TK. Aczkolwiek nie mogą oni orzekać, ponieważ Prezydent nie chce przyjąć od nich przysięgi. Nie chce, pomimo faktu, że jest do tego zobowiązany przez Konstytucję oraz dodatkowo przez ostatnie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent powinien bronić Konstytucji, a zamiast tego uczestniczył w pogłębianiu kryzysu. Nie poczekał na orzeczenie o tym, czy poprzedni Sejm wybrał sędziów zgodnie z prawem, tylko szybko zaprzysiągł sędziów wybranych później przez partię, z której się wywodzi. A przecież w TK nie można zająć miejsca, które ktoś już zajmuje zgodnie z prawem.
Pytanie: Czy jednak Trybunał Konstytucyjny miał prawo orzekać w tej sprawie? Stara rzymska zasada mówi, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie.
Odpowiedź: Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego nie orzekali we własnej sprawie. Nie orzekali nawet w sprawie innych sędziów TK. TK w ogóle nie sądzi ludzi, ale prawo. Tak samo było w tym przypadku. Orzeczenie dotyczyło podstaw prawnych wyboru 5 sędziów, wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji. Zgodnie z nim (a przypomnijmy, że orzeczenie TK ma charakter wiążący i jest powszechnie obowiązującym prawem) 3 sędziów wybrano na podstawie prawa zgodnego z Konstytucją, natomiast 2 – nie.
Pytanie: Czyli chodzi tylko o Trybunał Konstytucyjny? Czy protestujecie jeszcze przeciwko innym sprawom?
Odpowiedź: Przede wszystkim chodzi o Trybunał, ale nie tylko. Protestujemy również przeciwko kontrowersyjnemu ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego.
Pytanie: Przecież Prezydent ma prawo łaski. Dlaczego nie miałby go teraz zastosować?
Odpowiedź: Prawo łaski powinno dotyczyć tylko skazanych przestępców. Przecież bez sensu jest ułaskawienie niewinnych. A według polskiego prawa każdy człowiek jest niewinny aż do wydania prawomocnego wyroku. Mariusz Kamiński nie był skazany – jego proces był w toku. Mimo to został przez Prezydenta ułaskawiony. To pierwszy taki przypadek w historii Polski. Większość konstytucjonalistów uważa, że prawo łaski zastosowano w tym przypadku niezgodnie z Konstytucją (prawo łaski opisano w art. 139. Konstytucji). Problematyczne jest nie tyko to, czy w ogóle można było ułaskawić Mariusza Kamińskiego przed wyrokiem. Jeszcze gorzej wygląda uzasadnienie ułaskawienia, w którym mowa jest o „umorzeniu” postępowania. To już ewidentne wejście Prezydenta w pole działania władzy sądowniczej. Prawo łaski nie oznacza umorzenia czy uniewinnienia. Oznacza darowanie kary osobie prawomocnie skazanej. Prezydent Andrzej Duda jest doktorem prawa, trudno więc uznać sformułowanie o „umorzeniu postępowania” za przypadkową pomyłkę. Wygląda to na próbę przypisania sobie uprawnień, które ma tylko sąd. To musi budzić zaniepokojenie i sprzeciw, zwłaszcza w świetle innych wydarzeń.
Pytanie: To wszystko?
Odpowiedź: Niestety, nie. Trzeba tu dodać jeszcze kilka innych ważnych rzeczy. Niepokoi nas łamanie obyczajów sejmowych (brak wicemarszałka dla jednego z opozycyjnych klubów parlamentarnych, ograniczanie dyskusji nad proponowanymi uchwałami), fatalny styl (czy wszystkie glosowania, przejęcia i zaprzysiężenia muszą odbywać się w środku nocy?), ale też natychmiastowe przejęcie poprzez obsadzenie swoimi ludźmi wszystkich najważniejszych służb specjalnych, zapowiadany „skok na media”, sygnały o powracającej cenzurze itd. Będziemy się temu na bieżąco przyglądać.
Tekst opracowano w KOD Mazowsze
Studio Opinii
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy