Wladimir Putin i Barrak Obama po szczycie ONZ-towskim. Fot. kremlin.ru (CC) |
Barack Obama o Rosji
Prezydent USA, występując [1] podczas uroczystego Zgromadzenia ONZ przez prezydentem Rosji - wykorzystał je do frontalnego ataku na przeciwnika.
Najpierw zaznaczył, że jako prezydent USA jest świadom niebezpieczeństw z jakimi „ma do czynienia” i o których raporty trafiają codziennie na jego biurko. Dlatego też, jako prezydent posiadający „najsilniejsze wojsko na świecie”, nie zawaha się użyć go w obronie kraju lub sojuszników USA, jeśli będzie to konieczne.
Wrogów Stanów Zjednoczonych zdefiniował jednoznacznie. Stwierdził, że w „światowych dyskusjach na temat USA, Ameryka jest widziana, jako siła opozycyjna wobec jej starych wrogów - przeciwników rosnących w Chinach lub w odradzającej się Rosji”. Do grona przeciwników USA zaliczył również „rewolucyjny Iran” i „islam, niezgodny z pokojem”. Dodał też, że „argumentem USA, jedyną siłą, która ma znaczenie dla Stanów Zjednoczonych” jest „pokaz siły wojskowej” i zdecydowane, mocne słowa, gdy współpraca i dyplomacja nie działają.
Prezydent Obama przyznał, że „Ameryka ma kilka interesów gospodarczych na Ukrainie” i dlatego w imię „wierności porządkowi międzynarodowemu” odpowiada na wyzwania ze świata i „nie może stać bezczynnie, gdy suwerenność i integralność terytorialna państwa jest naruszana”. Stąd reakcja USA, w postaci sankcji za „aneksję Krymu przez Rosję” i „dalszą agresję we wschodniej Ukrainie” i nie jest, jak zapewniał „to chęć powrotu do zimnej wojny”. W Rosji, media kontrolowane przez państwo, dowodził z mównicy ONZ, opisują wydarzenia na Ukrainie, jako „przykład odradzającej się Rosji”.
Zwrócił jednak uwagę na fakt, że „wielu amerykańskich polityków i komentatorów jest przekonana, że trwa jednak zimna wojna”, wskazując na USA, jako przyczynę tej wojny. Zdaniem Baraka Obamy, jednak ”wystarczy spojrzeć na wyniki” i przekonać się, że sankcje wobec Rosji przyniosły zamierzony skutek, a jest nim:: „zainteresowanie Ukraińców, bardziej niż kiedykolwiek, dostosowaniem się do Europy a nie Rosji”, oraz - ucieczka kapitału, „gospodarka zamawiająca”, „upadek rubla i emigracja bardziej wykształconych Rosjan” z kraju. Nie do końca zdając sobie chyba sprawę, że wymieniając skutki sankcji wobec Rosji nieco mija się z prawdą.
Prezydent Obama rozliczając Rosję za Ukrainę, stwierdził, że gdyby Rosja „była zaangażowana w prawdziwą dyplomację” i współpracowała razem z Ukrainą i społecznościami międzynarodowymi, to by „jej interesy były chronione”.
Zapewniał równocześnie, że rozumie skomplikowane relacje Ukrainy z Rosją, że USA chcą silnej, rozwijającej się i stabilnej Rosji, a nawet zadeklarował, że wobec Państwa Islamskiego (ISIL) jest gotów współpracować z Rosją.
Można rzec, że tłumacząc się ze destruktywnych działań USA wobec Rosji, którą uważa za odwiecznego wroga Ameryki, prezydent Obama dosyć jednoznacznie zabiegał, by w imię wyartykułowanych, partykularnych interesów USA na Ukrainie, Rosja zmieniła do niej swój stosunek. Przy czym, można było też wyczuć, że utrata Krymu na rzecz Rosji, na którym USA widziały już swoje bazy wojskowe - mocno Amerykanów zabolała.
W podobnym tonie mówił Obama o Libii, Iraku czy Iranie i roli USA w tamtych obszarach. Za każdym razem umywając ręce od skutków ingerencji Amerykanów w te państwa. Taki sam ton nadal swoim wypowiedziom o Chinach.
Tezy Putina
Rosyjski prezydent skupił się natomiast w swoim wystąpieniu przede wszystkim na tych działaniach USA, które są związane z naruszaniem tzw. legitymacji władz państw, w które bezpośrednio ingerują. W pierwszych zdaniach swego wystąpienia [2] Władimir Putin nawiązując do historii ONZ, stwierdził, m.in.: „Wiemy, że po zakończeniu „zimnej wojny” – to wszyscy wiedzą – na świecie powstało jednostronne centrum dominacji. A potem, ci, którzy znaleźli się na szczycie tej piramidy, ulegli pokusie, by myśleć, że skoro są tacy silni i wyjątkowi, to najlepiej wiedzą, co można robić”, ignorując przy tym ONZ, uważając, że organizacja ta już „wypełniła swoją historyczną misję”. Było to jednoznaczne wskazanie na USA i amerykańską uzurpację pozycji światowego hegemona.
Przy czym ostrzegł: „Rosja na podstawie szerokiego konsensusu jest gotowa do pracy ze wszystkimi partnerami nad dalszym rozwojem ONZ, ale uważamy, że próby podważenia wiarygodności i prawomocności ONZ są bardzo niebezpieczne. To może prowadzić do upadku całej architektury stosunków międzynarodowych. Wtedy naprawdę nie będzie żadnych zasad, z wyjątkiem - prawa silniejszych. Będzie to świat, w którym, zamiast pracy zespołowej będzie dominować egoizm. Świat - w którym, w coraz większym stopniu, będzie istniał dyktat i mniej równości, mniej prawdziwej demokracji i wolności. Świat - w którym, zamiast naprawdę niepodległych państw, będzie mnożyła się liczba rzeczywistych protektoratów kontrolujących zewnętrznie terytoria”.
Omawiając sytuację na Bliskim Wschodzie i ekspansywne działania Państwa Islamskiego, Putin zwrócił uwagę, że „nie przyszło ono znikąd”. Tworzyli je przeszkoleni i uzbrajani na Zachodzie bojówkarze. Państwo Islamskie było, zdaniem Putina „od początku pielęgnowane”, jako „broń wobec niechcianych, świeckich rządów”.
Zaznaczając, że sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna, prezydent Rosji, odnosząc się m.in. do słów Obamy, stwierdził: „W tej sytuacji, hipokryzją i nieodpowiedzialnością są grzmiące deklaracje o zagrożeniu terroryzmem międzynarodowym, przy jednoczesnym przymykaniu oczu na kanały finansowania i wsparcia dla terrorystów. W tym - przez handel narkotykami, nielegalny handel ropą naftową, bronią, lub próby manipulowania grupami ekstremistycznych, używając ich dla własnych celów politycznych, z nadzieją, że później w jakiś sposób poradzi się z nimi, po prostu je eliminując”.
Należy też zwrócić uwagę, że przez cały czas, mówiąc o grzechach głównych i kardynalnych poczynionych na arenie międzynarodowej przez Amerykanów, Władimir Putin zachował język powściągliwej dyplomacji i ani razu nie zaatakował USA wprost. Nazwa Stanów Zjednoczonych nie padła z jego ust ani razu, nawet wtedy, gdy kierował najbardziej gorzkie czy ostre słowa dezaprobaty pod ich adresem. U Baraka Obamy - Rosja przewinęła się przez usta jedenaście razy, najczęściej w pejoratywnej konotacji.
Władimir Putin nie pominął spraw Ukrainy milczeniem, jak sugerowały niektóre media w Polsce. Odnosząc się do kłopotów Ukrainy zauważył, że jest uzasadniona potrzeba uwzględnienia interesów i praw ludzi w Donbasie, uszanowania ich wyborów i koordynacji tego wszystkiego z elementami systemu politycznego na Ukrainie, o czym jest w zapisach umowy podpisanej w Mińsku.
Zwrócił też uwagę, że „konfrontacyjna logika” Zachodu, stawiająca poradzieckie państwa przed fałszywym wyborem: Zachód czy Wschód, musiała, prędzej czy później, przynieść poważne kryzysy geopolityczne.”I tak stało się na Ukrainie”, gdzie „niezadowolenie społeczne, wykorzystano, przy wpółudziale także wielu osób obecnego rządu, do zbrojnego zamachu stanu, co w następstwie doprowadziło do wojny domowej”. Jedynym sposobem na zatrzymanie przelewu krwi, jest zdaniem rosyjskiego prezydenta, sumienne i rzeczywiste „realizowanie postanowień umowy mińskiej z 12 lutego br. Jest to gwarancją rozwoju Ukrainy, jako państwa cywilizowanego, uznanego, jako kluczowe ogniwo bezpieczeństwa i współpracy w Europie i Euroazji”.
Rozgrywka o Syrię
Interesy Rosji i USA w Syrii są całkowicie rozbieżne. Wynikało to jasno z wystąpień obu prezydentów w ONZ.
Rosja będąc od dziesięcioleci sprawdzonym sojusznikiem Syrii, dostrzega również realne zagrożenie i dla Rosji ze strony Państwa Islamskiego, które rozprzestrzenia się na obszarach Syrii i Iraku. W szeregach jego bojówkarzy znajdują się także obywatele rosyjscy, głównie rebelianci i grupy terrorystyczne z republik kaukaskich, a Władimir Putin doskonale wie, do czego są oni zdolni. Ponad to, widząc to, co się dzieje np. na Ukrainie, co było w Iraku czy Libii ma świadomość, że USA są gotowe obalić każdy legalny rząd, czy legalnie wybranego prezydenta, jeśli stają one na drodze interesów amerykańskich. A dla niego tylko legalny prezydent i rząd w Damaszku, oraz legalna armia syryjska i współpracujące z nią bojówki syryjskich Kudów oraz innych ugrupowań militarnych są zdolne do walki z Państwem Islamskim.
USA natomiast od lat usiłuje pozbawić władzy prezydenta Baszara al – Assada, oskarżając go o masakrę opozycji. Prezydent Obama najwyraźniej zapomniał, że jego kraj jest winien po wielokroć ludobójstwa, za co nie poniósł ani razu żadnych konsekwencji [3]
Rosja działa militarnie w Syrii na oficjalny wniosek legalnych władz tego państwa. Koordynuje swoje działania z innymi państwami regionu także w oparciu o obustronne lub trójstronne porozumienia, czyli zgodnie z międzynarodowymi standardami i przepisami.
USA wspiera natomiast nielegalnie opozycję syryjską i jej bojówki, organizuje bez niczyjej zgody naloty na Syrię. Na podobnych zasadach działa m.in. Turcja, jako NATO-wski sojusznik USA i pod pozorem walki z Państwem Islamskim – atakuje syryjskich Kurdów, także nie mając na to - ani na to zgody Syrii, ani też rezolucji ONZ.
Gambit prezydencki
Władimir Putin przyleciał do Nowego Yorku doskonale przygotowany, z gotowym planem działań wobec Państwa Islamskiego na terenie w Syrii, wielostronnie przekonsultowanym ze wszystkimi sąsiadami Syrii i innymi państwami Bliskiego Wschodu, z uzgodnieniami i konkretnymi przedsięwzięciami, ze stosownym zapleczem prawnym na dodatek. Wojsko rosyjskie zostało perfekcyjnie przygotowane i gotowe do podjęcia stosownych działań, sojusznicy wojskowi – stanęli na wyznaczonych miejscach. Skoordynowano wywiad i przepływ wywiadowczych informacji wszystkich państw (Iranu, Iraku, Syrii i Rosji) biorących udział w tym przedsięwzięciu.
[3] W Wietnamie, USA potraktowały jedną trzecią kraju tzw. - „czynnikiem pomarańczowym” (Agent Orange) , które nie tylko zniszczyły na dziesięciolecia roślinność kraju, dokonały spustoszeń, niczym wybuch w Czarnobylu, to nadal w efekcie tych zabiegów w Wietnamie rodzą się kalekie, niepełnosprawne dzieci. Amerykanie masowo spryskiwali dżunglę wietnamską niezwykle toksycznymi substancjami w absurdalnym, maniakalnym zamiarze zniszczenia lasów gdzie ukrywali się żołnierze Vietkongu jak i również w celu zniszczenia pól uprawnych ludności podejrzanej o wspieranie Vietkongu. Do tej ludobójczej i kryminalnej akcji, USA użyły między innymi ok. 40 mln. l. Agent Orange, który zawiera dioksynę, jedną z najbardziej trujących substancji jakie kiedykolwiek wynaleziono. USA nie liczyły się z tragicznymi konsekwencjami nie tylko dla środowiska i ludności cywilnej (z której ok. miliona zostało zakażonych), ale również dla żołnierzy amerykańskich, z których wielu, ok. 100 tys. następnie ubiegało się od odszkodowania ze względu na choroby i inwalidztwo spowodowane kontaktem z Agent Orange. W roku 1984 amerykańscy weterani otrzymali 180 mln dolarów odszkodowania. W tym samym roku weterani z Australii, kanady i Nowe Zelandii otrzymali pozasądowe rekompensaty. W roku 1999 20 tys. Koreańczyków Południowych wytoczyło proces przed sądem koreańskim. W styczniu 2006 Koreański Sąd Apelacyjny nakazał Monsanto i Dow Chemical wypłacić 62 miliony dolarów rekompensaty około 6,8 tys. osobom. Odszkodowania do tej pory nie dostał żaden mieszkaniec Wietnamu. 10 marca 2005 roku Brooklyński Sąd Federalny oddalił sprawę wietnamskich poszkodowanych przez działanie Agent Orange, wytoczoną przeciw koncernom chemicznym, które produkowały defolianty i herbicyd. Nikt nie wytoczył sprawy armii USA, która używała „czynnika pomarańczowego” w Wietnamie.
Prezydent Obama został postawiony pod ścianą i niewiele miał do powiedzenia, bowiem wiele działań USA w Syrii było i jest bezprawnych, przy czym wydano na nie olbrzymie pieniądze przy znikomych efektach.
Władimir Putin poinformował podczas dwustronnych rozmów w Nowym Jorku Obamę zapewne w jakiś tam zakresie o tym, co będzie robił w Syrii i na tym praktycznie skończył rozmowy. Podjęto jednak pewne wzajemne amerykańsko-rosyjskie uzgodnienia, m.in. dot. bezpośrednich kanałów porozumiewania się i uzgodnień na szczeblu wojskowym i dyplomatycznym, koniecznych Putinowi do rozpoczęcia operacji wojskowej.
Następnego dnia zapadły ostateczne decyzje na poziomie władz Federacji. Rosyjskiej. Pierwsze bomby trafiły w wyznaczone cele w Syrii. Precyzyjnie i skutecznie.
KOMENTARZ
Pisząc wcześniej o uroczystościach w moskiewskim meczecie (Allah w Moskwie) zwracałam uwagę na szereg spotkań dwustronnych i rozmów Władimira Putina z liderami Lewantu i przywódcami państw muzułmańskich. Wszystkie koncentrowały się wokół Syrii i na Państwie Islamskim. Był to bardzo wyraźny sygnał na to, że Rosja bardzo poważnie podchodzi do problemów Bliskiego Wschodu i że podejmie realne kroki zmierzające do likwidacji Państwa islamskiego i innych grup terrorystycznych działających w tamtym regionie. Pośrednio obejmując swego rodzaju ochroną także państwa europejskie, narażone na fale uchodźców z Syrii, Libanu czy Iraku.
Rosja przy tym pokazała, to, czego nie udaje się nb. zrobić, ani USA, ani państwom NATO - że potrafi szybko, drogą dyplomatyczną i pragmatycznego konsensusu, dojść do porozumienia dla osiągnięcia wspólnego celu z różnymi państwami, nawet tak skonfliktowanymi jak Izrael i Palestyna. Skoordynować wspólne działania militarne. Legalnie i na oczach całego świata.
Stany Zjednoczone nie mały innego wyjścia i chcąc, nie chcąc - działania Putina w Syrii musiały po prostu zaakceptować.
- Między prezydentami Rosji i USA Władimirem Putinem i Barakiem Obamą jest wzajemne zrozumienie, ale ono w jakiś sposób nie prowadzi do współpracy w Syrii - oświadczył Siergiej Ławrow, szef rosyjskiej dyplomacji podczas konferencji prasowej w ONZ. Dyplomatycznie przemilczał – dlaczego.
Zofia Bąbczyńska-Jelonek
_______________
[1] Wystąpienie Baraka Obamy na 70. sesji Zgromadzenia ONZ w Nowym Jorku, 28 sierpnia 2015 r. – patrz tekst: https://www.whitehouse.gov/the-press-office/2015/09/28/remarks-president-obama-united-nations-general-assembly
[2] Wystąpienie Władimira Putina na 70. sesji Zgromadzenia ONZ w Nowym Jorku, 28 sierpnia 2015 r. – patrz video: http://www.kremlin.ru/events/president/news/50385/videos oraz tekst w jęz. rosyjskim: http://www.kremlin.ru/events/president/news/50385
[3] W Wietnamie, USA potraktowały jedną trzecią kraju tzw. - „czynnikiem pomarańczowym” (Agent Orange) , które nie tylko zniszczyły na dziesięciolecia roślinność kraju, dokonały spustoszeń, niczym wybuch w Czarnobylu, to nadal w efekcie tych zabiegów w Wietnamie rodzą się kalekie, niepełnosprawne dzieci. Amerykanie masowo spryskiwali dżunglę wietnamską niezwykle toksycznymi substancjami w absurdalnym, maniakalnym zamiarze zniszczenia lasów gdzie ukrywali się żołnierze Vietkongu jak i również w celu zniszczenia pól uprawnych ludności podejrzanej o wspieranie Vietkongu. Do tej ludobójczej i kryminalnej akcji, USA użyły między innymi ok. 40 mln. l. Agent Orange, który zawiera dioksynę, jedną z najbardziej trujących substancji jakie kiedykolwiek wynaleziono. USA nie liczyły się z tragicznymi konsekwencjami nie tylko dla środowiska i ludności cywilnej (z której ok. miliona zostało zakażonych), ale również dla żołnierzy amerykańskich, z których wielu, ok. 100 tys. następnie ubiegało się od odszkodowania ze względu na choroby i inwalidztwo spowodowane kontaktem z Agent Orange. W roku 1984 amerykańscy weterani otrzymali 180 mln dolarów odszkodowania. W tym samym roku weterani z Australii, kanady i Nowe Zelandii otrzymali pozasądowe rekompensaty. W roku 1999 20 tys. Koreańczyków Południowych wytoczyło proces przed sądem koreańskim. W styczniu 2006 Koreański Sąd Apelacyjny nakazał Monsanto i Dow Chemical wypłacić 62 miliony dolarów rekompensaty około 6,8 tys. osobom. Odszkodowania do tej pory nie dostał żaden mieszkaniec Wietnamu. 10 marca 2005 roku Brooklyński Sąd Federalny oddalił sprawę wietnamskich poszkodowanych przez działanie Agent Orange, wytoczoną przeciw koncernom chemicznym, które produkowały defolianty i herbicyd. Nikt nie wytoczył sprawy armii USA, która używała „czynnika pomarańczowego” w Wietnamie.
W Kosowie i Iraku, USA natomiast użyły broni radioaktywnej, uranu-238, z tragicznymi dla ludności cywilnej skutkami, szczególnie w południowym Iraku gdzie setki dzieci, kobiet i mężczyzn zmarło i umiera na raka i inne choroby spowodowane przez kontakt z pyłem uranowym. (W szpitalu Basra, w roku 1989 urodziło się z wadami wrodzonymi tylko 11 dzieci; w 2001 — 116. W tym samym czasie liczba zachorowań na raka wzrosła z 34 do 603.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy