Miejsce zestrzelenia rosyjskiego SU-24 przez Turcję. |
Rzeczywistość przyśpiesza i staje się ciekawsza od fikcji, nie tak dawno baliśmy się nawet rozważać, jakie mogłyby być potencjalne konsekwencje zestrzelenia samolotu Federacji Rosyjskiej przez NATO nad Syrią i oto się stało. Po prostu się wydarzyło, w sposób na pierwszy rzut oka zupełnie bez sensu, jednakże ten mord (mówimy o morderstwie, bo nie ma stanu wojny, a jak wiemy z deklaracji Turków było to celowe działanie) może mieć kilka możliwych konsekwencji i to w zasadzie bez względu na intencje ludzi, którzy o nim zdecydowali.
Turcja jest silnym krajem, armia turecka jest potężna, lotnictwo bojowe – bardzo silne. Generalnie, jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie czynniki przemawiające za siłą państwową Turcji, możemy ten kraj podziwiać, ponieważ jest bardzo silny, a rezerwy ludności powodują, że może militarnie osiągnąć bardzo wiele, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Jednakże, chociaż nad Bosforem, żywe są tradycje imperialne, to czasy kiedy to Turcja, mogła samodzielnie mierzyć się z Rosją to był XVII wiek, w XVIII-tym już było o wiele gorzej, a w XIX-tym, to było niemożliwe. Dzisiaj również Rosja nie jest symetrycznym przeciwnikiem dla Turcji, w zasadzie to ostatni wróg, z którym Turcji powinno zależeć na prowadzeniu wojny.
Z punktu widzenia Rosji, Turcja to cieśniny zasłaniające swobodne wyjście na Morze Śródziemne. Inne powody liczenia się politycznego z Turcją, mają znaczenie wtórne, aczkolwiek trzeba powiedzieć uczciwie, że Moskwa po 1991 roku, nie zrobiła nigdy niczego, żeby spowodować Turcji kłopoty. Dlatego, też ten atak mógł być w Moskwie odebrany z niedowierzaniem, gdyż pomiędzy państwami nie ma sprzeczności geopolitycznych. Wręcz przeciwnie – planowano olbrzymie przedsięwzięcia, Turcja od lat zarabiała miliardy na rosyjskich turystach, a nagle okazało się tak, jakby Ankara żyła w świecie równoległym, gdzie się strzela, zabija a potem myśli o konsekwencjach.
Nie jest tajemnicą dla zachodnich publicystów, że w Turcji istnieją państwowe struktury równoległe, tworzone przez wojskowych, wywiad i biznes oraz czynniki innego typu, w celu panowania nad strukturami państwowymi – na rzecz zapewnienia ich stabilności i nie tylko. Generalnie w Turcji pewnych rzeczy nie da się przeprowadzić, bez zgody pewnej grupy ludzi, która uważa się za rdzeń tureckiej państwowości i tureckiego żywiołu narodowego – i o nim w rzeczywistości decyduje. Wpływy tych ludzi sięgają wszędzie, najsilniejsze są w armii i jak twierdzą niektóre źródła – także służb specjalnych, bez których zgody nie dzieje się w Turcji nic, nawet przemyt.
Nie wiadomo jednak, do jakiego stopnia konkretni ludzie popierają to, co dla ich kraju robi pan prezydent Recep Tayyip Erdoğan. Możliwe są, co najmniej trzy scenariusze: w pierwszym zestrzelono rosyjski samolot na polecenie władz tureckich, po wcześniejszej lub równoległej zgodzie władz politycznych. W drugim – to wojskowi zdecydowali, a władza polityczna musiała to zaakceptować. W trzecim to nie Turcy podjęli decyzję – państwo wykonało polecenie siły wyższej. Potwierdzenie się pierwszego scenariusza, to w praktyce nowa sytuacja polityczna w regionie, albowiem turecki wybryk niemiłosiernie komplikuje relacje ponieważ Turcja w praktyce chroni tzw. państwo islamskie utrudniając możliwość porozumienia się pomiędzy Rosją a państwami zachodnimi w sprawie wojny w Syrii. Wszystko może się zdarzyć. Drugi scenariusz to nic innego jak ochrona interesów pomiędzy wybranymi elementami w Turcji a tzw. państwem islamskim, których prowadzenie Rosjanie skutecznie uniemożliwili. Trzeci scenariusz oznacza wojnę termojądrową w skali światowej, albowiem nie trzeba być szczególnie zdolnym analitykiem, żeby domyśleć się, kto mógł dać rzeczywiste polecenie do sprowokowania i przeprowadzenia tego incydentu.
Turcy spowodowali, że nie możemy być pewni jutra. Nie mamy, bowiem żadnej pewności, co do tego jak odpowie Rosja na to zdarzenie? Pewne jest bowiem to, że intencją inicjatorów tego morderstwa było to samo, co inicjatorów morderstwa pewnego rosyjskiego polityka – naprzeciwko murów Kremla. To nie jest tylko cios w plecy, o którym powiedział pan Władimir Putin – Prezydent Federacji Rosyjskiej, to jest cios wymierzony prosto w jego autorytet, bezczelny, brutalny, prawy prosty – jak na wiejskiej potańcówce! To pan Władimir Putin jest celem tej zbrodni, wobec jego majestatu jest ona adresowana, na dowód postarano się o to, żeby twarz rosyjskiego lotnika została zmasakrowana. To przewidziano na wewnętrzny rosyjski użytek.
W ogóle samo to, że zestrzelono bombowiec bez konsekwencji tak blisko bazy, było możliwe tylko dlatego, ponieważ łatwowierni Rosjanie znowu uwierzyli Zachodowi i wyłączyli posiadane na miejscu zestawy obrony przeciwlotniczej, które byłyby w stanie do udzielenia natychmiastowej odpowiedzi. Po prostu bombowiec został zestrzelony przez myśliwce, dlatego bo Rosjanie się czegoś takiego zupełnie ze strony tureckiej – po ostatnich zapewnieniach Baracka Obamy i spotkaniu na szczycie G20 w Turcji nie spodziewali. Rosjanie nie potwierdzają ostrzeżeń tureckich dla rosyjskiego pilota. Uwierzyli w koalicję z Zachodem, tylko się okazało, że do niej nie należą Turcy. Gdyby rzeczywiście Rosjanie chcieli zbombardować cokolwiek po tureckiej stronie, to samolot zrobiłby to w nocy, na niskim pułapie, pod osłoną myśliwców Su-35 dyżurujących w pobliżu oraz pod czujnym nadzorem obrony przeciwlotniczej. Wtedy, rzeczywiście samodzielny lot bojowy w sumie starego już samolotu, jakim jest Su-24 nad Turcją miałby sens. Robienie tego w biały dzień, na dużej wysokości – to szczyt braku profesjonalizmu. To ostatecznie dowodzi tego, że Rosjanie nie spodziewali się ataku ze strony Turków/NATO, bo o ataku tutaj mowa.
Skomplikowanie relacji pomiędzy NATO a Rosją, na długie tygodnie uniemożliwi skoordynowanie operacji powietrznych nad Syrią, co znacząco ograniczy skuteczność nalotów. Czym innym jest bowiem dociśnięcie przeciwnika i selektywne niszczenie go z powietrza w taki sposób, że strony sobie nie przeszkadzają, a czym innym jest prowadzenie ataków bez koordynacji. Zwykła lista priorytetów, tj. celów priorytetowych, drugiego, trzeciego i kolejnego rzędu wygląda inaczej, jeżeli udział w nalotach bierze więcej samolotów niż mniej. Strony działając osobno, nie osiągną korzyści skali ze zwalczania przeciwnika – o ile w ogóle bombardowania w takim układzie będą możliwe. Ponieważ rząd syryjski sobie nie życzy, żeby ktokolwiek poza Federacją Rosyjską przebywał w ich przestrzeni powietrznej, możliwe jest zwalczanie samolotów zachodnich przez siły syryjskie i rosyjskie. W końcu te samoloty będą nielegalnie w syryjskiej przestrzeni powietrznej, a skoro Turcy z NATO na analogicznej podstawie – zabili Rosjan, to dlaczego Rosjanie mieliby nie zabić Amerykanów lub Brytyjczyków, jeżeli ci wlecieliby nad terytorium Syrii? Sytuacja prawna byłaby dokładnie taka sama, a nawet pewniejsza, bo rosyjski samolot spadł tylko 4 km od granicy, co oznacza, że mógł być nad Turcją. Co robią nad środkową Syrią samoloty krajów NATO? Przecież nie dostarczają cukierków.
Rosyjska reakcja raczej nie będzie natychmiastowa. W Turcji jest około 150 tys., rosyjskich turystów ich rząd nie zrobi z nich zakładników. W ogóle cechą i wyznacznikiem potęgi prawdziwych supermocarstw jest to, że odpowiadają wtedy, kiedy chcą, jak chcą i na własnych warunkach. W tej chwili, to Zachód ma problem, chociaż może dowolnie kłamać, że to Rosjanie rzekomo sprowokowali incydent, faktem jest, że rosyjski samolot leży w Syrii, a strzelała Turcja. Piloci nie żyją, a Moskwa może nie chcieć słuchać kolejnych kłamstw na temat swoich rzekomych prowokacji. W rozumieniu prawa międzynarodowego doszło do agresji, który może być uznany za akt wojny, co wówczas? Czy wszyscy będziemy w stanie wojny z Rosją? Turcy zaraz po zestrzeleniu cynicznie poinformowali o nim NATO! Zachowali się tak, jakby to ich samolot został strącony przez Rosjan nad ich terytorium.
Smutne jest w tym wszystkim to, że Zachód tak naiwnie daje się manewrować Turkom w ich niezrozumiałe działania, których celem jest stymulowanie chaosu w Syrii i na całym Bliskim Wschodzie. To rzeczywisty cios w plecy w znaczeniu geopolitycznym, albowiem jeżeli w Moskwie ktoś jeszcze miał jakiekolwiek nadzieje, to już wie i rozumie, że jakiekolwiek porozumienie z Zachodem, na którym można polegać, trzeba przeprowadzać pod czujnym parasolem S-400 i z kilkoma zestawami Topol-M na podorędziu, inaczej jak widać – Zachód nie dotrzymuje umów. Przy czym nie ma znaczenia, że to mogła być turecka prowokacja obliczona na ich korzyści w regionie. Odpowiedzialność za to morderstwo spada na całe NATO. Muszą być z tego konsekwencje polityczne, ponieważ Rosja nie zagraża Turcji swoimi działaniami w Turcji i Turcy nie mają prawa angażować autorytetu całego Sojuszu w działania zbrojne przeciwko termonuklearnemu supermocarstwu.
W wyniku tej nieuzasadnionej agresji, Rosja jest w sytuacji, w której została nie tylko strategicznie upoważniona do odpowiedzi, ale wręcz jej autorytet międzynarodowy i wewnętrzny autorytet jej władz – zależy od tego, w jaki sposób tej odpowiedzi dokona. Ponieważ to nie był przypadek, jak również władze tureckie nie próbowały tego przedstawić, jako przypadek, możliwa jest odpowiedź asymetryczna, bo z mordercami nie powinno się obchodzić się w sposób cywilizowany, morderców się po prostu zabija. Miejmy nadzieję, że nie dojdzie do ostateczności, ale nie można wykluczyć ŻADNEGO scenariusza, przy czym trzeba pamiętać, że Rosjanie mają dużo cierpliwości i długą pamięć. Od dzisiaj rosyjski atak na Turcję jest prawnie i moralnie uzasadniony, wspaniałe warunki życia zapewnili swoim obywatelom tureccy politycy.
Plus sytuacji jest tylko jeden, dzielni Kurdowie zyskali nowego, potężnego protektora i Sojusznika, którego może sobie życzyć każdy na świecie. Trudno jest uwierzyć w to, żeby Turcy nie przewidywali takiego stanu rzeczy, a to będzie miało dla nich konsekwencje co najmniej na 100 lat.
Krakauer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy