O Starym Browarze – miejscu spotkania sztuki z biznesem, o społecznej odpowiedzialności przedsiębiorcy oraz zamiłowaniu do polskiej sztuki z Grażyną Kulczyk rozmawia Adam Mikołajczyk z Magazynu PANGEA:
Adam Mikołajczyk: 4 czerwca 1989 r. to znamienna data dla Polski. Gdzie pani była i czym się zajmowała w tamtym czasie?
Grażyna Kulczyk: Był to okres przełomowy. Do roku 1989 prywatną działalność gospodarczą można było prowadzić jedynie w ramach firm polonijnych i wszyscy pamiętamy, jak nieporadnie wtedy wyglądała. Kiedy nasza firma została w 1991 r. wyłącznym importerem samochodów Volkswagen i Audi na Polskę, zaangażowałam się w rozwój tego biznesu. Dla Polaków był to czas wielkich zmian i wszyscy mocno to przeżywaliśmy. Nagle pojawiło się atrakcyjne zaopatrzenie w sklepach, ludzie zaczęli się do siebie uśmiechać, przyjeżdżali cudzoziemcy, chętni rozwijać w Polsce swoje biznesy. Uczyliśmy się ekonomii kapitalizmu w praktyce. Nikt nie potrafił odnaleźć się od razu w nowej rzeczywistości. Wszyscy się uczyli od podstaw – nieważne, czy mieli lat 30, czy 50 – i pomagali sobie nawzajem, nie wstydząc się pytać i radzić. Moim przewodnikiem po zawiłościach nowych regulacji był zaprzyjaźniony prawnik, niestety już nieżyjący, który miał nieprawdopodobny talent i umiejętność odnajdywania się w nowych realiach. Dzisiaj przychodzą do pracy absolwenci dwóch lub trzech kierunków i uważają, że nie przystoi im pytać o cokolwiek. Podobnie szefowie wychodzą z założenia, że zatrudniając osobę wykształconą, nie muszą już poświęcać czasu na wdrażanie jej w nowe obowiązki. Taka postawa nie pomaga w budowaniu dobrej atmosfery w pracy.
AM: W latach 90. młodzi ludzie wykorzystali okazję do zrobienia szybkiej kariery w biznesie i polityce. Czy teraz jest trudniej?
GK: Było wtedy wiele obszarów do zagospodarowania, ale realia wymagały zaangażowania 24 godziny na dobę. Dzisiaj młodzi poza pracą muszą mieć czas, aby pójść na fitness, do SPA czy do kina. Cenią sobie życie prywatne. Niestety okazuje się, że osiem godzin przeznaczonych na pracę nie wystarczy, aby osiągnąć spektakularny sukces. Nie wierzę, że obecnie trudniej jest się spełnić zawodowo. Najważniejsze to mieć pomysł i być kreatywnym. Nadal jest duże zapotrzebowanie na takie osoby. Ktoś ostatnio zapytał mnie, dlaczego nie uruchamiam następnego Starego Browaru. Stwierdziłam, że nie mam równie dobrej lokalizacji, a w odpowiedzi usłyszałam: „Jest wiele ciekawych miejsc na świecie, ale nikt nie wpadł na tak dobry pomysł jak twój”. Świat ciągle czeka na dobre pomysły.
AM: Co było momentem przełomowym w pani karierze zawodowej? Czy było to właśnie uruchomienie Starego Browaru?
GK: Być może pana zaskoczę, ale najważniejszym punktem na mojej drodze zawodowej był pierwszy samodzielny biznes zrobiony na Tajwanie i w Chinach. Obecnie Chiny są otwarte na świat, a ten chętnie z nimi współpracuje. Jednak na początku lat 90. niewielu Europejczyków decydowało się na podjęcie ryzyka prowadzenia biznesu w tych trudnych – bo funkcjonujących na innych zasadach –realiach. Odniesiony tam sukces pozwolił mi uwierzyć we własne siły i zarobić pierwsze duże pieniądze.
AM: Kiedy pojawiło się zamiłowanie do sztuki? Czy można na niej zarabiać?
GK: Najpierw zainteresowałam się sztuką, a potem biznesem. Moje zamiłowanie do kultury miało swój początek jeszcze w czasie studiów, a Stary Browar jest ukoronowaniem idei łączenia sztuki z biznesem. Nazywam to ideą 50/50. Mogę finansować projekty z dziedziny szeroko pojętej kultury właśnie dlatego, że zarabiam pieniądze w biznesie. Swojej działalności nie opieram na dotacjach publicznych, mam więc komfort i swobodę podejmowania samodzielnych decyzji. Jeżeli projekty kulturalne prowadzi się mądrze i fachowo – nie trzeba na nich tracić. Na sztuce też można zarabiać. Tak się dzieje na całym świecie.
AM: W naszym magazynie od kilku lat prowadzimy dyskusję, czym jest nowoczesny patriotyzm. Czy może to być prowadzenie społecznie odpowiedzialnego biznesu, płacenie podatków w naszym kraju, wykorzystywanie działalności biznesowej do promocji Polski?
Fragment Centrum Stary Browar w Poznaniu. Fot. K.Bajkowski |
Innym przejawem patriotyzmu jest promowanie Polski za granicą poprzez prezentowanie polskiej sztuki. Aktualnie trwa jeszcze wystawa mojej kolekcji w Madrycie, w prestiżowej galerii Fundacji Santander, zatytułowana „Każdy jest dla kogoś nikim”, prezentująca ponad 100 prac 57 artystów polskich i zagranicznych. Stała się ona pretekstem do zestawienia, często po raz pierwszy, dzieł wybitnych przedstawicieli polskiej sztuki z pracami czołowych artystów światowych. Dochodzą do mnie bardzo dobre opinie: kolekcjonerów, mecenasów sztuki, galerzystów, którzy są mi wdzięczni, że mogli mieć kontakt z polską sztuką nowoczesną, poznać ją i docenić. Mam nadzieję, że będzie to zaczynem zwiększonego zainteresowania polskimi twórcami, zakupem ich prac czy organizacją innych wystaw. To niezwykle ważne dla pozycji Polski na arenie międzynarodowej, by akcentować jej rolę i wielki wkład w takie dziedziny jak kultura i sztuka. Mamy się czym pochwalić. Dla mnie jako Polki to wielka satysfakcja, że nasi twórcy, żyjąc po wojnie w zupełnie innych realiach niż reszta świata, potrafili z niego czerpać inspiracje, dodając swoją wartość do ogólnoświatowego dorobku artystycznego. Uczestniczyć w procesie twórczym, przyglądać mu się i wspierać to zaszczyt i przywilej, ale poza wszystkim – fajna robota.
Moja kolekcja właściwie od samego momentu powstania budowana jest z myślą o tym, by ją upublicznić – dzielić się swoimi artystycznymi fascynacjami z innymi. Motywacją do organizacji madryckiej wystawy jest przede wszystkim chęć promocji poza krajem wybitnych polskich twórców, zasługujących na taką samą uwagę jak największe światowe nazwiska. Moim marzeniem jest jednak, by te dzieła – podziwiane dziś w Hiszpanii – mogły być kiedyś ogólnodostępne dla zwiedzających w Polsce, na stałe. W naszym kraju potrzebne jest miejsce, gdzie takie zbiory mogłyby służyć ludziom, być eksponowane na światowym poziomie i stawać się naszą wizytówką oraz dumą. Chcę wierzyć, że taka przestrzeń kiedyś powstanie – do tego potrzebne jest z pewnością mądrze zbudowane partnerstwo publiczno–prywatne. Jestem przekonana, że dziś, kiedy świętujemy 25-lecie wolności, Polska jest już gotowa na takie projekty. A naszą (ludzi, którzy zbudowali tu swoje biznesy) rolą jest myślenie o tym, jak tworzyć kapitał społeczny na kolejne 25 i więcej lat. Tak rozumiem nowoczesny patriotyzm. Projekt stworzenia w Polsce przestrzeni dla sztuki współczesnej jest szczególnie bliski mojemu sercu – będę się nadal angażować w pracę nad jego powstaniem. Chcę, by moja kolekcja stała się dobrem publicznym.
AM: Co motywuje panią do pozostania w biznesie: satysfakcja czy pieniądze?
GK: Odpowiedzialność. Biznesu nie prowadzi się w pojedynkę, to gra zespołowa. Jeżeli zatrudnia się kilkaset osób, to bierze się na siebie odpowiedzialność również za ich rodziny. Na koniec miesiąca trzeba wypłacić pensje, więc nie można tak po prostu wycofać się z biznesu. Swoje sukcesy odnoszę również dzięki współpracownikom, m.in. tym zatrudnionym w Starym Browarze czy w Fundacji Art Stations, dzięki której można zobaczyć cztery wystawy rocznie, co tydzień nowy spektakl taneczny, wziąć udział w projektach edukacyjnych dla dzieci i młodzieży. Takie działania wymagają wsparcia finansowego, więc muszę dalej zarabiać pieniądze.
AM: Czy może pani opowiedzieć o najnowszych projektach biznesowych?
GK: Nie mogę jeszcze za wiele mówić na ten temat, powiem tylko, że jestem udziałowcem dwóch firm amerykańskich, z Nowego Jorku i Chicago, które zajmują się nowymi technologiami. Mam nadzieję, że to tylko kwestia miesięcy, kiedy po premierze na rynku amerykańskim produkty tych firm opanują cały świat. W Polsce często młodzi startupowcy popełniają błąd, chcąc zaistnieć jedynie na rynku rodzimym. Popatrzmy na przykład na małą Estonię – ze względu na swój niewielki rynek wszystkie projekty od razu kieruje na świat. Taka jest też moja rada, aby już na starcie myśleć globalnie.
AM: Gdzie się pani widzi za 10 lat? Czy nadal będzie pani działać w Polsce?
GK: Oczywiście, że widzę się w Polsce, ale też poza nią. Na szczęście żyjemy w czasach, kiedy można nieskrępowanie działać w wielu miejscach na świecie. Rozpoczęłam wiele projektów, które będę rozwijać z dużą radością i zapałem. Jak się ma pomysł i konsekwentnie dąży do jego realizacji, to nie ma złego czasu na biznes. Gospodarka rozwija się sinusoidalnie, trzeba mieć szczęście, aby wejść w biznes w najgorszym momencie, a wyjść z niego w najlepszym. Niesłychanie ważne jest wyczucie odpowiedniego czasu oraz wytrwałość i determinacja przetrwania najgorszych chwil, jakie zawsze mogą się przydarzyć.
W ostatnim czasie spotkałam wiele młodych osób, które mnie zadziwiły konstruktywnym i mądrym myśleniem o naszym kraju. To mnie cieszy, szczególnie w kontekście masowej emigracji ostatnich 10 lat. Moje serce nierozerwalnie związane jest z Polską,wiec kiedy słyszę od młodych ludzi, że odnieśli sukces na świecie, ale wszystko, co najlepsze, chcą ulokować w kraju, bo mają dług do spłacenia za wychowanie i wykształcenie, to ciarki ze wzruszenia przechodzą po plecach. Takie postawy napawają optymizmem, że sprawy kraju będą się toczyć pomyślnie i we właściwym kierunku.
Rozmawiał: Adam Mikołajczyk
PANGEA Magazine
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy