Ruiny dzwonnicy w jednej ze zniszczonych polskich parafii na Kresach Wschodnich (dziś Ukraina), fot. Fundacja im. Brata Alberta |
List ten, który dotyczy także Polaków ze wschodniej Ukrainy, podpisał w imieniu wszystkich organizacji Witold Listowski, prezes Związku i prezes Stowarzyszenie Kresowian w Kędzierzynie-Koźlu, oraz dr hab. Leszek Jazownik, profesor Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Ze względu na wagę sprawy warto list ten przeczytać w całości i rozpowszechnić na stronach internetowych i portalach społecznościowych. Tym bardziej, że media podporządkowane tzw. poprawności politycznej o takich sprawach milczą jak zaklęte - pisze ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski w swoim dziale publicystycznym - AUTORZYonet.
Ze względu na wagę sprawy warto list ten przeczytać w całości i rozpowszechnić na stronach internetowych i portalach społecznościowych. Tym bardziej, że media podporządkowane tzw. poprawności politycznej o takich sprawach milczą jak zaklęte - pisze ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski w swoim dziale publicystycznym - AUTORZYonet.
Szanowna Pani
Ewa Kopacz
Prezes Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej
W imieniu stowarzyszeń skupionych w Patriotycznym Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich stanowczo domagamy się natychmiastowego umożliwienia przyjazdu do Polski Rodaków zamieszkałych na wschodniej Ukrainie, a także podjęcia działań umożliwiających w szybkim czasie sprowadzenie do naszego kraju polskich rodzin deportowanych w głąb Związku Sowieckiego oraz ich potomków. Z oburzeniem przyjęliśmy odrzucenie przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych prośby skierowanej przez Polaków zamieszkałych w Mariupolu o umożliwienie im przyjazdu do Polski. MSZ uznało, że osoby polskiego pochodzenia, które chcą ewakuacji, mieszkają blisko frontu, ale jednak jest to teren w pełni kontrolowany przez Ukraińców. Zorganizowanie wyjazdu Polakom byłoby „podważeniem” zdolności do sprawowania przez Ukrainę kontroli nad jej terenami. Oddalenie prośby Rodaków z Mariupola nie tylko uznajemy za wyraz dyktowanej serwilizmem nadmiernej troski o wrażliwość Ukraińców, ale przede wszystkim traktujemy jako przejaw bezczelności i arogancji władzy.
Polacy mają dość pokrętnej i szkodliwej dla Polski polityki uprawianej przez kolejne PO-wskie rządy. Węgry sprowadziły ze Wschodu ponad 700 tys. swych obywateli. Polska zaś wciąż nie znajduje pieniędzy i możliwości, by umożliwić powrót do Ojczyzny naszym Rodakom zza wschodnich granic. Tymczasem nie brakuje ani środków, ani woli politycznej, aby realizować przedsięwzięcia wysoce dyskusyjne z punktu widzenia polskiej racji stanu:
1. Pod niemiecką presją, ale „bez przymusu” (jak tryumfalistycznie głoszą przedstawiciele władzy) przyjmujemy rzesze uchodźców z krajów muzułmańskich. Czynimy to w imię solidarności z państwami Unii Europejskiej; solidarności, której nie wykazano za wiele, gdy Polska przyjmowała ok. 90 tys. uchodźców czeczeńskich oraz gdy dyskutowano o budowie Nord Stream I i II.
Nawiasem mówiąc, charakterystyczne jest to, że Donald Tusk, występujący w Parlamencie Europejskim nie jako Polak, ale jako „kaszubski Słowianin”, po raz kolejny nie potrafił zidentyfikować się z Polską i Polakami. Nawet nie zareagował na niemieckie i austriackie pogróżki kierowane pod adresem rzekomo suwerennego państwa polskiego.
2. Masowo przyznaje się obywatelstwo polskie obywatelom Izraela, i to bez nakładanego na Polaków ze Wschodu obowiązku znajomości języka polskiego oraz polskiej historii i kultury. O skali tego procederu nie informuje się polskiego społeczeństwa. Znamienne, iż rozdaje się Żydom polskie obywatelstwo, mimo że nie istnieją podstawy, żeby przypuszczać, iż rząd Izraela utracił zdolność do zachowania kontroli nad administrowanymi przezeń terenami. Nie informuje się także o polskim stanowisku wobec żydowskiego ruchu roszczeniowego.
3. W ostatnich trzech latach wpuszczono do Polski ok. 700 tys. obywateli Ukrainy, mimo że w kraju tym – nienależącym do Unii Europejskiej – nie ogłoszono nawet stanu wojennego i mimo że tylko niewielka część tego państwa objęta jest konfliktem zbrojnym, co oznacza, że ma ono możliwość rozlokowania swych obywateli na własnym terenie.
Polska hojną ręką rozdaje też pieniądze. Ostatnio, nie zważając na astronomicznej wielkości dług publiczny (przekraczający – według założonej przez Leszka Balcerowicza Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju – 4 biliony złotych), udzieliła Pani ukraińskim oligarchom na 10 lat w praktyce bezprocentowej pożyczki w wysokości 100 tys. euro.
Prowadzona przez rząd Donalda Tuska oraz rząd kierowany przez Panią polityka imigracyjna ma charakter wyraźnie antypolski, de facto bowiem realizowana jest pod hasłem: „Wszyscy, byleby tylko nie Polacy”. Tego rodzaju polityka imigracyjna, idąc w parze z urzeczywistnianym w Polsce programem depopulacji za pośrednictwem wymuszania emigracji zarobkowej, będzie miała długofalowe negatywne konsekwencje. Stanowczo domagamy się zmiany tej polityki
Polacy mają prawo oczekiwać od władz państwowych realizacji działań sprzyjających powrotowi do kraju naszych Rodaków, którzy znaleźli się poza Ojczyzną w wyniku dziejowej zawieruchy, a skądinąd także tych, którzy opuścili nasz kraj w kolejnych falach emigracji zarobkowej.
Z poważaniem
W imieniu Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich
Witold Listowski - prezes
dr hab. Leszek Jazownik - wiceprezes
Jednym z nielicznych repatriowanych za rządów premier Ewy Kopacz jest jej zięć, rodowity Ukrainiec, któremu prezydent Bronisław Komorowski w arcy-ekspresowym tempie nadał polskie obywatelstwo. Polacy z Kazachstanu, którzy nie mają wpływowych teściowych i "wujaszków", muszą na to czekać długie lata..
* * *
Politykę imigracyjną premier Ewy kopacz komentuje Krakauer:
Trudno jest zrozumieć politykę rządu pani Kopacz już chyba w każdej dziedzinie, a zwłaszcza w kwestii imigracyjnej. To co zaprezentowała na jednej z ostatnich konferencji prasowych opozycja, przy udziale bojących się o swoje życie i bezskutecznie proszących rząd o pomoc w repatriacji Polaków z Mariupola na Ukrainie – druzgocze i rozkłada na czynniki pierwsze jakiekolwiek zamiary rządzących co do kwestii imigracji i w ogóle przyjmowania do Polski ludzi.
Banderowski Batalion Azov wrkracza do Mariupola. Czerwiec 2015. Fot.YTprintscreen |
Jak to jest możliwe, żeby rząd pani Ewy Kopacz z jednej strony godził się na udzielenie schronienia osobom obcym, o których nie wie niczego, a w tym samym czasie, żeby odmawiał nawet podjęcia rozmów o tym zagadnieniu. Mariupol co prawda znajduje się bezpośrednio przy linii walk, ale wedle kwalifikacji zagrożeń polskiego rządu, tam jest na tyle bezpiecznie, że nie ma potrzeby przeprowadza ewakuacji.
Nie ma po co wnikać w szczegóły, czy jest rozejm czy go nie ma. Tutaj sprawa jest o wiele poważniejsza bo chodzi o prawo Polaków do repatriacji zza granicy! Jak można w tym zakresie pojmować decyzje w sposób tak ewidentnie niesprawiedliwy, że jeszcze z tego co wiadomo, miano dokonać przeksięgowania środków budżetowych z umownie mówiąc – repatriantów na uchodźców.
Od mniej więcej dwóch miesięcy prawie wszystkie media BĘBNIĄ I KRZYCZĄ o tym, jak to bardzo potrzebni są imigranci dla naszej ekonomii i ile milionów ich potrzeba. Nie ma naprawdę nie ma swobody dyskusji na tematy imigranckie, ponieważ jak znajdują się Polacy, jak się okazuje nie tak daleko – i jeszcze bez śmiertelnego ryzyka, to nagle się okazuje że wszystko jest niemożliwe. Nie ma procedur, nie ma zwyczaju, nie można robić precedensu itd. Generalnie się nie da, jest jedna wielka porażka i jakaś niezrozumiała niechęć administracji rządowej i samych decyzyjnych polityków. Opozycja pyta zupełnie w sposób uzasadniony – dlaczego i co o tym zdecydowało, że tak ciężko jest zrobić z Polaków, ponowie Polaków.
Równolegle rząd jak twierdzi jest gotowy do przyjęcia imigrantów w ramach rozdziału kwot imigranckich dokonywanych przez Unię Europejską, chociaż mieszkańcy wyraźnie przeciwstawiają się tej koncepcji – nie ma w Polsce powszechnej akceptacji DLA ROZUMIANEJ W TEN SPOSÓB POLITYKI IMIGRACYJNEJ RZĄDU. Jeżeli rząd zdecyduje się przyjmować obcych imigrantów, wbrew woli społeczeństwa to wszystko może się zdarzyć.
Informacje o problemach z repatriacją, czy też może nawet i samym prawem do ewakuacji – Polaków prawie z linii frontu, na pewno nie pomogą w percepcji zamiarów rządu wobec innych kulturowo uchodźców, chociaż jak będą przyjeżdżać to będzie już inny rząd! To się nazywa troska o państwo, o obywateli? Przecież to tacy sami Polacy, co w Polsce – mieli tylko tego pecha, że trafili na zesłanie.
W założeniach do budżetu na 2016 rok jest informacja o przeznaczeniu przez rząd kwoty 30 mln zł na repatriacje, to bardzo dużo pieniędzy, ale w ujęciu generalnym – wobec skali problemu (na samej Ukrainie jest co najmniej około pół miliona ludzi pochodzenia polskiego zainteresowanych potencjalnie repatriacją) – to kropla w morzu potrzeb.
W interesie państwa od dawna jest przygotowanie kompleksowego programu repatriacji Polaków zza granicy, wobec rodaków na terenach byłego ZSRR należy być szczególnie wyrozumiałym, albowiem o czym trzeba pamiętać, nikt się nie pytał ich i ich przodków, czy chcą wyjechać z Polski. W ogóle mieli dużo szczęścia, że przeżyli – to już wielki sukces sam w sobie, że w ogóle są i że podtrzymują jakąkolwiek więź z Polską. Jest oczywistym, że w przypadku takich osób należy stosować uproszczone procedury przyznawania obywatelstwa, czy też może raczej jego ponownego uznania, albowiem państwo polskie nie może uznawać nielegalnych decyzji innych państw, które na jego terytorium, uczyniły jego obywateli swoimi obywatelami. Należy pamiętać jednak, że prawo do obywatelstwa polskiego, tak naprawdę – pod specjalnymi warunkami – powinno obejmować wszystkie osoby mieszkające na terenach byłego państwa polskiego, które w 1939 roku do 17 września były obywatelami Polskimi.
Opozycja wykorzystała potencjalnych repatriantów do pokazania jaką porażką jest polityka imigracyjna tego rządu, który najwyraźniej naprawdę więcej zrobi dla obcych kulturowo imigrantów, których otrzyma od Unii Europejskiej jako przymusowy prezent, niż dla własnych rodaków. Nie odpowiemy na pytanie czy repatriant znaczy mniej dla rządu pani Kopacz niż nielegalny imigrant? Jednak repatriant ma tego pecha, że nie stoi za nim Angela Merkel i Komisja Europejska.
Krakauer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy