Sprawcy masakry w San Bernardino w USA |
Panująca poprawność polityczna ewidentnie utrudniała ludziom odpowiedzialnym nazywanie rzeczy po imieniu. Policja i władze powiadały, że nie wiadomo czym kierowali się zabójcy, choć sprawa była od początku jasna: strzelali do kolegów z pracy męża, 28-letniego Syeda Parooka, w czasie spotkania bożonarodzeniowego. Nazywano je zresztą „dorocznym spotkaniem świątecznym”.
Unikano też stwierdzenia, że masakra była aktem terroru muzułmańskiego, choć terrorystka ujawniła na Facebooku (pod pseudonimem) podziw dla kalifa Państwa Islamskiego (PI), Abu Bakra al-Bagdadiego ślubując mu wierność. A oboje byli znani w środowisku z gorliwości religijnej. Farook modlił się w meczecie co najmniej 3 razy w tygodniu, a żona z domu wychodziła w nikabie, stroju całkowicie zakrywającym ciało z wyjątkiem oczu. W końcu prezydent Obama podał ton, że to jednak był terroryzm.
Rozgłaszano też, że Farook wyszedł z przyjęcia, bo ktoś obraził jego muzułmańskie uczucia religijne i była to przyczyna jego powrotu z żoną i otworzenia ognia do biesiadujących z dwóch pistoletów i dwóch strzelb. Tymczasem natychmiast odkryto, że para zgromadziła w domu cały arsenał, przygotowując się od miesięcy do wielkich zamachów. Było tam 12 rurowych ładunków wybuchowych domowej roboty, wiele sprzętu służącego do konstrukcji bomb i mnóstwo amunicji do broni palnej.
Terroryści, którzy zginęli w czasie pościgu od kul 21 policjantów byli Pakistańczykami. Syed Farook to przypadek klasyczny: terrorysta drugiego pokolenia, czyli człowiek odnoszący z nienawiścią do innowierców, wśród których przyszło mu żyć za sprawą rodziców-imigrantów. Farook to już urodzony w USA obywatel amerykański, który ukończył studia w uniwersytecie stanowym Kalifornii w Fullerton i pracował w ośrodku pomocy dla niepełnosprawnych jako inspektor żywieniowy.
Jego żona, 27-letnia Tashfeen Malik była obywatelką Pakistanu, która mieszkała w Arabii Saudyjskiej. Tam para spotkała się w czasie jego pielgrzymki do Mekki i tam prawdopodobnie Farook doznał ukąszenia dżihadystowskiego. Wrócił z Malik do USA jako narzeczoną – dlatego dostała 90-dniową wizę – w lipcu zeszłego roku, a miesiąc później zawarli związek małżeński. Udając się z misją terrorystyczną, zostawili półroczną córkę pod opieką matki Farooka.
Do zamachu przyznało się pośrednio Państwo Islamskie, głosząc, że dokonali go jego poplecznicy. Jednak służby amerykańskie nie mają dowodów na powiązania terrorystów z PI. Jeśli nawet takich związków nie było, pewne jest, że terrorystyczna ideologia PI wymierzona w niewiernych była inspiracją dla krwawych małżonków.
Jest jeszcze jedna przyczyna zamętu informacyjnego towarzyszącego wydarzeniu: bolesna sprawa jest taka, że mord w San Bernardino uzmysłowił Amerykanom ponad wszelką wątpliwość, że kraj jest rajem dla terrorystów, zwłaszcza tzw. samotnych wilków, a to jest przypuszczalnie przypadek duetu Farook-Malik. W USA, zgodnie z drugą poprawkę do konstytucji, każdy obywatel może sobie zakupić broń i amunicję, a potem np. pójść do szkoły, kina, galerii handlowej, zakładu pracy i otworzyć ogień do zgromadzonych, kierując chęcią zemsty, czy nienawiścią religijna, albo z pomieszania zmysłów. No i Farook nakupił strzelb sam i jeszcze z niewielką pomocą kogoś tam.
Masakra w San Bernardino była 353 w tym roku. Na liście tej umieszcza się tylko strzelaniny, które pociągają za sobą postrzelenie co najmniej 4 osób.
W ostatnim czasie w takich strzelaninach ginie w USA dobrze ponad 30 tysięcy osób rocznie. Prezydent Barack Obama, jak po każdej większej masakrze, tym razem też mówił o potrzebie wprowadzenia jakiegoś ograniczenia dostępu do broni. Pomysły te spotykają się jednak ze stanowczym sprzeciwem większości kongresowej, gdzie firmy produkujące broń i nią handlujące mają licznych ludzi. Podobne opinie głoszą dziennikarze na ich usługach.
Przeciwko ograniczeniu dostępu do broni palnej jest również większość Amerykanów, uważających, że jej posiadanie jest najlepszym sposobem na zapewnienie sobie samoobrony. Mózg amerykański pracuje w tej sprawie inaczej, niż mózg Europejczyka. Mózg mówi Amerykaninowi, że to nie broń strzela, lecz ludzie, a ludzie są różni. Natomiast mózg Europejczyka powiada, że ludzie nie strzelają, jeśli nie mają broni, niezależni od tego jak się między sobą różnią.
Zatem do następnej masakry.
Roman Strzemiecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy